BIO-ŚWIATY

Marta Matuszak

Terra cognita


Recenzja książki Kingi Siewior Wielkie poruszenie. Pojałtańskie narracje migracyjne w kulturze polskiej, Warszawa 2018


Czy pojałtańskie poruszenie należy uznać za wielkie ze względu na jego skalę (Kinga Siewior podaje statystyki, które z naturalnych względów musiała uznać za szacunkowe[1], jednak uogólniając można przyjąć, że proces migracji dotyczył nie mniej niż sześciu milionów Polaków)? Jest to tak oczywisty wniosek (a jednocześnie, co słusznie Siewior zauważa, niedostrzegany), że intuicja podpowiada, iż prócz tego musi chodzić o coś więcej.

I faktycznie: poruszenie w kontekście Pojałtańskich narracji migracyjnych w kulturze polskiej zostaje uznane za wielkie również ze względu na długotrwałe konsekwencje w życiu społecznym – jeśli wstrząs był silny, to powrót do stabilizacji nie może nastąpić natychmiast. I na długie trwanie skutków migracji Siewior zdaje się wskazywać szczególnie:

zadaniem, jakie sobie w tej książce stawiam, jest […] próba zweryfikowania, czy jest to zarazem jedno z najważniejszych powojennych doświadczeń społeczeństwa polskiego i czy było/jest/mogłoby być rozpatrywane w świetle owej fundacyjności. Interesować mnie będzie to, w jaki sposób przedstawiano powojenne migracje polskiej ludności na zachód na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat i jak przedstawia się je dziś oraz jakie miejsce i rolę w konstruowaniu polskiej tożsamości zbiorowej przypisywało się im kiedyś, a jakie przypisuje się obecnie[2].

Wyznaczając sobie okres od konferencji Wielkiej Trójki w Jałcie przez moment rozmów przy Okrągłym Stole aż po dziś, Siewior obserwuje nie tyle ruchy migracyjne sensu largo, co narracyjne. Innymi słowy: Wielkie poruszenie to praca nie tyle dotykająca historycznego problemu powojennych przesiedleń (to zaledwie – albo i aż – punkt wyjścia), a rozprawa podkreślająca przesunięcia wewnątrz, wydawałoby się, stałego i ustalonego schematu (post)komunistycznych narracji propagandowych o (od?)zyskaniu dzisiejszych terenów północnych i zachodnich oraz przemilczanej (czy jednak w pełni?) utracie Kresów. Można by rzec, że Siewior tworzy mapę tego problemu, jednak w mojej opinii przypomina ona makietę. Dwuwymiarowa mapa ma się tak do przestrzennej makiety, jak szkic do rzeźby.

Dodatkowy wymiar eseju Siewior, odróżniający go od innych prób mapowania problemu, widoczny jest w deter-minacji autorki do wyszukania i zaznaczenia szczelin powstałych w wyniku polityczno-społecznego „trzęsienia ziemi”, jakim była powojenna zmiana granic Polski.

Budując makietę

Budowę makiety, co oczywiste, należy rozpocząć od ustalenia skali i obszaru przedstawienia. Sama Siewior przyznaje, że „zapuściła sondę w jedno zaledwie”[3] zagadnienie, tj. temat przesiedleń rozumianych w kon-tekście badań geograficzno-kulturowych. Powiedziałabym raczej, że nie zaledwie, a aż – nie liczba jest głównym wyznacznikiem, a jakość; mobilność kulturowa jest centralnym punktem problemu, a centrum zapewnia szerokie spojrzenie. Badaczka wpuściła sondę z kamerą, dzięki której zarejestrowała widok na pole klasowe (podróż do Ziem Odzyskanych nierzadko wiązał się z poprawą statusu materialno-społecznego, co w Wielkim poruszeniu zostało omówione na przykładzie dylogii Ptasi gościniec/Babie lato Haliny Auderskiej). Analizie został poddany także obszar dyskursu politycznego. Kinga Siewior dobrała narracje co prawda zaakceptowane (po wprowadzeniu większych lub mniejszych zmian) przez komunistyczną cenzurę, ale jednak nie pozostające w pełni na usługach PRL-u (tutaj przykładem niech będzie Nikt nie woła Kazimierza Kutza – niuanse procesu dystrybucyjnego zostały szczegółowo przez autorkę opisane). Siewior przygląda się stosunkowi analizowanej twórczości wobec zmian etnicznych: tutaj należałoby wskazać na casus Henryka Worcella piszącego o Najtrudniejszym języku świata – języku niemożliwej wspólnoty, która musi się zrealizować.

