Robert Orłowski 

Czarownica przywołana – widmontologiczne spojrzenie na postać czarownicy

 

„Dlaczego hauntologia teraz? Cóż, czy był kiedyś czas, gdy znajdowanie luk w bezszwowych powierzaniach »rzeczywistości« kiedykolwiek wydawało się bardziej naglące? Nadmierna obecność nie pozostawia śladów. Tymczasem nieobecna obecność hauntologii, to nic innego jak ślady”[1].

Mark Fisher

 

„[Oskarżycielom – RO] w rzeczywistości można (…) przypisać pionierską politykę totalnej paranoi – opracowali klasyczny model patologii, której logiczną konsekwencją było ludobójstwo”[2].

Andrea Dworkin 

 

„Wyobrażenia, fantazmaty, marzenia na temat Czarownicy, Natury, Buntownicy, Kobiety Szalonej objaśniają fakt, że w czasach nowożytnych postać kobieca staje się alegorią twórczości­wolności”[3].

Maria Janion

 

 


Czarownica jest postacią na wskroś intrygującą. Próbowano z nią walczyć najbardziej bestialskimi metodami, jakie poznała cywilizacja. Starania te nie przyniosły pożądanych efektów. Stryczki Salem, stosy Würzburga i inne miejsca systemowej kaźni kobiet, skrupulatnej tak bardzo, jak by miała być próbą generalną przed przerażającymi doświadczeniami XX wieku, nie odesłały czarownicy w niebyt. Klęska tego przedsięwzięcia okazuje się jeszcze bardziej kompletna, gdy uświadomimy sobie, że czarownica stała się jedną z najpopularniejszych postaci, na które powołują się zarówno teorie feministyczne, lecz także kultura popularna. Przyczyną tego stanu rzeczy może być fakt, że cechy, które czarownicom przypisywano, były negatywne jedynie z punktu widzenia interesów patriarchatu, a emancypacja kobiet jest wciąż projektem niedokończonym. Niespełnienie obietnic wyzwolenia kobiety spod jarzma dominacji i przemocy determinuje obecność szczególnego widma, jakim jest czarownica w kulturze.


Jednym z najważniejszych elementów teorii widmontologii jest pustka jako miejsce po zagubionej przyszłości. Nie jest to jednak pustka zwyczajna, ma ona na celu zasygnalizować nam, że – jeśli spojrzymy w przeszłość – mamy szansę znaleźć to, co nigdy nie nadeszło. Jak pisze Katy Shaw w Hauntology: „Czas jest kluczowy dla pojęcia widmontologii. Nawiedzenie patrzy wstecz na przeszłość i wskazuje na przyszłość z punktu widzenia teraźniejszości. Czyniąc to, sygnalizuje dziedzictwo, a także obietnicę czegoś, co nadejdzie, zwracając uwagę na twórczą rolę nieobecności”[4]


Żyjemy w czasie, w którym – parafrazując Aleksandra Iwanowicza Czelcowa, bohatera Miłości na KrymieSławomira Mrożka – nic się dzieje, a wszystko się zdarza. Bombardowani ze wszystkich stron informacjami, których nie jesteśmy już w stanie procesować, zmuszeni przez semiokapitalizm do czuwania niemal non stop jesteśmy odseparowani od natury i często od jakiegokolwiek poczucia wspólnoty z innymi ludźmi. Podniesiony do rangi cnoty indywidualizm przedstawia nam rzeczywistość jako symulację, której jedynym celem jest spełnianie naszych konsumpcyjnych zachcianek. Używając języka Baudrillarda, nawet symulakra potrafiła przygwoździć nas realnością konsekwencji swego istnienia[5].


