PRZYSZŁOŚĆ

Powrót z gwiazd – wizja idealnego społeczeństwa czy ogromna mistyfikacja?

Olga Gicala

(Uniwersytet Jagielloński)

Twórczość Stanisława Lema od lat cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem zarówno wśród czytelników, jak i badaczy. Nic dziwnego, bo w niezwykle bogatym dorobku pisarza znajdują się utwory, które w nowatorski sposób wykorzystują znane literackie konwencje. Lemowscy bohaterowie wyruszają na pełne przeszkód poszukiwania prawdy tylko po to, by w końcu przekonać się, że ta zawsze pozostaje nieuchwytna. Czy to w kontakcie ze skrajną obcością (Solaris, Głos Pana), czy na pozór w zupełnie zwyczajnych okolicznościach dochodzenia kryminalnego (Śledztwo), ludzkie zdolności poznawcze każdorazowo zostają obnażone jako niezdolne do poradzenia sobie z tajemnicą. Konwencją szczególnie często wykorzystywaną przez Lema, służącą ukazaniu trudności wpisanych w dążenie do prawdy, jest utopia. Tematyka ta była widoczna u pisarza od samego początku twórczości do tego stopnia, że Przemysław Czapliński nazwał nawet określone lata w jego twórczości (1959 – 1961) „panoramą wątków antyutopijnych”[1]. Jerzy Jarzębski zwrócił natomiast uwagę na fakt, że Lem nigdy nie wyzbył się zainteresowania utopiami, choć z czasem zmienił sposób ich ujmowania. Jak pisał, autor Solaris pokonał drogę „od tworzenia utopii do ukazania uniwersalnej gry w utopię oraz jej krytyki”[2].

Blisko początku tej drogi znajduje się Powrót z gwiazd – powieść wydana w 1961 roku. Jest to historia o Halu Breggu – kosmonaucie, który po trwającej dziesięć lat pionierskiej wyprawie w okolice gwiazdy Fomalhaut powraca na Ziemię, gdzie tymczasem upłynęło 127 lat. Natychmiast po przybyciu styka się ze światem diametralnie odmiennym od tego, który opuścił. Gwałtowny rozwój technologiczny i przemiany obyczajowe sprawiły, że Bregg nie umie znaleźć dla siebie miejsca w nowej rzeczywistości. Pomiędzy nim a ludźmi z przyszłości rozciąga się także przepaść psychologiczna, bowiem wszyscy członkowie społeczeństwa obowiązkowo zostają poddani w dzieciństwie zabiegowi zwanemu betryzacją, który poprzez chemiczne i hormonalne oddziaływanie eliminuje skłonność do agresywnych zachowań. Bregg usiłuje znaleźć dla siebie miejsce w nowym świecie, do czego dąży – jak na Lemowskiego bohatera przystało – przede wszystkim poprzez poszukiwania intelektualne. W ich trakcie będzie wielokrotnie modyfikował swoją opinię na temat nowej rzeczywistości, raz postrzegając ją w kategoriach niemal utopijnych, zaś kiedy indziej uznając ją za dystopijny koszmar. Poprzez ukazanie tych ontologicznych wątpliwości Lem nawiązuje do sporów dotyczących podstaw dzielenia tekstów utopijnych na pozytywne i negatywne – towarzyszą one od lat uczonym zajmującym się tym zjawiskiem.

Jak podkreślał Mariusz Leś, jeden z najważniejszych badaczy myślenia utopijnego w polskiej literaturze science-fiction, termin „utopia” może przybierać bardzo różne znaczenia: „W zależności od zainteresowań autorów piszących na ten temat utopia może być ideą (np. Paul Tillich), sposobem myślenia (Jerzy Szacki), kategorią socjologii wiedzy (K. Mannheim, A. Goreniowa) czy wreszcie gatunkiem literackim”[3]. Naukowiec definiuje to pojęcie w następujący sposób: „Utopia to utrwalone w fikcji literackiej wyobrażenie struktury państwa umiejscowionego w doczesności, ustanowionego w następstwie arbitralnej, jednorazowej i świadomej decyzji ludzkiej podjętej w dobrych intencjach. Zadaniem tego państwa jest realizacja dobra najwyższego (w pojęciu konstruktora)”[4]. Utopie literackie każdorazowo odwołują się do wspólnych „skupisk”[5] problemowych, zadając pytania o naturę człowieka i o jego przeznaczenie, o doświadczenie śmierci, a także o możliwość wytworzenia społeczeństwa opartego na szczęściu i wolności[6]. Ponadto stają się one dla Lesia narzędziem „modelowania i testowania zespołów wartości pretendujących do miana systemów”[7].

Utopia to „nie-miejsce”, czysty wytwór wyobraźni, który nie posiada odpowiednika w rzeczywistości. Utopijne społeczeństwa zawsze są oddalone od pozatekstowego świata, czy to w kategoriach przestrzennych, czy czasowych. Fabuła w utworach utopijnych zwykle ma charakter pretekstowy i obficie czerpie z popularnych w danym okresie konwencji literackich. Jej bohaterowie są raczej jednowymiarowymi modelami niż w pełni zrealizowanymi jednostkami. Jak twierdzi Andrzej Juszczyk, utopie można sklasyfikować jako pozytywne lub negatywne w oparciu o intencje i założenia ich twórców, które objawiają się w sposobie konstrukcji świata przedstawionego i zastosowanych rozwiązań narracyjnych czy fabularnych[8]. Podstawowym wyznacznikiem pozwalającym umiejscowić daną realizację utopii w ramach podziału na pozytywną i negatywną jest stosunek narratora do otaczającej go rzeczywistości. W utopii pozytywnej jest on zwykle przybyszem z zewnątrz zmuszonym do konfrontacji z obcym mu systemem społecznym, w który zostaje wprowadzany przez postać otoczoną aurą autorytetu. W rezultacie tej konfrontacji, bohater ostatecznie uznaje utopijne rozwiązania za najlepsze z możliwych. W utopiach negatywnych bohater zwykle urodził się w danej społeczności i w związku z tym przyjmuje jej zasady jako własne. Dopiero pod wpływem dotykających go wydarzeń, najczęściej związanych z wątkiem romansowym[9], zaczyna krytycznie patrzeć na otaczającą go rzeczywistość.

