Błażej Szymankiewicz


Ból zęba zaczynem filozofii – problematyka bólu

i cierpienia w nowoczesności na przykładzie twórczości Witolda Gombrowicza i Charlesa Bukowskiego

Wstęp

Celem niniejszego artykułu jest próba dokonania analizy porównawczej tekstów kultury – w tym przypadku opowiadań Charlesa Bukowskiego, fragmentów Dziennika i tekstów eseistycznych Witolda Gombrowicza oraz I sezonu serialu Westworld (prod. USA, J. Nolan, L. Joy, 2018)[1] – dotyczących bólu i cierpienia, a następnie wpisanie ich w szersze ramy późnej nowoczesności jako formacji myślowo-kulturowej. Przedmiotem analizy jest tu przede wszystkim ból/cierpienie jako pojęcie etyczne i filozoficzne oraz zjawiska z nim powiązane: samobójstwo, eutanazja, kwestia samoświadomości. Przygotowując artykuł, postawiłem przed sobą dwa główne zadania: 1) prześledzenie – na podstawie omawianych tekstów kultury, literatury przedmiotu i myśli wybranych filozofów – jak problematyka związana z bólem została przez nowoczesność „spacyfikowana” i zepchnięta do sfery intelektualnego i kulturowego tabu[2] oraz 2) opisanie, wydawałoby się, nieoczywistego powinowactwa pomiędzy twórczością obu omawianych pisarzy. Analiza porównawcza w niniejszym tekście bazuje przede wszystkim na aparacie badawczym szeroko pojętej hermeneutyki egzystencjalnej.

Ból i cierpienie a twórczość W. Gombrowicza i Ch. Bukowskiego – rozpoznanie

Swoje rozważania rozpocznę od kilku cytatów. Przybliżą one, mam nadzieję, zamysł wyrażony w tytule tekstu.

(…) kelnerka gruba i głupia jak karaluch, bezmyślna – nigdy nie bolał jej ząb, nigdy nie myślała o śmierci i tylko trochę o życiu[3].

W pobliżu stała trójka wieśniaków z Oklahomy, dwóch mężczyzn i kobieta. Rozmawiali głośno z południowym akcentem i sprawiali wrażenie, jakby nigdy nic im nie dolegało – nawet ból zęba[4].

Gdyby jednak chciano ode mnie najgłębszej i najtrudniejszej definicji tego kogoś, o kim mówię, że powinien zamieszkać w tych tam strukturach i konstrukcjach, powiedziałbym po prostu, że ten ktoś, to Ból. Albowiem rzeczywistość to to, co stawia opór; czyli to, co boli. A człowiek rzeczywisty to taki, którego boli. (…) Usuńcie ból, a świat stanie się obojętny... (…) dla tych myślicieli (jak i dla innych) świat jest ciągle, mimo wszystko, tere­nem raczej spokojnych, jeśli nie olimpijskich, spekulacji mózgowych. Te wszystkie analizy są zdrowe o tyle, że, jak widać, są produkowane przez profesorów nieźle się miewających i wygodnie umieszczonych w swoich fotelach. Zupeł­nie dziecinne lekceważenie bólu jest u podstaw tego niezmordowanego układania klocków intelektualnych. Jeśli już sartrowska wolność nie czuje bólu, nie dość się go lęka, to te dzisiejsze obiektywizmy robią wrażenie czegoś spłodzone­go w stanie znieczulenia. Podkreślmy sprzeczności powyższego wywo­du. Bo ja zarazem domagam się człowieka „rozluźnionego” i człowieka „zwyczajnego”; a jednocześnie człowieka przeszytego bólem. Sprzeczność jest pozorna. Walczyć z tym ascetyzmem wojowniczym? Czy raczej pogrążyć się w sobie, oddać się sobie, zamieszkać w sobie, jak w fortecy? Życzę im bólu zębów[5].

Gombrowicz życzy bólu zębów analitycznym, francuskim myślicielom, tuzom życia intelektualnego połowy lat sześćdziesiątych, którzy już niebawem staną się forpocztą takich formacji w humanistyce jak poststrukturalizm i dekonstrukcja. Z kolei Bukowski, w swoich opowiadaniach, kojarzy brak bólu zęba z brakiem refleksji nad śmiercią i z niemyśleniem w ogóle. Powyższy cytat z Dziennika był komentowany przez badaczy wielokrotnie, podobnie jak wiele innych passusów, które Gombrowicz poświęca bólowi i cierpieniu. Chciałbym pochylić się ponownie nad tym zagadnieniem w filozofii pisarza i wzmocnić je dodatkowo poprzez przytoczenie oraz skomentowanie pewnych urywków z twórczości Bukowskiego. Pozwoli to, jak sądzę, na przybliżenie poglądów obu twórców na problem cierpienia w nowoczesnym świecie.

Kwestia wpływu cierpienia na ludzką egzystencję i (samo)świadomość przeniknęła już nawet do współczesnej popkultury czy gatunku science fiction – znakomitymi przykładami są tutaj film Łowca androidów (na podstawie książki Philipa K. Dicka Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?) czy serial Westworld. W obu tych produkcjach stawia się tezę, że sztuczna inteligencja androidów może przeistoczyć się w człowieczeństwo tylko dzięki zaimplementowaniu jej traumatycznych wspomnień i zdolności odczuwania bólu lub straty. „Przebudzenie” i uczłowieczenie androidów jest tożsame z niezgodą na istnienie samego bólu oraz kondycję zastanego świata, w który zostało się wrzuconym. Chociaż wspomnienia i przeżycia robotów zostały spreparowane, cierpienie, które wywołują, jest w jakiś sposób prawdziwe i dlatego właśnie, jak powiada Gombrowicz, rzeczywiste jest to, co boli – ból prowadzi do „odczarowania” świata, do rewolucji w myśleniu, zarówno sztucznego, jak i „prawdziwego” umysłu.

Nie jest to, rzecz jasna, nowa koncepcja. Gombrowicz i Bukowski powtarzają ustalenia już dość dobrze znane i rozpoznane – pojawiają się one u Pascala, Kierkegaarda czy Schopenhauera. Cierpienie jest człowiekowi do działania niezbędne, a rozpacz z nim związana, by odwołać się do Szestowa, jest genezą myślenia filozoficznego[6]. Sam ból to podstawowa oznaka egzystencji, doświadczenie niejako aporetyczne: „nieludzkie”, negatywne, ale zarazem prowokujące projekty sensu[7]. Owa problematyka kojarzyć się musi z dokonaniami francuskich egzystencjalistów. Chociaż Bukowski i Gombrowicz znali ich twórczość, zwłaszcza Sartre’a, byłbym ostrożny przy zestawianiu z sobą tak osobnych pisarzy z ideami całej formacji. Autora Ferdydurke można raczej określić jako pre- lub proto-egzystencjalistę[8], natomiast egzystencjalizm wyłaniający się z prozy i wierszy Bukowskiego również ma korzenie wcześniejsze, inspirowane lekturą Dostojewskiego czy Głodu Hamsuna. Nie jest to egzystencjalizm „pozytywny”, uprawiany przez Sartre’a[9], to filozofia egzystencji pokrewna raczej mrocznemu, „pasywnemu” nihilizmowi. Metafizyczny pesymizm Gombrowicza oraz egzystencjalny niepokój Bukowskiego współgrają z sobą na kilku poziomach, które postaram się przybliżyć za pomocą stosownych cytatów.