Patrząc z perspektywy akademickiej, sprawa prześladowanych za czary kobiet dotyka kwestii wiedzy. Oskarżane posiadały niewątpliwie jej zasoby, dzięki którym były osobami o dużym znaczeniu w swoich społecznościach. Wiedza ta nie była sformalizowana za pomocą dyplomów, zaświadczeń i innych przywilejom dostępnych tylko mężczyznom. Czy była to wiedza niebezpieczna? Z punktu widzenia patriarchatu każda kobieca wiedza jest potencjalnie niebezpieczna, gdyż grozi zachwianiem systemu zbudowanego na męskiej dominacji. Podział pracy, rodzący się w wyniku postępującego upadku feudalizmu, oraz maskulinizacja nauki doprowadziły do odsunięcia kobiet od władzy, jaką daje wiedza. W języku polskim bliskość wiedzy i kobiety, która operuje czarami widać wyraźnie w słowie „wiedźma”. Zgodnie z etymologią, „wiedźma” oznacza „tę, która wie”. Nie jest to jednak wiedza neutralna, lecz tajemna, kojarzona ze złem. Dlatego też, jak podaje Słownik Etymologiczny Języka Polskiego, słowo to posiadało wydźwięk jednoznacznie pejoratywny. Amelioracja „wiedźmy” do pozytywnego znaczenia jest wytworem obecnej epoki[6].


Barbara Ehrenreich i Deirdre English rozpoczynają Witches, Midwives and Nurses następująco:   


Kobiety od zawsze były uzdrowicielkami. Były nielicencjonowanymi lekarkami oraz anatomkami. Zajmowały się aborcją, były pielęgniarkami i doradczyniami. Były farmaceutkami uprawiającymi zioła lecznicze, które wymieniały się sekretami ich zastosowań. Były wędrującymi od wioski do wioski i od domu do domu położnymi. Przez wieki kobiety były lekarkami bez dyplomów. Nie mogły czytać książek i uczestniczyć w wykładach (…). Przez ludzi nazywane były „mądrymi kobietami” a przez władze czarownicami lub szarlatankami. Medycyna jest częścią naszego dziedzictwa jako kobiet, naszą historią, naszym przyrodzonym prawem[7].  


Zastanówmy się, jak bardzo prześladowania czarownic zaszkodziły opiece nad kobietami w ciąży oraz opiece okołoporodowej. Zajmujące się tym kobiety wyznawały zasadę siostrzeństwa, na co nie mogło być już miejsca w systemie, w którym jedną z fundamentalnych zasad jest dobro partykularnych jednostek, stawiane wyżej od wspólnego dobrobytu. 


Kwestia emancypacji kobiet nosi, jak wspominam we wstępie, znamiona niedokończenia, radykalnego pęknięcia pomiędzy obietnicami oraz zapewnieniami establishmentu a rzeczywistością ogromnej większości mieszkanek naszej planety. Liberalne feministki klasy wyższej uważają sprawę za rozwiązaną. Nie odczuwają terroru codzienności w całej jego grozie. Nie wśród nich zbiera on swoje, często krwawe, żniwo.  


Śledząc dzieje procesów o czary, zauważyć możemy, że to kobiety z niższych klas społecznych padały najczęściej ofiarą polowań. Dlatego również czarownica będzie popularna, dopóki nierówności społeczne nie zostaną zniwelowane. Czarownice nigdy więc ze sceny historii nie zeszły. Ich widma przyglądają się walce o sprawiedliwość, której nigdy nie zaznały, pośrednio wpływając na jej losy. Jak głosi manifest grupy W.I.T.C.H. (Women’s International Terrorist Conspiracy from Hell):


W.I.T.C.H. reprezentuje wszystko, co kobiece. Wszystko. To teatr, rewolucja, magia, miłość, terror, kwiaty czosnku, zaklęcia. To świadomość, że czarownice i Cyganki były pierwotnymi partyzantkami i bojowniczkami ruchu oporu przeciwko uciskowi – szczególnie przeciwko uciskowi kobiet. Czarownice zawsze były kobietami, które miały odwagę być: wyjątkowe, odważne, inteligentne, agresywne, nonkonformistyczne, odkrywcze, ciekawe, niezależne, wyzwolone seksualnie, rewolucyjne[8].


