Kamila Serafin
„Suchoty – to nie śmierć na kwiatach, to nie poetyczne pożegnanie ze światem”, czyli Śmierć Ignacego Dąbrowskiego wobec kulturowego obrazu gruźlicy
Począwszy od końca XVIII wieku gruźlica stała się najczęściej eksploatowanym motywem chorobowym w literaturze i sztuce. Niewątpliwie wynikało to z wysokiego współczynnika umieralności, który – jak wykazał Mateusz Szubert w książce Żyjąc w cieniu śmierci… Kulturowy obraz gruźlicy – w okresie między 1780 a 1900 rokiem wynosił między 20 a 30% wszystkich zgonów w zachodniej Europie[1]. Poza wszechobecnością choroby, wpływ na to miał również sam jej przebieg; zakłócała życia zarówno ludzi młodych, jak i tych dojrzałych, i oznaczała wówczas pewną śmierć, która jednak nie przychodziła od razu, lecz w wyniku powolnego pogarszania się stanu osoby chorej, niosąc za sobą długotrwałe cierpienie.
Choć tuberkuloza znana była ludzkości od najdawniejszych lat, o czym świadczą zapiski odnalezione w starych księgach chińskich, hinduskich oraz papirusach staroegipskich, traktujących o tej chorobie[2], to prawdziwa jej etiologia została odkryta dopiero w 1892 roku, kiedy Robert Koch wyodrębnił bakterię, będącą czynnikiem wywołującym gruźlicę, nazwaną później od jego nazwiska prątkiem Kocha. Wobec tego wcześniej przypisywano suchotom bardzo różne przyczyny, które nie zostały bez znaczenia dla kulturowych metafor gruźlicy. Za Susan Sontag przytoczyć można m. in. takie mity związane z etiologią choroby jak chociażby wewnętrzna predyspozycja – uważano niegdyś, że istnieje „typ gruźlika”[3], wykazujący większą skłonność do choroby, a także „niezdrowy klimat, siedzący tryb życia, brak odpowiedniej wentylacji, niedostatek światła oraz »uczucie przygnębienia«”[4]. Nieuleczalność i niepewność co do czynnika wywołującego tę chorobę oraz fakt, że była ona wszechobecna od ostatnich lat oświecenia aż po progi Młodej Polski, wpływały na jej coraz powszechniejszą mitologizację oraz metaforyzację.
Jak pisze Susan Sontag w eseju Choroba jako metafora, tuberkuloza była nazywana konsumpcją[5] ze względu na długotrwały proces i wyniszczenie organizmu, do którego prowadziła. Związek z tym miało również powszechne postrzeganie jej jako choroby namiętności z uwagi na wysokie gorączki, które miały trawić żarem organizm gruźlika[6]. Była też chorobą duszy[7] przez wzgląd na jej najczęstszą odmianę – gruźlicę płucną, ale i chorobą postrzeganą jako oznaka wyrafinowania[8], metaforyczny odpowiednik takich cech jak delikatność czy wrażliwość[9]. Z jednej strony wiązana była z ubóstwem, wychudzonymi ciałami, brakiem odpowiedniej odzieży i złymi warunkami mieszkalnymi[10], z drugiej zaś kojarzono ją z atrakcyjnym wyglądem zewnętrznym, charakteryzującym się smukłą figurą oraz bladością z często pojawiającymi się rumieńcami, tworzącymi intrygujący kontrast na twarzy chorego, co utożsamiano z elegancją, przypisując gruźlikowi dobre maniery oraz dostojeństwo[11]. Taki ideał ludzkiego ciała był wówczas wzorem arystokratycznego wyglądu[12].
Powyższe metafory najbardziej żywe były w epoce romantyzmu, w której większość z nich powstała. Gruźlica wpisywała się w światopogląd tego okresu[13], tworząc modelowy przykład bohatera romantycznego jako jednostki mocno zindywidualizowanej, melancholijnej, uduchowionej, a dzięki temu zdolnej do tworzenia. Choroba miała bowiem dawać możliwość wrażliwszego i pełniejszego spojrzenia na rzeczywistość[14]. I choć w kolejnej epoce przedstawiano ją, skupiając się na „demitologizacji fizycznego cierpienia jako źródła gwarantującego moc kreacyjną”[15] poprzez wyraźniejsze ukazywanie objawów somatycznych, występujących już nie u „artystów-wybrańców”[16], lecz u ludzi będących pospolitymi jednostkami, zajmującymi różne pozycje w społeczeństwie, to – jak pisze Mateusz Szubert – ten kulturowy, pełen metaforyzacji obraz suchot okazał się trwalszy nawet po odkryciu prątków Kocha[17]. Modernizm młodopolski w wielu aspektach odziedziczył zatem po romantyzmie sposób postrzegania owej choroby[18], zrywając tym samym z pozytywistycznymi jej przedstawieniami.
