Bartłomiej Bielas

P/o pandemii (cała naprzód, trzy genotypy wirusa, trzy zagadnienia)

W pierwszej kolejności chciałbym zwrócić uwagę na powyższy tytuł, a szczególnie na trzy znaki w nim występujące („P”, „/” oraz „O”), ponieważ zawierają w swoich połączeniach dwie możliwości myślenia/pisania (właśnie) o pandemii. Formuła „po” odsyła nas do zagadnienia czasowości pandemii, do wyodrębnienia trzech momentów: przed, w trakcie i po pandemii. Ukośnik natomiast kwestionuje temporalność, jednocześnie sugerując, iż niemożliwe staje się wyodrębnienie konkretnych punktów, tak jakby pandemia nie była chwilowym stanem, a towarzyszyła ludzkości od zawsze. Dlatego wydaje się, że formuła „o pandemii” jest zdecydowanie trafniejsza, ponieważ nie przysłania innych epidemii i pandemii, wskazuje, że stan wyjątkowy, z którym mamy do czynienia przez szerzenie się wirusa SARS-CoV-2, nie jest wbrew pozorom niespotykanym zdarzeniem.

Pozostaje zadać więc pytanie, gdzie leży różnica, dlaczego od kilku miesięcy informacje o COVID-19 są nieustannie przekazywane, konstruowane w każdej możliwej formie – od szeroko pojętego tekstu, poprzez statystyki, liczby, infografiki, aż do wpływania również na samą przestrzeń. Pozostawiam na marginesie[1] (ze względu na brak wystarczających kompetencji) problematykę śmiertelności, zaraźliwości, transmisji, mutacji i realnego zagrożenia, nie neguję ich istotności, lecz pokrótce zarysuję możliwość myślenia o pandemii poprzez inne aspekty. Chciałbym więc powiedzieć o jej retoryczności/tekstualności. Nie będzie to zapewne wyczerpująca wypowiedź, raczej jest ona zaproszeniem do postrzegania pandemii jako zbioru przeróżnych aktów mowy. Za towarzysza i przewodnika obieram sobie Jacques’a Derridę, a konkretnie jeden z jego tekstów Nie apokalipso, nie teraz! (cała naprzód, siedem pocisków, siedem orędzi)[2]. Wydaje się, że próba przepisania pewnych fragmentów z wypowiedzi francuskiego filozofa (szczególnie z trzech pierwszych orędzi) pozwoli naświetlić tekstualny wymiar pandemii. Przemyślenia Derridy, mimo że dotyczą widma wojny nuklearnej, w wielu punktach pokrywają się z globalnym zagrożeniem wywołanym przez SARS-CoV-2.

Pierwszy genotyp: prędkość. Pytając o specyfikę otaczającej nas pandemii, trzeba powiedzieć kilka słów o prędkości. Dyskurs dotyczący pandemii jest zdominowany przez pewien rodzaj ekonomii prędkości, przez wypowiedzi odnoszące się do wyścigu w tworzeniu szczepionek, w wyścigu zakazów, nakazów, prób „wyprzedzenia” wirusa w walce z nim. Jednakże wojna prędkości i o prędkość z wirusem została dawno wygrana w sferze wypowiedzi oraz przepływu komunikatów, w ich dojmującej wszechobecności. To być może stanowi doniosłość tej konkretnej pandemii i to ją różnicuje od innych patogenów, z którymi jako ludzkość mamy do czynienia. Szybkość rozprzestrzeniania się informacji dawno przekroczyła szybkość możliwości rozprzestrzeniania się samego wirusa. Można więc powiedzieć, że wirus pojawił się jako zagrożenie o wymiarze światowym przed staniem się (realnym) globalnym zagrożeniem. Derrida pisze zaskakująco podobnie o wojnie nuklearnej:

„Epoka atomowa” [Czas pandemiczny – B.B.] przyczynia się do powstania określonego typu colloquium wraz z jego konkretnymi technologiami informacji, rozpraszania i gromadzenia, rytmem dyskursu, procedurami demonstracji, a zatem argumentami i arsenałem środków, jej trybami perswazji oraz zastraszenia[3].

Drugi genotyp: kompetencje. Humanistyka dysponuje odpowiednimi kompetencjami, by rozmawiać o pandemii. Traktując ją jako nieustannie wytwarzany i podlegający różnym strategiom dyskurs, który może być wykorzystywany do konkretnych celów:

Oni wszyscy, to znaczy ogólnie bardzo mała grupa, stoją na pozycji, z której wynajdują, uruchamiają, improwizują na procedurach i wydają rozkazy (…). Pośród tych aktów obserwowania, ujawniania, posiadania wiedzy, składania obietnic, działania, symulowania, wydawania rozkazów, i tak dalej, granice nigdy jeszcze nie były tak wątłe, tak niejasne[4].