Czarownica jest więc ze swej natury buntowniczką – buntowniczką uniwersalną. Z pewnością realia feudalne nie były dla niej sprzyjające. Realia kapitalistyczne (czy wczesnokapitalistyczne) wysłały ją na stos, a jej siostry wciąż skazywane są na życie pod jarzmem dyskryminacji. W artykule Kant, Capital, and the Prohibition of Incest: A Polemical Introduction to the Configuration of Philosophy and Modernity Nick Land pisze: 


Jedynie zdecydowanie rewolucyjna polityka ma charakter feministyczny, ale tylko wtedy, gdy (…) siły zmobilizowane w ramach patriarchatu zostaną pozbawione możliwości asymilacji ze społeczeństwem, co zastąpić musi krytykę prowadzoną z pozycji wewnątrz patriarchalnego systemu[9].


Któż inny, jak nie czarownica, jest taką wyrzuconą poza nawias społeczeństwa rewolucjonistką? Żyjącą gdzieś na uboczu strażniczką przyrody, pozbawioną politycznej władzy, lecz posiadającą wpływ na własną społeczność, podejrzewaną ponadto o moc pochodzącą nie z tego świata. Nienawidzoną przez mężczyzn kobietą, która dzięki swojej wiedzy teoretycznie mogłaby sterować ich sercami oraz umysłami. 


Dyktatura męża i ojca, na co Land również zwraca uwagę, degraduje kobietę do roli córki i żony. Dyktatura kapitału – do roli pracownicy i dostarczycielki kolejnego pokolenia siły roboczej. Wszystko tworzy patriarchalną szaradę, która skazuje kobietę na taką właśnie rolę: osoby zdegradowanej. Czy patrząc wstecz na dziedzictwo czarownicy, możemy mieć jeszcze nadzieję na osiągnięcie całkowitej emancypacji? Musimy, pamiętając o ofierze tych kobiet, spojrzeć do przodu i przypomnieć sobie słowa Waltera Benjamina: tylko przez wzgląd na te, które pozbawiono nadziei, jest ona nam dana[10].  


Pamięć o czarownicy jest naszym obowiązkiem również z powodu trwającego permanentnie procesu wymazywania kobiet z historii. Nie ma znaczenia, czy akcja ta przeprowadzana jest z pozycji konserwatyzmu czy fałszywie pojmowanego postępu. Usuwanie kobiet z kart historii jest jedynie uwerturą przed dalszą degradacją tej płci. Szeroko zakrojona akcja fałszowania życiorysów pionierek, kobiet wizjonerskich i zasłużonych dla kultury i nauki, celowego pomijania zasług oraz negowania osiągnięć, by kobieta pasowała do stereotypowego obrazu i mogła odnaleźć się jedynie w stereotypowej roli. Kobieta w ujęciu patriarchatu nie może być silna i pod żadnym pozorem nie może być buntowniczką. Wobec tego nie może też być czarownicą. Aparaty ideologiczne, których liczba oraz moc oddziaływania drastycznie wzrosły wraz z nastaniem ery Internetu oraz portali społecznościowych, dbają o to, by reprodukowany był jedynie ten właśnie wzór. Nawet jeśli rozpowszechniany będzie w „progresywnym” przebraniu.  