Inni badacze zajmujący się utopiami często podkreślają konieczność dzielenia utopii negatywnych na antyutopie i dystopie. Jak twierdzi Antoni Smuszkiewicz: „Istotna różnica między tymi zjawiskami polega na tym, że dystopia swoje czarne wizje przyszłości wywodzi bezpośrednio z rzeczywistości, a nie z utopijnych programów jej naprawy”[10]. Antyutopia stanowi zatem krytyczną odpowiedź na już istniejący „program” utopijny. Do podobnych wniosków dochodzi Justyna Miklaszewska, która stwierdza, że w przypadku „anty-utopii[11]” „(…) punktem odniesienia jest przede wszystkim utopia. Natomiast określenie utopia negatywna albo dystopia oznacza wizję, która odnosi się do rzeczywistości, krytykuje ją i przeciwstawia jej nie utopię, lecz właśnie kakotopię, społeczeństwo najgorsze z możliwych”[12]. Mariusz Leś zgadza się z kolei z koniecznością podzielenia utopii negatywnych na antyutopie i dystopie, lecz uważa kryterium przywoływane przez Smuszkiewicza i Miklaszewską za niedostateczne[13] i zastępuje je kategorią intencji założycieli ukazywanego społeczeństwa. „W antyutopiach mamy zatem przedstawionych utopistów w sensie tradycyjnym, tj. ideologów (bohaterów wyposażonych w stały system wartości) pragnących dobra wszystkich ludzi”[14], a więc kierujących się altruistycznymi przesłankami. W dystopiach natomiast wspomniani „ideologowie” od początku mają złe intencje. W swojej późniejszej pracy, Fantastyce socjologicznej, badacz rozwija ten temat, wskazując na istnienie dwóch rodzajów dystopii. Pierwszy z nich to „wyobrażenia dysfunkcyjnych bądź nieetycznych systemów powstałych w następstwie wielotorowych przemian historycznych”[15], podczas gdy na drugi składają się „przedstawienia systemów powołanych do życia przez akty założycielskie”[16].

Jerzy Szacki twierdzi z kolei, że podczas interpretowania tekstów utopijnych należy zwrócić uwagę na następujące kwestie: poziom fabularny, sposób kreowania postaci i wartościowania świata przedstawionego oraz powoływanie się na określone sposoby myślenia, zwłaszcza o charakterze mitycznym; zalicza się do tego przede wszystkim przekonanie o wrodzonym dobru ludzkiej istoty, jej plastyczności i zdolności do przemian pod względem warunków zewnętrznych oraz o możliwości pogodzenia ze sobą szczęścia jednostki i ogółu[17]. Jak jednak pokazuje bliższe przyjrzenie się Powrotowi z gwiazd, nawet te kategorie nie dają zawsze jednoznacznych odpowiedzi.

Dzieło oparte jest na zderzeniu ze sobą dwóch światów. Pierwszy z nich to kosmos, arena ekspedycji Bregga i innych astronautów, a drugi – nowa Ziemia. Wszechświat to w ujęciu Lema obszar z samej swojej natury obcy człowiekowi, niebezpieczny i bezlitośnie mszczący się za każdy błąd. Pobyt w nim wymaga nieustannego przekraczania własnych barier fizycznych i psychologicznych. Jednocześnie jest miejscem niepozbawionym pewnego piękna i majestatu, choć te jego aspekty zostają zepchnięte na drugi plan.

Ziemia z kolei to kraina nieograniczonych wygód oraz stabilności materialnej i życiowej. Społeczeństwo, uwolnione z konieczności zarabiania na własne utrzymanie, ochoczo korzysta ze swobód niewyobrażalnych we wcześniejszych fazach historycznych. Dzięki betryzacji przemoc została raz na zawsze usunięta nie tylko ze sfery zachowań, ale także ludzkiej świadomości. Wraz z nią zaniknęła potrzeba przeżywania ryzyka, którego doświadczać można jedynie w ściśle kontrolowanych i bezpiecznych warunkach komputerowej symulacji. Loty kosmiczne wydają się przeżytkiem lat minionych. Ich ideę krytykują naukowcy, wskazując na immanentne komplikacje związane z podobnymi działaniami, a przede wszystkim uznając je za niehumanitarne względem kosmonautów. Również społeczeństwo nie marzy już o wyprawach poza Ziemię. Jego horyzont myślowy nie wybiega poza przestrzeń zamieszkiwanej planety.

Oba światy stanowią więc swoje własne przeciwieństwa. Pierwszy z nich reprezentuje zagrożenie, drugi – idealne bezpieczeństwo. Zarysowywany od samego początku konflikt między tymi porządkami konsekwentnie zapowiada finalną część, już w pierwszych swoich przejawach sygnalizując, jak może wyglądać ostateczna decyzja Bregga[18]. W ramach powieści owe porządki nie osiągają równorzędnego statusu. Ziemia jest środowiskiem, w którym rozgrywa się akcja, obserwowanym i interpretowanym na bieżąco przez bohatera-narratora, a kosmos pojawia się jedynie w retrospekcjach najczęściej wyzwalanych przez dialogi albo obecnych w warstwie narracyjnej. Wspomnienie podróży funkcjonuje w Powrocie jako swoiste widmo, niewystępujące wprost, lecz jednak nieustająco przypominające o swojej obecności. Stanowi też punkt odniesienia, z którym konfrontowane są wszelkie nowe doświadczenia, zaś wzajemna nieprzystawalność obu porządków sprawia, że trudniej jest zaakceptować odmienną rzeczywistość. Bezpieczny aż do przesady ziemski świat wypada zgoła żałośnie, gdy zestawi się go z nieustannym zagrożeniem przestrzeni międzygwiezdnych. Wielkie ideały przeszłości nie mają już racji bytu, traktowane są z pobłażliwością oraz postrzegane jako niezdolne do prowokowania emocjonalnego zaangażowania. Naturalna wydaje się więc chęć Bregga, by natychmiast odrzucić to, co widzi, i odpowiadać wrogością. Dopiero z czasem jego postawa zaczyna się komplikować, podobnie jak coraz mniej oczywiste okazują się obowiązujące porządki.

W tym momencie nasuwa się pytanie: dlaczego powieść ograniczona zostaje do tych dwóch układów, skoro logiczniejsze byłoby uwzględnienie obok nich jeszcze trzeciego – świata starej Ziemi, takiej, jaką zapamiętali bohaterowie sprzed chwili odlotu. Nieliczne retrospekcje sięgające tamtych czasów i tak dotyczą kosmosu – rozgrywają się w hangarach i laboratoriach, gdzie wszystkie działania mają na celu przygotowanie do wyprawy. Wydawać by się mogło, że konieczność przystosowania się do nowego, całkowicie im obcego świata w naturalny sposób powinna wzbudzić ochotę do nieustannego porównywania teraźniejszości z przeszłością. Ten aspekt jest natomiast niemal zupełnie nieobecny. Bohaterowie owszem, tęsknią za nieistniejącymi już atrybutami dawnego świata, lecz są to w gruncie rzeczy drobiazgi, kwestie, z którymi nie wiążą się indywidualne i silne relacje emocjonalne.

Wiadomo, że Lem nie lubił tworzyć przesadnie rozbudowanych profili charakterologicznych swoich bohaterów ani dopisywać im szczegółowych biografii. Wolał tworzyć iluzję, jakoby byli niemal ludźmi znikąd, na których przeszłe doświadczenia czy zjawiska zewnętrzne nie wywarły szczególnie doniosłego wpływu. Takie wyjaśnienie nie jest jednak zupełnie zadowalające. Produktywne może się tu okazać porównanie Hala Bregga do bezimiennego bohatera z innej powieści Lema – Pamiętnika znalezionego w wannie. Obaj przekroczyli pewien punkt graniczny, po którym ich przeszłe doświadczenia przestały mieć znaczenie. Dla Bohatera było to otrzymanie Misji, dla Hala zaś – podróż kosmiczna. Owe przeżycia graniczne sprawiały, że dramaty, mogące mieć konstytuujący wpływ na te postaci w poprzednich życiach, nagle objawiły się w całej swej nieodpowiedniości (a więc i nijakości) i zostały odsunięte jako niepotrzebne. Czyż nie o tym mówi Hal Bregg, gdy wyjaśnia, że podczas podróży spośród wszystkich książek zgromadzonych w obszernej bibliotece pokładowej beletrystyka cieszyła się najmniejszym powodzeniem? Powód jest tutaj przecież analogiczny – odczucie, że zarówno osobiste doświadczenia, jak i historie zapisane w książkach nie mają już znaczenia, ponieważ w żadnym stopniu nie wpisują się w nową rzeczywistość. W sytuacji powrotu do świata całkowicie odmiennego od tego, który zapamiętali sprzed wyprawy, owo wrażenie nieprzystawalności jeszcze się pogłębia. Wszystko, co wydarzyło się przed ekspedycją, musi zatem zostać odsunięte na dalszy plan, inaczej proces przystosowawczy nigdy nie zdoła się sfinalizować.

