Marcelina Koncewicz
Ojciec czy oprawca? Współczesne polskie narracje o przemocy wobec dzieci
Ojciec czy oprawca? Współczesne polskie narracje o przemocy wobec dzieci
Wstęp
Archetyp ojca kształtował się w społeczeństwie europejskim przez stulecia. Jego źródeł należy upatrywać w monarchicznej strukturze, prywatnej przestrzeni domu, gdzie kobieta była podporządkowana swojemu mężowi – w odróżnieniu od polis, gdzie w przestrzeni publicznej taki przymus nie byłby dopuszczalny. Pisze o tym, odwołując się do Polityki Arystotelesa, Hannah Arendt, według której „powstanie miasta-państwa i dziedziny publicznej dokonało się kosztem prywatnej sfery rodziny i gospodarstwa domowego”[1]. Jego granice uważano za święte – władza w nim należała do ojca rodziny, dominującego w sposób naturalny nad całą wspólnotą rodzinną. Choć polis zakładało równość, w obrębie domu dysproporcje pomiędzy członkami rodziny pozostawały bardzo silne. Kobiety oraz niewolnicy należeli do tej samej kategorii i prowadzili życie, ukryte w sferze prywatnej, zapewniając funkcjonowanie tym, którzy należeli do sfery publicznej[2]. Z kolei w starożytnym Rzymie władza ojcowska (patria potestas) charakteryzowała się przede wszystkim dożywotnim charakterem. Nie wygasała, kiedy dziecko usamodzielniło się bądź osiągnęło niezależność materialną. Była to nadzwyczaj silna władza, niezwykle wolno ulegająca ograniczeniom[3].
Rzymskie prawo rodzinne wpływało na stosunek do ojcostwa również w okresie średniowiecza. Według jednej z panujących wówczas reguł, tylko współmałżonek mógł zostać uznany za ojca, domniemywało się więc, że spłodził on każde dziecko, urodzone przez jego żonę. Zasada ta akcentowała fakt, że dziecko rodzi się we wspólnocie domowej, której głową jest mężczyzna. Renesans przyniósł złagodzenie obrazu ojca, który nie kojarzył się już z feudalnym władcą. Humanistyczne idee umocniły wizerunek ojca, odznaczającego się przede wszystkim odpowiedzialnością za rodzinę, a nawet czułością[4]. Po Soborze Trydenckim (1545-1563) doszło do ważnego, w dziejach ojcostwa, wydarzenia, jakim było pojawienie się kategorii „ojcostwa duchowego”, dotąd jeszcze nieugruntowanej w doktrynie oraz nauczaniu Kościoła. Według wskazań z tamtego czasu, kapłan, jako „lekarz dusz”, miał przyjmować spowiadających się ludzi niczym miłosierny, niosący pociechę ojciec, upodabniając się tym samym do Boga[5].
W oświeceniu ojcostwo opierało się na „wolności jednostki i jej prawnym wyrazie: na woli uznania się za małżonka i pozostania nim”[6]. Realizowane więc było przede wszystkim w ramach cywilnoprawnej umowy małżeństwa, która była instytucją, wykraczającą poza porządek sakralny. W XIX i XX wieku postępowały przemiany dotyczące postrzegania ojcostwa, zbudowane głównie na poglądach liberalnych oraz zachodzących procesach społeczno-ekonomicznych. Obecnie duże znaczenie przypisuje się roli ojca w wychowaniu dziecka. Z psychologicznego punktu widzenia dobry ojciec to taki, który jest „obecny, czyli fizycznie i psychicznie zaangażowany w sprawy domu, który jest blisko i zna dziecko, jego marzenia, pragnienia i zainteresowania. (…) Ważne jest także, by był wsparciem dla dziecka i autorytetem oraz wzorem postępowania. Jednak najważniejszą kwestią w tym zakresie jest ojcowska miłość”[7]. Co jednak dzieje się, gdy ojcowskiej miłości zabraknie? Albo, gdy zamiast niej, pojawia się przemoc?
Najczęściej, sprawcami przemocy psychicznej oraz fizycznej, stosowanej wobec dzieci, byli i są – rodzice[8]. Kwestia ta, powoli przestaje być w Polsce tematem tabu. Na szczególną uwagę zasługują – w tym kontekście – przeżycia młodych kobiet, dziewczynek, dla których doświadczenie traumy w dzieciństwie, stanowi punkt zwrotny w rozwoju na różnorodnych płaszczyznach. Jednocześnie badacze i badaczki nie tylko analizują samo zjawisko przemocy, lecz także oddają głos ofiarom, które dzięki przemianom w świadomości społeczeństwa, zyskują odwagę, by mówić o swojej krzywdzie.
W latach 70. ubiegłego stulecia, na skutek działań ruchu feministycznego, przedmiotem badań stała się kwestia gwałtu na kobietach, a co za tym idzie, także zwrócenie uwagi na problem wykorzystywania seksualnego dzieci[9]. Niebezpieczeństwo pojawienia się tego typu zachowań jest szczególnie wyraźne na polskim gruncie, gdzie – pod wpływem pierwotnej, szkolnej i religijnej socjalizacji – internalizuje się tabu ujawniania przemocy, wynikającej z asymetrii płci. Dlatego też, nie jest niczym dziwnym, że ten problem pozostaje często przemilczany – nieobecny poza kontekstem sądowo-pomocowym, naukowym czy prasą sensacyjną.
Na uwagę zasługują więc polskie autorki, które, odrzuciwszy popularne, stereotypowe wzory nostalgicznych, rodzinnych opowieści, podjęły ten niełatwy temat w piśmiennictwie dokumentu osobistego[10]. Katarzyna Nadana-Sokołowska zauważyła, że „w ostatnich latach uwyraźnia się nurt autobiografii dokonujących swoistego ujawnienia (por. coming out) czy naruszających społeczne tabu”[11]. W nurt ten wpisuje się również książka Kato-tata, której autorka – Halszka Opfer, będąca równocześnie jej narratorką oraz bohaterką – opisuje swoją kazirodczą relację z ojcem. Zarówno wspomnienia te, jak i wydane później Monidło, wzbudziły ożywione dyskusje. Ogrom krzywd, jakich za przyzwoleniem matki doświadczyła mała dziewczynka – i wpływ tego dramatycznego doświadczenia, na dorosłe życie – skłonił Katarzynę Surmiak-Domańską, do zainteresowania się tą historią i napisania Mokradełka – reportażu, przedstawiającego sytuację autorki Kato-taty po opublikowaniu swoich wspomnień i jej próbę ułożenia na nowo relacji z najbliższą rodziną. Dla opisu doświadczeń przemocy w rodzinie ważnym momentem było także ukazanie się w 2004 roku powieści Gnój Wojciecha Kuczoka, przedstawiającej chłopca bitego i poniżanego przez apodyktycznego ojca. Innym cennym świadectwem osoby, która doświadczyła nadużycia seksualnego, są wspomnienia Anny Zamojskiej Nigdy więcej.
Kato-tatę, Monidło, Gnój i Nigdy więcej łączy nie tylko odwaga sięgnięcia do doświadczeń traumatycznych i opowiedzenia o nich czytelnikowi. We wszystkich tych tekstach ważną postacią jest ojciec – jednocześnie bohater, jak i anty-bohater. To ujęcie wpisuje się w obserwację Michała Januszkiewicza, dotyczącą podwójności relacji pojęcia anty-bohatera, do bohatera i postaci literackiej[12]. Zdaniem badacza jest to ktoś pozostający „w szczególnym konflikcie z przyjętymi potocznie normami i formami życia społecznego”, a jednocześnie „nie jest on po prostu „pozbawionym wszelkich zasad łajdakiem lub nikczemnikiem”[13].