Michał Kuziak stawia słuszną tezę, iż cierpienie jest zjawiskiem skandalicznym, będącym fundamentalnym problemem dla nowoczesności[10]. Istotnie, ból i cierpienie zaczęły tracić swoje metafizyczne usankcjonowanie w wieku XVIII, pod wpływem filozofii oświecenia oraz utopijnych projektów, co znalazło wyraz chociażby w Fauście Goethego. Fizyczny ból, choroby, niepełnosprawność, seksualność, śmierć – to tylko niektóre z kategorii, które stały się niemal skandalicznym tabu dla epoki nowoczesnej[11]. W twórczości Bukowskiego owe zakazy zostają złamane: pisarz pisze o chorobach, pobytach w szpitalach i przytułkach w sposób swobodny, wręcz stenogramowy, ukazując je właśnie jako część nowoczesnego życia. Bardzo często są to historie autobiograficzne – inspirowane chorobą alkoholową pisarza, ale także schorzeniem dużo wcześniejszym: niezwykle agresywną postacią trądziku młodzieńczego, który wywołał duży wpływ na niską samoocenę Bukowskiego w dorosłym życiu. O tej przypadłości miał powiedzieć: „Zatrute życie w końcu pękło. Te wszystkie wstrzymane krzyki wydobywały się w innej postaci”[12]. W opowiadaniu Wyznania faceta tak dalece zbzikowanego, że żyje z bestiami opisuje szpital, w którym znalazł się jako nastolatek oraz zabiegi, polegające na otwieraniu pryszczy elektrycznym wiertłem. W tym samym tekście przedstawia moment, gdy wylądował w szpitalu jako człowiek dorosły: miał krwotok wywołany alkoholizmem, a zostawiono go nieprzytomnego i umierającego na podłodze[13]. Naturalistyczne opisywanie tych stanów i przeżyć może być nie tyle próbą uporania się z pewną traumą, utekstowieniem sytuacji granicznej, ile swego rodzaju włączeniem cierpienia w sferę publiczną, jego zobiektywizowaniem i oswojeniem. Do tematyki cierpienia „społecznego” u Bukowskiego chciałbym powrócić za chwilę. Przedtem przyjrzę się prywatnym bolączkom Gombrowicza, które zostały włączone w obręb publiczny dzięki publikacji Kronosa.

Prywatne notatki Gombrowicza nie spotkały się ze zbyt przychylną reakcją krytyków i czytelników: w większości uznawali je za zapiski wręcz buchalteryjne, którymi nie warto się interesować. Sądzę jednak, że stanowią nie tylko ciekawostkę biograficzną, czy suplement do lektury Dziennika, ale także cenny, autonomiczny tekst, który można poddać wielu intrygującym odczytaniom[14]. W Kronosie pisarz dokonuje spisu swoich kontaktów seksualnych, stanów psychicznych, dolegliwości i chorób, a nawet leków, które przyjmuje. Kiedy porównamy Kronosa z Dziennikiem możemy zauważyć, że poszczególne okresy tematycznie się przenikają: na przykład Gombrowicz naprawdę cierpiał na ból zębów, kiedy życzył go francuskim myślicielom[15]. Zgadzam się z Grzegorzem Jankowiczem, który zauważył, że rzekomy brak „stylistycznego pancerza” i autokreacji, wcale nie oznacza, że czytelnik Kronosa obcuje z „samym życiem”, ale ze specyficznym ujęciem egzystencji[16]. Gombrowicz w „tajnych zapiskach” umieszczał treści i tematy pokrewne Bukowskiemu, jednak w przeciwieństwie do niego zamknął je w formie niedostępnej dla szerokiego grona odbiorców, z uwagi na tradycję, z której wyrósł, a także obawę, że zaszkodzi to jego pisarskiej reputacji. Być może także dlatego, że po publikacji, to, co patologiczne i prywatne, straciłoby swoje pierwotne znaczenie i zostało oswojone, „zagarnięte” przez normatywne standardy. Jankowicz zwraca także uwagę na to, iż dzięki prywatnym notatkom Gombrowicz toczy walkę ze swoim życiem, próbuje uchwycić niewyrażalne językowo i literacko doświadczenie, nagie życie odarte (przynajmniej częściowo) z formy[17]. O tej strategii walki pisarz mówił wprost – oto wypowiedź zrekonstruowana przez jego żonę:

Marzenie o szczęściu, szukanie wygody, która nie istnieje, której nigdy nie można osiągnąć, jest czymś płytkim i małodusznym. Życie to wieczna walka z trudnościami, które wciąż odradzają się na nowo w najróżniejszej postaci. Jak dzielny żołnierz, powinniśmy je pokonywać najlepiej, jak się da. Człowiek musi bezustannie próbować odnosić zwycięstwo nad rzeczami. Ta codzienna walka wymaga prawdziwej odwagi. W dziedzinie ducha jestem sportowcem. Żyć to znaczy walczyć. Niczego, absolutnie niczego nie zdobywa się raz na zawsze. Cierpienie jest częścią życia, trzeba to zaakceptować. (…) Każdy jest samotny. Musisz się z tym pogodzić jako normalnym stanem rzeczy. Wszystkie zwierzęta są samotne. Widziałaś kiedy, żeby psy spacerowały pod rękę?[18]

Koresponduje to, w moim przekonaniu, z podejściem Bukowskiego, dla którego formą walki o życie jest właśnie akt pisania. Jego twórczość jest raportem z wojny o własną podmiotowość, a pisarz, według autora Listonosza, to wojownik, który musi toczyć boje z samym sobą, by przekuć słabości w siłę. Nieprzypadkowo stukot klawiszy przypomina serię z pepeszy: Bukowski nazywa maszynę do pisania swoim „karabinem maszynowym”[19]. W wierszu jak zostać wielkim pisarzem pobrzmiewają echa fascynacji Bukowskiego Hemingwayem:

spraw sobie wielką maszynę do pisania

i słysząc kroki w górę i w dół

za swoim oknem

wal w nią

wal porządnie

niech to będzie walka w wadze ciężkiej

uczyń z niej byka, co pierwszy raz wbiega na arenę[20]

Sfera cierpienia „społecznego”, ogólnego, o której już wzmiankowałem, również bierze swoje początki w refleksji nowoczesnej: cierpienie, destrukcja i masowa śmierć są usankcjonowane, o ile służą szeroko pojętemu postępowi i przybliżają ludzkość do utopijnego szczęścia. I nad tym zagadnieniem pochylają się Gombrowicz z Bukowskim. O bólu i politycznej władzy jako rdzeniu filozofii literackiej autora Ferdydurke pisał Włodzimierz Bolecki:

To, co skrywa naturę człowieka, skrywa także samego Gombrowicza. Złudzeniem jest, że „forma” jest rdzeniem jego filozofii. Tak zwana „forma” jest jedynie językiem wypowiedzi, własnym idiolektem Gombrowicza, ale nie jego treścią. Rdzeniem filozofii Gombrowicza jest bowiem w sferze społecznej władza, a w sferze indywidualnej – ból (opisywane w kategoriach formy)[21].

Dwie sfery, o których wspomina warszawski badacz, nie stanowią osobnych kategorii i wcale się nie wykluczają, wręcz przeciwnie – władza i polityka u autora Kosmosu jest zawsze źródłem ucisku i opresji, zadaje cierpienie a ostatecznie nawet śmierć (casus wszystkich trzech dramatów Gombrowicza). Ból ma zatem również oblicze polityczno-społeczne. Dla Bukowskiego, jako apolitycznego nonkonformisty, zastany porządek społeczny również jest przedmiotem gorzkiej krytyki. Stanowisko pisarza jawi się tutaj – zgodnie z istotą nowoczesności – jako paradoksalne: z jeden strony narrator jego prozy często złorzeczy ludzkości, doznaje ataków mizantropii czy wręcz fobii społecznej, z drugiej zaś potrafi tej „cierpiącej masie” współczuć. Swoją tyradą na temat sytuacji chorych, biednych i odrzuconych wpisuje się niemalże w rodzaj wrażliwości spod znaku Lotu nad kukułczym gniazdem Kena Keseya:

W tym samym czasie w slumsach przybywa wyrzutków i tych, którzy stracili złudzenia; biedota umiera w obskurnych szpitalach, w których brakuje lekarzy; więzienia są tak pełnie nieprzystosowanych i zagubionych, że brakuje prycz i trzeba spać na podłodze. Zapomoga to chwilowy akt miłosierdzia jakiegoś urzędasa, a domy wariatów pękają w szwach, bo społeczeństwo wykorzystuje ludzi, jakby byli tylko pionkami na szachownicy… cudownie jest być intelektualistą albo pisarzem i obserwować te wszystkie subtelności, pod warunkiem, że to nie NASZ tyłek znalazł się w wyżymaczce. Na TYM polega problem z intelektualistami i pisarzami – że odczuwają wyłącznie własną radochę i własne cierpienie. (HOZS 168).