Hal Bregg to postać w Lemowskim katalogu nietuzinkowa – o bardziej szczegółowej biografii i szerszym profilu psychologicznym niż ma to zazwyczaj miejsce w dziełach polskiego autora[19]. Trzeba jednak podkreślić, że to wciąż typowy bohater Lema: dążący do poznania obcego mu świata, nieustannie stawiający sobie pytania i krytyczny względem wszystkiego, czego doświadcza. Równie czujnie, co rzeczywistości wokół, przypatruje się samemu sobie. Akt przystosowania się do realiów nowej Ziemi nie jest dla niego procesem instynktownym i naturalnym, ale musi być wynikiem racjonalnego, krytycznego namysłu nad wszystkimi aspektami związanymi z taką przemianą[20].

Główny bohater wydaje się powiązany z filozofią egzystencjalną, zwłaszcza w odczuwanym poczuciu osamotnienia i obcości w świecie[21]. Związek z Eri stanowi pierwszy krok na drodze do zadomowienia się w nowym środowisku, lecz zamknięcie tego procesu jest jeszcze odległe w czasie. Akceptacja tego, kim jest kobieta, nie wiąże się przecież z automatycznym zrozumieniem całości społeczeństwa. Para toczy egzystencję raczej oderwaną od centrum ziemskiego życia i można sobie wyobrażać, że dalsze stopnie adaptacji w nowym środowisku okażą się albo znacznie trudniejsze, albo wręcz niemożliwe. Finał utworu jest momentem swoistego zawieszenia poczucia obcości, wyłączenia krytycznego namysłu, poddania się emocjom, chwilą rzadkiego w twórczości Lema optymizmu, że los może się jednak ułożyć inaczej, lepiej. Właśnie wtedy Bregg czuje się zintegrowany z całym otaczającym go światem. Proces adaptacji zdaje się zbliżać do końca. Fabuła bezpiecznie urywa się w tym momencie, mimo że krytycznie nastawiony czytelnik mógłby zapytać: co dalej? Co wydarzy się, gdy ten przelotny moment euforii minie, a bohater ponownie będzie musiał stawić czoła rzeczywistości?

Nie jest to jednak jedyne środowisko, w stosunku do którego Hal czuje się wyobcowany. Chęć zbliżenia się i zrozumienia tego, co zastał na Ziemi po swoim powrocie, automatycznie wyklucza go z grupy pozostałych astronautów, którzy nie ulegają podobnym pobudkom. Szczególnie istotna wydaje się rola Olafa, nieustannie wzbudzającego wątpliwości, zakłócającego obraz teraźniejszości i samą obecnością przypominającego o tym, co było. Pobyt w Klavestrze można zinterpretować jako metaforyczne bycie na rozdrożu, gdzie po jednej stronie znajduje się nowe, reprezentowane przez Eri, zaś po drugiej stare, przywoływane przez Olafa. Bregg znajduje się więc w sytuacji podwójnego wyalienowania, nie identyfikując się w pełni z żadną z powyższych grup[22]. W końcu jego wybór pada na to, co nowe, zaś punktem przełomowym wydaje się zyskanie świadomości o tym, że perspektywa następnych podróży kosmicznych nie stanowi już dla niego podniety. Tą decyzją ostatecznie odcina się od swoich dawnych przyjaciół, tym razem finalnie, bo gdy ci powrócą na Ziemię z kolejnej wyprawy, on będzie już od dawna martwy. Jak jednak dowodziłam, również asymilacja bohatera w nowym środowisku nie staje się rozwiązaniem pewnym. Bregg dokonał więc w gruncie rzeczy wyboru tragicznego, bo powrót do tego, co znane, mógłby dawać nadzieję na ponowne odnalezienie poczucia przynależności. Podjęta decyzja jest jednocześnie heroiczna, bo skazuje na ryzyko kontaktu z nowym zagrożeniem, a nie ograniczenie się do tego, co bliskie, a przez to częściowo oswojone. Bregg po wielokroć podkreśla, że nie uważa się za bohatera, a heroiczne akty, jakich dokonywał podczas podróży, były koniecznością – jedynym, co broniło go przed całkowitym zezwierzęceniem. Wydaje się, że pod wieloma względami jego postanowienie o pozostaniu na Ziemi jest bardziej bohaterskie niż usiłowania reszty astronautów, by po raz drugi podjąć się tego samego wyzwania. Odsuwają oni perspektywę konfrontacji z nowym, która i tak w którymś momencie będzie ich czekać – z tym, że napotkane na drodze społeczeństwa będą jeszcze bardziej oddalone w czasie, a więc zapewne nie mniej obce.

Narracja Powrotu z gwiazd jest mocno spersonalizowana i wysoce subiektywistyczna. Oba te zabiegi wprowadzają dodatkowy, ambiwalentny wymiar w już i tak niejednoznacznym świecie. Hal Bregg, relacjonując swoje doświadczenia zdobyte na nowej Ziemi, raz za razem daje wyraz niepewności poznawczej. Opisując nieznane mu obiekty, często redukuje je do podstawowych, najbardziej charakterystycznych elementów, z tego źródła próbując wyprowadzać ich funkcje. W warstwie narracyjnej niejednokrotnie daje wyraz swoim wątpliwościom, przyozdabiając wypowiedzi licznymi pytaniami i wyrażeniami świadczącymi o niepewności[23]. Ma również silne poczucie śmieszności. Nieświadomość tego, jak funkcjonują najbardziej podstawowe elementy nowego świata, bardzo często zwraca na niego uwagę zwykłych obywateli. Fakty te jeszcze bardziej izolują Bregga od tamtych ludzi, doprowadzając go wręcz do przekonania, że korzystniejsze jest towarzystwo robotów, które nigdy nie wykazują zdziwienia jego niewiedzą. Można sobie wyobrazić, że podobne okoliczności nie sprzyjają stopniowej integracji, a przeciwnie – działają alienująco.

