Wywiad z Andrzejem Szyjewskim

MOC ZAMIESZKUJE MATERIĘ

WYWIAD Z PROF. DR HAB. ANDRZEJEM SZYJEWSKIM

Z radością zapraszamy do przeczytania

pierwszego na łamach „Polisemii” wywiadu!

Jego idea powstała w wyniku spostrzeżenia, że termin „fetyszyzm” funkcjonuje we współczesnych naukach o kulturze na kilka odmiennych sposobów. Dominują wszakże dwa znaczenia. Pierwsze, rozpowszechnione przez zwolenników psychoanalizy, to fetyszyzm seksualny[1], polegający na uzyskiwaniu szczególnego podniecenia w wyniku kontaktu z jakąś częścią ciała, ubioru lub innym przedmiotem. Drugie z dominujących znaczeń to fetyszyzm towarowy, rozumiany przez krytyków kapitalizmu jako uznawanie posiadania dóbr materialnych za wartość nadrzędną[2]. Źródłowy, religioznawczy sens pojęcia uległ marginalizacji, częściowo także zapomnieniu. Co więcej, z określeniem „fetyszyzm” związane są wątpliwości etyczne, a jego stosowanie wywołuje nierzadko zarzuty o brak ideowej konsekwencji.

Wobec tego warto głębiej zastanowić się nad tym, jak fetyszyzm był rozumiany dawniej, w jaki sposób poszerzano jego znaczenie i na ile może być pojęciem przydatnym dzisiaj. Te zagadnienia godne są z pewnością omówienia w obszernych rozprawach, jednak do celów popularyzatorskich lepiej może posłużyć formuła wywiadu. Chcąc przybliżyć Czytelnikom te tematy, redakcja „Polisemii” zwróciła się do wybitnego znawcy religii Czarnej Afryki, prof. dr. hab. Andrzeja Szyjewskiego z Instytutu Religioznawstwa UJ.

Karolina Koprowska: Fetyszyzm to pojęcie kontrowersyjne już przez sam fakt, że w historii badań nad religią funkcjonowało wiele jego definicji. Czy mógłby Pan wskazać to, co dla nich wspólne? Innymi słowy, które elementy definicji fetyszyzmu są najbardziej podstawowe?

Andrzej Szyjewski: Sam termin należy już raczej do historii religioznawstwa niż do aktualnych badań. „Fetyszyzm” to pojęcie osiemnastowieczne: wywodzi się z pracy Charlesa de Brosses’a [O kulcie fetyszów, przeł. M. Skrzypek (1992) – red.]. Autor, odnosząc się do portugalskiej części Afryki, wskazywał na to, że rdzenni mieszkańcy nie postrzegają sił boskich jako duchów, które byłyby transcendentne w stosunku do rzeczywistości, tylko jako moce sprawcze umiejscawiane w obrębie martwych przedmiotów i zjawisk naturalnych, takich jak kamienie, drzewa, jeziora. Tymi przedmiotami zazwyczaj można manipulować i są one punktem wyjścia dla aktywności typu rytualnego, na przykład składania ofiar. Przedmioty te Portugalczycy nazywali feitiço i stąd wzięła się nazwa szerszego zjawiska.

Fetysz postrzegano zatem jako element religii pierwotnej, będącej wytworem ludzi prymitywnych, niezdolnych do skonstruowania wizji istoty antropomorficznej – bóstwa lub ducha – która zarządzałaby światem. Według osiemnastowiecznych poglądów, Afrykanie umiejscawiali źródła nadnaturalnej mocy w obrębie świata przyrody, w przedmiotach dotykalnych, którymi można było w konkretny sposób manipulować. Na przykład gromadzenie obiektów zwiększało moc, a pozbywanie się ich – zmniejszało jej działanie. To oczywiście wizja całkowicie sprzeczna z wynikami jakichkolwiek poważnych badań antropologicznych.