Eutanazja i samobójstwo, czyli objawy i równoczesne remedium

Oczywiście walka z życiem to bój niepewny, a cierpienie zazwyczaj okazuje się nie do wytrzymania i domaga się uśmierzenia. Walka o uznanie, którą prowadzili Gombrowicz i Bukowski, nie powinna być rozumiana dosłownie, jako staranie się o podbudowanie pozycji literackiej, sławę i środki materialne. Można ją również interpretować jako akceptację własnej podmiotowości przez drugiego człowieka, uznanie za bycie godnym uczestniczenia w stosunkach międzyludzkich na wyższych prawach. Walkę tę można oczywiście skojarzyć z heglizmem czy ustaleniami Nietzschego, ale obaj pisarze dopuszczają rezygnację i „wygaśnięcie” woli mocy w życiu jednostki – ich poglądy nie są bliskie nietzscheanizmowi, a raczej – w pewnym stopniu – filozofii Schopenhauera. Zarówno Bukowski jak i Gombrowicz cierpieli na depresję oraz mieli myśli samobójcze: ten pierwszy wspominał o tym wprost. W opowiadaniu Zwierzęta napluły mi do zupy możemy przeczytać: „Szedłem tak przez jakiś czas, niemal bezwiednie. Po głowie krążyła mi mglista myśl o zagłodzeniu się na śmierć. Pragnąłem tylko znaleźć miejsce, w którym mógłbym leżeć i czekać. Nie czułem żalu do społeczeństwa, bo nie byłem jego częścią. Już dawno się z tym pogodziłem” (HOZS 246). W innym tekście autor Faktotum pisze: „Cierpiałem na syndrom samobójczy i napady ciężkiej depresji, nie znosiłem tłumów i co najważniejsze, nie wytrzymywałem stania w długich kolejkach po cokolwiek. A właśnie to zaczyna dominować w życiu społecznym: długie kolejki i czekanie nie wiadomo na co. Próbowałem się zagazować, ale nie wyszło” (HOZS 207). Przyjaciółka Bukowskiego, poetka Ann Menebroker, wspominała go w ten sposób: „Jestem pewna, że czasem marzył o tym, by skończyć ze sobą, przy tym jego piciu i ciągłych powrotach do więzienia. To było straszne życie. Myślę, że pisanie i picie było wszystkim, co go trzymało przy życiu i, tak, myślę, że tego chciał. Całe jego życie było jednym długim samobójstwem”[22].

W Kronosie objawia nam się Gombrowicz suicydalny, który lapidarnie i wprost pisał o samotności i desperacji: „(...) w ogóle rozpacz, beznadziejność. Myślę o samobójstwie”[23] – tak podsumował rok 1954. Natomiast w Dzienniku również odnajdziemy pewne refleksje o śmierci - Gombrowiczowi nie chodzi tym razem samobójstwo sensu stricto, ale o jego szczególny rodzaj: eutanazję, prawo do decydowania o godnym zgonie. W słynnym passusie autor Ślubu postuluje:

Domagam się Domów Śmierci, gdzie każdy miałby do dyspozycji nowoczesne środki lekkiego zgonu. Gdzie można by umrzeć - gładko, nie zaś rzucając się pod pociąg, lub wieszając na klamce. Gdzie człowiek znużony, zniszczony, skończony, mógłby oddać się przyjaznym ramionom specjalisty, aby mu zapewniona została śmierć bez tortury i hańby. (…) To życie, na które zostałem skazany, może mnie zdeptać i zhańbić z okrucieństwem bestii dzikiej, ale jest we mnie jedno wspaniałe i suwerenne urządzenie — że mogę sam siebie pozbawić życia. Jeśli zechcę, mogę nie żyć. Nie prosiłem się na świat, ale przynajmniej pozostaje mi prawo odejścia... i to jest fundament mojej wolności.[24]

W nazwaniu prawa do decydowania o zakończeniu swojego życia fundamentem wolności znów pobrzmiewają echa egzystencjalizmu. Gombrowicz, który nie prosił się na ten świat, który został na życie „skazany”, wrzucony w istnienie, jak powiedzieliby właśnie egzystencjaliści, domaga się dla wszystkich ludzi podstawowego prawa do godnej śmierci, która nie byłaby już tabuizowana. Kilka lat później autora Ferdydurke nadal nie opuszczają myśli o samobójstwie, które miałoby go uchronić przed niegodnym, powolnym umieraniem w chorobie. W liście do brata Janusza napisał:

Moje życie stało się niezbyt przyjemne i ciągle przemyśliwam nad tym, żeby się wynieść na tamten świat. Perspektywa kwękania wieloletniego niezbyt mi przypada do gustu. Otóż mam wrażenie, iż mimo lękliwego usposobienia zdobyłbym się może na ten krok, gdybym to miał należycie pod względem technicznym opracowane. (…) Najlepsze byłoby cjankali (tak chyba po polsku, po franc. „cyanure”), które działa szybko i pewnie. Ale tu, we Francji, nie mam kontaktów z (…) ludźmi, którzy mają do tego dostęp. Myślę, że w Polsce łatwiej może byłoby znaleźć jakiegoś wielbiciela, który by mógł mi to przesłać (...).[25]

Świadomość istnienia wyboru między życiem i śmiercią daje człowiekowi poczucie kontroli nad swoją egzystencją, z niewolnika biologicznej maszynerii staje się on niejako panem istnienia. Samobójstwo jest tutaj raczej, podobnie jak u Ciorana, pewnym horyzontem możliwości[26] albo schopenhauerowskim rozpłynięciem się w niebycie, nie dramatycznym, a przemyślanym i etycznie umotywowanym aktem. Bukowski nigdy otwarcie nie odnosił się do problemu eutanazji (choć raz żartobliwie nazwał samobójstwo Hemingwaya „auto-eutanazją”[27]), jednak również wyrażał niezgodę dla paradoksów nowoczesności, pytał, dlaczego cywilizacja wynalazła broń masowej zagłady, a nie jest w stanie zapewnić ludziom dobrego życia i godnej śmierci:

Koszmarnie jest być biednym, to żadna tajemnica; koszmarnie jest chorować i być głodnym i bez grosza; koszmarnie jest być chorym i głodnym aż do ostatniego dnia. Nędzne posady, które większość z nas musi zachować, nędzne zajęcia, których większość z nas musi szukać [podkr. autora], o które musi błagać; nędzne zajęcia, których nie znosimy całą znużoną duszą i w które wciąż musimy się angażować… mój boże, alkoholicy, poeci, samobójcy, narkomani, szaleńcy, których to wszystko odrzuca! Nie rozumiem, dlaczego musimy żyć w taki potworny, straszny i zupełnie beznadziejny sposób w stuleciu, w którym jedna cywilizacja wynalazła z całą determinacją siłę dostatecznie dużą, by nas wszystkich zabić.[28]

Gombrowicz i Bukowski mają w sobie coś z nihilistycznych negatorów, bohaterów XIX-wiecznych powieści rosyjskich, dla których zastany świat wydaje się „obcy, wrogi lub niesprawiedliwy”, odrzucają więc aksjologiczny porządek i normy, chcąc odnaleźć dla siebie w tym świecie miejsce[29]. Tymczasem skazany na porażkę bunt przeciwko rzeczywistości może zamienić się jedynie w malkontenctwo i cynizm: „byłem (…) w dalszym ciągu nihilistą, (…) nie byłem już nihilistą o tyle, że (…) usiłowałem zagospodarować moją niepowagę i podchodziłem do mej anarchii z zimną premedytacją producenta”[30]. Nihilizm egzystencjalny w twórczości oraz światopoglądach obu pisarzy wiąże się również nierozerwalnie z nihilizmem politycznym, czy wręcz historiozoficznym. Bukowski i Gombrowicz, jak przystało na przedstawicieli nowoczesności, złorzeczą zmieniającej się rzeczywistości, wspominając z pewnym sentymentem czasy minione. Cezurą dla obu jest druga wojna światowa, która, co ciekawe, w bezpośredni sposób w ogóle nie wpłynęła na ich biografie[31]. W twórczości Gombrowicza przejawia się to w strachu przed radykalną zmianą, niepewnością przed egzystowaniem w świecie po katastrofie, post mortem Dei – motyw ten uwidacznia się szczególnie w Ślubie, Pornografii oraz w wielu ustępach Dziennika[32]. U Bukowskiego zaś jest to narzekanie na zmiany związane raczej z „amerykańskim stylem życia”, utyskiwania na sprawy ze sfery prywatnej spod znaku frazesu „kiedyś było lepiej”. Porównajmy znów dwa cytaty:

Świat wokół mnie staje się coraz bardziej skonstruowany, coraz mniej podobny do szumiącego drzewa, coraz bardziej podobny do łazienki. Odstręczająca czystość, gładkość błyszcząca emalii i metalu, chłód i logika, rury i krany nad lśniącą wanną (…). W tej ubikacji ja, zamknięty na klucz, wymiotuję. Kiedy na horyzoncie moim ukazuje się moralista współczesny typu Sartre'a, mam wrażenie że to nurek wynurzający się z głębin - ale zapomniał zdjąć skafandra. Okropna maska, obliczona na nieludzkie ciśnienia, przykleiła mu się do twarzy[33].