W tym momencie warto skupić się na tym, co dla interpretacji Powrotu najważniejsze, czyli na sposobie ukazania ziemskiego społeczeństwa, z którym konfrontuje się główny bohater. Jednym z pierwszych przystanków na jego drodze jest dworzec. To znamienny wybór, jako że przez ukazanie miejsca prozaicznego, wywodzącego się z codziennego porządku, możliwe jest natychmiastowe i spektakularne ukazanie obcości nowego świata. Dworzec wykreowany w Powrocie dostosowany jest do wzmożonego ruchu rozgrywającego się w przestrzeni zmultiplikowanych poziomów[24]. Liczne obiekty teoretycznie wydają się znajome, lecz jest to pokrewieństwo tak odległe, że można tylko odgadywać ich rzeczywistą funkcję. Pytani o drogę ludzie udzielają całkowicie logicznych odpowiedzi – z tym, że są one do tego stopnia nasycone specyficzną terminologią, że dla człowieka z innego świata brzmią jak bełkot. Ciężka walka Bregga o możliwość, chociażby, opuszczenia dworca jest pierwszą wskazówką, że przystosowanie się do nowej rzeczywistości będzie usiane licznymi komplikacjami.

Ziemskie społeczeństwo Powrotu rozmiłowane jest w hedonizmie. Zmiana sytuacji ekonomicznej sprawiła, że większość wygód dostępna jest za darmo, zniwelowana została także konieczność pracy. Wykonywanie najtrudniejszych zadań przejęły na siebie roboty, co sprawiło, że życie to w rzeczywistości jedna, rozciągnięta w nieskończoność chwila wolna. Jednocześnie jednak próżno dopatrywać się w tym, co widzimy, obrazów rozpasania. Wszystkie powszechnie spożywane alkohole liczą sobie zaledwie po kilka promili, nie słychać też nic o używkach innej natury. Również życie seksualne, które z początku wydaje się tradycyjnie nastawionemu Halowi szaleńczo swobodne, nie wychodzi poza określone ramy. Pewna rytualizacja, na którą składa się częstowanie potencjalnego partnera napojami konkretnego rodzaju, sprawia, że natura każdej relacji jest z gruntu ustalona i zrozumiała dla dwóch stron, co zapobiega nadużyciom i chroni przed nieporozumieniami. Wciąż istnieje także instytucja małżeństwa, choć, jak się wydaje, jedynie w formie świeckiej. Moda, jako element najszybciej zmieniający się i najbardziej podatny na okresowe dziwactwa, budzi w Breggu oczywistą odrazę, zwłaszcza w wydaniu męskim, które uważa za przesadnie zniewieściałe[25]. Wydaje się jednak, że na tym etapie trudno dopatrywać się niepokojących sygnałów mogących zachęcać do interpretowania Powrotu z gwiazd jako dystopii. Jest to świat niezaprzeczalnie inny, lecz w tej inności nieodnoszący się bezpośrednio do czegoś negatywnego, a wręcz w wielu aspektach godny podziwu.

Sytuacja komplikuje się, gdy interpretacja sięga warstw głębszych. Pierwszym budzącym podejrzenia problemem jest kultura: te jej aspekty, które czytelnik ma okazję obserwować za pośrednictwem narratora-bohatera, ograniczają się do stereotypowych i kiczowatych filmów romansowych. Czy stanowią one całość ówczesnej produkcji? Trudno powiedzieć, jako że Bregg nie interesuje się przesadnie tym zagadnieniem, a jedyne lektury, które kupuje, to opracowania naukowe. Religia, jak się wydaje, nie istnieje. Ślub Bregga i Eri ma charakter ściśle urzędowy, nie słychać też, by mieli możliwość skorzystania z wersji alternatywnej. Nauka ma się całkiem dobrze, przynajmniej w dziedzinach ścisłych i przyrodniczych. Jak jednak wygląda kwestia refleksji humanistycznej? To kolejne pytanie bez odpowiedzi. Bregga martwi brak krytycznych opracowań na temat betryzacji. Czy faktycznie wynika to z naiwnego zachwytu ówczesnych myślicieli? Trudno w to uwierzyć, skoro przeciw procesowi zorganizował się solidny ruch społeczny. Czy jest to wynik pracy jakiś zakulisowych sił, próbujących stwarzać wrażenie zupełnej zgody w tej kwestii? A może po prostu prozaiczny sygnał zapaści nauk humanistycznych i społecznych w tym okresie?

Wszystkie te problemy prowadzą nieuchronnie do głównego węzła dramatycznego, jakim jest kwestia betryzacji. Zabieg ten został wynaleziony niedługo po starcie wyprawy, w której brał udział Bregg, a powszechnie wprowadzony szesnaście lat później. Przeprowadzany był obowiązkowo u każdego dziecka wkrótce po urodzeniu. Oddziałując na procesy chemiczne, hormonalne, skutkował zahamowaniem reakcji agresywnych. Z lektur Bregga wynika, że ta idea początkowo wzbudziła gwałtowny sprzeciw społeczny, lecz ostatecznie, w wyniku bliżej nieokreślonych procesów, została powszechnie zaakceptowana. W chwili, gdy na Ziemię powraca główny bohater, zdecydowana większość ludzi nie pamięta już nawet czasów, w których dominowali niebetryzowani. Jako że zmiana ta nie ma wpływu na geny, a jedynie hamuje część naturalnych procesów, jest, co z radością zauważa Bregg, odwracalna – w razie zaprzestania betryzacji społeczeństwo wróciłoby do stanu sprzed wprowadzenia tego zabiegu na przestrzeni kilku zaledwie pokoleń. Co ciekawe, ogół zdaje się być pozytywnie nastawiony do tej idei. Małomówna i wycofana Eri broni tego pomysłu z wielką zaciekłością, a jedyne opinie krytyczne pochodzą z ust byłych astronautów.

Idea sztucznego regulowania ludzkich reakcji emocjonalnych nie jest zupełnie oryginalna. Temat ten poruszył w Nowym wspaniałym świecie Aldous Huxley, gdzie w podobnym celu wykorzystywana była soma, zaś kwestią pierwszoplanową stał się między innymi w Mechanicznej pomarańczy Anthony’ego Burgessa, wydanej rok po Powrocie z gwiazd. Sam pomysł może oczywiście być rozpatrywany w rozlicznych perspektywach: filozoficznej, socjologicznej, psychologicznej czy kulturowej. Jednocześnie wydaje się, że Powrót z gwiazd wbrew pozorom nie jest powieścią o betryzacji i skutkach tak głębokiego ingerowania w naturę człowieka. W rzeczywistości bowiem spektrum możliwych efektów, jakie musiał wywołać podobny proces, zostaje zaledwie muśnięte, zaś rozmaite jego aspekty nie doczekały się nawet wzmianki. Betryzacja w ramach utworu funkcjonuje raczej jako ostateczny sprawdzian, ta jedyna bariera, której sceptyczny podróżnik za nic nie jest w stanie przekroczyć. Hal Bregg nie odczuwa odrazy do nowego systemu, w którym nie wymaga się od niego pracy. Dyskomfortu nie budzi w nim powszechna obecność robotów, zaś do innowacji technicznych zaczyna się stopniowo przyzwyczajać. Wydaje się, że po pewnym czasie mógłby przywyknąć nawet do obowiązującej powszechnie mody. Wszystko, co nie odpowiada mu w nowym społeczeństwie, jest mniej lub bardziej bezpośrednim skutkiem betryzacji. Fakt, że nigdy nie przeszedł tego procesu, nie tylko wyróżnia go spośród innych ludzi pod względem fizycznym (wyższy wzrost, bardziej muskularna budowa), ale zawsze będzie czynił z niego kogoś z nieco innego porządku. Ma też świadomość, że gdyby kiedykolwiek zdecydował się mieć dzieci, zostaną one przymusowo poddane temu zabiegowi, co nieuchronnie zbuduje między nimi nieprzekraczalną barierę. Warto w takim razie zadać sobie pytanie: co przeraża Bregga bardziej – widoczne i namacalne skutki betryzacji czy jej powszechność, która zawsze będzie czyniła z niego pariasa? Czy przypadkiem proces ten nie jest w dużej mierze wytrychem, na którego miejscu mogłoby się pojawić cokolwiek innego, o ile miałoby podobnie globalny zasięg? Za czym bowiem tak naprawdę rozpacza Bregg? Za boksem? Śmiercią sportów ekstremalnych? Owszem, ingerencja w naturę wydaje mu się czymś odstręczającym, ale podczas dokonywania analizy jej negatywnych skutków nie jest szczególnie wnikliwy czy krytyczny.

