PRZESZŁOŚĆ

Obsesja historii, czyli przeszłość jako treść egzystencji. Stanisława Przybyszewska i Sprawa Dantona



Szymon Szeszuła

(Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu)

Stanisława Przybyszewska to pisarka, która większą część swojego dorobku literackiego poświęciła tematom historycznym. Kierując swoje wysiłki twórcze ku przeszłości, w doskonały sposób spajała rygor nauki z żywiołem literackim. Staranne przygotowanie merytoryczne było zaledwie podstawą do refleksji właściwej, zmierzającej do zrozumienia fenomenu rewolucji jako specyficznej sytuacji duchowej społeczeństwa i wybitnych jednostek. Ambicją Przybyszewskiej nie było jednak tworzenie modelu rewolucji, który tłumaczyłby całe bogactwo zjawisk towarzyszących politycznemu przewrotowi. Autorka Sprawy Dantona w najważniejszych utworach pozostawała wierna historycznemu konkretowi, czyniąc z wydarzeń rewolucji francuskiej (ze szczególnym uwzględnieniem postaci Maximiliena de Robespierre’a) wielki temat swojej twórczości. Niniejszy tekst przedstawia, w jakim stopniu problematyka francuskiego przewrotu pozostawała dla Przybyszewskiej aktualna i angażująca oraz jakie wynikały stąd konsekwencje dla jej życia i twórczości. Moją intencją jest przedstawienie specyficznej sytuacji egzystencjalnej, w której podmiot traktuje nie-swoją przeszłość w kategoriach najwyższej wartości. Powołując się na Sprawę Dantona, omówię kwestię poglądów autorki na temat relacji duszy i ciała, a także związku tych poglądów z koncepcją tzw. osobowości mentalnej. Przybliżony zostanie także problem retoryki rewolucyjnej oraz roli słowa w państwie totalitarnym. We wszystkich tych kwestiach odbija się szczególny, obsesyjnie zaangażowany stosunek gdańskiej pisarski do historii.

Citoyenne Przybyszewska[1]

Stanisława Przybyszewska to postać, której nazwisko na zawsze złączone zostało z tematyką Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Nikt wcześniej, ani później nie podejmował tego problemu w literaturze polskiej równie często i intensywnie. Maria Janion stwierdza, że „(…)przez całe życie Przybyszewska pisała jedną książkę – było to dzieło o Wielkiej Rewolucji Francuskiej”[2]. Do przewodniego motywu swojej twórczości miała stosunek bardzo emocjonalny i akceptowała tylko utwory doskonałe pod względem artystycznym. Warto zauważyć, że Sprawa Dantona, najsłynniejszy utwór artystki, przeszedł aż cztery redakcje, a sporo innych tekstów, podlegających nieustannym poprawkom, pozostało niedokończonych. Perfekcjonizm pisarki miał w sobie coś obsesyjnego – pasja tworzenia zagarniała dla siebie coraz to rozleglejsze obszary życia autorki Ostatnich nocy ventose’a, by w ostateczności zespolić się całkowicie z jej egzystencją.

Swoje pisarstwo pojmowała jako rodzaj misji, służący, jak zadeklarowała w jednym z listów, „(…) wbiciu w grząską materię publicznego mózgu nowego obrazu Rewolucji, obrazu, co by nie był śmiertelną krzywdą dla kilku herosów”[3]. Podporządkowana tak wyznaczonemu celowi praca literacka narzucała Przybyszewskiej niemal pustelniczy żywot – mniej więcej od czasu przedwczesnej śmierci męża w 1925 roku[4] datuje się jej społeczną izolację. W procesie bezustannego „torturowania swojego lenistwa”, jak określiła własną praktykę twórczą, nie było miejsca na życie towarzyskie – nie potrafiła jak inni pisarze rozgraniczyć tych dwóch sfer, nie potrafiła także przekuć pasji w zysk. Do końca życia mieszkała w skromnej izbie budynku mieszczącego się na dziedzińcu Gimnazjum Polskiego w Gdańsku, którą w chwilach artystycznego natchnienia zaludniały najwybitniejsze postaci rewolucji, owi herosi dopominający się o pośmiertną rehabilitację. Analogia pomiędzy skromnymi, czy wręcz prymitywnymi warunkami życia gdańskiej dramatopisarki, a równie ascetyczną egzystencją Robespierre’a, który nawet w czasie swoich największych politycznych sukcesów rezydował w wynajętym u stolarza pokoju, narzuca się sama. Podobieństw jest zresztą więcej, a najciekawsze ujawniają się w zbliżonym rysie charakterologicznym: oboje byli nadzwyczajnie wytrwali i pracowici, oboje eksploatowali swój organizm, nie myśląc o konsekwencjach zdrowotnych. W obu przypadkach wykonywana w sposób kompulsywny i jak gdyby bezustannie przynaglająca praca poskutkowała przedwczesnym postarzeniem się – z relacji osób postronnych wynika, iż zarówno francuski polityk, jak i polska pisarka utracili charakteryzujące ich piękno fizyczne. W przypadku Przybyszewskiej brutalnie wyzyskiwany organizm zaniemógł na zawsze w 1935 roku, gdy autorka miała zaledwie 34 lata – jej polityczny idol, czy, jak sugeruje Janion, doppelgänger, został zgilotynowany, przeżywszy zaledwie dwa lata więcej. Korespondencji życiorysowych jest zdecydowanie więcej, ale nawet pobieżne zarysowanie biografii autorki Sprawy Dantona sugeruje występowanie w jej życiu swego rodzaju predestynacji, kierującej wysiłki twórcze w stronę rzeczy poznanych w niemal empiryczny sposób. Bazując na swych doświadczeniach Przybyszewska była w stanie zbudować rodzaj doskonałego literackiego laboratorium, stwarzającego idealne warunki dla eksperymentu, mającego na celu zweryfikowanie prawdziwości i prawdopodobieństwa literackiej kreacji. Stosowanie kategorii tak silnie obciążonej religijnym znaczeniem jak predestynacja w stosunku do bezwyznaniowej pisarki nie jest nadużyciem, lecz opiera się na rozpoznaniach poczynionych przez autorkę. W liście do Heleny Barlińskiej z 16 stycznia 1929 roku pisała: „tak kusi mnie od lat temat, nie wyzyskany (!) przez ojca: proces czarownic w Zachodnich Pirenejach, 1610. Bo to jeden z tematów, dla jakich jestem zdaje się stworzona”[5]. W tym samym liście znaleźć można również świadectwo samoświadomości autorki, dostrzegającej destruktywny wymiar swojej pracy:

Produktywność ma u mnie w ogóle jakąś mistyczną izolującą właściwość: pamiętam, że już jako dziecko, w Wiedniu i Hollabrunn, z chwilą gdy zaczęłam pisać – byłam odcięta od Was jakby murem. (…)Teraz ta izolacja rozciąga się na wszystkie warstwy życia: nie może zresztą być inaczej u człowieka, co wstaje, gdy inni kończą pracę dzienną, a śpi cały dzień (…). Od znajomych odcięłam się, raz dlatego że ich towarzystwo miało niezupełnie równy z moim poziom umysłowy, tak że się nudziłam – po wtóre dlatego, że postanowiłam nie mieć stosunków towarzyskich w ogóle, póki się z pauprostwa (ubóstwa - Sz.Sz.) nie wygrzebię. Czyli zapewne nigdy[6].

Rodowód artystki jest tutaj wręcz młodopolski, jak gdyby pozostawiony w spadku po ojcu-moderniście. Jej stosunek do Stanisława Przybyszewskiego zmieniał się przez lata – od młodzieńczej wiary w geniusz autora Śniegu po stopniowe odrzucenie jego autorytetu. Być może, aby nie wydać się zbyt egzaltowaną, osłabia ostatecznie wymowę artystycznego credo, poprzedzając je stwierdzeniem „godnego potępienia bezwstydu”. W napisanym miesiąc wcześniej liście do Janiny Przybylskiej-Skotarkowej ironizuje: „(…) wyrosłam z tej epoki, gdzie powody czarnych usposobień są subtelnie wewnętrzne i tylko dla czułej intuicji wyczuwalne. Te już mi apetytu nie psują”[7].

