Zofia Ulańska

Lawendowa lingwistyka dla początkujących

Recenzja książki T.Ł. Nowaka, Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów, Kraków 2020


Wstępne rozpoznania

Przed rozpoczęciem lektury książki Tomasza Nowaka warto zwrócić uwagę na tytuł. „Język ukrycia”, czyli język, którego funkcją jest utajnienie komunikacji. „[Funkcja ta] polegała nie tylko na ukryciu samego komunikatu (…) ale w obliczu represyjnej rzeczywistości także (lub przede wszystkim) na ukryciu tożsamości użytkowników socjolektu”[1]. „Zapisany socjolekt gejów”, więc nie mówiony, choć zdaniem autora „nie umniejsza [to] jego wartości, ponieważ język zinów (oraz pierwszych gejowskich czasopism) wykazuje znacznie większą zbieżność z językiem mówionym niż pisanym” (s. 13).

Już dwie pierwsze cechy materiału źródłowego: utajnienie i zapisanie wskazują na jego historyczny charakter, co zresztą potwierdza dobór źródeł pisanych: autor analizuje wypowiedzi zawarte w wybranych numerach czasopism „skierowanych bezpośrednio do mężczyzn o homoseksualnej orientacji” (s. 13), których daty wydania zatrzymują się na roku 2002 (data początkowa to rok 1986). Jako źródła jednostek socjolektalnych Nowak przywołuje też fragmenty utworów literackich, m.in. Lubiewa Michała Witkowskiego i Pocztu królowych polskich Marcina Szczygielskiego, powieści wydanych już w XXI wieku, jednak odsyłających, poprzez świat przedstawiony, do minionych dekad.

Decyzją, która nadaje pierwszej – metodologicznej – części publikacji Nowaka pionierski charakter, jest wprowadzenie pojęcia „lawendowej lingwistyki”. Jako przedmiot międzynarodowych badań lavender linguistics badacz wskazuje „zwyczaje językowo-komunikacyjne osób homoseksualnych, określane przez zachodnich badaczy najczęściej jako gayspeak lub gay language, a z perspektywy procesualności tożsamości seksualnej i szeroko pojętej społeczności LGBTQ+ również queer language” (s. 34). Podaje przykłady prac naukowych i artystycznych zza zachodniej granicy (np. badania Paula Bakera nad polari, czyli brytyjskim językiem podziemnej sceny gejowskiej lat 40. i 50. czy projekt Hala Fischera Gay Semiotics – fotograficzne przedstawienie gejowskich kodów wizualnych). Co ważne, przywołuje też badania nad społecznościami nieanglojęzycznymi, m.in. Południowej Afryki, Indonezji i Filipin, co pozwala wpisać polską lawendową lingwistykę w horyzont badań nie tyle o charakterze globalnym (uznającym badania na zachodnich uniwersytetach jako wzór do naśladowania) ile planetarnym – prowadzonym w różnych częściach świata z uwrażliwieniem na lokalne konteksty kulturowe. Badacz przybliża też najważniejsze pojęcia z zakresu socjolingwistyki oraz historię badań nad Językowym Obrazem Świata.

Jako cel badań zawartych w drugiej części publikacji Nowak wskazuje uchwycenie zapisanego w socjolekcie obrazu przemilczanej w publicznym dyskursie rzeczywistości (s. 45), co utożsamia z rekonstrukcją utrwalonego w socjolekcie językowego obrazu świata oraz systemu wartości wspólnoty, która komunikuje się za pomocą danego socjolektu (s. 44). Deklaruje, że jest to pierwsza praca związana z polską prasą gejowską czy z mediami społeczności LGBTQ+, która skupia się na języku w kontekście badań socjolingwistycznych (s. 60).