By lepiej zobrazować ten sposób myślenia, chciałabym teraz skupić się na spekulacjach dotyczących możliwych skutków procesu betryzacji – nie zostały one zaprezentowane w powieści wprost, ale są jednak sygnalizowane. Zabieg ten jest w rzeczywistości przyczynkiem do zmierzchu kultury w jej nowoczesnym znaczeniu. Wspominałam już o tym, że jedynymi wytworami kultury wydają się tandetne widowiska kładące nacisk na wątki romansowe. Liczni interpretatorzy przytaczają ten fakt jako argument mający udowadniać prymitywizm i powierzchowność tamtego świata. Ja jednak chciałabym postawić następujące pytanie: jakie, w obliczu powszechnej betryzacji, mogłyby być alternatywy dla tego stanu rzeczy? Poważne dramaty o trudach ludzkich losów nie mają już racji bytu, bo wszyscy cieszą się dobrobytem i wysokim standardem życia. Filmy sensacyjne i kino akcji budzą odrazę ze względu na nasycenie przemocą. Nie inaczej jest z widowiskami historycznymi, które w dodatku straszą obcą mentalnością. Myśl o transcendencji zdaje się nie istnieć, więc nie może być tworzywem dla dzieł sztuki. Daleko idąca uniformizacja wyklucza wszelkie opowieści zbudowane na kontrastach i konfrontacjach różnych punktów widzenia. Ludzie nowej Ziemi wydają się zamknięci w letnim odczuwaniu wszystkiego, co ich spotyka, niezdolni do jakichkolwiek bardziej intensywnych emocji. W tego typu świecie nie ma miejsca na kulturę inną niż proste widowiska, których jedynym celem staje się zabijanie czasu.

W takim kontekście nawet postawiona przeze mnie uprzednio teza o całkowitym zmierzchu humanistyki nie jest tak skrajna. O upadku nauk historycznych mówi wprost narrator, cytując fragmenty odpowiedniego opracowania. Przeszłość jawi się betryzowanym jako nieskończony koszmar bezsensownej przemocy i okrucieństwa. Co więcej, w ich wyizolowanej rzeczywistości znajomość historii nie ma już kontekstu poznawczego – nie można z niej czerpać nauki, jako że sytuacja jest tak diametralnie inna. Czy ten świat mógłby docenić filozofię, zwłaszcza w pesymistycznym wydaniu? Społeczeństwo Ziemi osiągnęło własny kres zanurzone w idealnym bezruchu[26]. W wielu kwestiach dotarło do ideału, czego wyróżnikami są dobrobyt i praca, która nie jest przymusem, lecz dobrowolnym wyborem. Pod pewnymi względami jest to więc przykład utopii zrealizowanej, w tej odmianie, której wyznacznikiem jest właśnie stagnacja spowodowana wytworzeniem stanu idealnego. I tak jak w klasycznych tekstach zjawiskiem inicjującym pozytywne przekształcenia otaczającej rzeczywistości było osiągnięcie przez członków społeczeństwa wysokiego stopnia rozwoju duchowego i moralnego, tak u Lema ciąg przyczynowo-skutkowy ulega odwróceniu: to zmiana drobnego elementu w świecie zewnętrznym skutkuje całkowitym przemodelowaniem ludzkiej psychiki. Celem betryzacji było takie wpłynięcie na człowieka, które jednocześnie pozytywnie zmieniłoby sposób, w jaki ten kształtuje otaczającą go rzeczywistość. Nie wiązał się z tym żaden odgórnie ustalony plan, zaś dalekosiężne skutki tego zabiegu niejednokrotnie zaskakiwały także jego pomysłodawców, czego dowody znajdują się w pracach czytanych przez Bregga.

Z drugiej strony, ukazane społeczeństwo cechuje się unifikacją, ograniczeniem do jednego punktu widzenia, a w dodatku skazane jest na bardzo zawężony zakres odczuwania. Czy owe zmiany przyczyniły się więc do podniesienia ogólnego poziomu szczęśliwości? Trudno powiedzieć – nie dostajemy żadnych sygnałów, które mogłyby przeczyć tej tezie, lecz materiał, z którego możemy wnioskować, jest tak ubogi, że brak jednoznacznych dowodów nie musi jeszcze o niczym świadczyć[27]. Bo przecież, jak od dawna dowodzili krytycy myślenia utopijnego, sam fakt zagwarantowania społeczeństwu stanu dobrobytu i powszechnego bezpieczeństwa nie dowodzi jeszcze indywidualnej szczęśliwości, która zawsze musi w pierwszej kolejności wyrastać z wewnętrznego przekonania. Czy w takim razie wprowadzone rozwiązania osiągnęły swój cel? Trudno stwierdzić, lecz jedno powiedzieć można z pewnością: jednostronne interpretowanie Powrotu z gwiazd jako prezentującego zdecydowanie pozytywny lub zdecydowanie negatywny obraz społeczeństwa przyszłości jest upraszczaniem tego, co w tekście zawarte.

Istnieje jednak jeszcze jeden obszar tego dzieła, zaznaczony tylko pobocznie i ledwo dostrzegalny, którego przejawy omawiał w swojej pracy Andrzej Stoff[28]. W powieści próżno szukać obecności władzy zarządzającej wykreowanym światem. Nie ma o niej wzmianek w wypowiedziach przedstawicieli społeczeństwa ani nie przewija się przez teksty czytane przez Bregga. Można by więc założyć, że podobna struktura nie istnieje. Skłonność do agresji została w społeczeństwie wyeliminowana, ludzie są znacznie bardziej układni, niż bywali w przeszłości, pracę wykonują w dużej mierze roboty – wydawać by się mogło, że takie warunki nie sprzyjają tworzeniu siły zarządzającej z prawdziwego zdarzenia. A jednak faktem niezaprzeczalnym jest istnienie Inforu, który zdaje się wiedzieć wszystko o wszystkim, a w dodatku na bieżąco. Wiadomo, że nauki ścisłe i techniczne nadal dobrze prosperują, a trudno sobie wyobrazić, by rozwój badań zachodził w zupełnym oderwaniu od struktury społecznej i bez odgórnie narzuconej organizacji. I w końcu – ktoś przygotowuje przecież kolejną wyprawę kosmiczną. Biorąc pod uwagę, jak wielkich środków i dobrego zarządzania wymaga podobny projekt, trudno przyjąć, by był on spontaniczną reakcją paru zwyczajnych ludzi, zwłaszcza że przecież ogół społeczeństwa jest ukazany jako niezainteresowany perspektywą lotów pozaziemskich. Powrót grupy, do której należał Bregg, nastąpił w okresie, gdy plany zorganizowania kolejnej wyprawy musiały już istnieć, choćby w najbardziej szkicowej postaci. Jeśli tak, to dlaczego pojawienie się astronautów nie wzbudziło większego zainteresowania medialnego? I dlaczego opinia publiczna nie jest poinformowana o fakcie przygotowywania kolejnej wyprawy? Zwłaszcza zważywszy na to, że znacząca cześć naukowców jest takim lotom przeciwna? Wszystkie te aspekty komplikują pozornie prosty obraz, prowadząc do niepokojących wniosków, że nie wszystko w tym idealnym społeczeństwie jest takie, jakie usiłuje się wydawać. Można oczywiście dyskutować, że sam fakt niewidzialności struktur władzy nie świadczy automatycznie o jej złych zamiarach. Jednakże zestawienie ze sobą istnienia ukrywającej się, a przy tym nadzwyczaj kompetentnej, siły zarządzającej z bezruchem, zobojętnieniem i nieświadomością ogółu, budzi zrozumiałe podejrzenia.