Pomimo zdolności do spoglądania z dystansem na własną twórczość, stosunek Przybyszewskiej do Maximiliena de Robespierre’a był pełen patosu. Burzliwa relacja z ojcem jest w tym przypadku symptomatyczna. Gdańska pisarka zdecydowała się zerwać z nim kontakty z powodu nieopatrznych słów polskiego modernisty na temat przywódcy jakobinów. Zrozpaczony Przybyszewski żalił się w liście do Heleny Barlińskiej: „(…) bezgranicznie Stasię ukochałem – niestety bez wzajemności. Teraz znowu ciężko na mnie obrażona, że Robespierre’a nazwałem nędznym, głupim adwokatem”[8]. Obraza francuskiego polityka potraktowana została przez Przybyszewską na równi ze zniewagą osobistą – postać Robespierre’a nie tyle nawet nabiera zaskakująco realnych kształtów, ile w istocie staje się najbliższą dla niej osobą. Obrona „Maxime’a”, jak zwykła go nazywać, nie jest tylko próbą odkłamania irytujących stereotypów, lecz w większym stopniu przypomina upominanie się o szacunek dla ukochanej osoby. W kilka lat po napisaniu Sprawy Dantona stwierdziła:

Kocham się w Robespierze. Kocham się w nim zaciekle od lat pięciu. Nikomu nie dotrzymałam wierności tak długo. Słusznie Janek (mąż) i ojciec byli o Niego zazdrośni. (…) Przy tym jestem dziś jeszcze głębiej zakochana w Robespierze niż pięć lat temu. (…) Nikt (…) nie miał na mnie tak przewrotowego wpływu, jak ten człowiek, dzięki któremu odkryłam moralność, najwyższe duchowe pojęcie ludzkości[9].

Robespierre to nie tylko nauczyciel, to także antropologiczna zagadka, której rozwiązania podjęła się Przybyszewska. Twierdziła, że udało jej się zrozumieć „geniusza Rewolucji”, jednakże wysiłek ów okazał się śmiertelny. Hilary Mantel, brytyjska pisarka, autorka m.in. skupionej wokół postaci Robespierre’a, Dantona i Desmoulins’a powieści Kogo śmierć nie sięgnie, w taki sposób odniosła się do śmierci „najbardziej szalonej robespierystki”:

Gruźlica, morfina i niedożywienie były przytaczane jako przyczyny jej śmierci, ale powinna zostać trafniej zdiagnozowana jako kobieta, która umarła na Robespierre’a[10].

Sprawa Robespierre’a

Sprawa Dantona to dramat, w którym tytułowy bohater nie jest bohaterem głównym. Zdecydowanie więcej uwagi poświęca się oskarżającemu – Robespierre’owi niż oskarżanym dantonistom. W dramacie idei, jeśliby w takich kategoriach czytać Sprawę Dantona, najistotniejszy jest konflikt przekonań, w którym racje obu stron zostały rozłożone równomiernie. Teoretycznie konwencja „kroniki scenicznej” (tak zaklasyfikowała swoją sztukę autorka), wymagająca faktograficznej rzetelności i zachowania chronologii, stwarzała doskonałe warunki do zaprezentowania poglądów obu stron. Przybyszewska w dużej mierze możliwości te wykorzystuje, jednak nie poprzestaje na kronikarskim odtwarzaniu historii. Jej ambicją była „aktywna” reinterpretacja przedstawianych wydarzeń. Tak nakreślone cele wymagały zdefiniowania swojej postawy i poparcia którejś ze stron – Przybyszewska odtwarza proces sądowy dantonistów z 1794 roku tylko po to, by literacko uprawomocnić wyrok Trybunału Rewolucyjnego. W historiografii skazanie Dantona i jego „wspólników” najczęściej oceniane było jako bezprawie i dowód autorytarności rządu jakobińskiego, czemu z uporem sprzeciwiała się polska pisarka. W liście do nieznanego adresata narzekała:

(…) wszystkim bez wyjątku jest wspólna zdumiewająca niezdolność zrozumienia Rewolucji jako sytuacji psychicznej społeczeństwa – i równie zdumiewający, bo u niektórych wprost dziecinny, stosunek do osób. Ślepa dantonofilia i docinanie pamięci Robespierre’a. Wynika to oczywiście z niezrozumienia epoki. (…) osobiście jestem równie namiętnie stronnicza w swych sympatiach jak ci wielcy (mowa o francuskich historykach - Sz.Sz.) – ale przynajmniej otwarcie (…). Wiekuista ich niesprawiedliwość na korzyść Dantona i na niekorzyść Robespierre’a stanowi dla mnie torturę umysłową[11].

Wyjątek w historiografii francuskiej stanowią prace Alberta Mathieza, polemiczne zarówno wobec konserwatywnych, jak i liberalnych ujęć przedmiotu. Rewizjonizm autora trzytomowego dzieła La Révolution Française miał istotny wpływ na poglądy Przybyszewskiej, która w liście do Wacława Dziabaszewskiego nazwała go „najbystrzejszym historykiem”[12]. Poza kanoniczną monografią Wielkiej Rewolucji Francuskiej Mathiez jest także autorem wpływowych studiów biograficznych: apologetycznej wobec Robespierre’a książki Autour de Robespierre oraz oskarżycielskiej w wymowie Autour de Danton. W pismach kontrowersyjnego historyka Przybyszewska odnaleźć mogła coś, czego nie oferowały jej wcześniejsze syntezy dziejów rewolucji: rehabilitację jakobińskiego terroru[13]. W trzecim tomie swojej Rewolucji francuskiej Mathiez w taki sposób przedstawiał i komentował oskarżenie dantonistów:

Wśród głębokiej ciszy odczytał Saint-Just oskarżenie, w którym przedstawił mętną przeszłość oskarżonych, ich intrygi wespół z Mirabeau, ich tajemne konszachty z dworem, ich związki z Dumouriezem, ich układy z żyrondystami, (…) podstępną kampanię na rzecz miłosierdzia i pokoju, głuchą opozycją wobec zarządzeń rewolucyjnych (…). We wszystkich prawie punktach prawda historyczna potwierdziła zarzuty Saint-Justa[14].

Wbrew twierdzeniom Mathieza nie dysponujemy jednoznacznymi dowodami na agenturalną, antyrewolucyjną działalność Georges’a Dantona[15] – surowa krytyka, której został poddany, nosi znamiona stronniczości i uprzedzenia. Francuski historyk, a za nim Przybyszewska, zdaje się przejaskrawiać negatywne cechy przewodniczącego klubu kordelierów, idealizując zasługi i cnoty jego politycznego oponenta. W działalności Mathieza widać pełnię demaskatorskiego rozmachu, który w procesie burzenia pomników nie cofnie się nawet przed zwalczaną wcześniej manipulacją. Niebezpieczeństwo stworzenia nowej mistyfikacji, prosta zamiana znaków dodatnich na znaki ujemne tylko w pewnym stopniu stała się udziałem tego wybitnego historyka – jego rola w podważaniu tradycyjnych sposobów myślenia o rewolucji jest nie do przeceniania, a zgromadzone materiały faktycznie pozwalają spojrzeć na czołowych polityków epoki z innej perspektywy. Jan Baszkiewicz, autor biografii Dantona, podsumowuje rzecz następująco:

(…) można jednocześnie cenić talenty i rewolucyjne zasługi Dantona oraz Robespierre’a. Ale kochać Dantona można tylko przeciw Robespierre’owi. I odwrotnie… Gdy zatem w pierwszych latach naszego stulecia Albert Mathiez zadeklarował się jako namiętny robespierrysta, przystąpił zaraz do demolowania kultu Dantona: poświęcił dwadzieścia lat życia, by dowieść, że cała prawda o Dantonie zawarta jest w oskarżycielskich notach nieprzekupnego i prawdomównego Robespierre’a. Nie uwzględnił tego prostego faktu, że sąd Robespierre’a, uczciwego, lecz nie bezstronnego, zdeformowany był politycznymi namiętnościami i niedokładną informacją. Także sąd Mathieza zniekształciły polemiczne namiętności, jakkolwiek jego pracowitość, kompetencja i przenikliwość badawcza wniosły mnóstwo nowego materiału do naszej wiedzy o życiu i działalności Dantona. Po Mathiezie nie jest możliwe pisanie o Dantonie we wcześniejszej hagiograficznej konwencji (…)[16].