Autor realizuje zaproponowany przez Jerzego Bartmińskiego[2] program minimalny badania JOS, zgodnie z którym opis odnosi się do sześciu zagadnień: kto, z kim, gdzie, kiedy, po co, jak się porozumiewa. Zagadnieniom odpowiadają pola leksykalno-semantyczne: 1) tożsamość użytkowników analizowanego języka lub odmiany, 2) tożsamość osób spoza społeczności użytkowników języka lub odmiany, 3) konceptualizacja przestrzeni i „własnego miejsca” na świecie, a także konceptualizacja 4) czasu, 5) wartości i norm obowiązujących w społeczności oraz 6) stosowane przez tę społeczność środki wyrazu.

Nowak analizuje więc sześć pól leksykalno-semantycznych: nazwy ludzi (członków społeczności), nazwy autostereotypów i cech osób ze społeczności, nazwy ludzi spoza społeczności, nazwy przestrzeni i czasu, nazwy publicznego werbalizowania (odkrywania) seksualności oraz nazwy stosunków seksualnych.

Czytelnik może zapoznać się ze znaczeniem oraz kontekstami, w jakich używane były takie określenia jak: ciota, pedał, gej, przyjaciółka, branża i orkiestra a także pikieta, salon, scena czy coming-out. Pojawia się też nazewnictwo mniej znane, będące efektem spontanicznej, twórczej komunikacji w obrębie wspólnoty. Autora interesują również niewerbalne elementy kodu, którym posługiwali się geje, np. przeginanie się, charakterystyczne elementy ubioru jako sygnał chęci poznania osoby tej samej płci czy kampowe odnoszenie się do (auto)stereotypów.

Badanie poszczególnych pól leksykalno-semantycznych autor rozpoczyna od wstępu wprowadzającego w kontekst socjologiczny lub pozaśrodowiskowe wyobrażenia na temat interesującej go grupy. Następnie przywołuje kilka-kilkanaście wypowiedzi, które świadczą o wielości znaczeń wybranego słowa, analizuje także jego warianty, np. ciotka-pikieciarka czy neosemantyzmy (gejsza, gejzer). Oprócz szeregu słownikowych definicji zamieszcza objaśnienia dotyczące specyfiki środowiskowej komunikacji, bez których zapoznawanie się z jednostkami socjolektalnymi mogłoby prowadzić do niezrozumienia:

1) spontaniczność używania pojęć i nadawania im znaczeń w ramach języka ukrycia,

2) specyfika kampu, szczególnie odgrywania ról płciowych,

3) ironia i czarny humor, które nie zawsze należy utożsamiać z pogardliwym traktowaniem osoby, której dotyczy wypowiedź,

4) rozróżnienie między określeniami funkcjonującymi wewnątrz i na zewnątrz grupy (co jest istotne w „chronologii” pojawienia się w uzusie słów ciota, pedał i gej),

5) wspólnototwórcza rola socjolektu.

Autor sięga aż do 31 słowników lub encyklopedii, wśród których znalazły się nie tylko słowniki języka polskiego (w tym mowy potocznej) oraz słowniki związane z (homo)seksualnością, ale też Nowy Słownik Gwary Uczniowskiej, Słownik Polskich Przekleństw i Wulgaryzmów, Słownik Tajemnych Gwar Przestępczych czy Słownik Gwary Warszawskiej XIX wieku. Ten niebanalny wybór nie tylko uatrakcyjnia lekturę, ale wskazuje na wzmożoną potrzebę ukrywania się w miejscach, które cechuje zamknięcie i rygor (więzienie, szkoła). Powoduje to, że momentami „bycie w ukryciu” staje się ważniejszym kryterium doboru omawianych definicji niż seksualność (wybrane określenia używane są także w ramach „języka ukrycia” osób heteroseksualnych).

Spośród piętnastu czasopism wybranych jako źródła materiału socjolektalnego najczęściej cytowane są czasopisma „Inaczej” i „Filo” (ponad 100 wypowiedzi), po kilkanaście-kilkadziesiąt cytatów pochodzi z czasopism „Biuletyn”, „Efeb”, „Etap”, „Filut”, „Gayzeta. Nie? Tak!”, „Kabaret”, „Men! Magazyn”, „Nowy Men”, „Okay. Miesięcznik dla panów”, „Outside”, „O zmierzchu”, „Remick” oraz „Różowa Kartka”.