By wyszukać szczeliny należy najpierw ustawić obiekty na makiecie. Pozostając wierną utopii różnicy[4] autorka znalazła szereg tekstów kultury z różnych jej rejestrów, które potrafią znaleźć wspólny mianownik. I tak motyw migracji obraca się wokół twórczości Anny Kowalskiej, wspomnianego Henryka Worcella i Haliny Auderskiej. Teksty te są kontrapunktowane (z pozycji potransformacyjnej) narracjami Ingi Iwasiów (Bambino) i Joanny Bator (Piaskowa Góra). Przyjęta różnica temporalna nie jest jednak jedynym i głównym czynnikiem różnicującym. W podobny sposób omówione zostały filmowe motywy przesiedlenia (Róża w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego i Nikt nie woła Kazimierza Kutza) i wreszcie – treści wizualne (Siewior przypomina projekt „fotografii ojczystej” Jana Bułhaka). Analizowane treści cechują się podobną formą, odwołującą się do motywu przesiedleńczego, zmienny jest natomiast ich budulec.

Sam budulec Siewior również analizuje szczegółowo i dokładnie. Pierwszą część Wielkiego poruszenia stanowi spis narzędzi wykorzystanych do badania narracji. Nie może być on krótki i faktycznie nie jest: autorka jest zupełnie świadoma ulokowania swojego tekstu na złączeniu wielu tradycji badawczych. Migracja jest złożonym zjawiskiem i wymaga równie złożonego procesu interpretacyjnego. Interdysplinarny wymiar pracy badaczki łączy co najmniej kilka (sub)dyscyplin: ekonomię, socjologię, demografię, politologię, etnologię czy antropologię kulturową. Nie sposób żądać od Siewior wypełnienia wszystkich pól dyscyplinarnych, dlatego cieszy podjęty przez nią wybór culture studies jako głównego utensylium badawczego – obszar ten wydaje się być wystarczająco szeroki, by z jego perspektywy móc dostrzec rozległy zakres problemu i nie zamykać się w jednym paradygmacie. Siewior, choć porusza się głównie w obszarze badań literaturoznawczych, antropologicznych i kul-turowych, stara się przemieszczać między ich antypodami: ujęcia pamięciologiczne sąsiadują zarówno z dys-kursem postzależnościowym, a te są dopełniane perspektywami regionalnymi.

Co więcej: autorka Wielkiego poruszenia nie ogranicza się do sztywnego określenia przyjętej metodologii. Jej analizę cechuje czułość i czujność: do każdego z wybranych przez siebie tekstów kultury dobrała takie narzędzie, które najsprawniej pozwoliło jej postawić diagnozę.

I tak po zdiagnozowaniu twórczości Anny Kowalskiej jako splotu „narracji mniejszych”[5] Siewior wykonała wiwisekcję tekstów wrocławskiej literatki operując kategorią marginesu (w rozumieniu bell hooks). Kontraprezentność[6] oraz heterotopia[7] pomogły autorce w pełni ująć przedstawione przez Henryka Worcella pojałtańskie nie-miejsca – jeszcze nieopuszczone przez autochtonów, ale też wciąż nieoswojone przez osadników. Twórczość Haliny Auderskiej w pełni wybrzmiała poprzez zestawienie z rezonującymi z nią kategoriami kontrmemorialnymi[8], a fotografie Jana Bułhaka zyskały głębie poprzez wskazanie na proces krajobrazowania. Uważne przepracowanie kultury (post)migracyjnej poprzez powyższe teksty pozwoliło na skrupulatne osadzenie ich w przestrzeni makiety.

Kinga Siewior nakłania do zmiany perspektywy i spojrzenia na makietę pod różnymi kątami. Sednem części drugiej jest socrealistyczna potrzeba monumentalnej narracji i próby wpisania się (Auderska) w ten paradygmat lub jego ominięcia (Kowalska, Worcell). Kolejną próbą będzie osadzenie materiałów (audio)wizualnych w pra-ktykach tworzenia zrębów polskości. Siewior wskazuje na asymilacyjny (albumy fotograficzne Bułhaka spełniały rolę akceptująco-kompensacyjną wobec nowej rzeczywistości) i krytyczny wymiar konstruowania etnicznej tkanki powojennego polskiego społeczeństwa. Poprzez ciągłą zmianę perspektywy badaczka uwidacznia, iż na jednorodną – jak mogłoby się wydawać – propagandę składa się wiele uchyłków, uskoków, nierówności.