Przybyszewska zawierzyła zatem opinii osoby, której osąd momentami daleki był od naukowej neutralności. Zapewne nie mogło być inaczej, wziąwszy pod uwagę jej szczere obrzydzenie dla moderantyzmu. Pisarka rozwiązuje dychotomię Danton-Robespierre z wręcz miłosnym zaangażowaniem, dlatego swoją kronikę sceniczną pisze przeciw Dantonowi oraz, w jeszcze większym stopniu, przeciw Georgowi Büchnerowi.

Georg Büchner był niemieckim pisarzem i rewolucjonistą, autorem głośnej sztuki Śmierć Dantona. Pod względem wymowy historiozoficznej jego dramat sytuował się w charakterystycznej dla dziewiętnastego stulecia „dantonofilii”, jednakże dla Przybyszewskiej jest on przede wszystkim odkrywcą wielkiego tematu. W swojej korespondencji autorka Thermidora wskazywała liczne uchybienia w sztuce pisarskiej Büchnera, krytykowała jego niedojrzałość i wybiórcze potraktowanie materiałów historycznych, lecz mimo to nigdy nie bagatelizowała wpływu Śmierci Dantona na własną twórczość. W liście z lipca 1929 roku przedstawiła dokładnie swoją postawę wobec niemieckiego dramaturga:

Mój osobisty stosunek do Dantons Tod jest niezmiernie skomplikowany: mogę twierdzić prawie na pewno, że było to dla mnie (…) w ogóle najsilniejsze wrażenie, jakie kiedykolwiek z lektury odniosłam. Pięć czy sześć lat temu. Pod wpływem Büchnera właśnie zabrałam się do Rewolucji; dzięki niemu musiałam opuścić malarstwo, gdyż nastąpiła fiksacja psychiczna: nie mogłam niczego rysować, co by nie było ilustracją do Dantons Tod. Teraz, gdy znam historię – razi mnie dziecinność ujęcia wszelkich kwestii (…)[17].

Przybyszewska przyznaje się do sukcesji po Büchnerze, ale we własnej pracy twórczej odchodzi od rozwiązań fabularnych Niemca, skupiając się na „mentalnym” aspekcie rewolucji.

Cielesny Danton i duchowy Robespierre

Mózg rewolucji

Sprawę Dantona rozpoczyna scena zbiorowa, rozgrywająca się na paryskiej ulicy. Główni bohaterowie są jeszcze nieobecni; zamiast tego mamy okazję wsłuchać się w społeczne nastroje, ukazane z pozycji osób niezaangażowanych w politykę. Intryga dramatu zawiązuje się zatem wśród postaci, dla których Danton i Robespierre to osobistości znane wyłącznie z politycznych afiszy. Rozmowa, tocząca się wśród dużej grupy osób, którym z uwagą przysłuchuje się Szpicel, stanowi zapowiedź centralnej materii utworu, a rozwój tejże dyskusji w swym ogólnym zarysie przypomina proces wzrastania tendencji antydantonistycznych. Na ulicy przed sklepem piekarza rozmawiano o kontrrewolucyjnym spisku, w wyniku którego aprowizacja miasta pogarszała się z dnia na dzień. Odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obarczano cały rząd rewolucyjny lub poszczególnych jego przedstawicieli – Héberta, Vincenta, a także Jeana-Nicolasa Pache, radykalnego mera Paryża. O winie Dantona jeszcze otwarcie się tutaj nie mówi. Inteligent co prawda przekonuje, iż oskarżani politycy nie są wystarczająco silni, by zaatakować Komitet Ocalenia Publicznego, ale ze względu na obecność Szpicla nie wskazuje osoby, która mogłaby zagrozić działalności Komitetu. W dalszych partiach utworu Robespierre również zawaha się przed obwinieniem Dantona, mając na względzie jego wielką popularność. Wśród paryskiego tłumu rozpoznać możemy typy postaci, uosabiające czołowe prądy polityczne tamtego czasu: Inwalida to zwolennik radykalnej frakcji hebertystów, Inteligent przedstawia się jako obrońca Konwencji i stronnik Robespierre’a, natomiast Blondyn brzmi jak zaciekły wróg Komitetów i sympatyk obozu „Pobłażliwych”, czyli dantonistów. W rozumowaniu Blondyna pojawiają się elementy, które w pełni wybrzmią w kwiecistych przemówieniach Dantona:

Rewolucja dawno ukończona; teraz potrzeba Republice pokoju i swobody; tymczasem on (Robespierre - Sz.Sz.) przeciąga wojnę, przeciąga terror, wyczerpuje i zniechęca naród... (…) Czy to ma sens? Dzień w dzień kogoś prowadzą. Przecie już się mdło robi na samą myśl o tej wiecznej jatce publicznej! I czemu ten wasz Komitet nie przestanie[18]?

Po scenie ulicznej następuje kolejna scena rodzajowa, tym razem rozgrywająca się w małym pokoju Robespierre’a i ograniczona do trzech osób. Przywódcę jakobinów odwiedza fryzjer, który jak co dzień ma zadbać o odpowiednią prezencję najważniejszego polityka Francji. Wizyta fryzjera stwarza doskonałą okazję do zapoznania się z nastrojami ulicy – z luźnej pogawędki na tematy polityczne Robespierre dowiaduje się o wzrastającej nieufności do Dantona, przejawiającej się w oskarżeniach o projektowanie zamachu stanu. Rozmowę dwóch mężczyzn przerywa pojawienie się Eléonore Duplay, córki gospodarza domu, która zgodnie z legendą biograficzną miała kochać się w Robespierze[19]. W takiej właśnie konwencji poprowadzony został dialog między tymi postaciami – „Nieprzekupny” odtrąca swoją kochankę, poświęcając uczucie dla dobra sprawy rewolucyjnej. Przy okazji rozmowy z Eléonore wyjawia także credo rewolucjonisty:

(…) rewolucja potrwa z dwa stulecia. Nigdy nie będę wolny, rozumiesz? Nigdy. Rząd dwudziestogodzinnych dni coraz cięższej pracy aż do samej śmierci. Dziś mam trzydzieści pięć lat... nim dobrnę do czterdziestki będę ruiną – niczym najrozrzutniejszy pięćdziesięcioletni rozpustnik!(…) rewolucja wchłania nie tylko mój czas – lecz całą moją istotę. Dziś już nie posiadam osobistego życia. Przestaję być człowiekiem (…). Staję się bezosobowym, potwornie rozszerzonym, rozognionym mózgiem[20].