Wybrane przez autora wypowiedzi bywają emotywnie nastawionymi wyznaniami dotyczącymi preferencji seksualnych lub samopoczucia w grupie, oceną atrakcyjności, ale też autorefleksyjną próbą „uporządkowania” pojęć, co wydaje się najcenniejszym materiałem badawczym. Autor przeplata wypowiedzi użytkowników socjolektu komentarzami akademików, m.in. Przemysława Czaplińskiego i Małgorzaty Kity, co powoduje, że badany materiał nie przytłacza monotonią, ponadto stwarza efekt aktywnego „mapowania” i odkrywania języka ukrycia na oczach czytelnika.

Szeroki wachlarz haseł słownikowych, jednostek socjolektalnych i uwrażliwiających kontekstowo komentarzy stanowi ciekawą i bogatą w informacje opowieść. Atrakcyjność lektury jest spotęgowana przez włączanie do opowieści wypowiedzi niespodziewanych, np. cytatów z przedwojennych słowników czy… wypowiedzi Czesława Miłosza. Przywoływanie Lubiewa z kolei naświetla kolejną ciekawą kwestię. To kanoniczne wręcz źródło przykładów kampowego języka i queerowych subwersji swoją „uporczywą” obecnością zwraca uwagę na spóźnienie polskiej lingwistyki względem literackiego ujęcia; pozwala raz jeszcze zwrócić uwagę, na jak wielu polach ta kultowa już powieść okazała się prekursorska (jako przyczynek do zmian w sposobie uprawiania krytyki literackiej, materiał do badań nad literaturą i kulturą gejowską, kampem, strategiami queer czy wreszcie socjolektem). Szczegółowość analiz autora skłania do zadania pytania, czy prowokacja Witkowskiego miałaby szanse powodzenia, gdyby Tomasz Łukasz Nowak wyprzedził go z publikacją swoich badań?


Zawężenie pola. Uwagi

W publikacji Nowaka zabrakło mi wyraźnego doprecyzowania, dlaczego autor zdecydował się ograniczyć do wybranego zakresu czasowego (1986-2002). W rozdziale poświęconym stanowi badań Nowak pisze:

Pierwsze dziesięciolecie nowego wieku stanowi w Polsce wyraźną cezurę w werbalizowaniu homoseksualnej tożsamości. Do tej pory bowiem wszelkie związane z nią kwestie pozostawały tematem tabu, tematem spoza medialnej dyskusji (…). Niewypowiadana wcześniej homoseksualność dopiero w XXI wieku stała się przedmiotem licznych debat politycznych i społecznych, badań naukowych (przekładających się na powstanie i rozwój polskiej teorii queer, gender studies oraz studiów gejowsko-lesbijskich).[3]

Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, jednak nie jestem pewna czy owa „wyraźna cezura” faktycznie kończy etap, który wiązał się dla homoseksualistów z koniecznością tworzenia zamkniętych środowisk wraz z (ewoluującym) socjolektem. Czy np. akcja „Niech nas zobaczą” zorganizowana w 2003 roku przez Kampanię Przeciw Homofobii jest symbolicznym kresem funkcjonalności języka ukrycia?

Czy z kolei rok 1986 został wskazany ze względu na mającą się odbyć wkrótce akcję „Hiacynt”, która wzmogła atmosferę strachu i nasiliła konieczność ostrożności w ujawnianiu orientacji seksualnej, a może – przeciwnie – na powstanie nowych periodyków skierowanych środowiskowo? Wydaje się, że autorowi chodziło o tę drugą okoliczność.