Niniejszy tekst ma w zamierzeniu scharakteryzować opisanych w Kato-tacie, Monidle, Gnoju i Nigdy więcej ojców. Istotne będzie tu skupienie się na cechach świadczących o ambiwalentnym postrzeganiu tych postaci przez narratorów (w tym bohaterki-narratorki), będących jednocześnie ich ofiarami. Na te sprzeczności w zaprezentowanych poniżej opisach wpływać może fakt, iż będący ich (anty-)bohaterami mężczyźni są zarówno ojcami, jak i oprawcami. Poniższe studium pomoże ustalić, czy w poszczególnych tekstach na pierwszy plan wybija się rola ojca czy też rola oprawcy.
Ojciec-agresor według Halszki Opfer
Dla części czytelników szokujący wydaje się fakt, że Halszka Opfer dedykuje swoją książkę między innymi Ojcu, którego padła ofiarą. Można to potraktować jako wyraz osobistej zemsty – bo tak zdają się wybrzmiewać słowa „za to, co zrobił”. Może to być również świadectwo pozostawania w pewnej zależności z rodzicami, wszak kolejną adresatką dedykacji jest matka („za to, czego nie zrobiła”). Nawet opisując swoje traumatyczne doświadczenia, Opfer nie opuszcza destrukcyjnego układu rodzinnego, w którym trwała przez wiele lat. Pisze tę książkę nie tylko dla siebie, ale także dla swoich oprawców. Jednocześnie ma świadomość, że sama powiela pewne wzorce przekazane w jej domu – Kato-tata jest dedykowany także Tamarze (córce Halszki), której nie uchroniła przed molestowaniem.
W charakterystyce ojca Halszki na pierwszy plan wybijają się zwierzęca natura oraz okrucieństwo. Warto też zauważyć, że nigdzie nie pada jego imię – autorka pisze o nim jako o „ojcu”, „tacie”, a najczęściej „tatusiu”. Nie wydaje się jednak, by miało to wymiar ironiczny. Jest to raczej świadectwo pewnej infantylizacji w mówieniu o rodzicach, co często ma miejsce w przypadku ofiar przemocy w rodzinie. Z kolei w innych miejscach nazywa go „katem” albo „naszym katem”.
Ojciec Halszki miał za sobą kryminalną przeszłość. Kiedy dziewczynka miała cztery lata, trafił do więzienia za niedopełnienie obowiązków służbowych. Rodzina zareagowała na tę okoliczność uczuciem ulgi. Jak pisze sama Opfer: „dla naszej rodziny oznaczało to trzy lata spokoju. Trzy lata bez awantur. Trzy lata bez strachu. Trzy lata bez znienawidzonych seksualnych zabaw z ojcem”[14]. Nieobecność ojca w domu jest dla Halszki gwarantem bezpieczeństwa, dlatego reaguje z podobną ulgą, gdy wskutek pogorszenia stanu zdrowia, po pobycie w więzieniu, musi się on udać do sanatorium.
Autorka nie zdecydowała się przekazać zbyt wielu informacji o wyglądzie fizycznym tytułowego Kato-taty. Wiadomo jedynie, że był potężnym mężczyzną, wobec którego drobna dziewczynka nie miała najmniejszych szans. Obraz ojca, jako ogromnego i władczego, zostaje wzmocniony poprzez posługiwanie się augmentatywami, występującymi najczęściej, kiedy Halszka wspomina pełne przemocy stosunki seksualne, pisze o „cielsku” i „jęzorze”. Słownictwo, jakim posługuje się dla opisania jego wyglądu, jest nacechowane negatywnie – ma on „cuchnącą ślinę” i „obrośniętą gębę”, która podczas gwałtu robi się czerwona i spocona. Zwierzęcy rys postaci ojca przejawia się także w szczegółach, takich jak wygląd dłoni. Mężczyzna ma długie paznokcie, które przypominają szpony. Jego język narratorka nazywa „wielkim ozorem”, a ręce „owłosionymi łapami”. Włosy, które pokrywają ojcowski brzuch, i genitalia przypominają dziewczynce sierść. Często podkreśla, że miał nieogolony, twardy zarost. Te wszystkie skojarzenia składają się na wyobrażenie mężczyzny podobnego do wielkiego niedźwiedzia – Halszce łóżko ojca, w którym leży, masturbując się, kojarzy się z niedźwiedzim barłogiem. Z kolei czynności przez niego wykonywane wywołują skojarzenia z zachowaniami zwierząt – „jego owłosiony zad galopuje, jakby go ktoś gonił”[15], a w innym miejscu: „Plątał mu się język, jak zwykle, kiedy był napalony. Zawsze wtedy kojarzył mi się z psem, który zaślepiony instynktem ugania się za suką. Zaśliniony z obłędem w oczach”[16].
Interesujące jest także odniesienie własnej relacji z ojcem do świata zwierząt, które nasuwa się Halszce w czasie oglądania filmu przyrodniczego. Obraz węża boa i małej małpki przywodzi jej na myśl własną bezradność wobec ojca. Połknięcie ofiary w całości przez drapieżnika może symbolizować zupełne złamanie charakteru Halszki, przez wyrządzenie jej krzywdy w sferze psychicznej oraz seksualnej, a także zdominowanie jej życia przez to doświadczenie. Metafora pochłonięcia pojawia się także w innym fragmencie, opisującym powrót pijanego ojca z kościoła: „Był naszym władcą i od niego zależało, czy tego dnia będziemy spać spokojnie, czy uciekniemy do ciotki, czy mama ucieknie sama i zostawi mu nas na pożarcie”[17].
Uwagę zwraca także dwulicowość oprawcy Halszki – przy gościach spoza rodziny potrafił być czarującym mężem i ojcem. Za zamkniętymi drzwiami przeistaczał się jednak w okrutnego tyrana, który zastraszał całą rodzinę. Podobnie postępował wobec swoich przełożonych w pracy. W ich obecności pozostawał oddanym i uległym pracownikiem, u jego córki wywoływało to skojarzenia z zachowaniem wytresowanego pieska. Jednakże, kiedy tylko przełożeni opuszczali pokój, mówił o nich z nienawiścią i pogardą. Ten rozdźwięk pomiędzy kreowanymi przez ojca wizerunkami powodował u córki dysonans. Nie umiała również pogodzić jego rozpasanej seksualności z manifestowaną przez niego na zewnątrz religijnością: „Dziwiło mnie, że tatuś jako katolik robi te wszystkie świństwa. Powinien przecież wiedzieć, że bliźniego należy kochać, że Bóg widzi wszystko i nie pozwala w Biblii spać z własną matką, siostrą czy córką”[18].
Anna Golus, w książce Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci, pokazuje wywodzone z Biblii uzasadnienia krzywdzenia dzieci. Jak pisze, „nigdy nie brakowało chrześcijańskich rodziców, którzy – najwyraźniej zapominając o przykazaniu miłosierdzia i traktowania bliźniego, jak siebie samego – swą matczyną czy ojcowską miłość okazywali przy użyciu przemocy[19].