Przywódca jakobinów, na skutek posiadania rozległych uprawnień, w sposób metaforyczny stał się „mózgiem rewolucji”, osobą samodzielnie decydującą o polityce państwa. Słowo „mózg”, użyte przez Robespierre’a, nie wydaje się jednak w pełni adekwatne, gdyż zawiera w sobie nadmiar fizjologicznej konkretności. Dla idealistów pokroju Maximiliena de Robespierre’a ciało jest przede wszystkim przeszkodą w działaniu, rodzajem ograniczenia boleśnie przypominającego o swoim istnieniu. Cielesność to efekt uboczny egzystencji: opozycja ciało – umysł, wraz z paralelnym charakterem innych jednostek kompozycyjnych, staje się swoistym wzorem integracji głównych postaci dramatu oraz wskaźnikiem dzielących ich właściwości. Trybun rewolucji sytuuje się w przestrzeni zdarzeń mentalnych, zarezerwowanych dla działalności umysłu, pozostając poza sferą fizjologii. Doskonale widać to w chwili, gdy Robespierre uświadamia sobie autodestrukcyjny charakter swoich poczynań, który moglibyśmy za Nietzschem nazwać procesem „zabijania człowieka w człowieku”. W słowach jakobina wyczuwalny jest lekceważący ton wobec własnej podmiotowości – Robespierre pojmuje siebie na sposób czysto mechanistyczny – jako jednostka istnieje o tyle, o ile podporządkowany jest idei rewolucji. Przeczucie zbliżających się cierpień nie wzbudza w nim przerażenia, lecz tym mocniej utwierdza go w konieczności osobistych poświęceń.

W świecie Sprawy Dantona cielesność to także miernik czasu – jakobiński dyktator przeczuwa, iż wkrótce nie będzie mógł pełnić swoich obowiązków. Czas przynależy przede wszystkim do porządku biologicznego, który pełni w tym przypadku funkcję środka dyscyplinującego i ograniczającego. Dla Robespierre’a, człowieka duchowego sensu stricto, czas i związany z nim determinizm biologiczny jest szczególnie dotkliwy z powodu swojej niezbywalności. Heroiczna postawa wobec przemijania wiązała się z projektem egzystencji opierającej się dyktatowi biografii. Biografia jest temporalnym, fizycznym wymiarem istnienia, egzystencja natomiast przynależy do sfery duchowej. Podążam w tym miejscu za rozróżnieniem zaproponowanym przez Marię Janion, zdaniem której w życiu autorki Sprawy Dantona można zaobserwować podobny ruch – od biografii, ze wszystkimi jej fizjologicznymi ograniczeniami, do niezależnej egzystencji. W celu pokonania biografii Przybyszewska atakuje „relatywizm biologiczno-historyczny”, aby na jego miejscu „(…) mogła się pojawić egzystencja i doświadczenie egzystencji jako doświadczenie uniwersalne, globalne i czyste”[21]. Sytuację Robespierre’a można nazwać poniżeniem przez doczesność i to właśnie odczucie jest bliskie perspektywie autorki, marzącej o wyeliminowaniu w jednostce cech powiązanych z materialnością istnienia. W postaci Robespierre’a dostrzegała osobę, która zaszła najdalej w próbach wprowadzenia tego ideału w życie[22].

Gnostycyzm a osobowość mentalna

Kazimiera Ingdahl, profesorka slawistyki na Uniwersytecie Sztokholmskim, odwołując się do kontrapunktowej struktury Sprawy Dantona, zauważa, iż symetria występuje tutaj na każdym poziomie tekstu, obejmując kompozycję, polityczny dyskurs oraz kreację bohaterów. Postaci Robespierre’a i Dantona przedstawiają dwie różne, silnie spolaryzowane części jaźni, które „odzwierciedlają paradoksy Rewolucji”[23]. Obaj otoczeni są ludźmi dodatkowo uwydatniającymi ich specyfikę i odrębność. Można powiedzieć, że radykalizm Robespierre’a blednie przy fanatyzmie Saint-Justa, natomiast Dantonowska chwiejność odbija się w niezdecydowaniu i lekkomyślności Desmoulins’a. Ponadto „seksualność Robespierre’a jest uwznioślona, a jego relacja z Eléonore aseksualna, podczas gdy Danton w swoim małżeństwie z Louise zaspokajał swoje potrzeby”[24]. Różnice między bohaterami przebiegają więc nie tylko na płaszczyźnie politycznej i nie odnoszą się wyłącznie do sprawy rewolucji, lecz w większym jeszcze stopniu dotyczą niezgodności charakterów i rozbieżności stanowisk aksjologicznych.

W wykładni Przybyszewskiej, w dychotomicznej relacji ciała i umysłu, członem nacechowanym pozytywnie jest umysł. Gnostycka tragedia, by odwołać się do tytułu książki Ingdahl, rozgrywa się nie tylko na deskach teatrów, wystawiających sztuki polskiej autorki, ale wkracza również do jej życia „mentalnego”. W liście-traktacie na temat nierówności płci pisała:

Duch ludzki jest (…) czymś więcej niż psychiką pożądliwych a chytrych samiczek (…). Zdaje się, że teraz właśnie odbywa się skok ewolucyjny w rozwoju ludzkości, skok, który prowadzi do zrównoważenia materialnego bytu z bytem na duchowym planie. (…) W przeciwieństwie do ciała, dusza ludzka spełnia w obu swych płciach tę samą funkcję twórczą (…)[25].

W pierwszej kolejności Przybyszewska zbija argumenty zwolenników modernistycznego panseksualizmu, którego ikonicznym przedstawieniem jest Salome, symbol kobiety fatalnej, ciągnącej na dno mężczyznę-ofiarę. Dalej rozwija koncepcję osobowości mentalnej, czyli swego rodzaju najwyższego stanu skupienia bytu ludzkiego, ujawniającego się podmiotowi po oddzieleniu się od ograniczającej go rzeczywistości materialnej. Ewa Graczyk zauważa, że dla Przybyszewskiej życie mentalne, ów „duchowy plan świadomości człowieka” pozostaje w stanie „zaciekłego oporu wobec gnuśnego bagna natury”[26]. Nic więc dziwnego, że zgodnie z założeniami „mentalizmu” pisarka znosi wszelkie rozróżnienia wynikające z biologicznego determinizmu, wliczając w to podział na płcie. Podsumowując, osobowość mentalna wydobywa z egzystencji to, co esencjalne i obiektywne (Przybyszewska przymiotniki: „mentalny” i „obiektywny” traktuje jako synonimy).

W przywoływanej przez Ingdahl gnozie, ze szczególnym uwzględnieniem kontekstu filozofii manichejskiej, można dopatrzyć się licznych antecedencji myśli Przybyszewskiej. Podstawową cechą manicheizmu jest dualistyczna doktryna, mówiąca o współwystępowaniu w świecie pierwiastka dobra, utożsamianego z Bogiem, oraz pierwiastka zła, którego źródłem jest Materia[27]. Obie zasady są równoważne, a świat jest miejscem ścierania się tych sił. Przy czym pamiętać należy, iż twórcą materialnego świata jest zły bóg, zwany Demiurgiem, dlatego każdy człowiek, przez wzgląd na swą materialność, obciążony jest grzechem niewiedzy (nieznajomość natury prawdziwego boga). Analogicznie do walki toczonej między dobrym i złym bogiem, także wnętrze człowieka jest przestrzenią walki Światła i Ciemności. Manichejczycy, podobnie jak wyznawcy innych herezji gnostyckich, wierzyli w wyzwalającą moc poznania. Dusza, uwięziona w substancji cielesnej, może zbliżyć się do Prawdy na drodze samodoskonalenia, jednak niezbędne okazuje się odcięcie od spraw doczesnych. Nienawistny stosunek gnostyków do materii widać szczególnie w sposobie pojmowania ludzkiego ciała i odrzuceniu seksualności (prokreacja jest złem ze względu na mnożenie bytów materialnych). Co prawda, w przytoczonej wypowiedzi Przybyszewskiej akcent przeniesiony zostaje na opozycję „psychiczne” - „mentalne”, jednak przypisane tym sferom cechy przypominają gnostyckie kategoryzacje. Sprawa Dantona tymczasem nie uchyla rozgraniczenia na duchowość i materialność, a wręcz doskonale się w nie wpisuje. Obie płaszczyzny podlegają w dramacie etycznemu nacechowaniu, przeprowadzonemu w zgodzie z tradycją manichejskiego dualizmu.