W kontekście zmian postrzegania suchot, a także strategii wprowadzania ich jako motywu literackiego, nie sposób nie przyjrzeć się Śmierci Ignacego Dąbrowskiego, wydanej w 1892 roku[19], stanowiącej pierwsze w polskiej literaturze dzieło, w którym tuberkuloza nie była jedynie tłem lub pretekstem fabularnym, a stała się motywem głównym powieści[20]. Ten debiut przyniósł artyście rozgłos oraz uznanie krytyki[21]. Pisarz połączył w nim takie elementy naturalizmu, wymienione przez Danutę Knysz-Rudzką, jak: poruszenie tematu patologii i choroby, materialistyczna koncepcja losu ludzkiego, scjentystyczna formuła studium przypadku skrajnego oraz analiza sytuacji konkretnego środowiska społecznego z elementami, charakterystycznymi dla twórczości modernizmu młodopolskiego, którymi były m. in. przemyślenia światopoglądowe, wyrażające kryzys antypozytywistyczny oraz impresjonistyczna momentalność zapisu doświadczenia, narzucona przez przyjętą formę dziennika[22].
Usytuowanie owego dzieła bliżej którejś z tych epok jest zatem zadaniem trudnym. Mateusz Szubert zwraca na przykład uwagę na wybór pierwszoosobowej narracji, która w przypadku Śmierci. Studium, stanowiącej dokument choroby, umiejscawia dzieło blisko poetyki naturalistycznej[23], choć, jak stwierdza później:
Odwołując się do programowych założeń naturalizmu, trzeba wyraźnie zaznaczyć, że (…) nazbyt często kojarzona z tym prądem światopoglądowym, spełnia w istocie niewiele [jego] ideowych wymogów[24].
Jerzy Janiuk wykazuje, że motyw pierwszoplanowy powieści jest charakterystyczny dla okresu przejściowego między tymi dwoma epokami[25]. Z kolei Krystyna Kłosińska przez wzgląd na rolę, jaką odgrywa w powieści religia, mająca zażegnać cierpienie oraz bunt wobec „pozytywistycznego rozumienia warunków rozwoju cywilizacji”[26], sytuuje powieść bliżej modernizmu[27], zaliczając ją do dzieł nazywanych przez nią „powieściami o wieku nerwowym”, które traktuje jako ogniwo pomiędzy pozytywizmem a modernizmem. Wszystkie z tych stanowisk wydaje się łączyć Danuta Knysz-Rudzka w stwierdzeniu, że Ignacy Dąbrowski jest pisarzem przełomu, anonsującym Młodą Polskę, a Śmierć jest powieścią eksperymentalną[28], łączącą w sobie tendencje pozytywizmu oraz modernizmu. Stanowi ona studium choroby zarówno, jeśli chodzi o opisy objawów somatycznych, jak i o ukazanie sytuacji ostatecznej człowieka z perspektywy psychologii indywidualnej[29], w której Dąbrowski główny nacisk położył na stan psychiczny postaci[30].
Opisy symptomów choroby zajmują w Śmierci ważne miejsce i pozwalają na przestudiowanie jej przebiegu u głównego bohatera. Już pierwszy wpis w dzienniku rozpoczyna się słowami opisującymi dolegliwości somatyczne Józefa Rudnickiego: „[l]icho wie, co mi tam znów w piersi wlazło: kręci, wierci, kłuje i strzyka, że odetchnąć porządnie nie można”[31]. Student pisze je, przebywając w łóżku. Narracja ma bowiem swój początek cztery tygodnie po pierwszym krwotoku bohatera, w wyniku którego został on zmuszony do pozostania w mieszkaniu w celu rekonwalescencji. Jednakże mężczyzna uważa, że jego dolegliwościami przejmować się nie warto i kreśląc swoją sytuację, pisze wprost:
Bo żeby to jeszcze była jakaś poważniejsza choroba, tak np. jaka dżuma, cholera, a choćby i suchoty, no, toby człowiekowi i nie żal fatygi było pomocować się trochę z taką grubą sztuką – a choćby w końcu i klapnąć trzeba było – to i wielka rzecz!... Ale ja przecież czuję doskonale, że to tylko jakaś przemijająca faiblesse i nic więcej[32].