Z wizerunkiem, jaki wobec ludzi prezentował ojciec Halszki, kontrastuje opis zabijania przez niego kury. Sposób, w jaki mężczyzna pozbawiał zwierzę życia, na długo zapisał się w pamięci dziewczynki:
Ojciec kupował na targu żywe kury, które własnoręcznie zabijał. Robił to w wyjątkowo bestialski sposób. Opasywał ręcznikiem swój wielki brzuch, chwytał przerażoną kurę między nogi, tak żeby mu się nie wyrwała, i trzymając ją za głowę, wielkim kuchennym nożem przecinał jej szyję. Zabijał ją powoli, jakby kroił chleb. Kura wrzeszczała, bezskutecznie próbując wyrwać się z pułapki. Trzymał ją mocno – zupełnie tak jak mnie. Po ścianach i podłodze tryskała krew. Po chwili głośne gdakanie cichło. Tułów pozbawiony głowy trzepotał jeszcze skrzydłami, a urżnięta głowa lądowała w skrzyni na węgiel[20].
Naturalizm tego opisu współgra z nacechowanymi pierwotną zwierzęcością opisami ojca. Animalne porównania przenikają do wyobraźni Halszki w ten sposób, że raz przywołane przez nią zwierzę jest katem, a raz, ofiarą. Role te mieszają się i są niezgodne z ładem natury. Podstawowymi pogwałceniem jej praw jest przede wszystkim stosunek kazirodczy, między Opfer a jej ojcem.
Ojciec Halszki przy całym swoim charakterze ma w sobie coś z dziecka. Jest niezaradny w pewnych aspektach życia, nie umie na przykład dbać o swoje zdrowie. Podrażnione oczy mył wodą z mydłem, a na półpaśca stosował sok z cytryny, który tylko drażnił piekące pęcherze. Potrafi być autoagresywny – gdy bolał go ząb, nie zdecydował się na znieczulenie, bo chciał się „ukarać”. Nieprzemyślane i pozbawione sensu działania ojca nie sprawiały jednak, że Halszka była nim mniej przerażona: „Dalej się go bałam, mimo że był śmieszny i ograniczony. Miał nade mną władzę człowiek, który wzbudzał moje politowanie, którym gardziłam nie tylko dlatego, że był moim katem”[21]. Nie był także na tyle dojrzały, by zmierzyć się z bezpośrednimi konsekwencjami swojego nieprzemyślanego postępowania. Gdy rozbił głowę koleżance swojej żony, uciekł i cały dzień przeleżał w łóżku. Halszka pisze: „wiedzieliśmy, że nie śpi, tylko udaje. Zawsze tak robił, gdy coś nawywijał”[22].
Ze wszystkimi negatywnymi określeniami tytułowego bohatera Kato-taty kontrastują jego nieliczne zachowania opisywane przez córkę jako „łagodne”, „dobroduszne” czy nawet „czułe”. Co warto podkreślić, córka, charakteryzując swego oprawcę, nie pozbawia go pozytywnych cech. Pamięta, że miał dar opowiadania i uwielbiał, kiedy mógł komuś coś wytłumaczyć. Wizerunek, który prezentował na zewnątrz, był całkiem odmienny od jego zwierzęcego i okrutnego oblicza: „Tatusia ludzie szanowali. Był oczytany. Czytał Dostojewskiego, Kraszewskiego, Sienkiewicza i bardzo dobrze znał historię. [...] Nawet lubiłam chodzić od niego do pracy […]. Uprzejmy, miły. Byłam zdziwiona, że tatuś ma dwa tak różne oblicza”[23].
Immanentną częścią tożsamości narodowej była dla ojca Opfer religia. W Monidle Halszka przytacza jego reakcję na swoją decyzję o zaprzestaniu chodzenia do kościoła: „tata się na mnie wydarł, że Polak jest papieżem i moim obowiązkiem jest wierzyć po katolicku, jak wierzy większość Polaków”[24]. Odejście córki od religii wzbudziło w nim na tyle silną odrazę, że przestał zmuszać ją do seksu, a przy spotkaniach albo ignorował, albo opluwał i nazywał bezbożnicą. Według Elżbiety Klimek-Dominiak Kato-tata pokazuje, jak obrzędowy katolicyzm ojca Halszki absolutyzujący więzy rodzinne, przyczynia się do wytworzenia u kobiety zespołu stresu pourazowego oraz autodestrukcyjnego wzorca kobiecości, ograniczającego w znacznym stopniu możliwości nawiązania więzi społecznych. Prowadzi to, zdaniem badaczki, do reprodukcji kolejnego wariantu dysfunkcyjnej rodziny, w której jej córka zostaje również wykorzystana seksualnie przez dominującego w systemie rodzinnym sprawcę[25].
Z książki Mokradełko autorstwa Katarzyny Surmiak-Domańskiej wyłania się obraz ojca Halszki jako człowieka przeciętnego, mającego zarówno wady, jak i zalety. Był to:
przeciętny obywatel, działkowicz, dobry pracownik, surowy kierownik. Trochę pijaczyna – jak wielu, bawidamek – jak wielu. Arogancki wobec podwładnych, uniżony wobec przełożonych, ale jednak nie zwykły prostak, bo regularnie otrzymywał z osiedlowej biblioteki nagrody za wysokie czytelnictwo. Towarzyski, gościnny, jowialny. Przez czterdzieści lat, aż do śmierci w sakramentalnym związku, troje dzieci, z których każde wyszło na ludzi, założyło rodziny. Dobry katolik…[26]
Tę opinię podzielał jego zięć, żywiący raczej przyjazne uczucia wobec teścia. Lubił z nim spożywać posiłki i pić alkohol, rozmawiać o błahych sprawach. Nie zwracał w ogóle uwagi na podejście ojca Halszki do kobiet i był bardzo zaskoczony, kiedy prawda o przemocy seksualnej wyszła na jaw. Jak pisze Martyna Okrajni „mężczyzna przez lokalną społeczność nigdy nie został potępiony, natomiast niejako cała odpowiedzialność spoczęła na kobiecie”[27]. Według mieszkańców Mokradełka ojciec Halszki był gościnnym, pomocnym i uśmiechniętym człowiekiem. Nikt nie przypuszczał, że mógłby on przez lata gwałcić córkę i maltretować żonę. Jedna z bohaterek reportażu Surmiak-Domańskiej stwierdziła, że został on styranizowany przez własną rodzinę, gdyż nie zaznał od niej należytego szacunku, nieodłącznego elementu tożsamości Ślązaków[28].
Z Kato-taty i Monidła wyłania się obraz antybohatera, który jest, jak pisze Michał Januszkiewicz, „postacią pozostającą w szczególnym konflikcie z przyjętymi potocznie normami i formami życia społecznego, kwestionującą je i uzasadniającą tę swoją postawę”[29]. Ojciec Halszki krzywdzi, bo był krzywdzony. Krzywdzi innych, ale także siebie. Wpisuje się tym samym w sformułowaną przez wspomnianego autora tezę, że „antybohater nie jest po prostu pozbawionym wszelkich zasad łajdakiem czy nikczemnikiem”[30]. Wyniósłszy z domu rodzinnego niewłaściwe wzorce, bohater Kato-taty nie wznosi się ponad doznane cierpienie i nie staje się dzięki niemu lepszym ojcem. Zamiast tego całe życie ucieka przed odpowiedzialnością i nigdy nie mierzy się z konsekwencjami swojego postępowania.
Ojciec-treser w Gnoju Wojciecha Kuczoka
Ważnym tekstem, który opisuje przemoc w rodzinie, jest Gnój Wojciecha Kuczoka. Był on wielokrotnie nagradzany i spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem krytyków, stanowił także kamień milowy polskiej literatury w przełamywaniu tabu przemocy domowej. Według Roberta Ostaszewskiego jest to „wstrząsająca, a chwilami tragikomiczna historia rodzinnego piekła, opowiadana przez dziecko, które jest jednocześnie obiektem przemocy i jej obserwatorem. Narrator opisuje rodzinny rytuał: metodyczne, przypominające tresurę bicie, które jest wyłącznie przyspieszonym kursem buntu i nienawiści”[31]. Podobnie, jak w przypadku Kato-taty, książka Kuczoka jest pewnym przepracowaniem traumy oraz, jak pisze Sylwia Papier, „jednoznaczną krytyką patriarchalnego modelu rodziny, w którym to ojciec sprawuje pełną władzę, a pozostali członkowie są jedynie podległymi mu bezbronnymi jednostkami”[32].