Akumulacja pierwotna, której ofiarą, jak twierdzi Silvia Federici, padły czarownice, była operacją terrorystyczną[11]. Rolą tworzonej przez elity polityczno-biznesowe propagandy jest wyprzeć tę historię, a samą wrodzoną kapitalistycznemu systemowi przemoc – zmistyfikować. System kapitalistyczny rozbił feudalizm przemocą i państwowym terrorem. Osiągnięcie tego celu wymagało dewastacji życia ludzi, których działalność zagrażała grabieżczej akumulacji. Dla apologetów nieograniczonego rynku, kapitalizm jest systemem, który trwa od zawsze i jest zgodny z naturą. Biorąc pod uwagę spustoszenie, jakiego dokonał na naszej planecie, ciężko o większą ignorancję. Mniemanie o jego wieczności bierze się być może (poza oczywistymi naciskami beneficjentów tego systemu) z niedostrzegania przemocowej istoty pierwotnej akumulacji lub całkowitej negacji tej fazy istnienia systemu kapitalistycznego. Oddajmy głos Marksowi:  


(…) akumulacja pierwotna odgrywa w ekonomii politycznej mniej więcej tę samą rolę, co grzech pierworodny w teologii (…) gdy wchodzi w grę kwestia własności, staje się obowiązkiem obrona punktu widzenia elementarza dziecięcego jako jedynie słusznego dla każdego wieku i stadium rozwoju. Jak wiadomo, w historii rzeczywistej wielką rolę odgrywa podbój, ujarzmienie, morderstwo rabunkowe, słowem: gwałt. Natomiast w łagodnej ekonomii politycznej od niepamiętnych panowała sielanka. Prawo i „praca” były od niepamiętnych czasów jedynymi środkami bogacenia się (…). Naprawdę jednak akumulacja pierwotna była w swych metodach wszystkim innym, tylko nie sielanką[12].


Cztery wieki od kaźni kobiet podejrzanych o czarostwo, czarownicom znaleziona została nowa rola.  Przechwycona została ona przez przemysł rozrywkowy, którego rzeczywista agenda jest konserwatywna i unika każdej faktycznej zmiany. Z płcią obecnie można zrobić wszystko, łącznie z negacją, zapomina się jednak całkowicie o jej wyemancypowaniu. Prawa kobiet traktowane są w sposób instrumentalny – jako narzędzie, które pozwala zrobić karierę, bez naruszania przyczyn i oceny skutków obecnej sytuacji. Nawet jeśli fasada ruchów, które głoszą wyzwolenie kobiety wydaje się być nowoczesna, ich wnętrze bywa tak samo zepsute jak przed wiekami.

 

Wsłuchajmy się w głos Deborda: „To, co najbardziej nowoczesne jest tu zarazem najbardziej archaiczne”[13]. „Wszystkich nas nie spalicie” – brzmi skandowane przez aktywistki hasło, lecz większość z kobiet wciąż jest w jakiś sposób prześladowana. Przemoc ekonomiczna i fizyczna, wyzysk, konserwatywne normy płciowe, terror gwałtu. Innego ponadczasowego zagrożenia, które czyha o każdej porze na kobiety. Najczęściej dzieje się to jednak nocą. Noc była naturalnie sprzymierzona z czarownicą, o tej właśnie porze miały odbywać się sabaty. Noc jest również kojarzona z porą działalności spiskowców, a przecież czarownice oskarżane były o spisek mający na celu obalenie chrześcijaństwa. Patriarchat zerwał to prastare porozumienie i zrobił z nocy kurtynę, która pozwala ukryć machinę jego zbrodniczych działań. Grozę nocy z punktu widzenia kobiety oraz jej związki z patriarchalnym porządkiem opisała w 1979 roku Andrea Dworkin w artykule The Night and Danger


Wyjście nocą samą to uwolnienie z patriarchalnej smyczy, które oznacza dla społeczeństwa, że jest ona dziwką albo zarozumiałą suką, która nie zna po prostu swojego miejsca. Nocni stróże – gwałciciele i inni grasujący nocą mężczyźni mają prawo do egzekwowania praw nocy: prześladowania kobiet i karania ich. Wszystkie byłyśmy ścigane, wiele z nas zostało złapanych. Kobieta, która zna zasady cywilizowanego świata, wie, że musi ona ukrywać się przed nocą[14].