Kolejną podobną kwestią staje się powszechny stosunek do robotów. W jednej zupełnie migawkowej scenie, rozgrywającej się podczas podróży Bregga z Luny na Ziemię, bohater dostrzega mężczyznę, który z wyraźnym obrzydzeniem spogląda na obsługującego go robota. Jest to sytuacja oderwana od linii narracyjnej, nigdzie później nieznajdująca swojego powtórzenia, ale przecież nieprzypadkowo wprowadzona do powieści. Jeszcze inny przejaw stanowi przejmująca i sprawiająca wrażenie wyrwanej z zupełnie innego porządku scena w złomowni, gdzie swój żywot kończą niesprawne roboty. Przypominające grupę szaleńców nieustannie powtarzają jedne i te same zdania lub też tłumaczą się z mniej lub bardziej wyimaginowanych przewinień, tworząc niepokojącą kakofonię. Co dziwniejsze, nikt poza Breggiem zdaje się nie dostrzegać niezwykłości tej sytuacji. Pracownicy zakładu przyuczani są, by nie przysłuchiwać się temu, co słyszą. W przywołanych epizodach pozornie beztroskie społeczeństwo pokazuje swoją inną, już nie tak pozytywną twarz. Być może w obliczu nieistnienia różnic kulturowych i społecznych konieczne stało się sztuczne wytworzenie grupy, w stosunku do której można ustanowić opozycję i podkreślać swoją wyższość. A może podłoże tego stanu rzeczy jest znacznie głębsze – nie znajdziemy w tekście odpowiedzi na te wątpliwości.

Co stanowi dość duże zaskoczenie w przypadku takiego pisarza jak Stanisław Lem, stosunkowo nieliczne z owych niejasności doczekają się solidnego opracowania. Co więcej, w pewnym momencie utwór zbacza w zgoła zaskakującym kierunku quasi-romansu, niemal całkowicie porzucając kwestie społeczno-polityczne. Wskazówki na to, że powieść może przyjąć taki obrót, znajdują się co prawda już we wczesnych fazach tekstu: gdy lekarz mówi Breggowi, że jedyną nadzieją na odnalezienie się w nowym świecie jest zawarcie intymnej relacji z kobietą. Romans między bohaterem a Eri, przez samego pisarza uznawany za „kulę u nogi”[29], faktycznie stanowi decydujący czynnik w powzięciu przez bohatera decyzji o porzuceniu roli astronauty i podjęciu próby zintegrowania się z ziemskim środowiskiem. To właśnie kobieta sprawia, że zaczyna on dostrzegać również pozytywne strony betryzacji, a więc dokonuje czegoś, czego nie zdołały osiągnąć stosy specjalistycznych opracowań. Dla związku z nią i perspektywy ustatkowania się Bregg raz na zawsze zrywa ze swoim dawnym trybem życia.

Obecność niezbyt powszechnego u Lema wątku romansowego sprawiła, że Powrót z gwiazd jest w jego twórczości utworem najczęściej bodaj poddawanym interpretacjom o charakterze genderowym[30]. Są one zazwyczaj bezlitośnie krytyczne, choć z wieloma ich argumentami trudno jest się sprzeczać. Eri jest bowiem postacią właściwie bez charakteru, stanowiącą raczej wariację na temat idealnej kobiety[31]. Cechuje ją brak stałości psychicznej, skłonność do niezrozumiałych wahań emocji czy zachowań wymykających się jakiejkolwiek logice. Często popada w stan kompletnego znieruchomienia, nie odzywając się ani nie reagując na żadne bodźce. Długie monologi, jakie wygłasza do niej Bregg, miały chyba w zamyśle autora wywoływać roztkliwienie nad jego uczuciowością i dążącą do zrozumienia postawą, gdy w rzeczywistości – zwłaszcza czytane dzisiaj – irytują protekcjonalnością. Eri jest w tej relacji zupełnie bezwolna, godząc się na wszystko, co wymyśli bohater. Bregg zaś traktuje ją jak dziecko, które potrzebuje pomocy nawet przy wykonywaniu najprostszych zadań. Drobne wzmianki narracyjne pokazują, że w jej charakterze musiała istnieć jakaś pewność swojej racji – jeśli bowiem odniosła sukces w skłonieniu astronauty do bardziej pozytywnego spojrzenia na betryzację, to musiała posiadać pewne pokłady inteligencji i zdolności perswazyjnych. Czytelnikowi nigdy jednak nie jest dane zaobserwowanie owych cech w warstwie wydarzeń.

Wątek romansowy zdaje się, zgodnie zresztą z odczuciami samego Lema, rozsadzać logikę powieści od środka. Wątki społeczne i polityczne sprowadzone do deklaratywów zanikają zupełnie. Ze sceny wydarzeń bez żadnego uzasadnienia schodzi Olaf, a wraz z nim przepada owa rola zadającego niewygodne pytania sceptyka. Jego ponowne pojawienie się w finale utworu nie domyka w satysfakcjonujący sposób rozpoczętego wątku, sprawiając, że ten zawisa w próżni. W efekcie, przynajmniej na pozór, z niejednoznacznej wariacji o tematyce utopijnej sprowadzeni zostajemy do klasycznego wątku odkupienia przez miłość będącego typowym motywem w dystopiach. Bardziej cyniczne perspektywy interpretacyjne są oczywiście możliwe, ale o nich dopiero za chwilę.