Moim zdaniem wszystko poszło w diabły z wybuchem II wojny światowej. (…) Wszystko jest zrobione z plastiku. Rzodkiew straciła ostry smak. Obierasz jajko i skorupka zawsze odchodzi razem z białkiem. Kotlety wieprzowe są różowe i tłuste. Ludzie kupują wyłącznie nowe samochody. Żeby oszczędzać energię w miastach włącza się tylko co trzecią latarnię. Policjanci wlepiają mandaty jak szaleni. Pijakom wymierza się potworne grzywny, a pijakiem jest niemal każdy, kto się napił. Psy trzeba prowadzić na smyczy, psy trzeba szczepić. Żeby łapać księżycówki rękami, musisz mieć kartę wędkarską, a komiksy uważane są za szkodliwe dla dzieci[34].

Wzburzenie Bukowskiego skierowane jest przeciwko wytworom nowoczesnego życia: przemysłowej produkcji fatalnej jakościowo żywności, która straciła dawny smak, agresywnemu i ekspansywnemu kapitalizmowi, który zmusza ludzi do nabywania coraz to nowych dóbr, czyniąc z nich schizofreników[35], biurokratyzacji codziennych aktywności czy wreszcie poprawności politycznej. Jest to symptom nie tyle zgorzknienia, ile raczej anarchicznych skłonności: wspólnota, państwo, ideologie nie mogą mówić człowiekowi, w jaki sposób powinien żyć lub organizować mu życie za niego.

Podobną intuicję, jak się zdaje, przejawia Gombrowicz, gdy w kolejnym fragmencie Dziennikapowiada: „Przetworzenie za pomocą techniki warunków życia (…) wytrąci nas z łożyska, zakłóci nas”[36]. W przytoczonym powyżej dłuższym cytacie autor Ferdydurke daje odpór technicyzacji i sterylności nowoczesnego świata, w którym nie ma już miejsca na ból, defekty, irracjonalność, bezpośredniość i uczuciowość. Na myśl o takiej rzeczywistości Sartrowskie mdłości stają się już torsjami. Oczywiście rozróżnienie na sztuczne (techniczne) i naturalne zaprezentowane przez Gombrowicza może się wydawać cokolwiek naiwnym – jednak wspomniana przez pisarza naturalność/autentyczność powinna być tutaj rozumiana jako użyteczna (bo nadająca egzystencji sens) fikcja, pewien projekt.

We wspomnianym przeze mnie serialu Westworld pracownicy stylizowanego na Dziki Zachód parku rozrywki również noszą skafandry i „potworne maski”, upodabniające ich do nurków rodem z fantastycznych przygód autorstwa Verne’a. Do ich obowiązków należy tworzenie oraz naprawianie nowych androidów, które zostały zabite, okaleczone lub zgwałcone przez bogatych gości parku. Ponieważ do złudzenia przypominające człowieka roboty są niemal codziennie poddawane czyszczeniu pamięci, nie mogą zapamiętać ani swoich oprawców, ani bólu, ani traumy. Niektóre jednak – w dziwnych przebłyskach świadomości z poprzednich „wcieleń” – są w stanie zobaczyć odzianych w skafandry naukowców i techników, którzy po nocach naprawiają ich ciała, aby następnego dnia mogły zostać ponownie zmaltretowane. Niektóre androidy uznały, że tajemniczy nurkowie symbolizują potężne bóstwa. Gombrowicz, choć o pomysłach rodem ze świata Westworld słyszeć nie mógł (oryginalny film o podobnej do serialu fabule ukazał się cztery lata po śmierci pisarza), wykazał się dobrym przeczuciem. Przedstawiciel nowego świata to złośliwy demiurg, zamknięty w laboratoryjnym skafandrze, znieczulony na bodźce z zewnątrz, jak i dochodzące od środka. To naukowiec-biurokrata, którego nie wzrusza dokonująca się na jego oczach kaźń, a do jego obowiązków należy jedynie posprzątanie jej skutków, aby następnego dnia mogła się powtórzyć niczym w banalnej, niemal średniowiecznej wizji piekielnych mąk. Nurek w potwornej masce nie czuje już żadnej presji, żadnego dyskomfortu ani ciśnienia – tworzy sztucznych ludzi, aby ci rzekomo prawdziwi mogli się nad nimi do woli pastwić. Następuje sublimacja bólu: ludzie nie zadają go sobie nawzajem, ale swoim wytworom, które służą jedynie jako narzędzie do zaspokajania morderczych i perwersyjnych instynktów. W „parku rozrywki” cierpienie (a co za tym idzie także współczucie) zostaje przeniesione poza nawias stosunków społecznych – cierpieć ma tylko to, co nieludzkie (a jednak do złudzenia przypominające człowieka). Nauka i technika nie koją naturalnych odruchów, ale doprowadzają je do nieznośnego ekstremum. Człowiek w nowoczesnym świecie za dnia musi tyrać pod krawatem w dehumanizującej pracy, aby w czasie wolnym uwalniać stłumione instynkty i mordercze żądze z niesłychaną, wręcz groteskową brutalnością. To wielka lekcja literatury amerykańskiej – przypadek Henry’ego Millera i Bukowskiego: ludzkość musi spacyfikować tabu (w tym oczywiście również cierpienie) i pragnienia poprzez włączenie ich w obręb społeczności, w sferę codzienności, zamiast spychać je na margines. Mieszczańskie wynalazki w rodzaju psychoanalizy zapobiegają zamiast leczyć. Gombrowicz być może przytaknąłby takiemu myśleniu, ale sam na tryb życia Bukowskiego i bohaterów jego prozy, którym patronuje ἀναίδεια(bezwstyd, zuchwałość), raczej by się nie zdecydował – pisarz wolał dawać upust swym erotycznym pragnieniom pokątnie, w dzielnicy Retiro, portach, knajpkach i uliczkach nocnego Buenos Aires. Nie jest jednak ważnym, co Buk i Gombrowicz robili w „prawdziwym życiu”, a co udało im się osiągnąć za pomocą literatury. Wprowadzanie skandalicznych, niewygodnych dla nowoczesnego społeczeństwa tematów w sferę języka – oto pokrewna obu pisarzom strategia[37]. Autor Faktotum epatuje wulgarnością, bezwstydnością, nie stroni od opisów cielesności i fizjologii, biedy i chorób, autor Ferdydurke chce płynności form, wychwala młodość i niedojrzałość, domaga się „człowieka »zwyczajnego«, a jednocześnie człowieka przeszytego bólem” – właśnie owe tematy stanowią piach wrzucany w tryby oświeceniowo-nowoczesnej machiny. Tu także objawia się antynowoczesność Gombrowicza, pokrewna sceptycyzmowi i cynizmowi Bukowskiego: „myśl nowoczesna, którą zwalcza (z której jednocześnie krytycznie korzysta), wydaje mu się jedynie zdehumanizowanym produktem fabrycznym, niezdolnym wyrazić człowieka w jego jednostkowości”[38]. Wyjaśnia to również ambiwalentny stosunek pisarzy do egzystencjalizmu: jego założenia jawiły im się jako dobre i godne uwagi, ale forma i wykonanie były już dla nich nie do przyjęcia[39]. Gombrowicz, „renegat nowoczesnego dyskursu”[40] i Bukowski, outsider literatury amerykańskiej, byli światopoglądowo zbieżni nie tylko w tych kwestiach. Najpierw jednak chciałbym powrócić do punktu wyjścia moich rozważań – nieznośnego bólu zęba.