Odwołując się do widmowej postaci czarownicy, nie możemy zapomnieć o filozofie, od którego hauntologywłaściwie się rozpoczęła – Jacquesa Derridy. W Widmach Marksa Francuz mierzy się z hasłem głoszącym koniec historii, ogłoszonym triumfalnie przez Francisa Fukuyamę, a będącym bardziej życzeniowym manifestem neokonserwatysty niż rzeczową analizą. Nie trzeba przenikliwości Derridy, by zauważyć, że triumf liberalnej demokracji, będącej eufemistycznym określeniem kapitalistycznej dominacji, nie spełnił swoich obietnic, lecz, biorąc pod uwagę rozwarstwienie ekonomiczne oraz stan naszej planety, był wręcz zwiastunem katastrofy. Do opisu rzeczywistości, w której powstawała książka (opublikowana w roku 1993), filozof używa słów, które wciąż możemy uznać za aktualne. Pisze o: „teraźniejszości, którą cechuje niespójność. Teraźniejszości niezespojonej lub niedopasowanej do siebie, out of joint, teraźniejszości rozspojonej i wewnętrznie podzielonej”[15], dodając: „Zawsze istnieje możliwość, że taka rzeczywistość nie utrzyma niczego razem (…)”[16].  


Wspólnym mianownikiem łączącym marksizm i czarownice jest niespełniona obietnica kobiecej emancypacji z jednej strony i nieantagonistycznego społeczeństwa z drugiej. Nie są to oczywiście kwestie od siebie niezależne – bez emancypacji kobiety nie ma mowy emancypacji ludzkości. Wizje lepszego społeczeństwa, podobnie jak czarownice, uznane zostały za niebezpieczne ekstremizmy, zagrażające płynnemu rozwojowi wolnego rynku.  Oddziaływają one jednak wciąż na ludzi, którzy emancypacji tej się nie doczekali, jednostki, które wciąż nazwać można „wyklętym ludem ziemi”. O teorii Derridy Mark Fisher pisze w sposób następujący: „Siła konceptu Derridy polega na idei bycia nawiedzanym przez wydarzenia, które w rzeczywistości się nie wydarzyły, przyszłości, które się nie zmaterializowały i pozostały widmowe”[17].


Zgodnie z rozważaniami Derridy z Widm Marksa (dotyczącymi Szekspirowskiego out of joint), czas nie jest w stanie trzymać się swych torów. Czarownica jako widmo także nie jest poddana działaniu czasu w sensie, w jakim go odczuwamy. Jej obraz trwa i jest reprodukowany. Prześladowane w epoce polowań na czarownice kobiety padły ofiarą nieustannego ruchu historii. Rozwój biurokracji umożliwił prowadzenie terroru na szeroką skalę. Jedynie bezduszna machina, w której rozmywają się prawa i odpowiedzialność, mogła dopuścić się takich czynów. Wbrew lansowanej przez Reaganowską ideologię „małego państwa” tezie: im więcej kapitalizmu, tym więcej biurokracji. Jak zauważa David Graeber, w Wielkiej Brytanii XIX wieku, działającej według zasad leseferyzmu, było więcej urzędników niż w absolutystycznej monarchii Ludwika XIV[18]. Walter Benjamin zauważył natomiast, że rozwój ekonomiczny i technologiczny, jeśli był przywłaszczony przez nieodpowiednie osoby, często podlegał utożsamieniu z rewolucją. Często także nie prowadził ludzkości do krainy powszechnego dobrobytu, lecz stawiał ją przed obliczem katastrofy[19]. Polowania na czarownice są przykładem takiej właśnie sytuacji, gdy neutralna ze swej natury technologia przyczynia się do tragedii. Wynalezienie prasy drukarskiej przyczyniło się niewątpliwie do rozpowszechniania mizoginicznych paszkwili i innych wątpliwej jakości „dzieł” demonologów, którzy swoją nienawiść oraz strach przed kobietami ochoczo przelewali na papier. Uderzamy tu w tony bliskie Dialektyce Oświecenia Theodora Adorno i Maxa Horkheimera – oświeceniowa maszyna, która przynieść miała ludziom wolność od zabobonu, jedynie zabobon ten umocniła. Świat miał zostać odczarowany, lecz nastąpiło coś zupełnie odwrotnego – w ramach tego „odczarowywania” rzucone zostało na niego nowe przekleństwo ze strony sił działających co prawda w kuluarach, sterujących jednak społeczną maszynerią siłami absolutnie ziemskimi. Tak jak mity oświecenia były produktem właśnie tej epoki, tak śmiertelne zagrożenie ze strony czarownic było produktem manii ich prześladowców. 