Początkowa część powieści zdominowana jest przez opisy dolegliwości somatycznych, między którymi tylko z rzadka przewijają się wzmianki o uczuciach dwudziestotrzyletniego studenta prawa. Symptomy, jakie przeważają w pierwszych opisanych dniach, to ból w klatce piersiowej, lekkie osłabienie, gorączka i jedno omdlenie, mające miejsce 27 marca, o którym Rudnicki pisze następująco:
Pozawczora zemdlałem na krześle i widocznie upadłem, bom się znalazł po ocknieniu na podłodze. (…) już w czasie czytania czułem, że mi się w głowie coś dziwnego wyrabia. Litery skakały mi przed oczami, wykręcały się jak węże — i pomimo wysiłków nic dojrzeć nie mogłem. Potem przed oczami rozparła się jakaś czarność, w głowie szum straszny, jakby kto trzepał dywany; sufit pokrył się cały świecącymi plamami, które, rozpryskując się na wszystkie strony, zasypały cały pokój jakby paciorkami stalowymi — i już nie czułem nic więcej[33].
Z każdym kolejnym wpisem obserwujemy pogarszanie się stanu mężczyzny. Gorączka nie ustępuje, a 4 marca po raz trzeci od miesiąca student dostaje krwotoku. Pojawiają się również częstsze i dłuższe ataki kaszlu, dławienie się podczas mówienia bądź śmiechu i coraz większe osłabienie organizmu, któremu towarzyszą zauważalne zmiany w ciele. Największe nasilenie kaszlu w początkowej części powieści następuje 10 marca, prowadząc niemal do utraty przytomności chorego.
Warto zaznaczyć, że we wpisie z 11 marca, w którym Rudnicki opisuje wydarzenia z dnia poprzedniego, mężczyzna po raz pierwszy myśli o swojej śmierci: „[a] więc ze mną ma być do tego stopnia źle, że oni uważają śmierć moją za bardzo możliwą? (…) I dlaczego? dlaczego? Jeżeli tak jest rzeczywiście, czemu ja o tym nic nie wiem?”[34]. Natomiast trzy dni później mężczyzna w końcu otwarcie przyznaje przed sobą, że jest ciężko chory: „[t]ak – naturalnie, ja jestem chory, chory poważnie, ciężko, nawet może niebezpiecznie. Tak… naturalnie, muszę to przyznać”[35]. We wpisie z tego dnia pojawia się także wzmianka dotycząca tego, że przyczyną symptomów może być ta „dziwaczna choroba, nosząca nazwę konsumpcji”[36], lecz dopiero 18 marca, w wyniku własnego działania, student poznaje prawdziwą diagnozę – w istocie, jest nią gruźlica. Od tego momentu opisy objawów somatycznych stają się coraz rzadsze, choć wiemy, że bohater wciąż dokładnie obserwuje zmiany, zachodzące w swoim ciele, na co wskazują słowa z wpisu z 28 marca:
Co dzień z uwagą oglądam swoje stopy, próbując palcem, czy nie są spuchnięte. Będzie to już ostatni znak. Ojcu memu i matce także nogi puchły dwa tygodnie przed śmiercią (…) Podpatruję się ustawicznie w mimowolnych ruchach, szukam oznak na ciele, próbuję siły – i porównywam, porównywam ciągle.
To mi ułatwia niezmiernie orientowanie się w położeniu. Idę krok w krok za moją chorobą, pilnuję ją, szpieguję[37].
Podczas, gdy początkowo student prawie codziennie dokumentował odczuwane dolegliwości, teraz pojawiają się one we wpisach co kilka dni. 4 kwietnia czytamy, że dokuczają mu drgawki, a „ból wcisnął się nawet we włosy, paznokcie i kości”[38]; 9 kwietnia, że znów ma gorączkę; 15 kwietnia, że cierpi i ból w piesiach doskwiera mu jeszcze bardziej; wpis z 23 kwietnia informuje nas, że kilka razy stracił przytomność, a nocą towarzyszyły mu majaki; z kolei 27 kwietnia nie mógł się poruszyć, nie czuł ciała, a z jego ust nie wydobywały się żadne słowa, choć był całkowicie świadomy sytuacji, w której się znalazł (był przekonany, że to było konanie, które przerwali jego bliscy). 28 i 29 kwietnia jego stan polepsza się. Zaraz potem czytamy jednak dwa końcowe zdania, które nie zostały już napisane ręką Józefa Rudnickiego: „Zmarł nad ranem 30 kwietnia. Umierał bezprzytomnie”[39].