Ból – kategoria historiozoficzna?[41]

Wczesne teksty Gombrowicza, które pisywał do przedwojennych (głównie warszawskich) periodyków literackich, nie stały się do tej pory przedmiotem zainteresowania zbyt wielu komentatorów jego twórczości. Zazwyczaj stanowiły one przyczynek do uzupełnienia informacji biograficznych dotyczących warszawskiego okresu w życiu autora Ślubu. Tymczasem w wielu recenzjach, esejach, polemikach i reportażach powstałych w latach trzydziestych możemy odkryć już zręby Gombrowiczowskiej filozofii, która w pełnej formie pojawi się w jego powojennych utworach. Czyni to z małoszyckiego ziemianina nie tylko pisarza i filozofa niesamowicie konsekwentnego, ale również podkreśla jego niebywałą intuicję. To czysty przypadek, ale Gombrowicz pisał o (ukojonym) bólu zęba niemal trzydzieści lat przed sformułowaniem życzenia zaprezentowanego w cytacie otwierającym ten tekst. Chciałbym przytoczyć fragment mało znanego tekstu pt. Schuschnigg i ząb, w którym Gombrowicz-reporter spotyka w Wiedniu pewną dziewczynę wracającą od dentysty. Cytat jest długi, ale wart przytoczenia w całości:

I pokazała ząb wyrwany, owinięty w papier. Z całą galanterią prosiłem, aby mi go dała na pamiątkę, ona zaś z całą kokieterią odmawiała, a tymczasem z boku doleciał nas odgłos karabinowego wystrzału. A więc jednak coś tam zaczynało konsolidować się w Masie. – Więc jednak Historia ruszyła się!... (…) [Dziewczyna] Zbywała Historię uśmieszkiem i tymże tragicznym uśmieszkiem broniła się przed Masą, która chciała ją zgarnąć i włączyć do swoich ciemnych konwulsji na oślep. Nazajutrz wyjechałem do Rzymu i nie wiem, co mogło stać się z tą wiedeńką? Czy trwa w swym oporze, czy też wzorem innych wiedeńczyków została zdobyta i ogarnięta przez Masę? Może w niebiańskim zachwycie wiwatuje w tej chwili na cześć Hitlera, a może, co gorzej, jeszcze przed tym zdobył ją Heimatsfront i teraz jest prześladowana i zwalczana, jakby była wrogiem? Jakaż ciemność! Ileż przypadkowości! Ile dziwnych i pozaludzkich sił![42]

Uwaga Gombrowicza skupia się tutaj na zagadnieniach dość typowych dla nowoczesnych, przedwojennych rozważań artystów i intelektualistów: psychologia tłumu, relacje między jednostką a zbiorowością, wpływ ideologii oraz polityki na życie publiczne i prywatne (wystarczy przypomnieć chociażby Bunt mas Ortegi y Gasseta). Reportaż dla warszawskiego „Czasu” jest jednak nie tylko zdaniem relacji z umacniania się faszyzmu w Austrii zaraz po dokonaniu Anschlussu przez III Rzeszę. Przypadek „wiedeńki” z wyrwanym zębem (nieistotne, czy prawdziwy, czy jedynie anegdotyczny) prowokuje do bardziej uniwersalnej refleksji. Cierpienie jest spoiwem, łączącym ludzi wszystkich epok, jest zjawiskiem, które objawia się w Historii ludzkości (ale przecież także i innych gatunków[43]) jako całości, pozbawionej podziałów klasowych, etnicznych, ideologicznych, płciowych etc., ból staje się historyczną sztafetą pokoleń.

Ta ziemia, po której stąpamy, tak pokryta jest bólem, brodzimy w nim po kolana - i jest to ból dzisiejszy, wczorajszy, przedwczorajszy, oraz sprzed tysiącleci - albowiem nie trzeba się łudzić, ból nie rozpływa się w czasie i krzyk dziecka sprzed trzydziestu wieków nie jest ani trochę mniej krzykiem od tego, który trzy dni temu się rozlegał. Jest to ból wszystkich pokoleń i wszystkich istnień - nie tylko człowieka. (DII, 194)

Jak zauważa Michał Kuziak „ból łączy ludzi ponad pokoleniami”[44]. Świadomość istnienia i przeżywania bólu pozwala ludziom na empatię, wzajemne rozumienie lub współczucie. Ponieważ zachowawcza nowoczesność dążyła do wyrugowania bólu z oficjalnego dyskursu lub do usprawiedliwienia go ideą postępu (od oświecenia aż po totalitaryzmy), idealny człowiek zachowawczej nowoczesności jest bierny, otępiały, znieczulony ideologią, to bardziej obiekt niż rzeczywisty podmiot. Pozbawiona bólu zęba dziewczyna zdaje się nie zwracać uwagi na społeczno-polityczną atmosferę wokół niej, przyjmując przejęcie władzy przez nazistów jako coś oczywistego, niemal transparentnego. Już wówczas Gombrowicz antycypował swoje wielkie wyczulenie na kwestie Historii jako tajemniczej siły, która to stanie się tematem wielu jego późniejszych utworów.

Poglądy Bukowskiego na dzieje i ludzkie cierpienie mają w sobie coś z historiograficznej mikrohistorii: pisarza znacznie bardziej zajmują losy anonimowych osób, widzianych na ulicach nowoczesnego miasta; twórczość Bukowskiego, który nie zwraca uwagi na wielkie wydarzenia, procesy historyczne i „wybitne” jednostki, staje się swoistą kroniką dnia codziennego, raportem o stanie wykluczonych. W jednym z wywiadów pojawia się poniższa wypowiedź:

Historia, oczywiście, przywiązuje wielką wagę do prezydentów i jeszcze większą do przypadków, kiedy któryś zostanie zamordowany. Ja jednak codziennie widzę ludzi mordowanych tuż obok. Chodzę przez komnaty umarłych, ulice umarłych, miasta umarłych: ludzi bez oczu, ludzi bez głosu; ludzi o sztucznie wytworzonych uczuciach i standardowych reakcjach; ludzi o gazetowych mózgach, telewizyjnych duszach i licealnych ideałach. (…) Jak mogę być szczególnie poruszony zamordowaniem pojedynczego człowieka, skoro prawie wszyscy mężczyźni, i kobiety też, są zabierani z kołyski w niemowlęctwie i praktycznie od razu wrzucani do mielarki?[45]

Bukowskiego przeraża wpływ inżynierii społecznej oraz medialnej manipulacji (wywiad ukazał się w 1967 roku!). Znów powracamy do wizji otępiałego, zunifikowanego społeczeństwa, w którym jednostki posiadają takie same cele i poglądy, ale nie tworzą przy tym prawdziwej wspólnoty. Czuwa nad nią kasta polityków i bankierów. Oświata i nauka również odgrywają tu niepoślednią rolę: w końcu geniusze z kalifornijskiej Doliny Krzemowej stali się z czasem zarządcami lub sługusami gargantuicznych korporacji, podtrzymujących status quo Lewiatana; nowe technologie, Internet i związane z nim usługi mogły stać się podstawą do stworzenia nowego, politycznie świadomego społeczeństwa i zrewolucjonizowania demokracji: tak się jednak nie stało. Internet, podlegający różnorakim regulacjom, stał się narzędziem inwigilacji całych społeczeństw, zarówno przez rządy, jak i potężne koncerny. Deleuze i Guattari tak opisują ludzi nauki w służbie kapitalizmu:

Z drugiej strony tylko ona [kapitalistyczna efuzja] powiększa kapitał i przepływ wiedzy o kapitał i ekwiwalentny przepływ g ł u p o t y [podkr. autorów], który również wchłania i realizuje, umożliwiając przystosowanie grup i jednostek do systemu. Nie tylko niedobór i brak w ramach nadmiaru, lecz również głupota w obrębie wiedzy i nauki: wkrótce przekonamy się, jak, w szczególności na poziomie państwa i wojska, najbardziej postępowe sektory wiedzy naukowej i technologicznej łączą się z debilnym archaizmem (…).[46]

Możemy zatem dostrzec w powyższych słowach przestrogę przed dehumanizującym potencjałem nauki i technologii, ale powyższe zarzuty można odnieść także do nauk… humanistycznych, do „obiektywnej”, analitycznej filozofii albo samej literatury. Gombrowicz już w jednym ze swoich pierwszych tekstów dla warszawskiej prasy zauważał: „Gdzież tu pierwiastek autentyczności i rzeczywistości, który decyduje o tym, że książka staje się żywotna, że interesuje nas nie – jako bajeczka i nie – jako na trójkę, czy na czwórkę zdany egzamin literacki, lecz jako przeżycie, jako ostry kontakt z samym życiem, trudnym i wymykającym się z szablonów”[47].

