PRZESZŁOŚĆ

Holocaust, którego nie sposób przeoczyć


Recenzja książki Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej, Warszawa 2017


Monika Gromala

(Uniwersytet Jagielloński)


Aby zrozumieć fenomen Śladów Holocaustu w imaginarium kultury polskiej, książki wydanej w 2017 roku przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej, należy najpierw przyjrzeć się samej okładce tomu. Na pierwszy rzut oka nie ma tutaj nic, co mogłoby robić wrażenie. Na białej stronie umieszony jest czarny kształt, ni to ramka fotograficzna, ni to prześwietlone zdjęcie, na którym nie można doszukać się choćby śladu (to istotne słowo) jakiejś obecności. Były już i takie koncepty.

Lektura pierwszych kilkunastu stron tomu rozwiewa jednak wszelkie wątpliwości, okazuje się bowiem, że na okładce umieszczono pierwszy ślad, na którym – materialnie – odciśnięta została Zagłada. Jest to bowiem jedno zdjęcie z cyklu Elżbiety Janickiej Miejsca Nieparzyste. Artystka, korzystając z klisz firmy Agfa, przez dwa lata (od 2003 do 2004 roku) fotografowała powietrze nad dawnymi obozami zagłady. Puste zdjęcie, na które czytelnik musi spojrzeć, rozpoczynając lekturę tomu, przedstawia Treblinkę (Treblinka II[1]), a ściślej rzecz ujmując powietrze nad Treblinką – niewidzialny dla oka ludzki popiół, który natura poddaje nieprzerwanemu recyklingowi. „W powietrzu krążą popioły. My tym powietrzem oddychamy” – mówi artystka. Te dwa krótkie i zarazem mocno sugestywne zdania mogą posłużyć jako wykładnia dla całego tomu. Zagłada miała miejsce, nazistowskie obozy śmierci zlokalizowane były w Polsce, zginęły miliony ludzi, ale ich obecność, obecność pewnej resztki, śladu, odbicia towarzyszy polskiej kulturze nieustannie. Nie może ona wyjść poza ten makabryczny obieg materii ani próbować go zatrzymać, podobnie jak niemożliwe jest zatrzymanie cyrkulacji powietrza w przyrodzie. Kultura może więc jedynie reagować i odpowiadać, zostawiać ślady w nadziei, że ktoś kiedyś będzie w stanie je odnaleźć i podtrzymać lub zdekonstruować fantazmaty, które na przestrzeni kilkudziesięciu lat szczelnie otoczyły i przylgnęły do polskiej pamięci o Zagładzie.

Imaginarium słownikowe

Autorzy tomu, tworzący jednocześnie Zespół Badań Pamięci o Zagładzie przy Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, formułują niezwykle ciekawą tezę badawczą: zakładają, że polska kultura po 1945 roku funkcjonuje w oparciu o system znaków i konstelacji trudnych do uchwycenia śladów pamięci oraz wyparcia, tworzących hipertekstowe kłącze czy też performatywne, dyskursywne i wizualne imaginarium. Twórcy Śladów decydują się zatem na takie odczytanie owych znaków i praktyk, które doprowadziłoby do wytworzenia słownika Holocaustu – na potrzeby tej książki ograniczonego do osiemnastu haseł-metonimii Zagłady (brama, buty, chleb, cmentarz, dziecko, gaz, komin, las, mur, obóz, papier, pierzyna, stodoła, szafa, wagon, włosy, zdjęcie, zwierzę) i uzupełnionego dodatkowo odsyłaczami zastosowanymi w miejscach krzyżowań śladów, czyli tam, gdzie potrzebne jest jeszcze dodatkowe wyjaśnienie lub gdzie zachodzi jakaś wyraźna koincydencja znaków[2].