Tak naprawdę, jeżeli nadnaturalna moc jest przez Afrykanów wiązana z jakimiś przedmiotami, to zazwyczaj dzieje się to na zasadzie wcielenia. Zjawisko może dotyczyć przedmiotów naturalnych, przejawiających szczególne cechy, na przykład szczególnie ukształtowany korzeń czy kamień o nietypowym kształcie albo o niezwykłym kolorze. Ta sama zasada odnosi się jednak również do wytworów rąk ludzkich, artefaktów pełniących funkcję siedziby dla siły sakralnej. Istnieją bowiem takie przedmioty – zarówno naturalne, jak i wykonane przez ludzi – które nie są traktowane jako samo źródło mocy, tylko jako „pojemnik” na moc. Innymi słowy, moce sakralne albo są rozproszone w świecie niezależnie od tych przedmiotów, albo istnieją poza rzeczywistością, w świecie niebiańskim – i tym samym mogą one być zamknięte w pewnym momencie i poddane manipulacji (na przykład podczas składania ofiar). Można więc powiedzieć, że moc wybrała sobie konkretny przedmiot jako miejsce zamieszkania. Wobec tego w kulturach afrykańskich przyjmuje się, że moc może również opuścić dany przedmiot, który od tej chwili staje się bezużyteczny. Tak robi się na przykład z figurkami przedstawiającymi duchy: kiedy duch je opuszcza, mówi się do figurki „nie jesteś mi więcej potrzebna” i wyrzuca się ją. Z punktu widzenia starej, pierwotnej teorii fetyszy, taka sytuacja nie byłaby możliwa. W świetle tej nieaktualnej już wiedzy antropologicznej, dla pierwotnych społeczności afrykańskich dany kamień jest sam w sobie mocą i dlatego należy się do niego modlić.

Łukasz Łoziński: A czy da się znaleźć w Czarnej Afryce, którą Pan się zajmuje, jakiś przykład reprezentatywny dla zjawisk określanych dawniej mianem fetyszyzmu?

AS: Na przykład nkisi u ludów Bantu. Jest to termin w miarę uniwersalny, znany na całym obszarze Bantu, który dokładnie odpowiada rozumieniu fetysza jako zbiornika mocy.

ŁŁ: Mógłby Pan to szerzej opisać?

AS: Czarownik, szaman albo osoba, która potrafi manewrować mocami, wciela ducha po to, żeby na przykład zwiększyć własną siłę duchową, swoje możliwości czy moce. Przygotowuje więc odpowiedni przedmiot, który może przyjmować różną postać, zwykle jednak są to figurki. Najczęściej mają one charakter antropomorficzny lub zawierają w swojej konstrukcji jakieś elementy symboliczne, na przykład pazury lamparta. Taki przedmiot przedstawia się jako miejsce, do którego wstępuje moc duchowa czy siła kosmiczna. Najczęściej dzieje się to w efekcie zaklęć bądź innych działań rytualnych. Od tej pory czarownik może dowolnie wykorzystywać fetysz, na przykład nosić przy sobie jako rodzaj osobistego amuletu, najczęściej gdzieś ukrytego. W momencie, kiedy zachodzi taka potrzeba – powiedzmy, że czarownik potrzebuje wywołać jakąś zmianę w świecie, na przykład zaczarować komuś krowę, żeby nie dawała mleka – wyciąga fetysz i w określony sposób go namaszcza, wypowiada konkretne zaklęcie czy modlitwę, co nakłania ducha do działania. Jeśli czarownik ma odpowiednie zaklęcie, czyli sam posiada odpowiednią moc, jest w stanie wywołać zmianę mocy w obrębie fetysza, a w rezultacie krowa przestaje dawać mleko.

KK: A czym różniłyby się fetysze od amuletów albo relikwii?