Wojciech Kuczok świadomie gra konwencją autobiograficzną – tworzy anty-autobiografię (taki jest podtytuł Gnoju), podobnie jak Halszka Opfer postanowiła napisać nie-pamiętnik (również informuje o tym podtytuł). Początek opowieści o losach młodego K. – głównego bohatera, przypomina prozę nostalgiczną, gdzie mamy do czynienia z szeregiem obrazków z życia rodzinnego. Jednakże narrator snuje swoją opowieść nie po to, by odszukać własną tożsamość, wracając do korzeni, lecz by, jak pisze Anna Szczeblewska, obalić mit, że patologia musi mieć swoje źródła[33].
Kat-ojciec nie jest, jak we wspomnieniach Halszki, nazywany tatusiem, lecz „starym K.”. Według Sylwii Papier, w ten sposób autor „pokazuje, jak głębokie muszą być rany emocjonalne chłopaka, który po tak ogromnej dawce bólu i upodlenia nie potrafi już z uczuciem spojrzeć na własnego ojca – człowieka, który powinien być dla niego największym autorytetem”[34]. Użycie inicjału kojarzyć się może z podawaniem w mediach nazwisk oskarżonych o przestępstwo. Zgodnie z polskim prawem, ze względu na domniemanie niewinności, nie wolno podawać nazwisk osób oskarżonych do czasu skazania ich prawomocnym wyrokiem. Bohater Kuczoka wpisuje się w tę konwencję, formułując zarzuty wobec ojca – oskarża go, ale nie wydaje wyroku i nie wykonuje kary. Gra podjęta przez Kuczoka ma jeszcze inne, ciekawe odczytanie – kreując postać starego K., autor posługuje się pierwszą literą nazwiska ojca bohatera, która jest zarazem pierwszą literą jego nazwiska.
Przeszłość starego K. została opisana szerzej, niż ma to miejsce w przypadku Kato-taty. Jako dziecko – „zasępiony malec” budzi współczucie czytelnika. Warto zwrócić także uwagę na fakt, iż ojciec starego K. nigdy nie stosował wobec niego przemocy fizycznej. Narrator wspomina tylko o jednej formie opresji, jaką była kara klęczenia na grochu. Jak można się domyślić, ojciec głównego bohatera-narratora Gnoju nie został nauczony okazywania miłości. „Kochał więc intuicyjnie przez szyderstwo, kochał przeklinając, kochał obrażając”[35] – tak widział to jego syn, być może próbując wytłumaczyć sobie i uzasadnić doznawane od ojca zło. Fragment, w którym narrator ujawnia, że jego ojciec nie umiał przepraszać ani prosić, a łzy budziły u niego gniew powiązany z bezradnością, zdaje się wyrazem pragnienia usprawiedliwienia rodzica przez dziecko. Chce ono wierzyć, że najbliższa osoba nie daje jej miłości, bo po prostu nie potrafi. Jak pisze Sylwia Papier, „w relacji stary K. – młody K. następuje odwrócenie wszelkich ideałów i wartości. Zamiast ojcowskiej miłości syn na każdym kroku doświadcza ze strony ojca aktów agresji. Negatywne uczucia tłumią te pozytywne. Nie ma mowy o szczerości, przywiązaniu, radości, jest natomiast strach, cierpienie, chęć ucieczki i wyzwolenia się z domowego więzienia”[36].
Stary K., podobnie jak jego syn, nie nauczył się w domu rodzinnym przeżywać trudnych emocji. Porażkę w wyborach do rady miejskiej kompensował, wyżywając się na rodzinie. Po okresie kreowania się na ofiarę ludzkiej niewdzięczności i braku Bożego błogosławieństwa („Ach Boże mój, Boże, czemu mnie tak doświadczasz, czemuś mnie na Hioba wybrał (…) czemem zawinił, całe życie tylko parszywość ludzka rani moje serce (…) dlaczego pastwisz się nade mną?!”[37]), szukał winy w najbliższych: „durna żona durny syn, durne rodzeństwo, durna rodzina, durni sąsiedzi, durna ludzkość, durne życie, durność wszystko durność!”[38]. Nietrudno tu odnaleźć echa biblijnych skarg takich postaci jak Hiob czy Kohelet[39]. Ten kontekst religijny wydaje się być o tyle istotny, że ojcu młodego K. zdarzało się powoływać na Biblię w swoich wypowiedziach i uzasadniać jej słowami swój światopogląd. Mówi na przykład: „Nie znacie dnia ni godziny, mówi nasz Pan, a czemu mielibyśmy mierzyć wiek ilością dni przeżytych (…), mnie się wydaje, że pod tym względem to ja jestem dużo młodszy nie tylko od was wszystkich, ale i od wielu gówniarzy, na przykład syna mojego durnego”[40].
Traktowanie religii w sposób instrumentalny, służący zyskaniu władzy nad dzieckiem, przejawiało się także w zastraszaniu syna karą za grzech. Tam, gdzie stary K. nie umiał sobie poradzić z wychowywaniem syna, opierał się na argumentach ze sfery sacrum. Nie umiał na przykład rozmawiać z młodym K. o masturbacji. Zaczął więc grozić mu, że jeśli się nie wyspowiada z „robienia czegoś brzydkiego sam ze sobą”, to ręka mu uschnie. Nieustannie przy tym kontrolował syna, gdy ten leżał w łóżku, udzielającym mu pouczeń o zboczeniach, które biorą się z „grzechu śmiertelnego”, jakim jest onanizowanie się.
Obraz Boga, jaki przekazywał synowi stary K., opierał się na absolutnej kontroli i bezwzględności. Dla chłopca, podobnie jak dla Halszki Opfer, dzień pierwszej komunii świętej nie był świętem, lecz kolejnym etapem umacniania się w nim traumy. Ojciec powiedział wówczas: „od dzisiaj Bóg na ciebie patrzy w dzień i w nocy i widzi wszystkie twoje złe zachowania, nawet to, czego ja nie widzę”[41]. Przypomina to mechanizm Panoptikonu, o którym pisał Michael Foucault[42]. Wiedza o postępowaniu dziecka, czy nawet wzbudzanie w nim samym świadomości bycia stale obserwowanym, pozwalała zyskać nad nim władzę. W ten sposób ojciec uruchomił w synu mechanizm projekcji zachowań rodzica na myślenie o Bogu. Stwórca nie tylko widzi więcej niż stary K., stosuje też okrutniejsze kary i nigdy nie odpowiada na pytanie „za co?”. Symptomatyczne jest sformułowanie „wierzyłem im [podkr. – M.K.] w Boga” i zawarta w nim słowna gra, odnosząca się do jednostkowego doświadczenia wiary i zawierzenia komuś. Doświadczenie kontaktów z ojcem – okrutnym, opierającym swoją władzę na patriarchalnej dominacji, silnie oddziaływało na formującą się religijność dziecka. Chłopak wierzył w takiego Boga, jakiego pokazali mu rodzice, a jego religijność była obwarowana szeregiem zastrzeżeń. Wierzył, pomimo wielu przeszkód – widoku znęcających się nad dziewczynkami ministrantów, ojca podającego mu rękę na znak pokoju, a potem wymierzającego mu karę „na przyszłość”, nienawiści pomiędzy rodzicami.