Rewolucja i retoryka

„Powracający Rzym”

W czasie trwania akcji wyróżnić możemy trzy wielkie dialogi, toczące się między Robespierre’em a (w kolejności występowania): Saint-Justem, Dantonem i Desmoulins’em. W każdym z tych dialogów postać główna modelowana jest w nieco inny sposób. Z rozmowy ze swoim frakcyjnym kolegą wyłania się zręczny polityk-makiawelista, człowiek umiejący lawirować między opinią publiczną a interesem politycznym. Rzecz ciekawa: Robespierre daje się przekonać w kwestii podejrzanych kontaktów politycznych Dantona, a pomimo to staje w jego obronie, chociaż, jak przekonamy się w trakcie rozmowy w klubie jakobinów, podziela obawy związane z potężną pozycją „Człowieka Dziesiątego Sierpnia”. Robespierre nie decyduje się na szczerość nawet wobec najbliższego współpracownika – lakoniczność i początkową niechęć do otwartego zaatakowania Georges’a Dantona tłumaczyć może jego lękliwość wobec majestatu słowa.

Słowo w rewolucyjnej Francji zyskuje prawdziwie destrukcyjną moc – słowem można nie tylko upokorzyć, czy pozbawić kogoś wpływów; słowem można zabić. Wystarczył cień podejrzenia i kilka zdań, by biegły w sztuce manipulacji szpieg potrafił sklecić treść obciążającej denuncjacji. Z drugiej jednak strony czasowi rewolucji towarzyszy niezwykły powrót do tradycji retorycznej starożytnego Rzymu. Talent oratorski, bardziej niż cnota lub realne umiejętności, decydowały o karierze. Stąd zaniepokojenie „Nieprzekupnego”, zakładającego możliwość, iż Danton uda się przekonać tłumy o swojej niewinności. Wymowność przewodniczącego klubu kordelierów zdążyła już przejść do legendy. Uważano, że ten francuski polityk umiał, bez wcześniejszego przygotowania, wygłaszać długie mowy, charakteryzujące się wyszukaniem i ozdobnością stylu, wielością tropów i figur retorycznych, a także trafnością i przejrzystością wywodu. Być może z tego właśnie względu akt oskarżenia sformułował inny wielki mówca, Louis de Saint-Just, wsławiony brawurową mową oskarżycielską podczas procesu Ludwika XVI. Przeciwstawienie sobie wybitnych retorów nie równało się zgodzie na sprawiedliwy, bezstronny proces, któremu przewodniczyłby niezawisły sąd. Wyrok Trybunału Rewolucyjnego przypominał raczej zlecone morderstwo polityczne, usankcjonowane i dokonane przy wykorzystaniu kontrolowanych organów sądowych. Fouquier-Tinville, prokurator generalny, zostaje przymuszony do skazania Dantona. Racje Robespierre’a są nieubłagane i wynikają po raz kolejny z poczucia „wyższego dobra”:

(…) prawo dobra powszechnego neutralizuje wszelkie paragrafy. Jeśli pan uważa zniszczenie Dantona za bezprawie – musi pan to bezprawie popełnić. (…) Nie na moich – lecz na usługach społeczeństwa jest pan katem. (…) Panu wydajemy wrogów Republiki, których trzeba usunąć – nie sądzić[28].

W państwie rządzonym przez terror, długie, rozbudowane okresy retoryczne maskują faktyczny uwiąd instytucji demokratycznych poprzez stwarzanie pozoru wolności słowa i wolności zgromadzeń. Przywódcy I Republiki Francuskiej widzieli w rewolucji „powracający Rzym” i przywoływali „dawny Rzym dokładnie tak, jak moda przywołuje dawne ubiory”[29]. Rządzący Francją triumwirat Robespierre – Saint-Just – Couthon traktuje rzymskość jak naczynie wymagające wypełnienia lub jak modę, cytującą przeszłość w dowolny sposób. Rzymski kostium historyczny jest fascynujący ze względu na moment, w którym został przybrany. Wydarzenia zapoczątkowane zgładzeniem żyrondystów można ujmować jako progresję wznoszącą terroru, a zlikwidowanie dantonistów jako jej punkt kulminacyjny, tak więc wytworzenie mody na Rzym akurat w takim czasie sprawia wrażenie czegoś logicznie nieuzasadnionego. Była to w gruncie rzeczy forma obrony, rodzaj introjekcji organizmu, który w niespodziewany i błyskawiczny sposób zdążył się zdegenerować. Fantazja o nowym Rzymie brzmi jak tęsknota za językiem zasad z roku 1789. Zasady te, oparte na ideałach wolności, równości i braterstwa zostają zawieszone na czas nieokreślony (w cytowanym wcześniej fragmencie Sprawy Dantona Robespierre mówił o rewolucji trwającej przez dwa stulecia) i zastąpione językiem czynu. Konieczność historyczna, bo to o niej w gruncie rzeczy mowa, nie wyjaśnia się tutaj przez fakt swojej nieuchronności, ale zostaje precyzyjnie obudowana w pozornie logiczną argumentację. Sprawia to, że „(…) doprowadzona do paroksyzmu grandilokwencja jakobinów wydaje się próbą magicznego zapanowania nad umysłami (…)”[30]. W antycznym przebraniu członkowie Konwentu Narodowego odgrywali rytuał demokracji, w którym Rzym był symbolem ideologii republikańskiej. Czysta autoreferencyjność tego aktu powoduje, że słowa wypowiadane przez polityków, szczególnie tych oskarżonych przez Trybunał Rewolucyjny, przestają odnosić się do rzeczywistości pozaznakowej, czyli tracą realne znaczenie (przynajmniej pod względem politycznym). Najważniejsze decyzje zatwierdza się z dala od zgiełku uczonych rozpraw i erystycznych popisów, stawiając w tej materii na przejrzysty język czynu. Nie rozumiał tego Danton, który źle oszacował swoje siły, uznając iż „(…) gdyby naprawdę doszło do starcia – gdybyśmy się obaj odwołali do ogółu – cała Francja rzuciłaby mi się na pomoc… przeciw niemu”[31]. Danton do końca wierzył w możliwość otwartej konfrontacji, a jako idealną sytuację wyobrażał sobie pojedynek w obliczu ludu francuskiego. W kontrze do naiwnych rojeń Dantona, przywódca jakobinów pozostaje politykiem wyrachowanym, zdającym sobie sprawę z tego, że najważniejsze decyzje podejmuje się za kulisami. Stąd jego zachowawczość zarówno w rozmowie z Saint-Justem, jak i w późniejszej dyskusji z Dantonem. Paradoksalność świata przedstawionego w dramacie polega na tym, że słowa wygłoszone z parlamentarnej trybuny znaczą mniej od słów wypowiedzianych podczas nieoficjalnej rozmowy. Przybyszewskiej udaje się uchwycić owo przeniesienie wielkiej polityki do kuluarów, w których ważą się losy walk frakcyjnych, decydujących o kształcie francuskiej polityki.