Bukowski także wielokrotnie podkreślał rolę osobistego doświadczenia i autentyzmu w swojej twórczości. Jak stwierdził w wywiadzie z W. J. Robsonem i J. Bryson: „Nie da się oddzielić doświadczeń od pisania, nieważne, kim się jest. Z jednego powstaje drugie – innymi słowy, idą ręka w rękę. To wszystko, co się ma – doświadczenia”[48]. Ale, zdaniem Bukowskiego, istnieje kolejna rzecz, która wzbogaca pisarskie rzemiosło i siłę literackiego przekazu: ból. Dzieciństwo pisarza było naznaczone cierpieniem nie tylko z powodu wykluczenia przez rówieśników czy bolesnych zabiegów w szpitalu, ale także za sprawą przemocy domowej. Autor Faktotum był regularnie bity przez swojego ojca, o czym wspomina w kolejnej rozmowie:

BUKOWSKI: (…) to był dobry trening literacki. Bicie rzemieniem nauczyło mnie czegoś.

HIGH TIMES: Czego to pana nauczyło?

BUKOWSKI: Jak pisać. (…) jeśli biją człowieka wystarczająco długo i wystarczająco mocno, zaczyna on mieć tendencję do mówienia, co naprawdę myśli; innymi słowy, odbiera to człowiekowi całą pretensjonalność. Jeśli człowiek da radę się z tego wyswobodzić, cokolwiek w nim zostało, jest z reguły prawdziwe. Każdy, kto był srogo karany w dzieciństwie, może wyjść z tego jako ktoś całkiem silny, całkiem dobry, albo skończyć jako gwałciciel, morderca, skończyć w wariatkowie albo zgubić się w dowolnym ze wszelkich kierunków. Więc widzi pani, mój ojciec był wspaniałym nauczycielem pisarstwa: nauczył mnie znaczenia bólu – bólu bez powodu…[49]

„Ból bez powodu” jest wyznacznikiem pisarskiej prawdy, wyzwala pisarza z pułapki formalizmu i nieszczerości. Zatoczyliśmy koło: rzeczywistość (czyli to, co prawdziwe) boli i sama zrodzona jest z bólu. Zarówno Bukowski jak i Gombrowicz zdają się przejawiać schopenhauerowską intuicję, jeśli chodzi o ich filozofie, zarówno życiową, jak i literacką. Niemiecki filozof stwierdził: „Źródłem filozofii, podobnie jak sztuki i poezji, musi być naoczne ujmowanie świata; choć głowa winna zachować trzeźwość, nie może to dziać się tak chłodno, by nie poruszyło w końcu całego człowieka, jego serca i głowy, i by nim nie wstrząsnęło. Filozofia nie jest zadaniem algebraicznym”[50].

***

Choć w cytatach otwierających niniejszy tekst Bukowski mówi o ludziach z niższych warstw społecznych lub o przeciętnych przedstawicielach amerykańskiego społeczeństwa, a Gombrowicz apeluje do elit intelektualnych, obu w gruncie rzeczy chodzi o to samo. Bez bólu i cierpienia świadomość człowieka to tylko sztuczna fasada, przykrywająca głębsze pokłady człowieczeństwa, które muszą zostać rozbudzone. Inaczej pozostaniemy wyłącznie bezwolnymi androidami, a współczesny człowiek i będący trybikiem machiny robotnik[51] (a może raczej robot-nikt) staną się przykrymi synonimami.

Reasumując powyższe rozważania należy stwierdzić, że na podstawie przedstawionych fragmentów literatury podmiotu oraz ich hermeneutycznej analizy porównawczej – udało mi się zrealizować zadania określone we wstępie. Mam na myśli przede wszystkim: 1) wpisanie filozoficzno-literackiej problematyki bólu i cierpienia w kontekst nowoczesności (rozumianej jako fenomen niezwykle aktualny, ale jednocześnie silnie usytuowany w przeszłości i rozpoznaniach określonych myślicieli oraz pojmowanej jako swego rodzaju hermeneutyczna, użyteczna „fikcja”) oraz 2) ukazanie „długiego trwania” tejże problematyki (objawia się ona w podobny sposób w egzystencjalistycznej literaturze z drugiej połowy XX wieku, jak i we współczesnej popkulturze).Wskazałem ponadto na możliwe podobieństwo między myślowym i literackim podejściem do omawianej problematyki w tekstach (zarówno prozatorskich, jak i diarystycznych oraz epistolarnych) dwóch pisarzy z zupełnie odrębnych kręgów językowych oraz kulturowych, których dzieliła ponadto różnica pokoleniowa – Charlesa Bukowskiego i Witolda Gombrowicza: ten cel również udało mi się zrealizować.



BIBLIOGRAFIA

Literatura podmiotu:

Bizio, Cytaty ze starego świntucha, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem. Wywiady i spotkania, 1963-1993, red. D.S. Callone, tłum. M. Tumidajewicz, Zakrzewo 2018.

Bukowski Ch., Na południe od nigdzie. Zapiski żywcem pogrzebanego, tłum. L. Ludwig, Warszawa 2016.

Bukowski Ch., Fragmenty winem poplamionego notatnika, tłum. R. Sudół, Warszawa 2010.

Bukowski Ch., Historie o zwykłym szaleństwie, tłum. M. Przybysz, Warszawa 2015.

Bukowski Ch., Noce Waniliowych Myszy. Wybór wierszy, tłum. M. Baran, L. Engelking, M. Kłobukowski, P. Madej, D. Rodziewicz, Warszawa 2014.

Bukowski Ch., O pisaniu, oprac. A. Debritto, tłum. M. Fedyszak, Warszawa 2016.

Gombrowicz W., Dziennik 1953-1956, Kraków 1988.

Gombrowicz W., Dziennik 1957-1961, Kraków 1988.

Gombrowicz W., Dziennik 1961-1966, Kraków 1988.

Gombrowicz W., Fragmenty z Dziennika, w: idem, Publicystyka. Wywiady. Teksty różne 1939-1963, red. J. Błoński, J. Jarzębski, wybór i układ J. Jarzębski, K. Jeżewski, tłum. I. Kania, Z. Chądzyńska, R. Kalicki, Kraków 1996.

Gombrowicz W., Kronos, Kraków 2013.

Gombrowicz W., Listy do rodziny, oprac. J. Margański, Kraków 2004.

Gombrowicz W., Varia 1. Czytelnicy i krytycy, Kraków 2004.

Robson W. J., Bryson J., Szukając gigantów: wywiad z Charlesem Bukowskim, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem. Wywiady i spotkania, 1963-1993, red. D.S. Callone, tłum. M. Tumidajewicz, Zakrzewo 2018.

Thomas J., Ten zakręcony, stary drań jest najlepszym cholernym poetą w mieście, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem. Wywiady i spotkania, 1963-1993, red. D.S. Callone, tłum. M. Tumidajewicz, Zakrzewo 2018.

Literatura przedmiotu:

Antropologia ciała: zagadnienia i wybór tekstów, oprac. A. Chałupnik, red. M. Szpakowska, Warszawa 2008.

Bolecki W., Polowanie na postmodernistów (w Polsce) i inne szkice, Kraków 1999.

Cioran E., Rozmowy, tłum. I. Kania, Warszawa 2017.

Czernicka K., Podróż Gombrowicza na „Chrobrym” oraz jego pierwsze dni w Argentynie, „Teksty Drugie” 2002, nr 3.

Gall A., Humanizm performatywny. Polemika z filozofią w praktyce literackiej Witolda Gombrowicza, tłum. G. Sowinski, Kraków 2011.

Gruszczyk T., Czytanie filmu - oglądanie literatury: propozycje interpretacji do spotkań edukacyjnych, Katowice 2015.

Guattari F., Deleuze G., Anty-Edyp. Kapitalizm i schizofrenia, tłum. T. Kaszubski, Warszawa 2017.

Jankowicz G., Gombrowicz – loading. Esej o formie życia, Wrocław 2014.

Januszkiewicz M., Horyzonty nihilizmu: Gombrowicz, Borowski, Różewicz, Poznań 2009.

Jünger E., Robotnik: panowanie i forma bytu; Maksima-minima, tłum. W. Kunicki, Warszawa 2010.

Kryska U., Postać nihilisty w literaturze rosyjskiej XIX wieku, w: Postać literacka. Teoria i historia, red. E. Kasperski, B. Pawłowska-Jądrzyk, Warszawa 1998.

Kuziak M., Krótka i ryzykowna historia cierpienia w nowoczesności. Z Gombrowiczem w tle bądź na planie pierwszym, w: Autobiografizm i okolice. Prace ofiarowane Profesor Małgorzacie Czermińskiej, red. T. Sucharski, B. Żynis, Słupsk 2011.