Kulturowe uwikłanie przemocy w Gnoju objawia się w ten sposób, że ojciec w momentach „odprawiania rytuału” często zamiast pejcza sięgał po przysłowia[43]. Posługiwał się na przykład sformułowaniem „kto nie słucha ojca, słucha psiej skóry” (w tym przypadku skórzanego pejcza – narzędzia przemocy). Mimo braku fizycznego bodźca, zagrożenie doświadczeniem bólu stawało się dla dziecka realne. Stary K. przekonywał syna o konieczności i słuszności kary, mówiąc, że jeśli „ja ciebie bił nie będę, ciebie życie pobije”[44]. Ojciec stosował także przemoc psychiczną, zmuszając dziecko do jedzenia. Tę praktykę argumentował powiedzeniem „z żuru chłop jak z muru”[45], a odmowę jedzenia nazywał „bluźnierstwem”. Narrator wykorzystuje tu grę utartymi kliszami językowymi, przenicowuje związki frazeologiczne, posługuje się ironią, a jednocześnie jego język jest przeniknięty literackością. Jest to jedna z najistotniejszych różnic między narracją Kuczoka i Opfer.
W narracji Wojciecha Kuczoka istotną rolę odgrywa narzędzie, za pomocą którego ojciec znęcał się nad synem. Jeden z rozdziałów rozpoczyna się szczegółowym opisem pejcza, wyróżniającego się spośród innych pejczy tym, że „miał swoją wagę, swoją masę, miał też prawdopodobnie swój zapach”[46]. Oddziaływał więc na wszystkie zmysły, zapisując się wyraźnie w pamięci ofiary. Nie dziwi więc, choć przeraża, skrupulatność opisu przedmiotu, za pomocą którego stary K. wymierzał dziecku karę.
Podobnie jak w przypadku powieści Opfer, w Gnoju pojawia się wątek zwierząt. To samo narzędzie, którym wymierzano karę chłopcu, służyło wcześniej do tresury psów wilczura oraz teriera kerry blue. W obydwu przypadkach, jak stwierdza bohater Gnoju, chodziło o wpojenie tej samej zasady absolutnej i bezwarunkowej podległości. Wstrząsające jest stwierdzenie, że był „t e n pejcz, tak uniwersalny, tak funkcjonalny – bo jednocześnie, choć nie za jednym zamachem, można było za jego pomocą wychować szczenię rasy kerry blue i dziecko rasy ludzkiej”[47]. W innym miejscu następuje połączenie tych dwu określeń, o młodym K. mówi się jako o „podrośniętym szczenięciu rasy ludzkiej”[48]. Tak opisywane dziecko ma jednocześnie cechy człowieka i zwierzęcia. Jest bezbronne i bezradne wobec istoty mającej nad nim władzę, a zarazem jest obdarzone zdolnością do autorefleksji, co czyni jego los jeszcze bardziej tragicznym.
Jak pisze Sylwia Papier, „chłopiec był „ćwiczony”, redukowany do roli przedmiotu, na którym ojciec mógł wyładować negatywne emocje. Stary K. uprawiał na synu tresurę siły, sprawności i uległości”[49]. Wyrazem uprzedmiotowienia dziecka jest zdanie, które stary K. wypowiada pytany o potomstwo: „posiadam jedno dziecko”[50]. Przejawem władzy i dominacji nad rodziną był także sygnał rodowy, który ojciec młodego K. wymyślił, aby przywoływać żonę i syna. Był to „sygnał wywoławczy, na który n a l e ż a ł o zareagować natychmiast (…), gwizdany, prosta melodyjka, jeden takcik, tirararatira, i już się wiedziało: ach, ktoś gwiżdże, trzeba wyjrzeć, pokazać się”[51]. Reagowanie na sygnał dawany przez głowę rodziny ustalało w niej porządek podległości – ten, na czyje zawołanie należało natychmiast przybiec, musiał mieć siłę i znaczenie. Przywoływanie kogoś za pomocą gwizdu kojarzy się z tresurą psa.
Jasny podział na to, kto jest goniącym, a kto gonionym, wyznacza hierarchię w domu młodego K., który nie może wyjść poza swoją rolę. Zasady postepowania są z góry ustalone i umacniane nieustannym przywoływaniem słownictwa kojarzącego się ze zwierzętami. Stary K. pouczał na przykład syna, że „kobieta musi być rasowa, koń piękny, nie odwrotnie”[52], a prawdziwy mężczyzna powinien umieć wybrać oboje. W innym miejscu narrator stwierdza, iż zaczęła się w nim przemiana w „samczyka”.
Tak jak w przypadku ojca Halszki, istotne dla oprawcy bohatera Gnoju były oznaki dojrzewania płciowego. Nie chciał on dopuścić do siebie myśli, że ma dorastającego syna, gdyż to pociągałoby za sobą wniosek, że sam się starzeje. Z lekceważeniem komentował zmiany zachodzące w ciele chłopca, nazywał go „chuchrem” i twierdził, że jest dla niego za wcześnie na dojrzewanie. Jednocześnie zauważał, że młody K. ma „syfy na gębie” i zrobił się „nieforemny”[53].
Symbolicznym obrazem tego, co trudne, lecz ukryte pod powierzchnią w domu młodego K., jest sen o wylewającym się szambie, które zalewa mieszkanie. Obraz rodziny w Gnoju ukazuje powierzchowność relacji i potrzebę budowania dobrego wizerunku na zewnątrz. Ważne było podtrzymywanie obrazu zamożnej rodziny, mimo pogarszającej się w związku z niedawną wojną sytuacji finansowej – „trzeba było zapomnieć, dzieci wychowywać na ludzi bogatych raczej w pamięć o zamożności niż rzeczywiste dobra”[54]. Marzenie senne młodego K. pokazuje tęsknotę za autentycznością, nawet jeśli miałaby na polegać na ujawnieniu całego ogromu zła i cierpienia ukrytego za murami jego rodzinnego domu. Jednocześnie uwidocznienie tego, co napawa obrzydzeniem, prowadzi do oczyszczenia. Przychodzi tu na myśl kategoria abjektu, czyli stanu pośredniego między przedmiotem a podmiotem. Do tej kategorii zaliczają się wszelkie wydzieliny ciała – wymioty, mocz, odchody, krew menstruacyjna itd., które budzą wstręt, a jednocześnie w niewytłumaczalny sposób mogą fascynować. Odgrywają one rolę w formułowaniu własnej tożsamości i postrzeganiu granic własnego ciała. Odwołują się bowiem do pierwotnego dla człowieka odłączenia od organizmu matki. Doświadczenie polegające na tym, że coś oddziela się od ciała człowieka konfrontuje go z istnieniem granic ciała i spoistości własnego „ja”[55]. W przypadku zakończenia książki Kuczoka wyobrażenie zatapiającego wszystko gnoju pokazuje, jak dochodzi do przeformułowania własnej tożsamości i ujawnienia pierwotnych motywacji do zniszczenia tego, co wydawało się bliskie.
Gnój nie jest powieścią z tezą. Sytuuje się w kręgu społeczno-obyczajowego zaangażowania, na pograniczu gatunków reporterskich, które nie podają ocenie opisywanych zjawisk, lecz ukazują ich wieloaspektowość[56]. Anna Szczeblewska pisze, że autor „nie ma aspiracji artystowskich, forma nie chce dominować nad treścią (…), lecz dostosowuje się do niej”[57]. Niezwykle sprawna narracja w połączeniu z dużą dozą literackości oraz wzbudzającym kontrowersje przez swoją brutalność tematem sprawia, że nie można pozostać obojętnym wobec prozy Wojciecha Kuczoka.