Analiza ilościowa[40] opisów objawów somatycznych oraz przemyśleń egzystencjalno-filozoficznych wykazała, że po usłyszeniu właściwej diagnozy wzmianki na temat symptomów stają się rzadsze, ustępując miejsca refleksji nad życiem, jego wartością i śmiercią oraz jej sensem. Na 21 wpisów przed rozpoznaniem choroby w 13 z nich pojawiają się wzmianki na temat objawów somatycznych, co oznacza, że znajdują się one w 61,9% zapisków, natomiast na 30 wpisów po diagnozie wzmianki o symptomach występują tylko w 11 (jeśli zaliczymy do nich również dwa wpisy, mówiące o pozornej poprawie stanu chorego), co stanowi już tylko 36,6% zapisków. Z kolei przemyślenia na temat śmierci przed diagnozą znajdziemy w 7 na 21 wpisów, co stanowi 33% z nich, a po właściwym rozpoznaniu w 16 na 30 wpisów, co oznacza, że częstość ich występowania wzrasta do 53,3%.
Wydaje się to o tyle ważne, że ilustruje, w jaki sposób zmienia się podejście podmiotu chorego do jego własnej sytuacji, a także do samego prowadzenia przez niego dziennika, który okazuje się dla niego formą autoterapii. We wpisie z 28 marca czytamy bowiem: „[j]edyne ukojenie dla mnie – to pisanie tych kartek. Badam się i analizuję, jakbym był obcym sam sobie. Zamiera wtedy we mnie konający suchotnik, a rodzi się spostrzegacz i krytyk. Rozdrapuję nieraz tutaj swoje rany, ale one mniej już bolesne, może dlatego, że je sam rozjątrzam”[41]. Kiedy student nie wie jeszcze o poważnej chorobie, w dzienniku dominuje uważna obserwacja własnego stanu i próby prowokowania sytuacji, dzięki którym w końcu mógłby dowiedzieć się prawdy. Tak pilnie bada siebie oraz swoje otoczenie, że jest świadomy, iż bliscy oraz lekarz go oszukują. W momencie diagnozy jest już przecież pewny, że choruje na suchoty, o czym świadczą słowa:
nimem jeszcze zdążył spojrzeć mu [lekarzowi] w twarz, już byłem pewny, że ratunku dla mnie nie ma… Byłem tego pewny do tego stopnia, że gdyby odpowiedź jego była wprost przeciwna, doznałbym jakiegoś uczucia zawodu, i – co w tym dziwniejsze – zawodu jakby przykrego. Nimem się dowiedział, już wiedziałem – i jakiś martwy, choć wcale niebolesny spokój mną owładnął[42].
Natomiast po usłyszeniu wyroku śmierci, jakim była ówcześnie tuberkuloza, bohatera zajmują rozważania egzystencjalne. Już nie analizuje tak dokładnie swoich objawów somatycznych, jedynie czasem o nich wspomina. Ważniejsze stają się rozmyślania o sytuacji granicznej, która budząc złość i przerażenie, staje się dla niego „wielkim konfesjonałem”[43]. Jak bowiem zauważa Virginia Woolf, w chorobie „pojawia się pewna dziecięca szczerość; człowiek gotów różne rzeczy powiedzieć, wyrzucić z siebie prawdę, którą ostrożna przyzwoitość zdrowia chce ukryć”[44]. To właśnie dzieje się po poznaniu diagnozy przez Rudnickiego, który w prowadzonym przez siebie dzienniku rozpoczyna analizę swojego światopoglądu, wiary, stosunku do śmierci oraz emocji, jakie nim targają.
Przeprowadzenie takiej samej analizy ilościowej na emocjach trudnych, w szczególności lęku, nie daje podobnych wyników. Lęk bowiem towarzyszy studentowi tak samo intensywnie przed, jak i po diagnozie. Nieznacznie zmienia się jedynie powód: przed rozpoznaniem Rudnicki odczuwa niepokój związany ze swoim pogarszającym się stanem zdrowia, potem natomiast dominuje lęk spowodowany pewnością zbliżającej się nieuchronnie śmierci i szeregiem niewiadomych, które są z nią związane. Emocja ta na przestrzeni powieści zmienia się kilkukrotnie w irytację i złość, w szczególności, kiedy mężczyzna jest już pewny, że ciężko choruje, a bliscy to przed nim ukrywają. Pisze wtedy: „Jeżeli to rzeczywiście ma się śmiercią zakończyć, niechże wiem przynajmniej, że umieram”[45]. Potem natomiast złość wynika już z niezgody na własną, przedwczesną śmierć: „[z] żalem i złością liczę (…) minuty, cierpiąc, że mi przeszły tak szybko, żem ich nie czuł, i żem zapomniał w czasie upływania każdej z nich powtarzać sobie rozkosznej myśli: «Jeszcze żyję!»”[46].