Teoretycznie rzecz biorąc, Hal jest w swojej sytuacji początkowej zupełnie podobny do bohatera klasycznych utopii. Również jest przybyszem z zewnątrz, choć w przeciwieństwie do przyjętego wzorca nie trafia do nowego świata przypadkiem, lecz z powodu przewidywalnego zbiegu różnych okoliczności[32]. Bezpośrednio po powrocie jawi się jako całkowity ignorant w zakresie wiedzy o napotkanej rzeczywistości, zaś w jej tajniki wprowadzany jest przez mieszkańców całkowicie identyfikujących się z własnym środowiskiem. Ukazane społeczeństwo wydaje się wielce zunitaryzowane – nie widać w nim istnienia sprzecznych frakcji, ludzie są do siebie nawzajem podobni, próżno też szukać wzmianek o istnieniu kontestatorów obowiązującego porządku. Fakty te budzą niepokój w Breggu przyzwyczajonym do znacznie bardziej zróżnicowanego świata. Jest to jednak ponowne nawiązanie do tradycyjnej utopii, w której społeczeństwo całkowicie utożsamia się z wszystkimi fundamentalnymi normami. Zgodna z prawidłami gatunkowymi staje się też ewolucja przekonań Bregga względem napotkanej rzeczywistości: od początkowych wątpliwości, aż po pełną aprobatę w finale.

Do tego tradycyjnego wzorca wprowadzane są jednak innowacje. Po pierwsze, Hal posiada wsparcie w postaci innego astronauty, Olafa, który jest w znacznie mniejszym stopniu skłonny do akceptacji nowego świata. Jego towarzystwo wzmaga wątpliwości Bregga, dając jednocześnie namiastkę dawnej rzeczywistości. Obydwaj bohaterowie natychmiast oddają się dokładnie tym rozrywkom, które w nowym świecie wydają się niedopuszczalne. Zabawiają się ryzykownymi skokami do wody, urządzają sparingi bokserskie, a także wymontowują z pojazdu mechanizmy odpowiedzialne za uniemożliwienie wypadków. Jednocześnie Bregg wciąż nie jest przekonany, co do swojego stosunku wobec otaczającej go rzeczywistości. Nie potrafi całkowicie zaakceptować innowacji społecznych, ale nie chce ich też zupełnie odrzucić. Zapytany o to, czy pragnąłby stać się wielkim odnowicielem zastanej rzeczywistości, odpowiada przecząco[33]. Jest to więc pozycja rozchwiana, nieumiejąca określić preferowanego kierunku dalszych działań. Klavestra oferuje izolację od najbardziej nieznośnych przejawów życia, ale jednocześnie nie pozwala tak naprawdę go poznać. Młode małżeństwo, które stanowi ich jedyne towarzystwo, trzyma się swojej prywatnej strefy, nieskłonne do wchodzenia w interakcje głębsze niż tylko grzecznościowe. Bregg znajduje się więc w sytuacji całkowitego zawieszenia, która nie pomaga mu w podejmowaniu stanowczych decyzji. Ostatecznie to miłość pozwala mu przekonać się do nowego środowiska, a dzięki informacjom przekazywanym przez partnerkę Bregg ma okazję poznać prawa rządzące światem nie z beznamiętnych opracowań naukowych, lecz z rzeczywistych doświadczeń osoby będącej częścią społeczeństwa. Ta personalistyczna retoryka, połączona z niechęcią do ponownej wyprawy w kosmos, umożliwia Breggowi podjęcie ostatecznej decyzji o pozostaniu na Ziemi. Jednocześnie wydaje się, że nie jest to identyfikacja całkowita. Jeszcze na etapie dysput z Eri, bohater miał wątpliwości co do bezwzględnie i wyłącznie pozytywnych objawów betryzacji, choć skłonny już był przyznać, że ów proces może nieść ze sobą także pewne zalety. Można się jednak domyślać, że owa aprobata nie uzyskała dotąd wymiaru całkowitego. To, czy osiągnięcie pełnej identyfikacji w sytuacji Bregga jest w ogóle możliwe, pozostaje sprawą otwartą, biorąc pod uwagę jego z natury krytyczne podejście do prezentowanych faktów. Niezaprzeczalnie bohater ma jednak dobrą wolę, co oznacza, że najważniejsza przeszkoda na drodze do asymilacji została już pokonana.

Jak zatem można podsumować Powrót z gwiazd? Czy jest on wizją społeczeństwa utopijnego, a może wręcz przeciwnie – dystopijnego? Czy ostateczna decyzja Bregga o zidentyfikowaniu się z tym światem jest dowodem triumfu, czy też upadku? Powieść bez wątpienia nawiązuje w swojej strukturze do klasycznej utopii: bohater, będący obcym w napotkanym społeczeństwie, stopniowo wtajemniczany w mechanizmy właściwe nowej rzeczywistości przez napotkane osoby, ostatecznie decyduje się przyjąć zasady nowego środowiska jako własne. Wzorzec ten ulega rozchwianiu w środkowej partii utworu, gdzie wprowadzona zostaje inna postać z tego samego, co Bregg, porządku – służąca jako wyraziciel wątpliwości. Wstąpienie w nowe środowisko dokonuje się jednak nie na drodze racjonalnego namysłu nad sytuacją (ten okazuje się być zawodny), lecz dzięki miłości do kobiety. Asymilacja również nie jest pełna, przynajmniej w momencie rozwiązania fabuły.

Czy natomiast w ramach samej struktury utworu można znaleźć jakieś wskazówki, które wspierałyby interpretację Powrotu jako dystopii? Wydaje się, że przesłanką w tym kierunku byłby ów nieudany i nadmiernie rozwlekły wątek romansowy, tak krytycznie oceniony później przez samego pisarza. Z jednej strony, podobnie jak chociażby w Roku 1984 Orwella, miłość jest procesem, który pozwala ukonstytuować się w świecie, znaleźć w sobie siłę i pogodzić się zarówno z samym sobą, jak i z rzeczywistością wokół. Jednak z drugiej strony, co stanowi odwrócenie sytuacji Orwellowskiej, w tym wypadku nie dochodzi do wzajemnego buntu przeciw systemowi, lecz odwrotnie – do jego akceptacji. Eri jest zwolenniczką powszechnych rozwiązań, a jej przykład umożliwia Breggowi podjęcie tej samej decyzji.

Jeżeli rozróżnienie między utopiami pozytywnymi a negatywnymi spróbujemy oprzeć na postawie bohatera wobec systemu, jasne stanie się, że argumenty za odczytywaniem Powrotu z gwiazd jako nawiązania do klasycznej utopii zdecydowanie przeważą nad interpretacją alternatywną (i to nawet pomimo odchyleń od wzorca). Wydaje się jednak, że zakończenie rozważań na tym etapie byłoby niepotrzebnym upraszczaniem sprawy. Nie da się przecież całkowicie zignorować ani tych drobnych sygnałów, które świadczą o tym, że w rzekomo doskonałym społeczeństwie nie dzieje się aż tak dobrze, jak próbuje się to przedstawić, ani znacznie poważniejszych w swym charakterze wątpliwości związanych z samym procesem betryzacji i jego dalekosiężnych konsekwencji. Lem nie rozwija tego tematu, skręcając mniej więcej w połowie fabuły w stronę zupełnie inną. Owa wewnętrzna niespójność skutecznie utrudnia budowanie spójnych interpretacji, ponieważ na każde przyjęte stanowisko można znaleźć skuteczne kontrargumenty. Czy jest to wynik celowego zamysłu autorskiego, który ma uniemożliwić zadowalające opowiedzenie się po jednej stronie? A może wyraz niepowodzenia twórczego: dochodzi bowiem do połączenia dwóch pomysłów, które mogą co prawda sprawdzić się jako tworzywa dla osobnych powieści, ale zestawione ze sobą tworzą nieintegralną całość?