Rewolucja a zdrowy rozsądek

Doskonałą ilustracją zakulisowego wymiaru rewolucyjnej polityki jest scena konfrontacji Dantona i Robespierre’a. Przywódca jakobinów, udając się na tajne spotkanie z Dantonem do Café de Foy, wiedział, że musi pozostać czujny. Przed wyjściem Danton pyta go: „A czy pan wie, że ja mam czterech świadków na wszystko, co pan wyznał?”, na co „trybun rewolucji” odpowiada: „Domyślałem się. Toteż sprawiłem im zawód”[32]. Całe przedsięwzięcie polegało na próbie przekonania przywódcy „Pobłażliwych” do porzucenia propagandy antyrządowej. Robespierre, pomimo osobistej pogardy dla postaci Dantona, decyduje się na ten krok, gdyż chce uniknąć zaostrzenia polityki terroru. Spotkanie dwóch najważniejszych ówcześnie osób w państwie jest faktem historycznym, o którym Mathiez wspomina w trzecim tomie La Révolution Française w następujący sposób: „Według Courtois Danton z płaczem zaprzeczał oszczerstwom, które na niego rzucano w związku z jego misją w Belgii i ze wzrostem majątku osobistego”[33]. Przybyszewska jest sceptyczna co do relacji świadków, rezygnuje z wątku płaczącego Dantona, choć mógłby on zwiększyć efekt dramatyczny. O całej scenie, jak i stosunku do historycznych relacji pisała w liście wysłanym 9 października 1928 roku:

Ta rozmowa, o której dwu świadków niejasno wspomina jak o fakcie, jest jedną z tych nieodgadnionych historycznych tajemnic, które fascynują wyobraźnię naukową i literacką (…). Wiadomo, że ci dwaj wrogowie zeszli się umyślnie, i to w decydującej chwili kryzysu: pięć do siedmiu dni przed aresztowaniem Dantona. Tymczasem wiemy o fakcie tylko z relacji dwu wybitnie tępych świadków (Courtois i Fabre - Sz. Sz.): obaj traktują go jako rzecz poboczną (…) i przytaczają tylko jako dowód gotowości do zgody u D. (…), a mściwości u R. (…) jestem teraz przekonana, że ta rozmowa zadecydowała o losie Dantona. R. nie chciał go stawiać pod sąd, obawiając się fatalnych skutków społecznych – jak słusznie, okazało się już podczas procesu. (…) u mnie Danton zdradza się – nie mogąc pojąć R. inaczej, jak jako jeszcze sprytniejszego od siebie aspiranta do osobistej władzy[34].

W literaturze przedmiotu na temat Przybyszewskiej często podnoszona jest kwestia rzetelności jej wiedzy historycznej. Pisarka była osobą bardzo pracowitą, poznającą dzieje francuskiej rewolucji z różnych źródeł, wobec których potrafiła zachować krytycyzm. Proces tworzenia dramatów o tematyce historycznej przedstawia się z jednej strony jako żmudne konsultowanie fikcji z faktami źródłowymi, z drugiej strony natomiast jako przestrzeń zdominowaną przez żywioł literacki. Na przykładzie znanej z historiografii rozmowy Robespierre’a z Dantonem widać, że cele Przybyszewskiej były głównie artystycznej natury, a skupiały się wokół prób zrekonstruowania sposobu myślenia rewolucjonistów i, co się bezpośrednio z tym wiąże, napisania „mentalnej” historii Rewolucji.

Właściwy przebieg dialogu między bohaterami dotyczy pryncypiów rewolucji. Szybko okazuje się, że wartości reprezentowane przez obu bohaterów są zbyt odległe, aby możliwe było porozumienie, jednak początkowo Robespierre jest gotowy pójść na ustępstwa. O ostatecznym fiasku całego spotkania przesądziła porywczość i niepohamowanie Dantona, czyli cechy charakteru wynikające z opisanej wcześniej cielesności tej postaci. „Człowiek Dziesiątego Sierpnia” odkrywa się przed swoim wrogiem, prezentując się nie tylko jako nieszczególnie przekonujący myśliciel polityczny, ale przede wszystkim jako hipokryta. W państwie totalitarnym oskarżenie o hipokryzję to jeden ze stałych elementów demaskatorskiej retoryki, w ramach której hipokrytę możemy utożsamić z mitycznym „wrogiem wewnętrznym”. Dobrowolna dekonspiracja Dantona wydaje się przez to czynem samobójczej nierozwagi, który zgodnie z konstrukcyjnym zamiarem Przybyszewskiej miał wskazywać na kompletne niezrozumienie specyfiki jakobińskiego rewolucjonisty. Autodemaskacja przewodniczącego kordelierów odbywa się na dwóch płaszczyznach – na początku stwierdza: „Gardzę waszym rządem, Maxime; gardzę nim jak pan nim gardzi”[35], by chwilę później zadeklarować pogardę dla ludu, nazywanego „bydłem” i „robactwem”. Jego teoria rewolucji wydaje się tym ciekawsza, ponieważ formułowana jest z perspektywy skrajnego pesymisty i, w odróżnieniu od innych rewolucjonistów, moralnego minimalisty. Danton myśli o sobie jako o kimś, kto „przejrzał na oczy” i przeniknął nędzę psychiki człowieka, stąd jego główny postulat mówi o tym, by „(…) osunąć poziom rewolucji do poziomu natury ludzkiej. Złagodzić żądania – do możliwości”[36]. W skorumpowanym polityku ludzkość odnajduje obrońcę tego, co w człowieku niesystemowe i nie dające się sprowadzić do racjonalnego funkcjonowania. Nie czyni to jeszcze z Dantona postaci pozytywnej – jakkolwiek moglibyśmy zgodzić się z najogólniejszym punktem myślenia tego polityka, tak uściślone przez niego remedium na złą sytuację w państwie to właściwie zezwolenie na bezprawie i oddanie polityki w ręce grup interesu. Danton stara się przemówić do zdrowego rozsądku Robespierre’a przy użyciu tego typu argumentów:

Izoluje pan rewolucję, Robespierre! Te nieludzkie wymagania odstraszają stopniowo najzapalczywszych! Na pańskich szczytach nie można oddychać! (…) pan tępi złodziejstwo, a to naturalne potrzeby, bez których państwo ginie! Jakby pan zabronił ludziom trawić! Wie pan, co pan tym terrorem zmiażdży? Handel i przemysł. Sprowadzi pan bankructwo, które kraj popamięta z pięćset lat[37].

Dantonowskie rozwiązania w bardzo ciekawy sposób korespondują z rozmyślaniami głównego bohatera Małej Apokalipsy Tadeusza Konwickiego, który w podobnym tonie wypowiadał się na temat zbawiennego wpływu korupcji na ustrój komunistyczny:

Milcząca większość śpi w letargu. Urządziła się jakoś, wynalazła ciepłe zakątki, obrosła w kokony względnego dobrobytu. Ta wielka epidemia łapówek uratowała system. Bakszysze i kubany zhumanizowały nieludzki ustrój. Od najwyższego sekretarza do nocnego stróża wszyscy biorą w łapę i wszyscy kradną. Płyniemy po bezkresnym oceanie usankcjonowanego złodziejstwa[38].

To, co Danton zaleca Robespierre’owi w dziedzinie polityki wewnętrznej, można przyrównać do koncepcji Realpolitik. Zastosowanie się do Dantonowskiego realizmu politycznego wywołałoby odpływ fali rewolucyjnej, czyli stopniowe wygasanie instytucji rewolucyjnej republiki. Porewolucyjna Francja Dantona reaktywowałaby podział na ludzi wybitnych, swoistą arystokrację ducha, oraz jednostki mierne, czy zgodnie z optyką kordeliera – bydło. Przyszłe państwo można wyobrazić sobie jako rodzaj merytokracji, dystrybuującej bogactwo i awans społeczny w taki sposób, by stał się on udziałem ludzi marginalizowanych za czasów ancien régime’u (burżuazja, intelektualiści). Egalitarystyczna kampania jakobinów, zdaniem Dantona, poniosła klęskę[39], ponieważ nie założyła pewnego warunku – niezmienności natury ludzkiej. Koncepcja przemiany umysłów, czyli zaktualizowanej wersji biblijnej metanoi, została zweryfikowana przez rzeczywistość i odrzucona – z doświadczenia rewolucji nie narodził się żaden „lud boży”, a cele rewolucjonistów i pospólstwa się rozmijały. Przeciwnik Robespierre’a proponuje zatem zarzucenie ideałów oraz obranie umiarkowanego kursu politycznego. Tyrada Dantona odebrana zostaje jako potwierdzenie pogłosek o jego kontrrewolucyjnych poglądach. Długi, rozciągający się na blisko dziesięć stron dialog głównych bohaterów uwydatnia jedną z podstawowych cech rewolucjonisty – bezkompromisowość. Aby zrealizować rewolucyjne pryncypia, jakobin nie zlęknie się nawet zdrowego rozsądku, który w Sprawie Dantona jest narzędziem służącym do ukrywania politycznych interesów. Przyjmując „racjonalistyczny” sposób argumentacji, Danton skazał się na niezrozumienie – zdrowy rozsądek, przynależący do obszaru myśli słabej, znajduje się poza domeną silnej metafizyki, uznawanej przez działaczy jakobińskich.