Rudnicki w różnoraki sposób próbuje poradzić sobie z emocjami, jakie wzbudzają w nim suchoty. Najpierw stara się lekceważyć istotę objawów oraz racjonalizować je, pisząc, że są one wynikiem słabości lub zwykłej grypy. Przez jakiś czas czerpie nawet swego rodzaju przyjemność z tych spokojnych dni, podczas których jest zwolniony ze wszelkich obowiązków. Stwierdza wtedy, że „to dość przyjemna rzecz tak sobie niby pochorować odrobinkę”[47] i „wypoczywać za wszystkie czasy”[48]. Później student rozpaczliwie pragnie wierzyć w kolejne kłamstwa bliskich oraz lekarza Starzeckiego na temat swojego stanu, mimo, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że, nie są one prawdą, na co wskazywać mogą słowa z wpisu z 13 marca: „[n]ajgłupsze w świecie frazesy, bez żadnej treści, w dodatku kłamliwe. Wmawiają we mnie, jak w dziecko, że jestem już na drodze do zupełnego wyzdrowienia, a ja tymczasem dogorywam powoli”[49]. Natomiast kiedy student poznaje właściwą diagnozę, próbuje oswoić się z myślami o chorobie lub odsunąć je od siebie. Jedną z prób Rudnickiego na poradzenie sobie z tą trudną sytuacją, w której się znalazł, jest posługiwanie się metaforami.
Metaforyzacja następuje zazwyczaj w momentach, kiedy Rudnicki stara się w jakiś sposób racjonalizować swoje dolegliwości i poradzić sobie ze świadomością zmagania się ze śmiertelną chorobą. W chwilach tych może okazać się to ważne właśnie z psychologicznego punktu widzenia, bo, jak zauważa Monika Ładoń: „rezygnacja z nich [metafor] skazałaby chorujących na pozostawanie jedynie w orbicie języka medycyny, a jest to kod obcy i dla wielu przerażający”[50]. Z kolei Jan Domaradzki w artykule poświęconym roli metafor w komunikacji między lekarzem a pacjentem wykazuje, iż:
Dla pacjenta są one [metafory] korzystne, gdyż ułatwiają artykulację uczuć, których nie sposób inaczej wyrazić, np. bólu czy cierpienia, i pozwalają mówić o trudnych i bolesnych sytuacjach i wydarzeniach (…). Dostarczając narzędzi do radzenia sobie z ich złożonością, metafory pomagają je oswajać[51].
Tak właśnie jest w przypadku studenta prawa, umierającego na suchoty, bowiem metafory, choć tylko trzy, stanowią istotny element przeżywania przez Rudnickiego sytuacji granicznej.
Mężczyzna nazywa gruźlicę konsumpcją we wpisie z 13 marca, wtedy, kiedy po raz pierwszy przychodzi mu na myśl, że być może cierpi właśnie z powodu tuberkulozy. Dookreśla ją przymiotnikiem „dziwaczna”[52], co wskazywać może na fakt, iż jest to choroba znana mu jedynie z opowieści innych osób czy z dzieł literackich (8 kwietnia pisze przecież o Dumasie, odnosząc się do Damy Kameliowej, w której tytułowa bohaterka umiera właśnie w wyniku suchot) i nie miał z nią do tej pory bliższej styczności. Ponadto – jak zauważa Jerzy Janiuk – jest to nazwa oboczna wobec tuberkulozy, będąca często niezrozumiałą dla pacjenta i rzadko używaną przez lekarzy; bywało jednak, że właśnie w taki sposób próbowali oni zamaskować istotę dolegliwości chorego[53]. Być może nazywając tak tuberkulozę Rudnicki jeszcze przez chwilę odsuwa od siebie myśl o przerażającej infekcji, niejako sam przed sobą maskując jej prawdziwą naturę.
„Robakiem powoli wyżerającym z piersi życie, (…) tak małym, że go dojrzeć nie można"[54] Józef nazywa suchoty we wpisie z 7 kwietnia, kiedy dowiaduje się, że nie istnieje lekarstwo, mogące go wyleczyć. W tym momencie mężczyzna zostaje skonfrontowany z myślą o nieuniknionym końcu; całkowicie pozbawiony nadziei. Ową metaforą zaś wyraża złość i żal, a być może również i rozpaczliwe oskarżenie wobec nauki, która, rozwijająca się tak prężnie w owym czasie, nie jest w stanie ocalić go przed śmiercią.