Jeżeli natomiast chodzi o kwestię ostatecznej klasyfikacji Powrotu z gwiazd jako utopii pozytywnej lub negatywnej, wydaje się, że żadne rozstrzygnięcie nie jest w tej sytuacji zupełnie satysfakcjonujące. Twórczość Lema z zasady jest kapryśna, gdy chodzi o próby przyporządkowania jej do określonych szufladek – nie inaczej jest w tej kwestii. Tak, jak nie da się zaprzeczyć wnioskowi, że znaczna część konstrukcji utworu nawiązuje do klasycznych utopii pozytywnych, tak wskazać można zbyt wiele elementów zaciemniających ten pozornie prosty obraz rzeczy. I odwrotnie – wszelkie wątpliwości, jakie da się wysunąć w odniesieniu do ukazanego stanu rzeczy, nie mogą zniwelować niezaprzeczalnych pozytywów. Najbardziej satysfakcjonującym zwieńczeniem wydaje się więc stwierdzenie, że Lem nie dąży do niewolniczego odwzorowania form już zastałych w literaturze. Korzystając ze sprawdzonych modelów, modyfikuje je jednak na swój użytek, łącząc ze zjawiskami wywodzącymi się z porządków całkowicie odmiennych. Powrót z gwiazd nie jest więc ani utopią pozytywną, ani negatywną – w swojej strukturze łączy ich cechy, dodając zespół wątków nigdy dotąd niekojarzonych z tego typu tekstami[34].


BIBLIOGRAFIA

Literatura podmiotu:

Lem S., Powrót z gwiazd, Kraków 2016.

Literatura przedmiotu:

Czapliński P., Stanisław Lem – spirala pesymizmu, Glasenapp M., Femina astralis,

Leś M. M., Możliwe światy Stanisława Lema, Michalski M., Egzystencjalny wymiar twórczości Lema, Zielińska B., Oskarżenie bez oskarżonego [w:] Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003.

Jarzębski J., Trudny powrót z gwiazd [w:] S. Lem, Powrót z gwiazd, Kraków 2016.

Jarzębski J., Wszechświat Lema, Kraków 2003.

Juszczyk A., Stary wspaniały świat. O utopiach pozytywnych i negatywnych, Kraków 2014.

Leś M. M., Fantastyka socjologiczna. Poetyka i myślenie utopijne, Białystok 2008.

Leś M. M., Stanisław Lem wobec utopii, Białystok 1998.

Miklaszewska J., Antyutopia w literaturze Młodej Polski, Wrocław 1988.

Niewiadomski A., Smuszkiewicz A., Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej, Poznań 1990.

Stoff A., Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema, Poznań 1983.

Szacki J., Spotkania z utopią, Warszawa 2000.

ABSTRAKT

Artykuł jest próbą zinterpretowania Powrotu z gwiazd Stanisława Lema w kategoriach utopii literackiej. Usiłuję w nim rozstrzygnąć, czy powieści bliżej jest do utopii pozytywnej, czy negatywnej. W tym celu powołuję się na rozróżnienie Andrzeja Juszczyka i analizuję tekst ze szczególnym uwzględnieniem punktu widzenia narratora, konstrukcji świata przedstawionego i elementów metatekstowych w postaci fragmentów fikcyjnych prac naukowych przytoczonych w utworze. W efekcie dochodzę do wniosku, że Lem świadomie korzysta ze środków typowych zarówno dla utopii pozytywnych, jak i negatywnych, żeby wykreować świat o niejednoznacznym statusie. Na zakończenie postuluję, by Powrót z gwiazd traktować jako polemikę z kategorią utopii.

SŁOWA KLUCZOWE

Stanisław Lem, Powrót z gwiazd, utopia, dystopia, przyszłość

ABSTRACT

Return from the Stars – the vision of a perfect society or great mystification?

The article is an attempt of interpretation of Stanisław Lem’s Return from the Stars [Powrót z gwiazd] as a literary utopia. I try to maintain whether the novel should be treated as a negative or as a positive utopia. Following Andrzej Juszczyk’s observations, I analyze the text emphasizing features such as narratorial point of view, characteristics of a textual universe and the use of metatextual techniques in form of fictional academic dissertations cited in the novel. As a result of this inquiries I conclude that Stanisław Lem consciously uses techniques typical to both positive and negative utopias to create an ambiguous mixture. That leads me to a verdict that Return from the Stars should be seen as a polemic with the category of utopia.

KEY WORDS

Stanisław Lem, Return from the Stars, utopia, dystopia, future


[1] P. Czapliński, Stanisław Lem – spirala pesymizmu w: Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003, s. 123.

[2] J. Jarzębski, Wszechświat Lema, Kraków 2003, s. 67.

[3] M. M. Leś, Stanisław Lem wobec utopii, Białystok 1998, s. 13-14.

[4] Ibidem, s. 18.

[5] Ibidem, s. 25.

[6] Ibidem, s. 25-29.

[7] M. M. Leś, Fantastyka socjologiczna. Poetyka i myślenie utopijne, Białystok 2008, s. 16,

[8] A. Juszczyk, Stary wspaniały świat. O utopiach pozytywnych i negatywnych, Kraków 2014.

[9] Ibidem, s. 108.

[10] A. Niewiadomski, A. Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej, Poznań 1990, s. 263.

[11] W pracy Justyny Miklaszewskiej termin „antyutopia” zapisywany jest z użyciem myślnika.

[12] J. Miklaszewska, Antyutopia w literaturze Młodej Polski, Wrocław 1988, s. 16

[13] M. M. Leś, Stanisław…, s. 22.

[14] Ibidem, s. 23.

[15] M. M. Leś, Fantastyka…, s. 13.

[16] Ibidem, s. 13.

[17] J. Szacki, Spotkania z utopią, Warszawa 2000, s. 45.

[18] A. Stoff, Powieści fantastyczno-naukowe Stanisława Lema, Poznań 1983, s.72.

[19] A. Stoff, op. cit., s. 84.

[20] M. Michalski, Egzystencjalny wymiar twórczości Lema w: Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003, s. 107.

[21] Ibidem, s. 115.

[22] Ibidem, s. 115.

[23] A. Stoff, op. cit., s. 76.

[24] Ibidem, s. 77.

[25] M. Glasenapp, Femina astralis w: Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003, s. 267.

[26] P. Czapliński, op. cit., s. 126.

[27] B. Zielińska, Oskarżenie bez oskarżonego w: Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003, s. 181.

[28] A. Stoff, op. cit., s. 98.

[29] J. Jarzębski, op. cit., s. 267.

[30] Takie podejście przyjęła między innymi Małgorzata Glasenapp w swoim tekście Femina astralis, a aspekty takiego nastawienia dostrzegalne są także w tekście Piotra Krywaka, Problematyka miłosna w powieściach Stanisława Lema, z tego samego zbioru.

[31] M. Glasenapp, op. cit., s. 266.

[32] A. Stoff, op. cit., s. 98.

[33] M. M. Leś, Możliwe światy Stanisława Lema w: Stanisław Lem. Pisarz, myśliciel, człowiek, red. J. Jarzębski, A. Sulikowski, Kraków 2003, s. 210-211.

[34] A. Stoff, op. cit., s. 100.