Ojciec „duchowny” w „Nigdy więcej” Anny Zamojskiej
Temat przemocy seksualnej, której ofiarą padła młoda kobieta, pojawia się w autobiografii Anny Zamojskiej Nigdy więcej. Autorka opowiada o swoim doświadczeniu wykorzystania przez księdza katolickiego, przyjaciela jej rodziców. Tym samym włącza się w wyłaniający się współcześnie, dyskurs, dotyczący ofiar przemocy seksualnej w Kościele katolickim, tworzony przez książki takie jak: Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają glos Artura Nowaka albo Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu Marcina Wójcika[58].
W historii Anny Zamojskiej występuje wiele punktów wspólnych z historią Halszki, mimo że Nigdy więcej nie dotyczy przemocy seksualnej w rodzinie. Podobnie jak w przypadku Kato-taty interesujące jest to, jak ofiara postrzega samą siebie. Swoją narrację rozpoczyna od skierowanego do siebie listu, w którym deklaruje „chciałabym umieć wybaczać, (…) nikogo nie krzywdzić. Gdy będę popełniała błędy – co oczywiste i nieuniknione – pragnęłabym umieć za nie pokutować, przyznawać się do winy i przepraszać”[59]. W tym fragmencie przejawia się skłonność autorki do brania winy na siebie, która będzie się przewijać przez cały tekst. W jakiś sposób czyni to z niej we własnych oczach ofiarę bardziej samej siebie niż innych.
Obraz krzywdziciela w Nigdy więcej został ukształtowany inaczej, niż w Kato-tacie. Sama narratorka opisuje go jako miłego, uczynnego otwartego i uczciwego. O jego wyglądzie wiemy niewiele, jedynie, że był dużym, dojrzałym mężczyzną. Jednocześnie już od pierwszych stron Nigdy więcej pojawiają się niepokojące sygnały. Czytelnik dowiaduje się, że u kapłana „zbierająca się w kącikach ust ślina i drżenie rąk zapowiadały, kogo w sobie skrywał”[60]. W innym zaś miejscu można natrafić na taki opis: „z wypełnionych po brzegi śliną ust wydobywa się: <<Kocham cię>>. Oblizuje się niczym głodne cielę”[61].
Pojawia się tu wiele podobieństw do sposobu ukazywania krzywdzącego u Halszki Opfer. W opisach aktów przemocy seksualnej istotną rolę odgrywa kategoria abjektu, znaczenie ma tu bowiem ślina – kojarzona z głodem, apetytem seksualnym, który mężczyzna chce zaspokoić. Jednakże, kiedy całuje Annę pierwszy raz, ona zauważa, że „ten jeden jedyny raz nie jest obśliniony”[62]. Czy to dlatego, że osiąga wreszcie swój cel i wie, że odtąd nie będzie już musiał tak bardzo pragnąć młodej dziewczyny, która stanie się wobec niego uległa? Później jego pocałunki są opisywane jako „łapczywe”. Anna pisze o zachowaniu księdza: „ssie moje wargi; czasami wręcz je połyka, jeszcze innym razem przejeżdża po nich językiem. Zawsze jestem bardzo obśliniona. Ślina spływa mi od oczu do szyi. Gdy od niego wychodzę mam ją zaschniętą w postaci białego nalotu”[63], a w innym miejscu – „całe moje ciało jest w jego ślinie”[64].
Oprócz śliny pojawia się także krew. W przypadku Anny jest to krew menstruacyjna. W pewnym momencie rozwoju toksycznej relacji z księdzem zaczyna on pytać dziewczynkę, kiedy ma miesiączkę. Wówczas miała do niego nie przychodzić, aby z nim wówczas nie współżyć, a obrzydzenie, które odczuwał, było podobne do przejawianego przez ojca Opfer wobec córki. Co ciekawe, molestujący Annę kapłan odczuwał wstręt ze względu na jej menstruację, ale sam poprzez brutalne gwałty powodował u niej krwawienie. Dziewczynka pisała o tym, nie przebierając w słowach: „gwałci mnie palcami. Na majtkach widzę krew. Jest brutalny”[65].
W opisie kolejnych gwałtów pojawiają się sformułowania kojarzące się z jedzeniem. Anna pisze o księdzu: „zostawia ślady zębów na moich piersiach, wygryza fragmenty skóry”[66]. Oprawca pochłaniał ofiarę podobnie jak było to w przypadku Halszki Opfer, opisującej swoją relację z ojcem na przykładzie węża połykającego małe zwierzątko. Autorka Kato-taty porównywała swego ojca także do niedźwiedzia. Krzywdzący Annę ksiądz kojarzył się jej z głodnym cielęciem – zwierzęciem, przywodzącym na myśl głupotę i niefrasobliwość. W innym momencie swojej historii Anna dostrzegła agresywne oblicze swego gwałciciela, ukrywającego się pod płaszczykiem pobożnych formuł – „w owczej skórze kryje się wilk”. Ona sama widziała siebie w biblijnym obrazie owcy prowadzonej na rzeź[67] – „zostawił mnie – samą, rzuconą na rzeź”[68]. Inne zwierzę, które przywodzi na myśl ksiądz molestujący Annę, to pająk. Opowiadając o działaniach uzależniających ją od jego woli, pisze: „plecie wokół mnie sieć. Pojawiają się kolejne więzy, które nie pozwalają mi się uwolnić”[69]. Tym, co wiązało Annę i zamykało jej usta, był wpojony jej w domu rodzinnym bezwzględny szacunek wobec osób duchownych. Trudno jej było uwierzyć, że ksiądz mógłby nie chcieć dla niej dobrze. Musiałaby wówczas podważyć przekazane jej wartości. Strach przed konfrontacją z tym, że podstawy wiary dziewczyny są naprawdę kruche, sprawia, że długo nie jest ona w stanie przełamać milczenia.
W rozdziale noszącym tytuł „Tresura” Anna pisze o sobie: „to wciąż jeszcze trochę obce, ale z drugiej strony czuję się nieco… oswojona”[70]. Niczym bohater Gnoju przyzwyczaiła się do przemocowych zachowań. A także – podobnie jak u Halszki Opfer – zatarła się u niej granica pomiędzy tym, kto jest dzikim zwierzęciem – atakującym i niebezpiecznym – a bezbronnym stworzeniem, które trzeba oswoić. Narzędziami, za pomocą których ksiądz kształtował wolę Anny na miarę swoich potrzeb, były prezenty i zapewnienia o jej wyjątkowości. Ksiądz w przypływie czułości nazywał dziewczynkę „robaczkiem”, czasem dodawał jeszcze robala albo dżdżownicę. Anna z gorzką ironią komentuje, że „brakuje jeszcze tylko obślizgłej glisty”[71]. Wiąże się to z obrzydzeniem, jakie odczuwała sama do siebie, gdy mokra od śliny swego krzywdziciela wracała ze spotkań z nim.
Postać mężczyzny, który skrzywdził Annę, szokuje swoją dwulicowością. W Nigdy więcej czytamy, że „żył w dwóch światach, nie łączył molestowania z kapłaństwem. Wciąż mówił o Bożym Miłosierdziu”[72]. Cynizm prezentowany przez księdza jest niesamowity – podarował on dziewczynce na Boże Narodzenie dwie książki – o szczęściu i o miłości. Dziewczynka gorzko komentuje te prezenty: „prawdziwy mistrz w swoim fachu. Tyle lat specjalizacji, jak mówi – już od święceń kapłańskich”[73].