W ostatnim „wielkim” dialogu przywódca rewolucji ukazuje tę sferę swojej osobowości, której istnienia nie spodziewałby się czytelnik, po zapoznaniu się z rozmową Robespierre’a i Eléonore. W konfrontacji ze swoim starym przyjacielem, Kamilem Desmoulins’em, „Nieprzekupny” odsłania bardziej ludzką, przyziemną stronę charakteru. Udaje się do domu Desmoulins’ów po to, by nakłonić utalentowanego publicystę do porzucenia obozu Dantona. W swoim geście nie jest bezinteresowny – chce uratować życie przyjaciela, jednak w zamian oczekuje zdrady. Wydźwięk przedstawianej sytuacji nie wydawałby się szczególnie pozytywny, gdyby zapomnieć o historycznym kontekście. Do ich rozmowy dochodzi w nocy poprzedzającej oskarżenie dantonistów w Konwencie, więc decydując się na taki krok, Robespierre działa przeciw partyjnym zarządzeniom. Ponadto, na co zwraca uwagę oskarżony, poniża siebie i cały rząd. Wziąwszy pod uwagę specyfikę charakteru jakobińskiego polityka, jego nieustępliwość i bezwzględność, dialog z dawnym przyjacielem przedstawia się jako pewnego rodzaju ewenement, który nie powtórzy się w dalszych partiach dramatu.

Według Przybyszewskiej Robespierre był świadomy ryzyka związanego z nasileniem terroru, o czym świadczą nie tylko próby przekonania dantonistów, ale także wydarzenia w zakończeniu dramatu. W ostatniej odsłonie piątego aktu autorka ukazuje konflikt tragiczny, przed którym stanął „Nieprzekupny”: wybierając terror odrzuca się część rewolucyjnych ideałów, które są jednak możliwe do zrealizowania przy zastosowaniu nadzwyczajnych środków. W chwili kryzysu przywódca Wielkiej Rewolucji Francuskiej zastanawia się nawet nad tym, czy ludzie nie byliby szczęśliwsi, gdyby rządy jakobinów upadły. Zakończenie dramatu jest potwierdzeniem słów cytowanego wcześniej listu – dla Przybyszewskiej konflikt między Dantonem a Robespierre’em rozgrywa się przede wszystkim w przestrzeni idei. Racje polityczne zostają zlekceważone, a na pierwszy plan wysuwa się konflikt dwóch wielkich, przeciwstawnych sobie sił.

Problematyka rewolucji pojawiła się w kulturze europejskiej pod wpływem wypadków Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Dwieście lat (a w przypadku interesującego nas utworu nieco ponad sto) to okres bardzo krótki w porównaniu z wywodzącą się z antyku topiką śródziemnomorską, jednak wystarczający, by uczynić z tematu rewolucji jeden z naczelnych i najczęściej aktualizowanych motywów literackich[40]. W literaturze polskiej droga do takiego awansu nie była długa, jeśli za jej punkt początkowy weźmiemy okolicznościowe, agitacyjne wiersze z czasów insurekcji kościuszkowskiej, a za moment pełnego wykrystalizowania się motywu uznamy pierwsze lata po powstaniu listopadowym.

Epoka dwudziestolecia międzywojennego, w czasie której tworzyła Przybyszewska, obfitowała w liczne deklaracje społecznego zaangażowania wśród autorów najrozmaitszych proweniencji estetycznych i światopoglądowych. Szczególnie aktywny był nurt poezji rewolucyjnej, zasilany przez najwybitniejszych twórców dwudziestolecia międzywojennego (m. in. Jasieńskiego, Wata, Przybosia, Broniewskiego). Tym, co wyróżnia Przybyszewską spośród innych pisarzy epoki, jest profil jej zaangażowania w przedstawiane kwestie, który był zdecydowanie bardziej osobisty niż społeczny. W swoich dramatach historycznych autorka Thermidora porzucała realizację doraźnych celów politycznych na rzecz egzystencjalnego projektu, zmierzającego ku zrozumieniu lekcji Wielkiej Rewolucji Francuskiej w kategoriach „mentalnych”. Wydaje się, że twórcy literatury zaangażowanej nie musieli odwoływać się do historii, by uprawomocnić swoje ideały, gdyż istotniejszy okazywał się kontekst współczesny. Z tych względów, podnosząc tematykę francuskiej rewolucji Przybyszewska wkraczała na teren nieznany[41] i, korzystając z przywileju odkrywcy, zawłaszczyła go. Do dzisiaj nie pojawił się pisarz, który odcisnąłby równie wyraźną sygnaturę twórczą w tej materii.

Bibliografia

Literatura podmiotu

Przybyszewska S., Sprawa Dantona, w: eadem, Dramaty, oprac. i wstęp R. Taborski, posłowie J. Krasowski, Gdańsk 1975.

Literatura przedmiotu

Baszkiewicz J., Danton, Warszawa 1990.

Benjamin W., O pojęciu historii, w: idem, Anioł historii. Eseje, szkice, fragmenty, red. H. Orłowski, przeł. Krystyna Krzemieniowa et al., Poznań 1996.

Ingdahl K., A Gnostic Tragedy. A Study in Stanisława Przybyszewska’s Aesthetics and Works, Stockholm 1997.

Janion M., Przybyszewska pragnie stworzyć osobowość mentalną rewolucji, w: Osoby, wybór, oprac. i red. M. Janion i S. Rosiek, Gdańsk 1984.

Mantel H., ‘What a man this is, with his crowd of women around him!’, http://www.lrb.co.uk/v22/n07/hilary-mantel/what-a-man-this-is-with-his-crowd-of-women-around-him, 27 stycznia 2018.

Mathiez A., Rewolucja francuska, przeł. W. Dzwonkowski, W. Łukasiewicz i T. Landecki, Warszawa 1956.

Przybyszewska S., Listy, oprac. T. Lewandowski, t. 1, Gdańsk 1978.

Scurr R., Robespierre. Terror w imię cnoty, przeł. B. Przybyłowska, Warszawa 2008.

Starobinski J., 1789. Emblematy rozumu, przeł. M. Ochab, Warszawa 1997.

ABSTRAKT

W niniejszym artykule podejmuję refleksję nad miejscem, jakie zajmuje historia w biografii i twórczości Stanisławy Przybyszewskiej. Namysł nad specyficznym stosunkiem pisarki do Wielkiej Rewolucji Francuskiej rozpoczynam od przytoczenia faktów biograficznych oraz fragmentów listów pisanych przez autorkę w okresie pracy nad Sprawą Dantona. Współcześnie biografizm w badaniach literackich został porzucony jako intelektualnie miałki, jednak celem niniejszych rozważań nie jest tłumaczenie literatury poprzez biografię, lecz chęć wpisania dzieła literackiego w głębszy kontekst egzystencji, by tym samym lepiej zrozumieć artystyczne oraz ideologiczne decyzje autorki. Przybyszewska należy do twórców, którzy często tłumaczą się ze swoich artystycznych wyborów, dlatego czułem się zobowiązany, by przytoczyć szczególnie istotne autokomentarze, świadczące o emocjonalnym, zaangażowanym stosunku autorki do spraw przeszłości.

Tekstem, będącym najlepszym wyrazem historycznych i filozoficznych zainteresowań Przybyszewskiej jest Sprawa Dantona, dramat z 1929 roku. Poświęcam mu dwa końcowe fragmenty, w których interpretuję dzieło w kontekście cielesności i retoryki. Oba zagadnienia pokazują złożoność artystycznej postawy autorki, łączącej analityczną przenikliwość (doskonałe ukazanie „żywiołu retorycznego” oraz bezwyjściowości sytuacji rewolucyjnej) z problematyką egzystencjalną (temat relacji między ciałem a umysłem).