Ostatnia w dziele metafora choroby pojawia się, kiedy stan Rudnickiego bardzo się pogarsza. Nazywa ją wtedy psem, potworem, wyjadającym z niego życie[55]. Pisze, że to nie on, to ten wilk tak wyje, niejako rozdzielając chorobę od siebie, swojego ciała i swojej tożsamości. Dzięki temu sposobowi ujęcia traktuje tuberkulozę jako oddzielny byt, który w jakiś sposób wdarł się w jego ciało i nie chce go opuścić. Możliwe, że poprzez owo stwierdzenie, student próbuje zachować własną tożsamość, rozgraniczając ją od stanu, z którym nie chce być identyfikowany jako jednostka ludzka. Co więcej, metafora ta nawiązuje również do konsumpcji, o której pisze Sontag: „[w] przypadku gruźlicy pacjent jest «konsumowany»”[56]. Student prawa, posługując się figurą psa, wskazuje wyraźnie na bycie zjadanym od środka przez chorobę.
Te trzy sytuacje generują lęk i niezrozumienie w Józefie Rudnickim, a posługiwanie się metaforami z pewnością spełnia w powieści role wymienione przez Domaradzkiego. Niewątpliwie dzięki takiemu sposobowi ujęcia, student jest w stanie wytłumaczyć sobie swoje położenie i być może choć na chwilę zniwelować strach, który od momentu diagnozy tak często mu towarzyszy. Ponadto wydaje się, że mężczyzna w ten sposób „oswaja” swą chorobę oraz zbliża się do zrozumienia i zaakceptowania jej. To wszystko stara się robić poprzez używanie dostępnego dla siebie języka, a więc takiego, w którym występują metafory, nie zaś nomenklatura medyczna, obca dla ludzi niemających związku z tą dziedziną nauki. Właśnie dzięki temu jest w stanie skonceptualizować stany, których doświadcza oraz trudne przeżycia, co prowadzi do zrozumienia własnej sytuacji. Na tę funkcję wskazywała Ładoń, dowodząc, że „metafory rządzą ludzkim sposobem postrzegania świata”[57], a pozbycie się ich z dyskursu maladycznego jest niemożliwe[58].
Jednakże należy wyraźnie zaznaczyć, że znacznie mniejsza część narracji opiera się na metaforach gruźlicy. We wpisie z 8 kwietnia padają znamienne dla powieści słowa, które sprzeciwiają się często powtarzanemu w literaturze przedstawieniu tuberkulozy jako stosunkowo bezbolesnej choroby, przynoszącej lekką śmierć[59], udowadniając tym samym, że powyżej przytoczone metafory nie mają nic wspólnego z romantyczną mitologizacją tej choroby w utworze:
Suchoty – to nie śmierć na kwiatach, to nie poetyczne pożegnanie ze światem. Tu paskudztw pełno, zaduchu, zgnilizny, odoru, lekarstw i potu – zakażenie fizyczne i moralne. Dumas brednie plecie. On nie konał na suchoty, on nie ma prawa mówić o nas. Całe rozdziały z jego powieści, w których mówi o suchotnikach – to poetyczna aberracja mózgu. Gdzie on widział tych potępieńców ze słowami miłości i słodyczy, jakie im w usta wkłada? Gdzie on się dopatrzył altruizmu i poświęcenia, jakie z ich słów wieją?[60]
To odarcie gruźlicy z mitologii, ukazanie jej jako groźnej choroby, powodującej cierpienie, jest bardzo wyraźne w powieści nie tylko w przytoczonych wyżej słowach, lecz także w wykazanym zestawieniu opisów objawów somatycznych. Pełno w nich bólu, słabości i wymizerowanego ciała, nie podobnego ani trochę do arystokratycznego wzoru piękna, tak cenionego w poprzedniej epoce. Zaś metafory, których student używa, by opisać swój stan, służą jedynie próbom pogodzenia się z sytuacją, w jakiej się znalazł oraz zrozumienia choroby, której doświadcza, nie zaś jej romantyzacji czy uwznioślenia cierpienia.