Kinga Siewior, prowadząc (skądinąd błyskotliwe) dociekania zauważyła, iż bogata narrację o terenach zachodnich zaanektowała pustkę po utracie terenów wschodnich. Nie znaczy to jednak, że wschodnie tereny utraciły potencjał wytwarzania poczucia narodowości – mimo tego, że utrata Kresów z oczywistych względów była przemilczana w dyskursie publicznym czasów PRL-u. Dostrzec to mogło jedynie wnikliwe oko:

przestrzenią źródłową fotografii ojczystej były Kresy, a przedwojenny krajobraz narodowy w kadrze Bułhaka to krajobraz ukresowiony. O ile w kontekście ziemiańskich rządów piłsudczyków taki gest retoryczny można bez większych wątpliwości oceniać jako przewidywalny, a na pewno umotywowany historycznie, o tyle w okresie stalinowskim ten sam gest, jak mogłoby się wydawać, powinien zadecydować o dyskredytacji całego nurtu. Tak się jednak nie stało, program przyjęto z aprobatą[9].

Wykorzystywanie matrycy fotografii ojczystej w celu ustanowienia dyskursu narodowego na nowych ziemiach oznaczało nadpisanie nie tyle utraconej, co problematycznej pamięci. Jak jednak widać – można wstawić nowe dane na miejsce dotychczasowych, jednak ich format musi pozostać niezmieniony.

Jak starałam się wskazać, badania nad zależnością zostały przez Siewior poprowadzone wzorowo, tj. z jednego punktu (który można ująć jako migracje w kontekście kulturowym) rozprzestrzeniają się one w wielu kierunkach. Studia postzależnościowe są ściśle związane z badaniami nad opresją[10], które z kolei same mogą sprzyjać „opresji jednej grupy przez drugą”[11]. Jak tłumaczy Wojciech Małecki: „niezależnie bowiem, czy sympatyzujemy z jakąś wizją wspólnoty, czy potępiamy ją jako idealną formę autentyczności narodu, to nie sposób zaprzeczyć, że uciszanie lub jej atakowanie jakąś formą bezpośredniej opresji jest”[12]. Siewior nie sympatyzuje z pojał-tańską wizją wspólnoty (z niespotykaną trudnością można by było dostrzec ślad sentymentu wobec poprzedniego ustroju), ale też nie demonizuje wiodących narracji komunistycznych – ich role nie zostają sprowadzone jedynie do podtrzymywania propagandy. Konkluzje wyprowadzane w Wielkim poruszeniu. Pojałtańskich narracjach migracyjnych w kulturze polskiej mogły, ale nie musiały doprowadzić do ostrej dystynkcji pomiędzy literaturą sytuującą się w oficjalnym pereelowskim obiegu, a literaturą stworzoną po 1989 – byłaby to polaryzacja fałszywa w kontekście narracji o powojennych przesiedleniach i zmienionym terytorium Polski po 1945 roku. Rzetelność działań Siewior sprowadza się do obiektywnego spojrzenia na makietę pojałtańskich narracji o migracjach.

Patrząc z góry (ale czule)

Lektura Siewior na wielu poziomach prowadzi pod prąd wyobrażeniom i intuicjom dotyczącym komunistycznej propagandy. Autorka w sposób subwersywny podkreśla mnogość pojałtańskich schematów narracyjnych. Przyznam, że z niejaką obawą sięgnęłam po Wielkie poruszenie, spodziewając się generalizacji i uproszczeń – wszak ogrom omawianych pozycji mógłby do tego prowadzić. Jednak nic takiego nie można zarzucić książce Siewior.