W części metodologicznej autor zapoznaje czytelnika ze specyfiką zinów. Najważniejsze dla dalszych analiz wydają się ich następujące cechy: podobieństwo do języka mówionego, przestrzeń wymiany informacji przed pojawieniem się Internetu, niewidzialność z perspektywy mediów głównego nurtu i związana z nią świadomość „podrzędnego statusu wobec większości”[4], założenie, że „wydawca, redaktorzy, autorzy tekstów są członkami [tej samej] społeczności” (s. 55) oraz teza Mirosława Pęczaka: „język fanzinów to język dokładnie tego samego środowiska, do którego fanzin jest kierowany” (s. 56). Uzasadnienie to pozwala zrozumieć swoistość przybliżanego przez autora materiału, wprowadza także w specyfikę początku opisywanej epoki (czasów funkcjonowania trzeciego obiegu i „Pomarańczowej Alternatywy”).

Mimo wszystko uważam, że cennym źródłem uzupełniającym byłyby rozmowy z anonimowymi respondentami, które mają inny charakter niż słowa zapisane, choćby ze względu na możliwość potwierdzenia pomysłów interpretacyjnych autora czy ukazania stosunku użytkowników do języka ukrycia z pespektywy czasu. Nowak wspomina jedynie, że rozmawiał z przedstawicielami społeczności „gejów pokolenia pedalskich pikiet”, którzy „potwierdzili funkcjonowanie opisywanej w zinach oraz w czasopismach alternatywnej rzeczywistości, również językowej” (s. 54). Szkoda, że nie przywołał ich wypowiedzi. Jak pisze Jerzy Bartmiński,

interesujące jest też pytanie o zachodzące zmiany historyczne: w widzeniu siebie i innych, w językowej konceptualizacji czasu i miejsca, kanonu podstawowych wartości, wyboru stylowo-gatunkowych wzorców wypowiedzi, profilujących rzeczywistość z określonej podmiotowej perspektywy. W czasach przełomowych, jakie przeżywamy, zmiany te można obserwować niejako na żywo.[5]

Kolejne problematyczne słowo zawarte w tytule to „socjolekt”, czyli, zgodnie z definicją Aleksandra Wilkonia, „odmiana językowa związana z grupą społeczną, taką jak klasa, warstwa, środowisko i grupa zawodowa”[6]. Nowak przywołuje też inne definicje i próby ujęcia socjolektu (m.in. za Danutą Buttler, Stanisławem Grabiasem i Ewą Kołodziejek, podkreślając, że dwojgu ostatnich badaczy udało się wyprowadzić lingwistykę z formalnego schematu w stronę badań nad językiem jako elementem kultury) (s. 21).

W moim odczuciu badacz zbyt skrótowo wspomniał o kontrowersyjności definiowania pozostających w kontakcie osób homoseksualnych jako grupy społecznej czy środowiska. Współcześnie takie stanowisko nabiera z jednej strony negatywnych konotacji (świadczy o założeniu, że dla osób LGBT potrzeby erotyczne są główną motywacją wchodzenia w interakcje społeczne), z drugiej strony historycznego charakteru. O tym drugim zjawisku autor wspomina, pisząc o ewolucji socjolektów: „powstają słowa nowe, inne zostają zapomniane (współcześni młodzi geje nie wiedzą, czym jest np. salon, pikieta czy henky code, ponieważ dziś spotykają się m.in. w gay clubach i miejscach gay friendly)”. Jednak puentą tej refleksji jest nie propozycja uchwycenia socjolektu w procesie zmian, ale „niewesoła” z „formalnego” punktu widzenia konkluzja (przywołana za Tomaszem Piekotem), że „badacz, realnie rzecz ujmując, nie ma odpowiednich narzędzi, by obiektywnie i jednoznacznie sklasyfikować badany wariant języka”[7].

Mój problem może się tu sprowadzać do dwóch konfliktów. Jak wnioskuje Artur Rejter, postulowanie coraz większego wyczulenia na to, aby formy językowe nie degradowały określanej przez nie osoby (np. para jednopłciowa w miejsce pary homoseksualnej) okazuje się idealizacją i życzeniowością, gdyż: „trudno oczekiwać od języka, że będzie zwierciadłem kultury akademickiej, a na tym poziomie głównie toczy się w Polsce debata nad statusem płci” (s. 31). Są to zatem konflikty na liniach akademia – język potoczny oraz kulturoznawstwo / gender / queer studies a językoznawstwo, które mimo poszerzania horyzontu kulturowego dąży do zaprezentowania obiektywnego opisu i „uchwycenia” języka lub jego odmiany jako całości w pewnej stabilnej formie. Dlatego też w przypadku autora-lingwisty pozostaje zaakceptować wybór stosowanych pojęć ze względu na ich badawczą funkcjonalność.