Delikatność i subtelna gra, którą podjął z dziewczynką kapłan, kontrastuje z brutalnością gwałtów dokonywanych na Halszce. Anna o krzywdzącym ją księdzu pisze: „On działał delikatnie i powoli, żebym nie zdołała wyczytać między wierszami, że z tą miłością, którą mi ofiarowuje, jest coś nie tak”[74]. Przyznaje także, że potrafił być spokojny i łagodny, a jego głos najczęściej był przyjazny, ciepły, ale stanowczy. Anna w pewnym momencie była tak zmanipulowana, że zaczęła nazywać swego krzywdziciela „wspaniałym”. Myślała o nim wówczas: „dobry, pokorny i kochany. Z honorem i zasadami. Ułożony mądry i wierzący kapłan. Bez reszty oddany Bogu”[75].
Podobnie jak Halszka, Anna za traumatyczne wydarzenie zaczęła poczytywać przyjmowanie komunii świętej. Autorka Kato-taty nie mogła znieść myśli o dwulicowości klęczącego obok niej ojca, a Anna bała się dotknięcia warg przez kapłana. Kojarzyło się jej ono tylko i wyłącznie z gwałtem, którego padła ofiarą.
Mimo różnic, Nigdy więcej ma też wiele wspólnego z powieściami autobiograficznymi Halszki Opfer, choć dotyczy przemocy seksualnej wyrządzonej poza rodziną. Jednakże ksiądz, ze względu na swoją pozycję i funkcję jawi się swojej ofierze jako ojciec w wymiarze duchowym. W obu przypadkach opis krzywdziciela można rozpatrywać przez pryzmat abjektu, w obu występuje też słownictwo związane ze światem zwierzęcym. Zarówno książka Zamojskiej, jak i „nie-pamiętnik” Opfer, pokazują spektrum skutków przemocy seksualnej, której ofiarami są dzieci. Nigdy więcej jest wyrazem nowej tendencji w polskiej prozie autobiograficznej. Wpisuje się w nurt świadectw ofiar przedstawicieli Kościoła Katolickiego, które ośmielone przykładem innych pokrzywdzonych, często po latach milczenia zabierają głos.
Zakończenie
Ojciec-oprawca opisywany prze Halszkę Opfer, jest przede wszystkim uzależnionym od seksu i pełnym kompleksów człowiekiem z kryminalną przeszłością. Jednakże jego dziecięca bezradność nie pozawala widzieć w nim, jak pisał Michał Januszkiewicz, wyłącznie „łajdaka i nikczemnika”. Bohaterowi brakuje jednak samoświadomości, a jego wybór zanegowania podstawowych zasad moralnych, nie ma w sobie nic z tragizmu.
Stary K. – anonimowy ojciec-krzywdziciel z Gnoju Wojciecha Kuczoka również jest postacią z mroczną przeszłością. Będąc ofiarą własnego ojca, sam przekształca się w oprawcę swojego syna, podchodząc do jego wychowania niczym do tresury zwierzęcia. Swoim postępowaniem neguje typowy wzorzec bohatera literackiego, stając się jego przeciwieństwem. Choć sam ma wysokie mniemanie o sobie, nie jest żadnym herosem ani obiektem podziwu dla swojego potomka.
Anna Zamojska, analizując postać księdza, wykorzystującego ją jako dziewczynkę, również dotyka kwestii związanych z jego anty-bohaterskością. Z racji swej funkcji kapłan z samego założenia jest już outsiderem. W Nigdy więcej staje się jeszcze bardziej wyizolowany ze wspólnoty, gdy wciąga w relację seksualną córkę swoich znajomych. Tworzy własny system etyczny, w którym to, co robi, nie zasługuje na potępienie. Usprawiedliwia się, jednocześnie głosząc innym umoralniające nauki.
Zawarte w Kato-tacie, Gnoju i Nigdy więcej charakterystyki ojców, będących jednocześnie oprawcami, pokazują, że te kreacje anty-bohaterów pozbawione są zazwyczaj kluczowych dla bohatera literackiego atrybutów, takich jak imię i nazwisko. Bezimienny ojciec Halszki, Stary K. czy niedający się zidentyfikować ksiądz z historii Anny Zamojskiej to postaci z jednej strony zanonimizowane, ale z drugiej odznaczające się ze względu na swoją brutalność i bezwzględność. Choć nie posiadają one niektórych przypisywanych antybohaterom cech, takich jak skłonność do refleksji czy bierności, to reprezentują sobą mroczny pierwiastek ludzkiej osobowości oraz zaburzoną tożsamość. Na te dwie właściwości wskazuje Maciej Łozowski, pisząc o zbuntowaniu bohaterów, którzy stawiają się na pozycji anty-heroicznej i negują zasady etyczne[76].
Książki takie jak Kato-tata, Monidło, Gnój i Nigdy więcej poza wprowadzeniem typów postaci na granicy bohaterów anty-bohaterów mogą stanowić również przyczynek do dyskusji na temat prozy poświęconej przemocy w rodzinie. Wizerunek ojca-oprawcy jest bowiem niezwykle istotnym elementem antropologicznej układanki, jaką jest obraz polskiej rodziny w literaturze.
BIBLIOGRAFIA
Arendt H., Kondycja ludzka, przeł. A. Łagodzka, Warszawa 2000.
Błasiak A., Dybowska E., Rodzicielstwo i jego znaczenie dla procesu wychowania dziecka, [w:] Wybrane zagadnienia pedagogiki rodziny, red. A. Błasiak, E. Dybowska, Kraków 2010.
Foucault M., Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, tłum. T. Komendant, Warszawa 1998.
Golus A., Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci, Gliwice 2019.
Historia ojców i ojcostwa, red. J. Delumeau, D. Roche, Warszawa 1995.
Januszkiewicz M., W horyzoncie nowoczesności: antybohater jako pojęcie antropologii literatury, „Teksty Drugie” 2013, nr 3.
Klimek-Dominiak E., „A może ona go czarowała”. Przemoc ze względu na płeć i obwinianie ofiar kazirodztwa w polskich narracjach (auto)biograficznych, [w:] Genderowe filtry. Różnorodność doświadczania i percepcji płci w przestrzeni publicznej i prywatne, red. D. Majka-Rostek, Wrocław 2015.
Kowalczyk I., Abiekt, [w:] Encyklopedia Gender. Płeć w kulturze, M. Rudaś-Grodzka i in., Warszawa 2014.
Kuczok W., Gnój, Warszawa 2004.
Litewski W., Rzymskie prawo prywatne, Warszawa 1994.
Łozowski M., Figura antybohatera we współczesnej literaturze i kulturze najnowszej, [w:] Kultura (nie) na niby. Problemy i wyzwania współczesnej kultury na wybranych przykładach, red. D. Antowska, B. Krzych, Poznań 2021.
Nadana-Sokołowska K., Autobiografia, [w]: Encyklopedia Gender. Płeć w kulturze, M. Rudaś-Grodzka i in., Warszawa 2014.
Opfer H., Kato-tata, Warszawa 2017.
Opfer H., Monidło, Warszawa 2011.
Okrajni M., „Biedna, szara myszka”. O przełamywaniu społecznego wizerunku ofiary w literackim tryptyku o Halszce Opfer, „Prace Literaturoznawcze UWM” 2020, nr 8.
Papier S., Gnój Wojciecha Kuczoka w świetle relacji wewnątrzrodzinnych, „ProLog” 2014, nr 2.
Surmiak-Domańska K., Mokradełko, Wołowiec 2012.
Szczeblewska A., Gnój, czyli historia dziecka rasy ludzkiej, „Okolica Poetów” 2004, nr 15.
Zamojska A., Nigdy więcej, Kraków 2019.