Katalog śladów Zagłady może być rozpatrywany w kategorii standardowego słownika lub encyklopedii. Tom pomyślany został tak, aby poszczególni członkowie Zespołu Badań Pamięci o Zagładzie IKP byli jednocześnie autorami kolejnych rozdziałów. Wybór owej zasady: jedno hasło – jeden autor (co najwyżej dwóch) w wyraźny sposób urozmaica tom, nie wprowadzając jednocześnie chaosu dyskursywnego. Zważywszy na fakt, że każdy autor posiada nieco inną wrażliwość interpretacyjną, a często również jest ekspertem w jakiejś konkretnej dziedzinie badań kulturowych, pole badawcze, które zaprezentowano w tomie, rozrasta się w miarę lektury – możliwe staje się odnalezienie oraz przeanalizowanie zupełnie „nowych” znaków, które do tej pory często unikały powiązań z pamięcią Holocaustu.

Należy zaznaczyć, że słownik stworzony przez polskich badaczy nie jest pierwszym, który stara się skatalogować praktyki kulturowe czy też wypełnić pole symboliczne Zagłady. Autorzy tomu mają tego świadomość. Justyna Leder już we wstępie do książki wylicza niektóre z wcześniejszych publikacji, jakie miały pełnić funkcję „naukowych podsumowań”[3]. Wśród nich się znajdują się: Pamięć Shoah. Kulturowe reprezentacje i praktyki upamiętnienia, Literatura polska wobec Zagłady (1939-1968), pierwszy z trzech tomów Reprezentacji Zagłady w kulturze polskiej oraz bardzo istotna dla autorów tomu publikacja Barbary Skargi pod tytułem Ślad i obecność. To z jej tekstu przejęta została kategoria „śladu”, warto jednak dodać, że to, co Skarga rozumie pod tym pojęciem, podobnie jak rozróżnienia typologiczne, jakich dokonuje, analizując je (tj. ślad jako rana, jako blizna i jako wezwanie), bliższe są perspektywie filozoficznej[4], której autorzy Śladów Holocaustu starają się – co sami przyznają – unikać, nie chcąc narazić się, jak sądzę, na zbędne dylematy aksjologiczne.

Wydaje się, że rezygnacja z kategorii fenomenologicznych proponowanych przez Skargę jest w tym przypadku posunięciem jak najbardziej słusznym. Analizowanie polskiej kultury w dyskursie niemogącej zabliźnić się rany, której efektem jest ciągłe poczucie wyobcowania i braku odniesienia, spowodowałoby, że dostęp do imaginarium stałby się trudny, a nawet niemożliwy, ponieważ obecne w nim znaki mogłyby odnosić tylko do poczucia krzywdy jednej ze stron. Jeśli z kolei, idąc za Charlesem Taylorem, uznamy, że imaginarium stanowi pewną strukturę wyobrażeniową, która umożliwia nadanie sensu praktykom społecznym, ustala charakter i standardy owych praktyk, a przez to porządkuje na swój sposób rzeczywistość, jasnym staje się, że praca na splątanym i nieprzejrzystym imaginarium polskiej kultury wypełnionym fantazmatami – wyobrażeniami organizującymi pamięć indywidualną i społeczną – musi odbywać się na innych zasadach niż te, które zakładają, że ślady (rana i blizna) są figurami sensu stricto niewyrażalnymi i niepojmowalnymi, że wymykają się kolejnym narzędziom opisu[5], stanowiąc tym samym sygnatury radykalnej kategorii Inności. Intuicja badawcza twórców tomu zwraca się tedy w stronę tropu-wezwania (ostatniego z trzech typów śladów zarysowanych przez Skargę), za którym „podąża się mimo braku pewności, dokąd ostatecznie zawiedzie”[6]. Stawką tej książki jest więc z jednej strony ciągłe podążanie za śladem, przypatrywanie się treściom nieuświadomionym, często wypartym (dobrze ilustruje to jedno ze sformułowań Jacques’a Derridy: „czy w ogóle komuś przyszłoby na myśl, że można śledzić coś innego niż zmylony trop?”), z drugiej zaś – skrupulatna, interdyscyplinarna praca z doświadczeniem kulturowym, która pozwoliłaby zebrać, uszeregować i połączyć zgromadzone tropy.

Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej traktować można jako lekturę dydaktyczną. I o ile oczywistym jest, żeby rozpatrywać tom w wymiarze literatury poznawczej i porządkującej kulturowy dyskurs zagładowy, to do bardzo interesujących zbieżności dochodzi, gdy spojrzymy na praktyki badawcze autorów książki przez pryzmat idei absolutnej sprawiedliwości fundowanej na pracach Jacques’a Derridy. Kiedy przypomnimy sobie założenia francuskiego filozofa, wyłożone we wstępie i glossie do Widm Marksa, którym humanistyka zaangażowana nadała już – jak sądzę – status manifestu etycznego, zrozumiemy, jak blisko siebie usytuowane są projekty Derridy i redaktorów polskiego tomu. Chodzi mianowicie o te miejsca, w których Derrida bezpośrednio mówi o odpowiedzialności za każdego, kto został pominięty w oficjalnym dyskursie, kto wypchnięty został poza zrozumiały kod imaginarium i kto może powrócić z przeszłości (lub z przyszłości) jedynie pod postacią widma:

to, co wydaje mi się nie do odrzucenia, samo zakłada, że sprawiedliwość unosi się poza życie i obecne i teraźniejsze (…) nie ku śmierci, ale ku prze-życiu [sur-vie], to znaczy ku śladowi, którego śladami i śladami śladów były życie i śmierć, ku życiu po życiu[7].

W pewnym sensie Derridiańska widmowość jest możliwością ekstatycznego poszukiwania śladów i oznak istnienia Innego, a jednocześnie stanowi wyraz przyzwolenia na nawiedzenie teraźniejszego podmiotu przez widma obecne w rzeczywistości (jak popiół w powietrzu nad Treblinką), które wykazują bardzo podobne cechy do śladów rozpatrywanych jako tropy. Po pierwsze, pojawiają się anachronicznie, po drugie, towarzyszy im prawo serii (nie pojawiają się pojedynczo), po trzecie, wzajemnie do siebie odsyłają, po czwarte, nieustannie odmieniają i rozszczelniają spójne pole symboliczne. Wreszcie po piąte, nie roszczą sobie do niczego pretensji poza pretensją do istnienia w obecnym dyskursie żyjących, niepokoją jednak podmiot swoim widmowym, resztkowym charakterem. Wyjście w stronę heterodydaktyki widmowej umożliwia w moim przekonaniu bardziej kompleksową pracę ze śladami Holocaustu. Uwaga badacza skupia się wówczas na tych rejestrach kulturowych, które wcześniej pozostawały niejasne (być może nieuświadomione) – pozwala to zastosować takie praktyki interpretacyjne, dzięki którym treść figury/znaku/śladu uzyskać może nową wartość, nowe odczytanie w kontekście Zagłady. Dobrym przykładem jest tutaj wspomniana przez autorów jako swoiste motto książki piosenka Czesława Niemena Płonąca stodoła. Jeśli dokładnie wsłuchamy się w jej słowa, a dodatkowo uświadomimy sobie, że powstała w 1968 roku (to znaczy w okresie antysemickiej kampanii marcowej), jej wydźwięk nabierze nowego, makabrycznego charakteru. Innym śladem – śladem nieuświadomionym, który na pierwszy rzut oka trudno połączyć z zagładą Żydów – może być przywołana przez Agnieszkę Pajączkowską i Jana Borowicza scena z kultowego filmu Władysława Pasikowskiego[8] Psy z 1992 roku, który do tej pory analizowany był w paradygmacie rozliczeń z komunizmem. Chodzi o fragment, który pokazuje palenie akt i dokumentów: „Operacja odbywa się w tajemnicy przed nowo ukonstytuowanymi służbami, jednak w jednej z kluczowych scen filmu palenie akt podgląda i fotografuje wysłannik. Nakryty na szpiegowaniu słyszy: «Co ty chcesz zrobić? Zagazować pięćdziesiąt tysięcy agentów, informatorów?!» (…) Pytanie (…) oraz sposób sfilmowania sceny odwołują się do skojarzeń z Zagładą rozumianą jako zbrodniczy plan polityczny, który zakończył się niepowodzeniem”[9]. Przywołana przez autorów scena doskonale ilustruje zacieranie się śladu: staje się on widoczny dopiero po uwzględnieniu płaszczyzny wizualnej i semantyki tekstowej, umieszczony przy nim odnośnik sugeruje czytelnikowi, że powinien zapoznać się również z rozdziałem/hasłem „szafa”. Konfrontuje także konteksty historyczne: opresyjne praktyki Służby Bezpieczeństwa porównane zostają do archiwalnej działalności nazistów, której celem było wytropienie „elementu żydowskiego”, oraz do późniejszych czynności palenia materiału dowodowego. I chociaż niektóre ze składowych analizowanej sceny filmowej nie są przez autorów rozwinięte explicite (ślady nie ulegają wyinterpretowaniu), można założyć, że jest to działanie celowe. Podobne „niedopowiedzenia” czy nierozwinięcia tematu pojawiają się całym tomie w sposób symptomatyczny. Pole symboliczne zostaje przekazane czytelnikowi przy jednoczesnym założeniu, że posiada on wystarczającą wiedzę, żeby móc wykonać to – narzucone niejako z zewnątrz – zadanie tropienia śladu.