AS: W zasadzie chyba tylko pochodzeniem. Jeśli mówimy o amuletach, to tak naprawdę chodzi o to samo, czyli o przedmiot mający pewne własności, dzięki którym może ochraniać swojego właściciela, zabezpieczać go przed innymi siłami zewnętrznymi albo pomagać mu w realizacji pewnych zadań i celów. W zasadzie nie widzę tu specjalnej różnicy między fetyszem typu nkisi w Afryce a woreczkiem z lekami u Indian Prerii. W jednym i drugim przypadku chodzi o to samo. Woreczek z lekami jest jednocześnie symbolem sił sakralnych i ich siedzibą. Mieszczą się w nim – zwłaszcza w bardziej rozbudowanych woreczkach – fajka pokoju, element orła i żółwia. Wszystkie te obiekty są ważne w perspektywie kosmologicznej, dlatego też woreczek symbolizuje cały świat. Podobne cechy mają fetysze typu nkisi.

Relikwie można by uznać za odpowiednik fetyszów, należy jednak zaznaczyć, że jest to układ bardziej wyspecjalizowany. Chodzi bowiem o to, co było w styczności z postacią sakralizowaną albo było częścią jej aktywności. Relikwiami mogą być na przykład fragmenty drzewa krzyża Chrystusowego, ale przede wszystkim pojęcie relikwii kojarzone jest ze szczątkami świętych. W mojej ocenie relikwie funkcjonują w sposób analogiczny do tak zwanych fetyszy. Nawet w obrębie chrześcijańskiej teologii, uznającej transcendencję i wszechobecność Boga, mamy do czynienia z pewnymi sytuacjami, w których ta transcendencja jest bardziej skonkretyzowana – chociażby u katolików w czasie Eucharystii używa się opłatka, w którym zamyka się istota boskości. Na nieco niższym poziomie mechanizm ten jest widoczny w postrzeganiu świętych. Znajdują się oni w szczególnej pozycji w stosunku do Boga, doświadczają jego bezpośredniej obecności, a jednocześnie są ludźmi. Święci zachowują zatem łączność ze światem ziemskim i dysponują możliwością przyciągania mocy boskiej. Z teologicznego punktu widzenia jest to bardziej złożone, ale patrząc z zewnątrz – mniej więcej tak to wygląda. Zasada pozostaje ta sama również w odniesieniu do świętych wizerunków takich jak obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Jeżeli Bóg jest wszędzie, to niepotrzebne są miejsca, w których można się do Niego odwoływać. Obserwujemy jednak, że w przekonaniu wiernych prawdopodobieństwo cudu jest znacznie większe w miejscu, gdzie znajduje się obraz świętego, niż w zwykłym pokoju. Znaczy to, że tam moc boska jest bliższa i bardziej skonkretyzowana.

ŁŁ: Czy da się zobaczyć więcej analogii pomiędzy tym, co dawniej nazywano fetyszyzmem a praktykami znanymi z kręgu chrześcijaństwa?

AS: Kiedy mówię studentom o magii, pokazuję im reprodukcję obrazu Matki Bożej Częstochowskiej wraz z przyklejonym fragmentem tkaniny i podpisem: „Kawałek welonu potarty o cudowny obraz”. Oczywiście, nie stoi za tym teologia, lecz ludowe wykorzystanie tego układu. Źródło świętości, jakim jest boskość transcendentna, ujawnia się tu na pierwszym poziomie konkretyzacji w postaci obrazu Matki Bożej oraz na drugim poziomie zapośredniczenia, czyli w substancji, która dotykała tego obrazu. Przedstawienie to ma więc działać zgodnie z magią sympatyczną – welon potarty o obraz Matki Bożej przenosi jego jakość. Dokładnie więc widać, że to funkcjonuje na mocy tej samej gramatyki, co tak zwany fetyszyzm.

ŁŁ: Chciałbym jeszcze zapytać o obiekty nazywane fetyszami gwoździowymi, które często przyciągają uwagę osób zwiedzających muzea etnograficzne. W książce Fetysze i kultura Hartmuta Böhmego można znaleźć hipotezę, że tak zwane fetysze gwoździowe są jakoś zainspirowane wizerunkami Chrystusa i krucyfiksem. Czy faktycznie widać w tym przypadku przenikanie ikonografii chrześcijańskiej do Czarnej Afryki?