Markowski M. P., Polska literatura nowoczesna: Leśmian, Schulz, Witkacy, Kraków 2007.

Marquard O., Odciążenia. Wątki teodycei w filozofii nowożytnej, w: idem, Apologia przypadkowości, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 1994.

Musiał Ł., O bólu. Pięć rozważań w poszukiwaniu autora, Poznań 2016.

Rosół P. S., Genet Gombrowicza. Historia miłosna, Gdańsk 2016.

Sartre J.-P., Egzystencjalizm jest humanizmem, tłum. J. Krajewski, Warszawa 1998.

Sounes H., Charles Bukowski. W ramionach szalonego życia, tłum. M. Rabsztyn, Warszawa 2008.

Suchanow K., Gombrowicz. Ja, geniusz. Tom II, Wołowiec 2017.

Szaj P., Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.

Szestow L., Kierkegaard i filozofia egzystencjalna, tłum. J. A. Prokopski, Kęty 2003.

Werner M., Wobec nihilizmu. Gombrowicz, Witkacy, Warszawa 2009.

Wywiad warsztatowy z Charlesem Bukowskim, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem. Wywiady i spotkania, 1963-1993, red. D.S. Callone, tłum. M. Tumidajewicz, Zakrzewo 2018.


ABSTRAKT

W tekście konfrontuję z sobą filozofie pisarskie dwóch – wydawałoby się – bardzo odległych od siebie pisarzy: Witolda Gombrowicza i Charlesa Bukowskiego. Odwołując się do słów Szestowa, iż „cierpienie jest początkiem myślenia filozoficznego”, chciałbym zwrócić uwagę na silną obecność fizycznego i psychicznego bólu, który staje się, cytując W. Boleckiego, „etnolektem” pisarskim Gombrowicza, ale także autora Szmiry. Porównanie obu twórczości nie odbędzie się jedynie za pomocą zestawienia z sobą podobnych w ideowej wymowie cytatów i komparatystycznego komentarza – koniecznym okaże się także odwołanie do pojęć z zakresu filozofii i filozofii literatury oraz omówienie stosunku obu pisarzy do egzystencjalizmu i nihilizmu, rozumianych jako formacje literacko-intelektualne. W artykule odwołuję się do prac takich badaczy jak M.P. Markowski, M. Januszkiewicz, M. Werner, G. Deleuze i inni.

SŁOWA KLUCZOWE

Witold Gombrowicz, Charles Bukowski, egzystencjalizm, literatura nowoczesna

Toothache as an incipience of philosophy – the issue of pain and suffering in the works of Witold Gombrowicz and Charles Bukowski

ABSTRACT

In this article I am comparing two literary philosophies of two – seemingly – vastly different writers: Witold Gombrowicz and Charles Bukowski. Referring to Shestov, who said that “suffering is the origin of philosophical thinking”, I’d like to highlight the presence of physical and psychic pain, which become the “ethnolect” of not only Gombrowicz’s writing, but also in the case of Bukowski’s works. The comparison of both works will not take place only through the juxtaposition of similar quotes and comparative commentaries - it will also be necessary to refer to the concepts of philosophy/philosophy of literature and to discuss the relationship of both writers to existentialism and nihilism, understood as literary-intellectual formations. In the text I am referring to the work of such scholars as M. P. Markowski, M. Januszkiewicz, M. Werner, G. Deleuze and others.

KEY WORDS

Witold Gombrowicz, Charles Bukowski, existentialism, modern literature


[1] Zestawienie twórczości tak z pozoru różnych pisarzy (dzieli ich przecież krąg kulturowy, różnica pokoleniowa, styl pisania) oraz tekstu kultury, jakim jest serial telewizyjny, może budzić pewne wątpliwości czy też zastrzeżenia metodologiczne. Sądzę jednak, że na poziomie treści wszystkie omawiane tu dzieła dotykają zasadniczo tej samej problematyki, a mianowicie pytań stawianych przez filozofię egzystencjalną. Nie widzę tu również problemów związanych z przekładem intersemiotycznym, traktuję bowiem serial Westworld jako pełnoprawny tekst kultury, a zarazem cenny kontekst dla moich rozważań nad Bukowskim i Gombrowiczem. Motywacja jest w tym przypadku dwojaka: po pierwsze analiza porównawcza tekstów literackich z drugiej połowy XX wieku oraz współczesnego serialu pozwala na dostrzeżenie „długiego trwania” i uniwersalności problematyki bólu i cierpienia w nowoczesnej kulturze. Po drugie zaś wychodzę z założenia, że każdy tekst kultury (także kultury popularnej i audiowizualnej) istnieje w procesie lektury, a zatem – zgodnie z wykładnią hermeneutyczną – jest współkonstytuowany przez proces rozumienia, objaśniania i interpretacji, zakładając praktykę filologiczną: serial nie jest tu więc gatunkiem „niższym”, służącym jedynie eskapizmowi, ale zakłada czynne uczestnictwo w interpretacji obecnych w nim filozoficzno-kulturowych kontekstów, a nie jedynie „bierną konsumpcję” treści. Coraz mocniej funkcjonujemy w „kulturze konwergencji”, która polega na przenikaniu się i wzajemnym oddziaływaniu na siebie różnorakich mediów i form kultury: film, komiks czy gra wideo mogą być równie płodnymi poznawczo tekstami, jak interwencyjna społecznie literatura czy sztuki teatralne. Zob. w tej sprawie T. Gruszczyk, Czytanie filmu - oglądanie literatury: propozycje interpretacji do spotkań edukacyjnych, Katowice 2015, s. 11-18.

[2] Pisząc o nowoczesności mam tutaj na myśli przede wszystkim nowoczesność „zachowawczą” (w rozumieniu Michała Pawła Markowskiego – zob. Polska literatura nowoczesna: Leśmian, Schulz, Witkacy, Kraków 2007, s. 54-55), to znaczy nowoczesność „konserwatywną”, której ideowe podstawy wyrosły na gruncie substancjalizmu kartezjańskiego oraz etyki purytańsko-protestanckiej (czy szerzej: chrześcijańskiej w ogóle). W tak rozumianym intelektualno-kulturowym klimacie nowoczesności (przede wszystkim w okresie do końca pierwszej połowy XX wieku) kwestie związane z cielesnością, seksualnością, chorobami, śmiercią i cierpieniem były w istocie jednymi z największych tabu, głównie w kulturze zachodniej. Zdaję sobie sprawę, że powyższa teza może brzmieć arbitralnie, by nie powiedzieć apodyktycznie, dlatego należy podkreślić, że kwestia podejścia do bólu i cierpienia w nowoczesnej filozofii oraz kulturze jest oczywiście dużo bardziej złożona. Warto wspomnieć tu na przykład o hermeneutyce radykalnej Johna D. Caputo, zgodnie z którą trudność życia oraz związane z nią ból i cierpienie są arcyważnym etycznym komponentem egzystencji, który „wzywa” podmiot moralny do zobowiązania (pogląd ten koresponduje niejako z personalizmem Levinasa czy etycznym namysłem Derridy, zob. w tej sprawie np. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019). Należy także podkreślić kulturowe i rodzinne zaplecze obu omawianych autorów, które wyrasta z „zachowawczej” nowoczesności i zaważyło z pewnością na ich przenikliwym oraz buntowniczym podejściu do bólu: Gombrowicz wywodził się przecież z konserwatywnego polskiego ziemiaństwa, Bukowski zaś z imigranckiego mieszczaństwa międzywojennej Ameryki.

[3] Ch. Bukowski, Historie o zwykłym szaleństwie, tłum. M. Przybysz, Warszawa 2015, s. 120. Dalsze cytaty z tej książki oznaczam w tekście głównym skrótem HOZS wraz z numerem strony.

[4] Ch. Bukowski, Na południe od nigdzie. Zapiski żywcem pogrzebanego, tłum. L. Ludwig, Warszawa 2016, s. 193.

[5] W. Gombrowicz, Dziennik 1961-1966, Kraków 1988, s. 232-233.

[6] L. Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna, tłum. J. A. Prokopski, Kęty 2003, s. 45.

[7] A. Gall, Humanizm performatywny. Polemika z filozofią w praktyce literackiej Witolda Gombrowicza, tłum. G. Sowinski, Kraków 2011, s. 99.

[8] M. Werner, Wobec nihilizmu. Gombrowicz, Witkacy, Warszawa 2009, s. 126.