SŁOWA KLUCZOWE

Przybyszewska Stanisława, historia, biografia, cielesność, retoryka

ABSTRACT

An Obsession with History: the past as a source of the existence. Stanisława Przybyszewska and her drama "Sprawa Dantona"

This article is an attempt to consider, what role does history play in the biography and works of Stanisława Przybyszewska. The reflection about her personal relationship to the French Revolution starts with mentioning biographical facts and fragments of letters wrote by the author during working on The Danton Case. A biographic in the literary research has been abandoned as intellectually meager nowadays, yet the purpose of my article is not to interpret literature through the biography of an author, but to show literature in the deeper context of existence. Przybyszewska belongs to writers, for whom explaining their literary works is typical, so I felt an obligation to quote Przybyszewska’s particularly important comments about herself, which can testify the author’s emotionally and involves her attitude towards the past.

A text, which is the best expression of her historical and philosophical interest, is The Danton Case. I devote the last two parts to analyze this play in the context of the carnality and rhetoric. Both issues show the complexity of Przybyszewska’s artistic attitude, which links analytical perspicacity with existential problems.

KEY WORDS

Przybyszewska Stanisława, history, biography, corporeality, rhetoric

[1] Tytuł rozdziału zaczerpnąłem z artykułu Stanisława Helsztyńskiego, opublikowanego pierwotnie w „Wiadomościach Literackich” (nr 635 z 19 stycznia 1936) i przedrukowanego w książce Meteory Młodej Polski.

[2] M. Janion, Przybyszewska pragnie stworzyć osobowość mentalną rewolucji, w: Osoby, wybór, oprac. i red. M. Janion i S. Rosiek, Gdańsk 1984, s. 161 (Seria Transgresje). Wydany w 2015 roku zbiór opowiadań Cyrograf na własnej skórze, prezentujący nigdy wcześniej niepublikowane opowiadania, pokazuje Przybyszewską o zróżnicowanej dykcji artystycznej, wykraczającą poza horyzont przemyśleń nt. rewolucji. W korespondencji autorki odnajdziemy nierzadko projekty utworów dotykających zupełnie innej materii. Niemniej jednak znakomita część jej spuścizny literackiej skupia się wokół historii jakobińskiej Francji.

[3] Cyt. za: Ibidem, s. 166.

[4] Stanisław Przybyszewski martwił się introwertycznym charakterem „Stasi” już przy okazji jej aresztowania za rzekomą działalność komunistyczną w 1922 roku. W liście do Haliny Barlińskiej pisał: „(...) dla córki mojej ludzie niejedno z rozkoszą zrobią – byleby tylko chciała, gdyby tylko ludzi od siebie nie odtrącała” – S. Przybyszewski, Listy, oprac. S. Helsztyński, Wrocław 1954, t. 3 (1918-1927), s. 291.

[5] S. Przybyszewska, Listy, oprac. T. Lewandowski, Gdańsk 1978, t. 1 (Grudzień 1913 - Wrzesień 1929), s. 355.

[6] Ibidem, s. 355-356.

[7] Ibidem, s. 314.

[8] S. Przybyszewski, Listy, op. cit., s. 433.

[9] Cyt. za: M. Janion, op. cit., s. 167.

[10] H. Mantel, ‘What a man this is, with his crowd of women around him!’, http://www.lrb.co.uk/v22/n07/hilary-mantel/what-a-man-this-is-with-his-crowd-of-women-around-him, 27 marca 2017(podkreślenie własne).

[11] S. Przybyszewska, op. cit., s. 99.

[12] Ibidem, s. 247.

[13] Na temat stosunku Przybyszewskiej do zagadnienia terroru i kary śmierci zob. więcej: ibidem, s. 104-109.

[14] A. Mathiez, Rewolucja francuska, przeł. W. Dzwonkowski, W. Łukasiewicz i T. Landecki, Warszawa 1956, s. 560 (podkreślenie własne).

[15] Zob. więcej: J. Baszkiewicz, Danton, Warszawa 1990, s. 79-90.

[16] Ibidem, s. 346-347.

[17] S. Przybyszewska, op. cit., s. 614.

[18] S. Przybyszewska, Sprawa Dantona, w: eadem, Dramaty, oprac. i wstęp R. Taborski, posłowie J. Krasowski, Gdańsk 1975, s. 132-133.

[19] Cf. R. Scurr, Robespierre. Terror w imię cnoty, przeł. B. Przybyłowska, Warszawa 2008, s. 162-163.

[20] S. Przybyszewska, Sprawa Dantona, op. cit., s. 142.

[21] Pleśń i rdza, w: Osoby, op. cit., s. 118.

[22] Ibidem, s. 127.

[23] K. Ingdahl, A Gnostic Tragedy. A Study in Stanisława Przybyszewska’s Aesthetics and Works, Stockholm 1997, s. 87.

[24] Ibidem.

[25] S. Przybyszewska, Listy, op. cit., s. 203 i 210.

[26] E. Graczyk, Stanisława Przybyszewska. Miejsce życia, w: Osoby, op. cit., s. 110.

[27] Zob. więcej: K. Rudolph, Gnoza. Istota i historia późnoantycznej formacji religijnej, przeł. G. Sowiński, Kraków 1995, s. 59–65, 287–310; Alfonso M. di Nola, Diabeł, przeł. I. Kania, Kraków 2001, passim.

[28] S. Przybyszewska, Sprawa Dantona, op. cit., s. 277.

[29] W. Benjamin, O pojęciu historii, w: idem, Anioł historii. Eseje, szkice, fragmenty, red. H. Orłowski, tłum. K. Krzemieniowa et al., Poznań 1996, s. 419.

[30] J. Starobinski, 1789. Emblematy rozumu, przeł. M. Ochab, Warszawa 1997, s. 30.

[31] S. Przybyszewska, Sprawa Dantona, op. cit., s. 180.

[32] Ibidem, s. 190.

[33] A. Mathiez, op. cit., s. 557-558.

[34] S. Przybyszewska, Listy, op. cit., s. 231-232.

[35] S. Przybyszewska, Sprawa Dantona, op. cit., s. 185.

[36] Ibidem, s. 186.

[37] Ibidem.

[38] T. Konwicki, Mała Apokalipsa, Warszawa 2010, s. 72.

[39] W dziejach myśli politycznej podobnym pesymistą był Eric Voegelin, który w Ludzie Bożym pisał: „(...) zmiana ludzkiej natury i przeobrażenie historii nie leży w zasięgu ludzkich możliwości (...). Zwycięska rewolucja (...) nigdy nie przynosi w rezultacie królestwa słodyczy i światłości bez przymusu, lecz zawsze jeszcze gorszy rodzaj scentralizowanej, dyktatorskiej władzy” E. Voegelin, Lud Boży, przeł. M. Umińska, Kraków 1994, s. 76.

[40] Zob. więcej: I. Jarosińska, Topos rewolucji w literaturze polskiej, w: Literatura polska wobec rewolucji, red. M. Janion, Warszawa 1971.

[41] W dwudziestoleciu międzywojennym powstał jeszcze jeden dramat poświęcony francuskiej rewolucji, Czerwony marsz Karola Huberta Rostworowskiego. Powiązany z endecją Rostworowski widział w przedstawionych wydarzeniach zapowiedź bolszewickiego terroru. Przed premierą Czerwonego marszu Przybyszewska narzekała: „I jeszcze gdyby ten Rostworowski nie pisał tej swojej antyrewolucyjnej sztuki. Dostanę chyba poważnej newrozy, jak natrafię na sprawozdania – na pochwałę oryginalnych charakterystyk działaczy” (S. Przybyszewska, Listy, op. cit., s. 455).