Śmierć jest pierwszym w literaturze polskiej dziełem, w którym suchoty są motywem głównym, a także pierwszym, przedstawiającym doświadczenie graniczne w perspektywie indywidualnej psychologii postaci[61], przełamując tym samym kulturowy obraz tej choroby. Zapiski Józefa Rudnickiego stanowią dogłębną relację z doświadczenia gruźlicy – można odnaleźć w nich kilka metafor tuberkulozy, niestanowiących jednakże kontynuacji przedstawiania jej w poetyczny sposób. W powieści bowiem zdemaskowane zostają powstałe na temat gruźlicy mity, poprzez obszerne i częste opisy objawów somatycznych chorującego bohatera. Na przestrzeni 52 wpisów dwudziestotrzyletniego studenta prawa udokumentowano proces umierania wraz z nieodłącznymi elementami choroby, takimi jak: pogarszanie się stanu zdrowia, niszczejące ciało oraz trudne stany emocjonalne, z którymi może zmagać się człowiek, znajdujący się w sytuacji ostatecznej. Natomiast nieliczne metafory, pojawiające się w dziele, służą konceptualizacji stanu podmiotu chorego oraz sytuacji, w jakiej się znalazł w sposób dla niego naturalny i zrozumiały, pozwalający na nazwanie trudnych emocji oraz ich ekspresję.
Bibliografia
Literatura podmiotu
Dąbrowski I., Śmierć, wstęp i oprac. T. Lewandowski, Kraków 2001.
Literatura przedmiotu
Domaradzki J., Medycyna i jej metafory. O roli metafor w komunikacji lekarz-pacjent, „Kultura i Edukacja” 2015, nr 3 (109), s. 27-46 https://czasopisma.marszalek.com.pl/images/pliki/kie/109/kie10902.pdf[dostęp: 20.05.2023].
Janiuk J., Obraz gruźlicy na przełomie XIX i XX wieku w literaturze pięknej okresu Młodej Polski i dwudziestolecia międzywojennego, Warszawa 2010.
Kłosińska K., Powieści o „wieku nerwowym”, Katowice 1988.
Knysz-Rudzka D., Ignacy Dąbrowski czyli naturalistyczne progi Młodej Polski [w:] Naturalizm i naturaliści w Polsce: poszukiwania, doświadczenia, kreacje, red. J. Kulczycka-Saloni, D. Knysz-Rudzka, E. Paczoska, Warszawa 1992, s. 176-185.
Lewandowski T., Wstęp [w:] I. Dąbrowski, Śmierć, wstęp i oprac. T. Lewandowski, Kraków 2001.
Ładoń M, Choroba jako literatura. Studia maladyczne, Katowice 2019.
Sontag S., Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory, przeł. J. Anders, Warszawa 1999.
Szubert M., Żyjąc w cieniu śmierci… Kulturowy obraz gruźlicy, Wrocław 2011.
Woolf V., O chorowaniu [w:] tejże, Eseje wybrane, przeł. M. Heydel, Kraków 2015.
ABSTRAKT
W artykule poddano interpretacji Śmierć Ignacego Dąbrowskiego, czyli pierwsze w literaturze polskiej dzieło, w którym gruźlica stanowiła temat główny, a nie jedynie tło czy pretekst fabularny. Zainteresowaniem objęto w szczególności doświadczenie choroby głównego bohatera, a następnie przeprowadzono analizę ilościową na opisach objawów somatycznych oraz rozważaniach egzystencjalno-filozoficznych osoby znajdującej się w sytuacji granicznej. Przybliżony został również kulturowy obraz tuberkulozy, która począwszy od XVIII wieku była najczęściej eksploatowanym przez artystów motywem chorobowym. Szczególną uwagę poświęcono sposobom metaforyzacji oraz mitologizacji tej choroby, mających długą tradycję, aby następnie porównać je z metaforami, zawartymi w analizowanej powieści.
SŁtOWA KLUCZOWE
tuberkuloza, metaforyzacja gruźlicy, demitologizacja choroby, śmierć
*Kamila Serafin, ORCID: 0009-0008-2325-0121
[1] Wyjątek stanowią lata 1831-1832, kiedy w Europie rozprzestrzeniła się cholera przeniesiona z Indii. Podaję za: M. Szubert, Żyjąc w cieniu śmierci… Kulturowy obraz gruźlicy, Wrocław 2011, s. 52.
[2] J. Janiuk, Obraz gruźlicy na przełomie XIX i II wieku w literaturze pięknej okresu Młodej Polski i dwudziestolecia międzywojennego, Warszawa 2010, s. 9.
[3] S. Sontag, Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory, przeł. J. Anders, Warszawa 1999, s. 43.
[4] Tamże, s. 58.
[5] Tamże, s. 13.
[6] Tamże, s. 24.