   

Żyjący w oparach ignorancji szowiniści używają słowa „czarownica” w znaczeniu pejoratywnym. Według internetowego słownika języka polskiego PWN, jedno z potocznych znaczeń tego słowa odnosi się do starej, brzydkiej kobiety[20]. Kobieta stara i brzydka, więc domyślnie kobieta bezwartościowa, gdyż według panujących obecnie standardów piękna kobieta, aby mieć wartość, musi być młoda i piękna. Mówienie o „wartości człowieka” samo w sobie jest absurdalnym symptomem świadczącym o daleko posuniętej ekonomizacji naszego myślenia. Kobiety jednak są na te zjawiska narażone wyjątkowo mocno – mężczyznom wolno się starzeć, to przecież oni tworzą i są głównymi beneficjentami patriarchalnego systemu. Oczywiście, nie wszystkie czarownice były odzwierciedleniem stereotypu. 

 

W znakomitej Czarownicy Jules Michelet twierdzi, że mordowano także kobiety młode i piękne (szczególnie, gdy odmawiały seksualnych przysług posiadającym władzę mężczyznom)[21]. Na śmierć skazywano również dziewczynki. Według autorów niesławnego Młota na czarownice immanentną cechą kobiet jest ich skłonność do grzechu, więc każda z nich staje się potencjalną oskarżoną. Ogromną tragedią całego postępu ludzkości jest fakt, że wciąż możemy spotkać się podobnymi poglądami, wyrażanymi w mniej lub bardziej zawoalowanej formie. Również przez feministycznych „Dymitrów Samozwańców”, gotowych do walki na każdym froncie, poza faktycznym szacunkiem i wspieraniem. 


Czarownicą jest zatem kobieta, która wyłamuje się ze sztywnych, narzuconych przez społeczeństwo norm. Francuska feministka Mona Chollet przywołuje w swej książce In Defense of Witches w tym kontekście przykład kobiety, która świadomie nie chce mieć dzieci[22]. Przypomina także o welfare queen – wytworze reaganowskiej propagandy. Jest to najczęściej czarnoskóra kobieta, która, pomimo braku stałego zatrudnienia oraz korzystania z usług pomocy społecznej, jeździ cadillakiem i żyje na wysokim poziomie. Nie było w czasach wczesnego renesansu większego zbrodniarza niż kobieta zajmująca się czarami. Epoka neoliberalizmu społeczną klątwę rzuciła natomiast na kobiety bezrobotne, a magia przestała dotyczyć złych uroków, zaklęcia pozwalały teraz powiększyć stan konta kobiet wykluczonych przez reżim jawnie wspierający głównie najbogatszych[23]. Bezdzietna kobieta pojmowana jest przez konserwatywne środowiska jako „odstępstwo od normy”. Ta płciowa uniformizacja pomija kluczowe kwestie. Nie każda kobieta chce mieć dzieci, nie każda może mieć dzieci i nie każda chce rezygnować z własnego życia, wiedząc, jaki ogrom wyrzeczeń czeka ją po porodzie. Chollet przywołuje w swej książce sytuacje pisarek, które zostały matkami. Toni Morrison, dwójka dzieci, pierwsza powieść opublikowana w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Penelope Fitzgerald: trójka dzieci, pierwsza powieść opublikowana w wieku sześćdziesięciu lat. Sytuacja u piszących mężczyzn wydaje się diametralnie różna. Saul Bellow: czwórka dzieci, dużo książek. John Updike: czworo dzieci, dużo książek. Dysproporcja jest prosta do wytłumaczenia – pisarze mogą zająć się tworzeniem, gdy zmaganie się z szarą codziennością spada na ich żony[24].  