Czy na pewno przede wszystkim o seksie?

W podrozdziale „Pola leksykalno-semantyczne a językowa kategoryzacja świata” można przeczytać:

Pisarek, przy okazji pierwszych rozważań dotyczących JOS, wskazał na jego wyrazistość w systemie leksykalnym języka, konkludując, że najobszerniejsza kategoria leksyki badanego języka dotyczy przeważnie tych zjawisk, które są dla danej społeczności najważniejsze, priorytetowe, centryczne (…). W przypadku języka ukrycia najobszerniejszym polem leksykalno-semantycznym okazało się to związane z życiem seksualnym społeczności (liczy 165 jednostek socjolektalnych, co stanowi nieco ponad 45% całego repertuaru opisywanego socjolektu).[8]

Z językoznawczego punktu widzenia jest to obserwacja niezbędna dla uzasadnienia wyboru pól leksykalno-semantycznych. Powoduje jednak, że wizerunek przywoływanych czasopism został uproszczony; sugeruje, jakoby wypowiedzi na temat gejowskiego seksu czy fizycznej atrakcyjności były najważniejszym zagadnieniem poruszanym przez środowiskową prasę. Tymczasem, przykładowo, tematyka „Filo” i „Inaczej” niejednokrotnie wykracza poza tę sferę. Wypowiedzi na temat cielesności, fetyszów i preferencji, ogłoszenia matrymonialne, a także pornografia zawarta w czasopismach, nie stanowi wyraźnej większości przekazu. Nie chodzi tylko o to, że wiele wypowiedzi ma charakter zwierzeń z romantycznego (wręcz platonicznego) uczucia. Periodyki podejmują problematykę wykluczenia ze względu na orientację: w miejscu pracy, w wojsku czy w miejscach publicznych.

Co więcej, nie każda wypowiedź świadczy o tym, że szafa jest dla gejów miejscem wygodnym, w którym tworzenie środowiskowych określeń jest równoznaczne z wesołą fetyszyzacją i ironiczną radością z braterskiej konspiracji. Niektórzy czytelnicy rozważają wyjście z szafy lub sondują zachowania społeczne po to, aby podjąć szerszą dyskusję o charakterze etycznym czy upomnieć się o respektowanie praw człowieka. Jak pisze Wojtek w liście do redakcji „Inaczej”: „stwierdzam, że najlepszym wyjściem dla polskiego ruchu gejowskiego jest otwartość i chęć dialogu, a najgorszym błędem – hermetyczność i brak krytyki wobec siebie”[9]. Pytanie, czy można cokolwiek poradzić na nieubłagane statystyki. Może można było wspomnieć o charakterystyce kolejnych (w udziale procentowym) pól leksykalnych albo przybliżyć intencje założycieli pism?

Warto wspomnieć, że wymienione czasopisma zmieniały się na przestrzeni dwudziestu lat i nie chodzi tu tylko o wyjście z trzeciego obiegu do kiosków RUCH-u. W początkowych numerach na plan pierwszy wysuwa się budowanie wspólnoty; najważniejszym celem wydaje się zwrócenie uwagi na zaistnienie i współtworzenie przestrzeni, w których geje i lesbijki (również ci nieznający „branżowych” określeń) mogą liczyć na zrozumienie i wsparcie. Wspólnototwórcze wypowiedzi nie zawsze odbywają się za pośrednictwem języka ukrycia. Bywa to także poetycko-sentymentalna stylizacja, język literatury młodzieżowej, wreszcie język ówczesnej publicystyki „głównego nurtu”. Kwestią, której nie można pominąć, jest też – moim zdaniem – to, względem jakiego modelu kultury buntowali się twórcy pism.