[7] Tamże, s. 21.
[8] Tamże, s. 66.
[9] Tamże, s. 65.
[10] Tamże, s. 18.
[11] Tamże, s. 32.
[12] Tamże.
[13] Tamże, s. 73.
[14] M. Szubert, Żyjąc w cieniu śmierci…, s. 9.
[15] S. Sontag, Choroba jako metafora..., s. 87.
[16] Tamże.
[17] M. Szubert, Żyjąc w cieniu śmierci…, s. 98.
[18] Tamże, s. 85.
[19] Należy zaznaczyć, że choć Śmierć ukazała się po raz pierwszy właśnie w 1892 roku w miesięczniku „Biblioteka Warszawska”, a wydana w formie książkowej została rok później wiemy, że Dąbrowski zaczął pracę nad nią w 1890 roku w trakcie kuracji w Krynicy, a ukończył ją w roku następnym w Szczebrzeszynie, czyli rok przed wyodrębnieniem prątków Kocha. (Por. T. Lewandowski, Wstęp [w:] I. Dąbrowski, Śmierć, Kraków 2001, s. 12).
[20] Tamże, s. 90.
[21] D. Knysz-Rudzka, Ignacy Dąbrowski czyli naturalistyczne progi Młodej Polski [w:] Naturalizm i naturaliści w Polsce: poszukiwania, doświadczenia, kreacje, red. J. Kulczycka-Saloni, D. Knysz-Rudzka, E. Paczoska, Warszawa 1992, s. 176.
[22] Tamże.
[23] M. Szubert, Żyjąc w cieniu śmierci…, s. 91.
[24] Tamże, s. 94.
[25] J. Janiuk, dz. cyt., s. 223.
[26] K. Kłosińska, Powieści o „wieku nerwowym”, Katowice 1988, s. 141-142.
[27] Tamże.
[28] D. Knysz-Rudzka, dz. cyt., s. 176.
[29] T. Lewandowski, Wstęp, [w:] I. Dąbrowski, Śmierć, Kraków 2001, s. 25.
[30] J. Janiuk, Obraz gruźlicy..., s. 223.
[31] I. Dąbrowski, Śmierć, s. 49.
[32] Tamże.
[33] Tamże, s. 60-61.
[34] Tamże, s. 83.
[35] Tamże, s. 89.
[36] Tamże.
[37] Tamże, s. 116.
[38] Tamże, s. 131.
[39] Tamże, s. 155.
[40] Poziom rozbudowania opisu nie miał wpływu na zakwalifikowanie go do wpisów, traktujących o objawach somatycznych Rudnickiego lub jego rozważaniach egzystencjalno-filozoficznych; wystarczyła pojedyncza wzmianka dotycząca choroby bądź przemyśleń egzystencjalnych, aby uwzględnić notę z danego dnia w analizie ilościowej. Dzieło, na które składają się 52 wpisy, podzielono na dwie części: przed poznaniem właściwej diagnozy przez Rudnickiego (21 wpisów) oraz po jej poznaniu (30 wpisów). Z analizy wyłączono ostatni wpis, który informuje o śmierci Rudnickiego.
[41] I. Dąbrowski, Śmierć, s. 116.
[42] Tamże, s. 101.
[43] V. Woolf, O chorowaniu [w:] tejże, Eseje wybrane, przeł. M. Heydel, Kraków 2015, s. 437.
[44] Tamże.
[45] Tamże, s. 90.
[46] I. Dąbrowski, Śmierć, s. 124.
[47] Tamże, s. 51.
[48] Tamże.
[49] Tamże, s. 90.
[50] M. Ładoń, Choroba jako literatura. Studia maladyczne, Katowice 2019, s. 20.
[51] J. Domaradzki, Medycyna i jej metafory. O roli metafor w komunikacji lekarz-pacjent, „Kultura i Edukacja” 2015, nr 3 (109), s. 41, https://czasopisma.marszalek.com.pl/images/pliki/kie/109/kie10902.pdf [dostęp: 20.05.2023].
[52] Tamże, s. 89.
[53] J. Janiuk, Obraz gruźlicy..., s. 172.
[54] Tamże, s. 135.
[55] Tamże, s. 146.
[56] S. Sontag, Choroba jako metafora..., s. 17.
[57] M. Ładoń, Choroba jako literatura..., s. 22.
[58] Tamże.
[59] S. Sontag, Choroba jako metafora..., s. 19.
[60] I. Dąbrowski, Śmierć, s. 137-138.
[61] T. Lewandowski, Wstęp, s. 25.