Źródła internetowe:
Ostaszewski R., Gnój, Kuczok, Wojciech, http://wyborcza.pl/1,75517,1510504.html, [dostęp: 15.03.2025].
Makaruk K. i in., Diagnoza przemocy wobec dzieci w Polsce 2023, https://fdds.pl/co-robimy/raporty-z-badan/2023/diagnoza-przemocy-wobec-dzieci-w-polsce.html, [dostęp: 15.03.2025 r.].
ABSTRAKT
Figura ojca w literaturze obrosła siecią heroicznych skojarzeń. Kultura podsuwa nam mnóstwo motywów związanych z ojcowską troską, odwagą czy poświęceniem. Jednakże obecnie można zaobserwować coraz więcej literackich wizerunków ojca, który okazuje się nie wpisywać w ten wzorzec. Artykuł stanowi próbę odpowiedzi na pytanie, czy pojawiające się w polskiej literaturze współczesnej sylwetki ojców stosujących przemoc mogą być przykładami antybohaterów. W tekście przeanalizowano postaci z Kato-taty i Monidła Halszki Opfer, Gnoju Wojciecha Kuczoka oraz Nigdy więcej Anny Zamojskiej. Wszyscy ojcowie, będący jednocześnie oprawcami wobec swoich bliskich, zostali opisani w kluczu cech wyróżniających ich jako krzywdzicieli. Istotne okazało się także popatrzenie na nich oczami ich ofiar oraz otoczenia.
SŁOWA KLUCZOWE
przemoc wobec dzieci, ojciec, antybohater, narracja
[1] H. Arendt, Kondycja ludzka, przeł. A. Łagodzka, Warszawa 2000, s. 35.
[2] Ibidem, s. 80.
[3] W. Litewski, Rzymskie prawo prywatne, Warszawa 1994, s. 178-179.
[4] S. Melchior-Bonnet, Od Gersona do Montaigne’a, w: Historia ojców i ojcostwa, red. J. Delumeau, D. Roche, Warszawa 1995, s. 67.
[5] O. Robert, Nosić imię Boga, [w:] Historia ojców i ojcostwa, s. 143-144.
[6] J. Mulliez, Wola człowieka, [w:] Historia ojców i ojcostwa, s. 283.
[7] A. Błasiak, E. Dybowska, Rodzicielstwo i jego znaczenie dla procesu wychowania dziecka, [w:] Wybrane zagadnienia pedagogiki rodziny, red. A. Błasiak, E. Dybowska, Kraków 2010, s. 109.
[8] K. Makaruk i in., Diagnoza przemocy wobec dzieci w Polsce 2023, https://fdds.pl/co-robimy/raporty-z-badan/2023/diagnoza-przemocy-wobec-dzieci-w-polsce.html, [dostęp: 15.03.2025 r.].
[9] A. Golus, Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci, Gliwice 2019, s. 219.
[10] E. Klimek-Dominiak, „A może ona go czarowała”. Przemoc ze względu na płeć i obwinianie ofiar kazirodztwa w polskich narracjach (auto)biograficznych, [w:] D. Majka-Rostek, Genderowe filtry. Różnorodność doświadczania i percepcji płci w przestrzeni publicznej i prywatne, Wrocław 2015, s. 3.
[11] K. Nadana-Sokołowska, Autobiografia [w]: Encyklopedia Gender. Płeć w kulturze, M. Rudaś-Grodzka i in. Warszawa 2014, s. 58.
[12] M. Januszkiewicz, W horyzoncie nowoczesności: antybohater jako pojęcie antropologii literatury, „Teksty Drugie” 2013, nr 3 s. 61.
[13] M. Januszkiewicz, op. cit, s. 63.
[14] H. Opfer, Kato-tata, Warszawa 2017, s. 28.
[15] Ibidem, s. 126.
[16] Ibidem, s. 137.
[17] Ibidem, s. 150.
[18] Ibidem, s. 93.
[19] A. Golus, op. cit, s. 49.
[20] H. Opfer, Kato-tata, s. 140.
[21] Ibidem, s. 153.
[22] H.. Opfer, Kato-tata, s. 80.
[23] Ibidem, s. 90.
[24] H. Opfer, Monidło, Warszawa 2011, s. 106.
[25] E. Klimek-Dominiak, op. cit, s. 11.
[26] Ibidem, s. 62.
[27] M. Okrajni, „Biedna, szara myszka”. O przełamywaniu społecznego wizerunku ofiary w literackim tryptyku o Halszce Opfer, „Prace Literaturoznawcze UWM” 2020, nr 8, s. 117.
[28] Ibidem, s. 122.
[29] M. Januszkiewicz, op. cit, s. 63.
[30]Ibidem.
[31] R. Ostaszewski, Gnój, Kuczok, Wojciech, http://wyborcza.pl/1,75517,1510504.html, [dostęp: 15.03.2021].
[32] S. Papier, Gnój Wojciecha Kuczoka w świetle relacji wewnątrzrodzinnych, Nr 1(4)/2016: Międzyludzkie „ProLog” 2014, nr 2, s. 47.
[33] A. Szczeblewska, Gnój, czyli historia dziecka rasy ludzkiej, „Okolica Poetów” 2004, nr 15, s. 159.
[34] Ibidem, s. 52.
[35] W. Kuczok, Gnój, Warszawa 2004, s. 84-85.
[36] S. Papier, op. cit, s. 45.
[37] W. Kuczok, Gnój, Warszawa 2004, s. 196.
[38] Ibidem, s. 197.
[39] Por. Koh 1, 2; Hi 2, 11-26.
[40] W. Kuczok, op. cit, s. 193-194.
[41] Ibidem, s. 153.
[42] M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, tłum. T. Komendant, Warszawa 1998, s.195-196.
[43] S. Papier, op. cit, s. 51.
[44] W. Kuczok, s. 79.
[45] Ibidem, s. 76.
[46] W. Kuczok, op. cit, s. 61.
[47] Ibidem, s. 63.
[48] Ibidem, s. 180.
[49] S. Papier, op. cit, s. 49.
[50] W. Kuczok, op. cit, s. 184.
[51] Ibidem, s. 147.
[52] Ibidem, s. 172.
[53] W. Kuczok, op. cit, s. 174.
[54] Ibidem, s. 53.
[55] I. Kowalczyk, Abiekt [w:] Encyklopedia gender, op. cit, s. 15.
[56] A.. Morawiec, op. cit, s 62.
[57] A. Szczeblewska, op. cit, s. 158.
[58] Nie można nie wspomnieć tutaj również o filmach. m. in. Tylko nie mów nikomu oraz Zabawa w chowanego w reżyserii Tomasza Sekielskiego.
[59]A. Zamojska, Nigdy więcej, Kraków 2019, s. 15-16.
[60] Ibidem, s. 17.
[61] Ibidem, s. 27.
[62] Ibidem, s. 29.
[63] A. Zamojska, op. cit, s. 40.
[64] Ibidem, s. 64.
[65] Ibidem, s. 50.
[66] Ibidem, s. 64.
[67] Por. Iz 53, 7.
[68] A. Zamojska, op. cit, s. 54.
[69] Ibidem, s. 36.
[70] Ibidem, s. 32.
[71]A. Zamojska, op. cit, s. 42.
[72] Ibidem, s. 24.
[73] Ibidem, s. 70.
[74] Ibidem, s. 24.
[75] Ibidem, s. 44.
[76] M. Łozowski, Figura antybohatera we współczesnej literaturze i kulturze najnowszej, [w:] Kultura (nie) na niby. Problemy i wyzwania współczesnej kultury na wybranych przykładach, red. D. Antowska, B. Krzych, Poznań 2021, s. 55.