AS: Nie. Tak zwane fetysze gwoździowe to obiekty o głębszym podłożu kulturowym, nie jest to naśladowanie wizerunków przybitego do krzyża Chrystusa. Bardzo ważnym pierwiastkiem jest dla Afryki żelazo. Umiejętność wytopu tego metalu i posługiwania się nim jest widziana jako najwyższej próby aktywność kulturowa, w zasadzie zakotwiczona w układzie sakralnym. Z tego przekonania wynika szczególne znaczenie zawodu kowala, który jest postrzegany jako nosiciel tajemnicy przekształcania rzeczywistości, uczestniczący w misterium wyprowadzania z ziemi czegoś, co powinno w niej tkwić i bardzo długo dojrzewać. Kowal posiada magię, pozwalającą mu na przyspieszenie procesu wytworzenia przedmiotu, który nienaruszony dojrzewałby w ziemi przez tysiące lat. Przedmiotom żelaznym przypisuje się ogromne znaczenie – oprócz bóstw kowali istnieją również osobne bóstwa żelaza.

ŁŁ: Można też dostrzec analogię między tymi wierzeniami a pozycją kowala w tradycji europejskiej.

AS: Tak, kowal jest zawsze ambiwalentny właśnie ze względu na swoje umiejętności. Takie postrzeganie tej postaci jest dość uniwersalne, widzimy je w wielu rejonach świata, i to w tym szukałbym źródeł tak zwanych fetyszów gwoździowych, nie w ikonografii chrześcijańskiej. Chodzi zatem o nagromadzenie obiektów metalowych, które zostały specjalnie przekształcone. Im więcej ich jest, tym większa moc.

ŁŁ: Spotkałem się jednak ze stwierdzeniem, że fetysze gwoździowe zaistniały na szerszą skalę dopiero w wyniku kontaktów Afrykanów z Europejczykami.

AS: Nie ma szczegółowych informacji na ten temat, ale podejrzewam, że to prawda. Obiekty zwane fetyszami gwoździowymi były wykonywane według jednego wzoru, pojawiały się sporadycznie, przede wszystkim na wybrzeżu Zatoki Gwinejskiej. Nacisk rynku spowodował, że prawdopodobnie stały się raczej rodzajem pamiątek turystycznych niż rzeczywiście funkcjonujących przedmiotów, przynależących do sfery kultu. Ale akurat ten temat nie jest moją specjalnością.

ŁŁ: Pytałem o te fetysze gwoździowe, bo wydaje się, że zdominowały ikonografię.

AS: Tak, bo bardzo ładnie i efektownie wyglądają.

ŁŁ: A na ile obiekty, które dawniej nazywano fetyszami, są obecne we współczesnej Afryce?

AS: Tego typu przedmioty są używane w dalszym ciągu, na różne sposoby. Funkcjonują na przykład w postaci figurek. Nie jest to więc zjawisko, które całkowicie zanikło, ale nie widać też specjalnego rozkwitu.

ŁŁ: A czy w społecznościach afroamerykańskich również obserwujemy obiekty tego rodzaju?

AS: Owszem, tak zwane fetysze nadal są dobrze widoczne w kulturach afroamerykańskich, które tkwią korzeniami w dawnych społecznościach niewolniczych. Wielu przykładów dostarczają m.in. afrochrześcijańskie religie Antyli czy kulty afrobrazylijskie. Należy zaznaczyć, że w tych kultach funkcjonowanie przedmiotów, które dawniej nazywano fetyszami, manifestuje się w kilku sferach. Mogą zatem występować przedmioty, pełniące rolę pojemników na dusze zmarłych, tak jak w przypadku voodoo.