Nieufność wobec obrazu propagandy oraz próba zrewidowania badań nad migracyjnością w kontekście geopolitycznych postanowień Wielkiej Trójki dotyczących powojennego kształtu Polski każe sądzić, że Siewior poruszając się pomiędzy narracjami, przyjmuje ich perspektywy i w ten sposób spogląda na różnice między nimi. Badaczka obejmuje spojrzeniem z góry narracje o powojennej migracji na Ziemie Odzyskane. Temporalny dystans pozwala nie tylko różnicować dyskurs propagandowy, ale też zauważyć, że całkowite odżegnanie się od powojennego motywu przesiedleńczego zrealizowanego w formie komunistycznej jest iluzoryczne. Zarówno Iwasiów, jak i Bator – według Siewior – głęboko osadzają swoje narracje w pereelowskiej codzienności, a jedno-cześnie posługują się figurą wykorzenienia. Ta rezonuje z przestrzenią, która nie jest ani swojska, ani obca. Wyrzucenie na margines społeczeństwa państwa jest również wyrzuceniem na margines państwa/narodu (wszak bohaterki Iwasiów i Bator uciekają na Zachód przed stygmatyzacją – czy to ekonomiczną, czy obyczajową). Przestrzeń będzie tutaj zatem narzędziem budowania (przebudowywania?) tożsamości. Szeroki zakres metodologiczny Siewior dopełnia teorią traumy – i ten gest wydaje się być jak najbardziej zasadny; „patopoetyka” (mocne uchwycenie dyskursu o psychosomatyzacji!) wskazuje, że przesuwane ciało pamięta nie tylko przesunięcie, ale również jego przyczynę. Chciałabym zauważyć, że uwagi o afektywnej polityce bólu, który jest i intensywny, i intensywnie przedstawiony przez Smarzowskiego w Róży (Siewior podkreśla, że reżyser stworzył trzyminutową scenę kaźni Tadeusza), są jak najbardziej słuszne. Zatem widzimy już nie sam znój pojałtańskiego życia (oczywiście ku chwale socjalistycznego systemu), ale też krytyczny stosunek do warunków tego życia. Można powiedzieć, że transformacja ustrojowa z 1989 roku umożliwiła Smarzowskiemu przedstawienie tego, co chciał pokazać Kutz (mówię to w odpowiednim, oczywiście, uproszczeniu). Obraz zostaje dopełniony – co też jest koronnym dowodem na wyjątkową kulturoznawczą biegłość Siewior; jej spojrzenie na pojałtańskie przesunięcia jest niezwykle czułe – i czujne.

Reasumując: propozycja Kingi Siewior jest efektywna (zarówno zgromadzony materiał, jak i jego opracowanie metodologiczne zasługują na najszczerszy podziw) i efektowna. Wielkie poruszenie. Pojałtańskie narracje migracyjne w kulturze polskiej należy traktować nie tyle jako interesujące case study, ale również jako podręcznik metodologii badań nad migracjami i wreszcie wzorzec pisania o problemie przemieszczeń i przesiedleń w kontekście badań antropologiczno-kulturowych. Siewior perfekcyjnie prowadzi rozprawę: mimo mnogości rozpracowanych wątków i inspiracji teoretycznych całość pozostaje spójna i czytelna, odbiorca jest prowadzony przez kolejne koncepty pewnie i ostrożnie. Ryzyko, jakie wiązało się z wielowymiarowym ujęciem problemu pojałtańskich migracji i ich wpływu na procesy kulturotwórcze, zostało zażegnane – można byłoby zarzucić Siewior spoglądanie z ustalonej, centralnej pozycji, gdyby nie jej widoczne zaangażowanie w różnicowanie każdej z omawianych przez siebie narracji. Makieta jest szczegółowa i może być uznana za wierny odpowiednik problemu, który postawiła przed sobą badaczka. Kinga Siewior dokonała „deterytorializacji rozumianej jako akt intertekstualny, [która – przyp. M.M.] pozwala na wyjście poza schemat wyobrażeniowy, w którym określony hierarchiczny porządek pozostaje w ścisłym związku z lokalizacją (Ordnung/Ortung)”[13]. Na koniec pozwolę sobie wykorzystać neologizm związany z przestrzenią, podkreślający celność rozprawy Kingi Siewior: badaczka jest kompetentną przewodniczką po terra cognita, terenie dyskursu (post)migracyjnego, który jest jej wyjątkowo dobrze znany.


ABSTRAKT

Artykuł Terra cognita stanowi recenzję książki Kingi Siewior Wielkie poruszenie. Pojałtańskie narracje migracyjne w kulturze polskiej (2018). Ta wynikająca z pracy doktorskiej rozprawa nie jest wyłącznie próbą zrewidowania schematów narracji (post)migracyjnych. Autorka podsumowuje i przepracowuje aktualny stan badań nad migracjami. Czyni to w kontekście badań antropologiczno-kulturowych. Pozostaje jednak otwarta na inne pola interpretacyjne. Połączenie tego działania z narzędziami literaturoznawczymi czyni rozprawę Siewior bogatą i imponującą merytorycznie.