Jednym z fundamentów oskarżeń rzucanych na kobiety oskarżone o czary było spółkowanie z szatanem. Doktryna ówczesnego kościoła jednoznacznie stwierdzała, że kobieta jest istotą z natury grzeszną, a jej trudna do kontrolowania seksualność nie jest niczym dobrym. Kobietę należało więc zdyscyplinować, a jej ciało poddać kontroli, ograniczyć wolność jednostki do absolutnego minimum. Dziewczynka, dziewczyna, czy dorosła kobieta – każda musiała uznać władzę męskiego suwerena. Jedynie przebrana za moralność rezygnacja z kobiecej suwerenności mogła pozwolić na zachowanie „czystości”.  Warto zastanowić się, co bardziej przerażało śledczych – fakt, że kobieta miała styczność z piekielnymi mocami, czy idąca za tym konkluzja, że ktoś inny może mieć ją we władaniu. Obecnie feminiści, którzy popierają dumnie wyzwolenie kobiet, jednocześnie piętnują często kobiety świadome swojej seksualności. Hipokryzja ta podszyta jest patriarchalnym przekonaniem, że jedyna dozwolona emancypacja to emancypacja dokonana pod czujnym okiem patriarchy. Dlatego, powołując się znów na myśl Nicka Landa, patriarchalny system obalić, a nie współpracować z nim, licząc na możliwość jego wewnętrznej zmiany.  


Czarownica nierozerwalnie łączy się z niesamowitością. Być może dlatego tak nas fascynuje. Mówi nam to chociażby William Szekspir w Makbecie, gdzie przepowiadające przyszłość bohatera postaci noszą przydomek Weird Sisters. Naukowa uczciwość wymaga od nas odpowiedzi na pytanie, co oznacza samo określenie „niesamowite”? Z pomocą przychodzi nam Mark Fisher, który uczynił tę kwestię jednym z centralnych problemów książki The Weird and the Eerie:


Czym jest niesamowite? Jakie uczucie mamy na myśli, gdy mówimy, że coś jest niesamowite? Chcę zwrócić uwagę, że dziwność to szczególny rodzaj niepokoju. Wiąże się z poczuciem błędności. Niesamowity byt lub rzecz jest tak dziwna, aż skłania nas do myślenia, że nie powinna istnieć, a przynajmniej nie tutaj. Jeśli jednak byt lub przedmiot jest tutaj, kategorie, których do tej pory używaliśmy do nadawania sensu światu, tracą rację bytu. Ostatecznie, to nie dziwna rzecz jest zła: to nasze koncepcje okazały się być niewystarczające[25].


     Niesamowitość (das Unheimliche) jest również, rzecz jasna, jednym z konceptów, nad którymi pochylał się w swej pracy Sigmund Freud. Według ojca psychoanalizy Niesamowite „nie […] jest niczym nowym czy obcym, lecz czymś od dawna znanym życiu psychicznemu, czymś, co wycofało się za sprawą procesu wyparcia”[26]. Dla Freuda Niesamowite często nosi znamiona podobieństwa do człowieka, dlatego niesamowitości doszukiwać się można w manekinach, sobowtórach oraz człekokształtnych maszynach. Austriak twierdził również, że zagadkę niesamowitości tłumaczyć można lękiem przed kastracją[27].