Na czym to polega? Można to pokazać na przykładzie govi – to najprostszy rodzaj fetysza wuduistycznego. Do naczynia wprowadza się bóstwo lub duszę zmarłego, która przebywa tam przez jakiś czas. Moc duszy lub bóstwa działa wtedy na rzecz społeczności i przysparza jej pewnych zysków. Naczynie zostaje postawione na ołtarzu, po czym następuje ceremonia odesłania duszy. Natomiast posługiwanie się tzw. magią voodoo, polegającą na wbijaniu szpileczek w laleczki (co odpowiada funkcjonowaniu fetyszów gwoździowych), jest przede wszystkim powszechnym wyobrażeniem, należącym do mitologii popularnej. Owszem, tego typu praktyki są spotykane, na przykład w odmianie voodoo, która nazywa się Kongo. Trzeba jednak pamiętać, że voodoo jest ogromnym kompleksem rozmaitych wierzeń i działań, które tak naprawdę z tym popularnym wyobrażeniem nie mają zbyt wiele wspólnego.

KK: Pomówmy o współczesnym funkcjonowaniu pojęcia fetyszyzmu. Zarówno w dyskursie potocznym, publicystycznym, jak i naukowym źródłowe rozumienie tej kategorii jest marginalizowane. Osoby posługujące się określeniem „fetyszyzm” zwykle odwołują się do psychoanalizy, mniej lub bardziej wprost. Czy da się wskazać jakieś podobieństwo między fetyszem w tradycyjnym znaczeniu religioznawczym a dominującym dziś rozumieniem tego określenia?

AS: Możemy pobawić się w szukanie zbieżności, ale generalnie punktem wyjścia jest psychoanaliza i jej użycie pojęcia fetyszyzmu, które jest specyficzne, bo zakorzenione w sferze seksualnej. Od tego rozumienia wyszło prawdopodobnie rozumienie potoczne. W takich książkach jak Kultura i fetysze Leszka Kołakowskiego wskazuje się na to, że człowiek przyjmuje pewne konkretyzacje jako wyjaśnienie swoich problemów, unikając jednocześnie ich rozwiązania. Dlatego też można mówić tu o pewnego rodzaju metonimii – fetyszyści swoje odczucia i ich ekspresję odnoszą jedynie do elementów pewnej całości. Innymi słowy, jeśli nie są zdolni do przeniesienia swoich uczuć na to, co powinno być ich właściwym przedmiotem odbioru, wtedy właśnie stają się fetyszystami. Fetysz oznaczałby w konsekwencji wszystko to, co staje się przedmiotem kultu zastępczego, zajmuje miejsce czegoś innego. Kult Boga – myśląc ortodoksyjnie – zostaje zastąpiony przez pewne idee i przedmioty, które przesłaniają tę postać najwyższą, a która jest poza nimi.

KK: Czy można więc powiedzieć, że badania psychoanalityczne wyparły refleksję nad fetyszami z literatury etnologicznej, antropologicznej?

AS: Tak, zdecydowanie. Rozumienie psychoanalityczne jest teraz wiodące.

ŁŁ: A czy można sobie wyobrazić zasadne, nieoceniające używanie pojęcia fetyszyzmu we współczesnych badaniach kulturoznawczych czy antropologicznych?

AS: Nie widzę takiej możliwości. Termin „fetysz” jest zbyt silnie obciążony semantycznie; bardzo trudno jest go wydobyć z tej sfery negatywnej, w której funkcjonował od samego początku. Poza tym, to określenie zaciemnia raczej niż rozjaśnia, bo koncentruje się na prymitywizmie myślenia. Zamiast tego trzeba po prostu przyglądać się „ontologiom”, które funkcjonują w obrębie społeczności tradycyjnych. Wtedy wyraźnie widać, że one są bogate, rozbudowane i nie ograniczają się do prostych, prymitywnych chwytów.

ŁŁ: Z perspektywy postkolonialnej paradoksalne wydaje się, że osoby, które kwestionują kształt kapitalistycznej rzeczywistości, posługują się nieraz pojęciem fetyszyzmu towarowego. Stereotypowy obraz prymitywnego mieszkańca Czarnej Afryki, oddającego cześć martwym przedmiotom jest zatem wykorzystywany przez krytyków konsumpcjonizmu, wychodzących często z pozycji lewicowych.