W numerach publikowanych w latach 90. wrogiem numer jeden stał się, dzierżący symboliczną władzę, Polak-katolik (heteroseksualny mężczyzna) wraz z proponowaną przez niego „domyślą” wizją społeczeństwa i kultury. Sytuując się w opozycji do takiego właśnie modelu, autorzy listów i artykułów nie zawsze korzystają z terminologii związanej z seksem lub (nie)normatywną stygmatyzacją. Queerowe cytowanie języka wbrew intencjom może dotyczyć wypowiedzi pozornie niezaadresowanych do gejów, takich jak na przykład papieskie „nie lękajcie się”[10]. Nowak co prawda pisze o heterykach, ciemnogrodzie i katabasach, analizuje takie pojęcia jak normalny, żonkoś czy luj, czytelnik może jednak odnieść wrażenie, że nazwy osób spoza społeczności pojawiają się wyłącznie w wybranych sytuacjach komunikacyjnych, takich jak stosunek z osobą heteroseksualną, zagrożenie lub niezrozumienie przez obóz przeciwny.

Wreszcie, na początku XXI wieku, zarówno „Inaczej” jak i „Filo”, sytuują się coraz bliżej mainstreamu ówczesnej prasy. To już nie małoformatowe samizdaty z artystycznymi przedstawieniami nagich mężczyzn, ale barwne czasopisma przyciągające uwagę wizerunkiem celebryty na okładce, coraz częściej obecną tematyką polityczną i atmosferą sensacji, zwłaszcza w odniesieniu do newsów z krajów Europy Zachodniej. Nie chcę sugerować, że późne numery nie są cennym źródłem dla analizy języka ukrycia; we wprowadzeniu dotyczącym czasopism brakowało mi jednak informacji o ewoluowaniu językowego obrazu świata w wybranym okresie.


Dwóch nadawców i odbiorcy

Pierwsze zdania Języka ukrycia to niejako przeniesienie świata przedstawionego przez Witkowskiego w „ciotowskim dekameronie” do książki edukacyjnej:

Między słowami i między drzewami – między Innymi – funkcjonowały przestrzenie ukrycia, tzw. pikiety, miejsca, o których wiedzieli tylko wybrani mężczyźni. Geje, nazywający siebie w latach 80. i 90. XX wieku ciotami i pedałami, stworzyli wówczas tuż obok normatywnego seksualnie społeczeństwa alternatywną, przemilczaną w publicznym dyskursie rzeczywistość. Ich kultura kształtowała się głównie w miejskich szaletach, na dworcach i w parkach, które, przyjmując postać heterotopii, pozostawały poza ogólnospołeczną świadomością. Geje, a wtedy właśnie cioty i pedały, mieli swój kod, język i rytuały, swoją estetykę – tzw. kamp, żyli w przerysowanym świecie telenowel, wzdychając do ulubionych aktorek i aktorów, piosenkarzy i piosenkarek.[11]

Komu autor przybliża sytuację homoseksualistów w dekadach około transformacji? Prawdopodobnie osobom, które nie pamiętają (z racji wieku lub odmiennych doświadczeń) przywołanego kontekstu społecznego, ale też tym, którym nieznane jest Lubiewo wraz z kodem jego odczytania.

Publikacja wydaje się więc skierowana do szerszego grona niż językoznawcy czy osoby o szerokiej wiedzy z zakresu polskiej kultury ostatnich dekad. Jak zaznacza autor: „piszę tę książkę ze świadomością, że wśród Czytelniczek i Czytelników zainteresowanych językiem lub w ogóle komunikacją społeczności LGBTQ+ będą również osoby, które nie są zarazem socjolingwist(k)ami lub badacz(k)ami szeroko pojętych dyskursów queer” (s. 13). W ten sposób Nowak zaprasza do lektury w większym stopniu grupę straight readers niż gay readers. Jednocześnie sytuuje publikację blisko literatury popularnonaukowej, co wydaje się spójne z wizualnym komunikatem wydawcy: okładka – barwna, atrakcyjna, rysunkowa – zaprasza do lektury opowieści w wersji „pop”. Aby nie odbierać naukowości badaniom socjolingwistycznym, Nowak decyduje się na „klasyczny podział monografii na dwie zasadnicze części: teoretyczno-metodologiczną oraz materiałową” (s. 13).