SŁOWA KLUCZOWE

migracje, narracja, transformacja ustrojowa, propaganda

ABSTRACT

Article Terra cognita is a review of Kinga Siewior’s book Wielkie poruszenie. Pojałtańskie narracje migracyjne w kulturze polskiej (2018). This essay, which is a result of the doctoral dissertation, is not just an attempt of revision of (post)migrational narrativity. Authoress summarises and reworks the current state of migrational studies. She does that in anthropological-cultural context. Siewior stays open for an interdisciplinary field of research. Connecting that with wide literature-specialist scope makes that piece of work outstanding.

KEY WORDS

migration, narration, political transformation, propaganda


[1] K. Siewior, Wielkie poruszenie. Pojałtańskie narracje migracyjne w kulturze polskiej, Warszawa 2018, s. 10-11.

[2] Ibidem, s. 12.

[3] K. Siewior, op. cit., s. 464.

[4] M. Bucholc, Złożoność nie do udźwignięcia: utopie jedności, utopie różnicy, „Studia Socjologiczne” 2013, nr 4, s. 27.

[5] K. Siewior, op. cit., s. 173. Siewior operuje tą kategorią za G. Deleuzem i F. Guattarim, por. Kafka: Ku literaturze mniejszej, przeł. A. Z. Jaksender, K.M. Jaksender, Eperons-Ostrogi, Kraków 2016.

[6] „W uchwyceniu funkcji i zakresów oddziaływania opowiadań Worcella pomocne będzie dla mnie zaproponowane przez Assmanna pojęcie mitomotoryki. Autor ów twierdzi, że w każdy narratywny obraz przeszłości wpisane są dwie funkcje: fundacyjna i kontraprezentna. Pierwsza z nich oznacza legitymizację określonych treści, które oświetlają daną rzeczywistość społeczną i nadają jej sens, przedstawiając ją w perspektywie historii jako »sensowną, zgodną z wolą bożą, konieczną i nieuniknioną«, druga natomiast relatywizuje ten obraz i ukazuje deficyty teraźniejszości.” Ibidem, s. 203.

[7] „W miejscu heteropijnym praktyki władzy (z założenia kontrolującej, dyscyplinującej i porządkującej dyskurs) spotykają się […] z oporem – narracją marginesu (z założenia transgresyjnego, liminalnego i subwersywnego). Opór ten byłby na tyle intensywny i konstruktywny, że heterotopia stanowiłaby punkt, w którym są wytwarzane impulsy (realnej) zmiany społecznej. […] Heterotopię można by było uznawać za miejsce (tekst), w którym ścierają się ze sobą wspomniane elementy fundacyjne i kontraprezentne”, Ibidem, s. 210-211.

[8] „Przeciw-pamięć jest «głosem wypędzonych z głównego nurtu pamięci», którzy pisząc alternatywne wobec niej narracje – zwykle niechronologiczne, nielinearne, fragmentaryczne, zrywające z obowiązującymi formami upamiętniania zdarzeń – zawieszają i problematyzują kwestie jedności i ciągłości wspólnoty, dziejów lub tradycji. Niezakorzenione w żadnej instytucji władzy, stanowią narzędzie walki grup, najczęściej nieuprzywilejowanych, o pozycję w polu pamięci zbiorowej, które już przez samo owo uobecnienie podlega rekonstrukcji i reinterpretacji”. Ibidem, s. 242.

[9] Ibidem, s. 276.

[10] „Warto dodać, iż specyfika polskiej kondycji postzależnościowej polega na tym, że składa się na nią całe bogactwo sytuacji i dominacyjnych, i zależnościowych, i mieszanych, by tak rzec, które wypracowały własne dyskursy”, H. Gosk, Tożsamościotwórcze aspekty polonistycznych studiów postzależnościowych, „Teksty Drugie” 2012, nr 3, s. 60.

[11] W. Małecki, O opresyjności badań nad opresją, [w:] Kultura po przejściach, osoby z przeszłością. Polski dyskurs postzależnościowy – konteksty i perspektywy badawcze, red. R. Nycz, Kraków 2011, s. 73.

[12] Ibidem, s. 69.

[13] M. Delaperrière, Gdzie są moje granice? O postkolonializmie w literaturze, „Teksty Drugie” 2008, nr 6, s. 13.