AS: Tak, myślę, że to paradoks. Zresztą nie jedyny. Możemy mówić też o kulcie pieniądza i wtedy wyraźnie widać, że chodzi o dyskredytowanie myślenia religijnego, o to, żeby pokazać tę negatywną stronę natury ludzkiej, która nie potrafi objąć całego procesu i wobec tego koncentruje się tylko na jakiejś jego jednej części.

ŁŁ: A czy może pan wskazać jakieś lepsze, aktualne pojęcie, które trafnie określa zjawiska wcześniej nazywane „fetyszyzmem”?

AS: Generalnie chodzi tutaj o to, co etnologowie nazywają „religijnością mirakularną”, czyli o koncentrowanie się na tym, co konkretne, zmysłowo doświadczalne. Czarnowski pisał o różnicy między wysoką teologią, reprezentowaną przez stan kapłański, a sensualizmem społeczności wiernych. Wierni mianowicie próbują nawiązać kontakt ze sferą transcendencji, tak by ją zobaczyć, usłyszeć czy dotknąć. Skutkiem tego jest przekonanie, że sfera sacrum włamuje się w naszą rzeczywistość, zostawia swoje ślady czy to pod postacią wizerunku Matki Bożej na szybie, czy to pod postacią twarzy szatana ukazującej się w dymie z płonących wież World Trade Center. Ujawniają się więc pewne konkretyzacje. To już nie są siły niedostępne, tylko takie, które ukazały swoje oblicze i można ich dotknąć. Cały ruch pielgrzymkowy jest skutkiem funkcjonowania takiego typu świadomości. To jest pewnego rodzaju wrażliwość na rzeczywistość raczej niż na sferę niewidzialną. Sfera niewidzialna jest ważna o tyle, o ile odbija się w naszej rzeczywistości.

KK: Mówił Pan o przechwyceniu fetyszu przez psychoanalizę i o fetyszyzmie towarowym. Zastanawiam się, na ile dalsze poszerzanie granic tego pojęcia jest możliwe.

AS: Pojęcia podlegają desemantyzacji, więc można je skierować w każdą stronę. Jasne jest, że ten wyjściowy źródłosłów, od którego zaczęliśmy rozmowę, się wyczerpał i w zasadzie się go nie używa, z wyjątkiem bardzo starych i konserwatywnych podręczników. Dlatego jako religioznawca za każdym razem, kiedy słyszę termin „fetyszyzm”, reaguję nerwowo.

Prof. dr hab. Andrzej Szyjewski specjalizuje się w tematyce religii społeczności tradycyjnych, zajmuje się także teorią mitu i metodologią religioznawstwa. Przyjmuje w swoich badaniach perspektywę z pogranicza religioznawstwa, etnologii i antropologii. Do jego głównych prac należą: Religie Australii (1998), Etnologia religii (2001), Religia Słowian (2003), Szamanizm (2005), Religie Czarnej Afryki (2005). Tłumaczył m.in. prace Victora Turnera i Roya Rappaporta. Jest autorem licznych artykułów popularyzatorskich i haseł encyklopedycznych, w tym w encyklopedii PWN Religia (2001-2003). Należy do komitetu redakcyjnego „Przeglądu Religioznawczego”. Pełni funkcję dyrektora Zakładu Fenomenologii i Antropologii Religii Instytutu Religioznawstwa Wydziału Filozoficznego UJ.

[1] Twórcą pojęcia fetyszyzmu seksualnego jest francuski psycholog Alfred Binet (Du fétichisme dans l'amour z 1887 roku). Por. Fetyszyzm, http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/fetyszyzm;3900619.html, dostęp: 21.1.2017

[2] Twórcą pojęcia fetyszyzmu towarowego jest Karol Marks (Kapitał, 1867–1883). Por. Fetyszyzm towarowy, http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/fetyszyzm-towarowy;3900620.html, dostęp: 21.1.2017.