Wyraźne zaznaczenie podziału pracy uważam za dobrą i uczciwą decyzję autora, bowiem analizy przeprowadzone w drugiej części książki nie w pełni odpowiadają postulatom, które Nowak wysuwa w części pierwszej. Jako „nauczyciel”, „przewodnik”, czytelnik i rzecznik lawendowej lingwistyki zauważa luki w dotychczasowych badaniach, sympatyzuje z postępowymi postawami, uwrażliwia na złożone problemy. Pisze na przykład, że „należałoby dążyć do redefinicji ukierunkowanych heteroseksualnie pojęć w stronę definicji niewskazujących na płeć lub orientację seksualną”, gdyż sama różnica nazwy mogłaby prowadzić do dyskryminacji gejów (s. 34). Dochodzi też do wniosku, że „brakuje (…) w polskiej lingwistyce opracowań, które ukazywałyby językowy obraz świata (oraz jego różnorodność i złożoność) zapisany w socjolektalnym wariancie języka (…) również z poziomu nowych kanałów komunikacji (m.in. mediów społecznościowych i mobilnych aplikacji randkowych typu Grindr)” (s. 34).

W drugiej części, już jako badacz, przyjmuje nieco inną postawę. Wyodrębnia i omawia jednostki socjolektalne języka ukrycia, którym posługiwali się polscy geje w latach 80. i 90. jako historyczny fenomen dotyczący grupy jednak dość jednorodnej (zainteresowanej seksem lub kampowym sposobem bycia, pragnącej zaznaczyć obecność w obrębie wspólnoty poprzez wypowiedzi na łamach środowiskowej prasy).

Książka Nowaka wpisuje się, obok publikacji Krzysztofa Tomasika czy Remigiusza Ryzińskiego, w szerszy projekt przybliżania historii, języka, preferencji estetycznych i „obyczajów” osób LGBT (a właściwie wyłącznie gejów) „w pigułce” (jako grupy społecznej, która istniała w Polsce – co nie dla wszystkich straight readersmoże być oczywiste – zanim jej reprezentanci pojawili się w przestrzeni medialnej i ogłosili żądania na scenie politycznej).

Takiemu ujęciu daleko jest do złożoności gender i queer studies. Nie naświetla ono na przykład coraz istotniejszego problemu czasowości polskich studiów nad kulturą, językiem czy problemami społeczno-politycznymi osób LGBTQ+[12]. Tymczasem to, co jednym może się wydawać krokiem wprzód (poszerzanie świadomości społecznej i językowej „everymanów”, społeczno-kulturowy zwrot lingwistyki), przez innych może być uznane za krok w tył (wnioskowanie o spójnym językowym obrazie świata grupy przy wyodrębnieniu jej męskich reprezentantów oraz na podstawie tekstów wyłącznie opublikowanych).

Podsumowując, decyzja autora o podziale publikacji na dwie, odmienne w charakterze części, zaowocowała przekonującym na poziomie przekazu projektem, który łączy popularyzację idei lawendowej lingwistyki ze szczegółowym przebadaniem socjolektu, który w powszechnej świadomości był znany głównie z przekazów artystycznych czy poprzez stereotypy.

Wraz z badaniami Małgorzaty Kity na temat coming outu[13], próbami przybliżenia polskiego znaczenia słów queer i gay Łukasza Szulca[14] a także badaniami Andrzeja Dyszaka i Doroty Kurpiers, Tomasz Łukasz Nowak stwarza podwaliny lavender linguistics na gruncie polskim. Ponadto analizuje pola leksykalno-semantyczne, o których wiedza może być punktem wyjścia do rozpoznań na innych polach (język forów internetowych, politycznego zaangażowania, fetyszyzacji, nowych sposobów grupowania się i organizacji osób LGBTQ+, a także socjolektów, którymi posługują się lesbijki czy osoby transpłciowe). Autor nie uniknął jednak mankamentów typowych dla przecierania szlaków; ograniczenie pola badawczego i stosowanie uproszczeń typowe dla „familiarnego dydaktyzmu” może w przyszłości stać się przedmiotem krytyki.