[9] „Egzystencjalizm to filozofia uporczywego optymizmu (…)”. J.-P. Sartre, Egzystencjalizm jest humanizmem, tłum. J. Krajewski, Warszawa 1998, s. 60.

[10] M. Kuziak, Krótka i ryzykowna historia cierpienia w nowoczesności. Z Gombrowiczem w tle bądź na planie pierwszym, w: Autobiografizm i okolice. Prace ofiarowane Profesor Małgorzacie Czermińskiej, red. T. Sucharski, B. Żynis, Słupsk 2011, s. 180.

[11] W tej sprawie zob. m. in. tom Antropologia ciała: zagadnienia i wybór tekstów, oprac. A. Chałupnik, red. M. Szpakowska, Warszawa 2008.

[12] H. Sounes, Charles Bukowski. W ramionach szalonego życia, tłum. M. Rabsztyn, Warszawa 2008, s. 19.

[13] Ch. Bukowski, Wyznania faceta tak dalece zbzikowanego, że żyje z bestiami, w: idem, Na południe od nigdzie. Zapiski żywcem pogrzebanego, tłum. L. Ludwig, Szwajcaria 1996, s. 169.

[14] Ciekawej interpretacji Kronosa dokonał Grzegorz Jankowicz, zob. idem, Gombrowicz – loading. Esej o formie życia, Wrocław 2014.

[15] W. Gombrowicz, Kronos, Kraków 2013, s. 356.

[16] G. Jankowicz, op. cit., s. 38.

[17] Ibidem, s. 44.

[18] K. Suchanow, Gombrowicz. Ja, geniusz. Tom II, Wołowiec 2017, s. 371.

[19] Wywiad warsztatowy z Charlesem Bukowskim, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem. Wywiady i spotkania, 1963-1993, red. D.S. Callone, tłum. M. Tumidajewicz, Zakrzewo 2018, s. 258.

[20] Ch. Bukowski, Noce Waniliowych Myszy. Wybór wierszy, tłum. M. Baran, L. Engelking, M. Kłobukowski, P. Madej, D. Rodziewicz, Warszawa 2014, s. 136. Powyższy fragment w tłumaczeniu Leszka Engelkinga.

[21] W. Bolecki, Polowanie na postmodernistów (w Polsce) i inne szkice, Kraków 1999, s. 131.

[22] H. Sounes, op. cit., s. 57.

[23] W. Gombrowicz, Kronos, Kraków 2013, s. 172.

[24] W. Gombrowicz, Dziennik 1957-1961, Kraków 1988, s. 108-109.

[25] List do Stanisławy i Janusza Gombrowiczów z dnia 8.02.1965. Zob. W. Gombrowicz, Listy do rodziny, oprac. J. Margański, Kraków 2004, s. 379.

[26] Zob. E. Cioran, Rozmowy, tłum. I. Kania, Warszawa 2017, s. 84-85 (por. także s. 15, 28, 43, 153) .

[27] Ch. Bukowski, Fragmenty winem poplamionego notatnika, tłum. R. Sudół, Warszawa 2010, s. 191.

[28] Bukowski w liście do Jacka Conroya, 1964. Ch. Bukowski, O pisaniu, oprac. A. Debritto, tłum. M. Fedyszak, Warszawa 2016, s. 82.

[29] U. Kryska, Postać nihilisty w literaturze rosyjskiej XIX wieku, w: Postać literacka. Teoria i historia, red. E. Kasperski, B. Pawłowska-Jądrzyk, Warszawa 1998, s. 179.

[30] W. Gombrowicz, Fragmenty z Dziennika, w: idem, Publicystyka. Wywiady. Teksty różne 1939-1963, red. J. Błoński, J. Jarzębski, wybór i układ J. Jarzębski, K. Jeżewski, tłum. I. Kania, Z. Chądzyńska, R. Kalicki, Kraków 1996, s. 25.

[31] Gombrowicz zdecydował się zostać na emigracji w Argentynie de facto przed wybuchem wojny. Decyzję o pozostaniu w Buenos Aires mógł podjąć najpóźniej 25 sierpnia 1939 roku (tego dnia „Chrobry” opuszczał port argentyńskiej stolicy). K. Czernicka, Podróż Gombrowicza na „Chrobrym” oraz jego pierwsze dni w Argentynie, „Teksty Drugie” 2002, nr 3, s. 250.

[32] M. Januszkiewicz, Horyzonty nihilizmu: Gombrowicz, Borowski, Różewicz, Poznań 2009, s. 153.

[33] W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, s. 300.

[34] Ch. Bukowski, O pisaniu…, s. 23-24 [fragment listu do Whita Burnetta, datowany na 25 sierpnia 1954].

[35] F. Guattari, G. Deleuze, Anty-Edyp. Kapitalizm i schizofrenia, tłum. T. Kaszubski, Warszawa 2017, s. 150.

[36] W. Gombrowicz, Dziennik 1957-1961, Kraków 1988, s. 263.

[37] Zwraca na to uwagę Piotr S. Rosół w książce Genet Gombrowicza. Historia miłosna, Gdańsk 2016, s. 259.

[38] Ibidem, s. 280.

[39] „Męcząco niejasny i napięty jest mój stosunek do egzystencjalizmu. Sam go uprawiam, a jednak nie wierzę mu” (Dziennik 1953-1956,s. 287).

[40] M. Werner, op. cit., s. 136.

[41] W podtytuł ostatniej części tekstu wkradła się wątpliwość: nie rozstrzygam tu bowiem, czy „ból” i „cierpienie” można uznać za kategorie historiozoficzne sensu stricto (jest to jedynie sugestia, zachęcająca do próby takiego odczytania). Nie ulega wątpliwości, że w myśli zachodniej, już od czasów starożytnych, pojęcia bólu i cierpienia były nierozerwalnie związane z problemem istnienia oraz istoty zła: rozważania na ów temat oraz projekty związanej z nim teodycei stanowiły podstawę myśli m. in. wczesnochrześcijańskich gnostyków i mistyków, ale także nowożytnych filozofów, np. Leibniza. Według Odo Marquarda teodycea tłumacząca przyczynę istnienia zła i cierpienia w świecie jest „wynalazkiem” charakterystycznym dla nowożytnego (a więc wczesnonowoczesnego) myślenia oraz specyficznym dla całej nowoczesności, „ponieważ dopiero nowożytność zdobyła się (…) na odpowiedni dystans” wobec bólu i cierpienia. Ów dystans, zauważony i opisany przez Marquarda, może stanowić jeden z argumentów na poparcie tezy o „spacyfikowaniu” i stabuizowaniu problematyki bólu i cierpienia w epoce nowoczesnej oraz o jej historiozoficznym potencjale. O. Marquard, Odciążenia. Wątki teodycei w filozofii nowożytnej, w: idem, Apologia przypadkowości, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 1994, s. 12.

[42] W. Gombrowicz, Schuschnigg i ząb, w: idem, Varia 1. Czytelnicy i krytycy, Kraków 2004, s. 117-118.

[43]Znane są przecież fragmenty Dziennika (poddawane wielokrotnie różnym odczytaniom) o stosunku Gombrowicza do „braci mniejszych”, zwłaszcza słynne passusy o żukach i krowie.

[44] M. Kuziak, op. cit., s. 179.

[45] J. Thomas, Ten zakręcony, stary drań jest najlepszym cholernym poetą w mieście, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem…, s. 33-34.

[46] F. Guattari, G. Deleuze, op. cit., s. 258.

[47] W. Gombrowicz, Rzeczywistość i żywotność, „Prosto z Mostu” 1935, nr 36, s. 7, przedruk: W. Gombrowicz, Varia 1. Czytelnicy i krytycy…, s. 179.

[48] W. J. Robson, J. Bryson, Szukając gigantów: wywiad z Charlesem Bukowskim, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem…, s. 58.

[49] S. Bizio, Cytaty ze starego świntucha, w: Ch. Bukowski, Świecie, oto jestem…, s. 246-247.

[50] A. Schopenhauer, W poszukiwaniu mądrości życia. Parerga i paralipomena. Drobne pisma filozoficzne, tłum. J. Garewicz, Warszawa 2002, Kęty 2004 (cyt. za: Ł. Musiał, O bólu. Pięć rozważań w poszukiwaniu autora, Poznań 2016, s. 20).

[51] Zob. E. Jünger, Robotnik: panowanie i forma bytu; Maksima-minima, tłum. W. Kunicki, Warszawa 2010.