Problem rozpoznany przez Derridę obecny jest również teraz, podczas pandemii. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż wydawane i zmieniane nakazy/zakazy, formułowane jako sprzeczne komunikaty, przesuwają oraz zacierają granicę tego, co wolno i czego nie wolno, wprowadzają stan niepewności, a także odrealnienia. To czyni pandemię niezmiernie tekstualną – żadna wcześniejsza choroba nie była oparta w tak silny sposób „(…) na strukturach informacji i komunikacji, strukturach języka (włączając w to język nie do zwokalizowania), strukturach kodów i graficznego dekodowania”[5].

Trzeci genotyp: retoryczność. Lepiej jednak posłużyć się tutaj poretorycznością, ponie-waż retoryczność czy tekstualność pandemii konstruuje działania w sferze polityczno-społecznej, obejmując tym samym wszystko i wszystkich. Derrida w pewnym momencie nazywa wojnę nuklearną bajką (fable)[6], być może zbytnim nadużyciem byłoby określenie w ten sposób obecnej pandemii. Jednakże z pewną dozą ostrożności można by spróbować odnaleźć elementy fikcyjne w wypowiedziach o SARS-CoV-2. Jest to możliwe, ponieważ potraktowanie zagrożenia (częściowo) jako fikcyjne nie wyklucza tego, iż realnie może istnieć (pewne) zagrożenie. To jedynie kwestia skali owego nadciągającego niebezpieczeństwa. Upraszczając: być może w rozbrzmiewających komunikatach bajka o zagrożeniu zaczyna dominować nad wydarzeniami. Tym bardziej, że śmiertelność i ekspansja wirusa mogą być określane przez doraźne interesy osób konstruujących owe komunikaty. Zapewne analiza konkretnych tekstów, wypowiedzi – zarówno polityków, jak i dziennikarzy – przyniosłaby pełniejszy obraz tego problemu; niestety w niniejszym szkicu brak na to miejsca.

Kończąc, oddaję raz jeszcze głos Derridzie. Jego spostrzeżenia, dotyczące osób niekompetentnych, również i tym razem są nad wyraz aktualne:

Nie zależy ona [wojna atomowa, ale też pandemia – B.B.] od języka wyłącznie i z tego powodu, że „niekompetentni” po obu stronach mogą mówić o niej tylko w trybie plotki czy też w trybie doxa (opinii) – a linia podziału między doxa a épistéme zaczyna się zamazywać, tak szybko, jak pojawia się brak uzasadnienia kompetencji wobec fenomenu, który nie jest już techno-naukowy, lecz na wskroś techno-militarno-polityczno-dyplomatyczny, i który wprowadza doxa czy niekompetencje już w swoich założeniach. Nie ma nic innego niż doxa, opinia, „przekonanie”. Nie da się już przeciwstawiać wiary i nauki (…)[7].

Podobnie niniejszy szkic jest jedynie plotką, sam wprowadza pandemię w wymiar tekstualny, przez co boryka się z problemami, które próbowałem nakreślić i w miarę możliwości opisać. Chciałbym jeszcze wyraźnie zaznaczyć, że zorientowanie się na retoryczność pandemii nie ma na celu zamazać osobistych tragedii ludzi, którzy zostali w ten czy inny sposób dotknięci przez rozprzestrzenianie się wirusa. Zależało mi wyłącznie na tym, by wskazać, że oprócz zagrożenia stwarzanego przez sam koronawirus jesteśmy również pogrążeni w innych problemach, trójkątnych problemach… „Biada, biada, biada mieszkańcom ziemi”[8].


Bartłomiej Bielas, lic., student V roku filologii polskiej na Uniwersytecie Śląskim, przewodniczący Naukowego Koła Teorii Literatury UŚ. Ostatnie jego zainteresowania obejmują: twórczość niemieckiego pisarza Alfreda Döblina, gramatologię i polską literaturę pacyfistyczną XX wieku. Publikował między innymi w miesięczniku „Śląsk”, na łamach internetowego dwutygodnika „artPapier” oraz w monografiach zbiorowych.



[1] Jestem zmuszony również pozostawić na marginesie zagadnienia związane z biopolitycznymi aspektami pandemii, zaznaczam jednak, że w pewien sposób tekstualność pandemii lub – inaczej – wytwarzanie, sterowanie informacjami na jej temat może się z nimi łączyć.

[2] J. Derrida, Nie apokalipso, nie teraz! (cała naprzód, siedem pocisków, siedem orędzi), w: idem, O Apokalipsie, przeł. I. Boruszkowska, K. Wojtasik, Kraków 2018, s. 129-189.

[3] Ibidem, s. 136.

[4] Ibidem, s. 142.

[5] Ibidem, s. 143.

[6] Ibidem, s. 146.

[7] Ibidem, s. 148-149.

[8] Apokalipsa św. Jana, w: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, red. O. A. Jankowski, Ks. K. Romaniuk, Ks. L. Stachowiak, Poznań – Kraków 1989, s. 1404.