ABSTRAKT

Recenzja przybliża problematykę zarysowaną w książce Tomasza Łukasza Nowaka Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów, zarówno w jej części metodologicznej, m.in. popularyzującej zagadnienia lawendowej lingwistyki i materiałowo-badawczej, w której autor bada jednostki socjolektalne zawarte w czasopismach gejowskich lat 80. i 90. Metodą minimalnego opisu JOS Jerzego Bartmińskiego. Autorka komentuje między innymi sprofilowanie czasopism gejowskich, projektowanie odbiorców publikacji czy wnioskowanie o spójności językowego obrazu świata „środowiska” gejowskiego. Zastanawia się też nad miejscem publikacji Nowaka w polskiej współczesnej humanistyce.

SŁOWA KLUCZOWE

Tomasz Łukasz Nowak, socjolekt gejów, lawendowa lingwistyka, czasopisma gejowskie, historia gejów w Polsce


ABSTRACT

Lavender linguistics for the beginners

The review encloses main problems of Tomasz Łukasz Nowak’s Language of Concealment: the Written Sociolect of Polish Gays (it’s both popularising and scientific parts). In the first of them the author presents chosen aspects of lavender linguistics, in the second one he reconstructs an image of the world written in sociolect of Polish gays by analysing lexical units coming from gay magazines published in 80s and 90s. As methodology, Nowak has chosen ‘minimal description of Linguistic View of the World’ by Jerzy Bartmiński. Among others, Ulańska comments on author’s profiling of gay magazines and the projection of the reader, as well as his conclusions about cohesion of gay ‘environmental’ view. Moreover, she wonders on the place of Nowak’s proposal in Polish contemporary humanistics.

KEY WORDS

Tomasz Łukasz Nowak, gay sociolect, lavender linguistics, gay magazines, gay history in Poland


[1] T. Ł. Nowak, Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów, Kraków 2020, s. 12.

[2] J. Bartmiński, Językowe podstawy obrazu świata, Lublin 2006.

[3] T. Ł. Nowak, Język ukrycia…, op. cit., s. 30.

[4] T. Ł. Nowak, Język ukrycia…, op. cit., s. 30.

[5] J. Bartmiński, Językowe podstawy obrazu świata. Wydanie drugie uzupełnione, Lublin 2007, s. 21.

[6] T. Ł. Nowak, Język ukrycia…, op. cit., s. 20.

[7] T. Ł. Nowak, Język ukrycia…, op. cit, s. 24.

[8] Ibidem, s. 48.

[9] Listy, „Inaczej” 1996, nr 5, s. 18.

[10] P. Patrykowski, Nie lękajcie się, „Filo” 1990, nr 33, s. 7.

[11] T. Ł. Nowak, Język ukrycia…, op. cit, s. 13.

[12] Piszą o tym m.in. Robert Kulpa i Joanna Mizielińska w Decentering Western Sexualities. Central and Eastern European Perspectives, London and New York 2016.

[13] M. Kita, Coming out w polskiej przestrzeni dyskursywnej, Katowice 2016; idem, Ewolucja coming outu w kontekście związków języka i kultury, „Forum Lingwistyczne” 2014, nr 1; idem, Czy potrzebna jest „lawendowa lingwistyka”? [w:] Współczesne aspekty badań nad językiem polskim. Teoria i praktyka, red. M. Maciołek, Katowice 2018.

[14] Ł. Szulc, From Queer to Gay to Queer.pl. The Names We Dare to Speak in Poland, “Lambda Nordica” 2012, nr 17 (4); idem, Transnational Homosexuals in Communist Poland. Cross-Border Flows in Gay and Lesbian Magazines, New York 2018.