Niedokończona lekcja historii

Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej doskonale rezonują w kontekście takich prac jak Polski teatr Zagłady Grzegorza Niziołka, Prześniona rewolucja. Ćwiczenia z logiki historycznej Andrzeja Ledera czy Nekroperformans Doroty Sajewskiej. Trudno wyobrazić sobie badania z zakresu Holocaust studies bez tej lektury. Trudno nawet – mówiąc bez jakiejkolwiek zbędnej emfazy – wyobrazić sobie bez niej polską kulturę. Zgromadzony w książce materiał badawczy (tekstowy i ilustracyjny) oraz jakość jego interpretacji zasługuje na najwyższe uznanie. Jest to prawdopodobnie najlepszy i z pewnością jedyny tak kompleksowo przygotowany słownik Holocaustu. W kategoriach życzeniowych jedynie można wyobrazić sobie taką sytuację, w której jego twórcy – a być może kilka zespołów badawczych – wspólnie pracowaliby nad powstaniem platformy e-learningowej o podobnym charakterze, która, podlegając prawom Internetu, byłaby ciągle uzupełnienia przez kulturoznawców, literaturoznawców, historyków, archeologów i tak dalej o nowe treści oraz interpretacje. Byłaby to najpewniej praca trudna, rozłożona na lata, wymagająca zaangażowania potężnych środków finansowych i całej grupy badaczy, która zmuszona byłaby do ciągłego analizowania i weryfikowania wprowadzanych treści. Pamiętajmy jednak, że ta książka jest naszym pierwszym narzędziem i to od humanistyki zaangażowanej zależy, w jaki sposób je wykorzysta.

ABSTRAKT

Recenzja omawia książkę Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej, wydaną w 2017 roku przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Autorka wskazuje główne tematy i problemy podejmowane przez autorów. Podkreśla istotne znaczenie książki w polskim dyskursie o Zagładzie.

SŁOWA KLUCZOWE

Zagłada, imaginarium, polska kultura, recenzja

ABSTRACT

Holocaust that could not be overlooked [the review of the book Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej]

The review discusses the book Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej and indicates its main themes. The reviewer appreciates the original idea of the book and finds it the most important in the Polish discourse on Holocaust.

KEY WORDS

Holocaust, imaginarium, Polish culture, review

[1] E. Janicka, Treblinka II, 10.07.2004, z cyklu: Miejsca Nieparzyste.

[2] I tak na przykład w rozdziale „las” przy opisie praktyk zagrabiania przez miejscową ludność pozostałości po zamordowanych Żydach pojawia się odnośnik do hasła „pierzyna”, który w całości poświęcony jest zagadnieniu przywłaszczania majątku i „żydowskiego złota”.

[3] Ślady Holocaustu w imaginarium kultury polskiej, red. J. Leder, Warszawa 2017, s. 10.

[4] Ibidem, s. 18.

[5] Zob. Barbara Skarga, Ślad i obecność, Warszawa 2002, s. 88-89.

[6] Ślady Holocaustu…, op. cit., s. 19.

[7] J. Derrida, Widma Marksa. Stan długu, praca żałoby i nowa Międzynarodówka, przeł. T. Załuski, Warszawa 2016, s. 15-16.

[8] Ibidem, s. 328.

[9] A. Pajączkowska, J. Borowicz, Papiery, w: Ślady Holocaustu..., op. cit., s. 328.