Niewystarczający jest aparat pojęciowy oparty na racjonalizmie, będącym często racjonalizmem czysto ekonomicznym. Proces wymazywania kobiet z historii ma się bardzo dobrze, a specjalizujące się w tym organizacje kończą przegrupowania. Czy po historii medycyny pisanej przez wieki męską ręką spodziewać się możemy uznania zasług zielarek i akuszerek? Czy w patriarchalnym społeczeństwie jest miejsce na uznanie dla kobiet, które zginęły z jego powodu? Czarownica jest dziwna, ponieważ kojarzy się z niewytłumaczalną racjonalnie (z punktu widzenia fallogocentrycznego społeczeństwa) mocą. Moc bowiem nie jest utożsamiana z kobietą. To męscy czarodzieje byli gośćmi na dworach królów i papieży. Dla czarodziejek przewidziano okrutny los, bezmiar cierpienia, tortury i śmierć. „Druga płeć” została skazana na podporządkowanie się tej „pierwszej” za cenę śmierci.  

 

 


[1] M. Fisher, Hauntology, http://k-punk.abstractdynamics.org/archives/007230.html, dostęp: 20 czerwca 2022 [tam, gdzie nie zaznaczono inaczej – tłumaczenia autora].

[2] A. Dworkin, Woman Hating, Nowy Jork 1974, s. 137.

[3] M. Janion, Kobiety i Duch Inności, Warszawa 2006, s. 74.

[4] K. Shaw, Hauntology: The Presence of the Past in Twenty-First Century English Literature, Cham 2018, s. 7.

[5] Zob. J. Baudrillard, Simulacra and Simulation, Michigan 1995, s. 16.

[6] W. Boryś, Słownik Etymologiczny Języka Polskiego, Kraków 2005, s. 692.

[7] B. Ehrenreich, D. English, Witches, Midwives and Nurses: A History of Women Healers, Nowy Jork 2010, s. 25.

[8] M. Adler, Drawing Down the Moon: Witches, Druids, Goddess-Worshipers and Other Pagans in America, Londyn 2006, s. 181. 

[9] N. Land, Kant, Capital, and the Prohibition of Incest: A Polemical Introduction to the Configuration of Philosophy and Modernity, w: Fanged Noumena: Collected Writings 1987–2007, Falmouth 2013, s. 153.

[10] Zob. W. Benjamin, Selected Writing. Volume One, 1913 – 1926, Cambridge 1996, s. 356.

[11] S. Federici, Caliban and the Witch: Women, Body and the Primitive Accumulation, Nowy Jork 2004.

[12] K. Marks, Kapitał. Tom I, przeł. P. Hoffman, Warszawa 1951, s. 771.

[13] G. Debord, Społeczeństwo spektaklu, Warszawa 2006, s. 39.

[14] A. Dworkin, Night and Danger, http://www.nostatusquo.com/ACLU/dworkin/WarZoneChaptIb.html, dostęp: 26 czerwca 2022.

[15] J. Derrida, Widma Marksa, przeł. T. Załuski, Warszawa 2016, s. 19. 

[16] Tamże.

[17] M. Fisher, Ghosts of my Life, Alresford 2014, s. 59.

[18] M. Graeber, The Utopia of Rules, Londyn 2015, s. 9.

[19] E. Traverso, Left-wing Melancholia: Marxism, History and Memory, Nowy Jork 2016, s. 225.

[20] Hasło „czarownica”, w: Słownik Języka Polskiego PWN (online), https://sjp.pwn.pl/szukaj/czarownica.html, dostęp: 1 lipca 2022.

[21] J. Michelet, Czarownica, przeł. M. Kaliska, Warszawa 1961, s. 51.

[22] M. Chollet, In Defense of Witches. The Legacies of Witch Hunts and why Women are Still on Trial, Nowy Jork 2022, s. 93.

[23] Zob. M. Chollet, In Defense of Witches: The Legacy of Witch Hunts and why Women are Still on Trial, Nowy Jork 2022, s. 79.

[24] Tamże, s. 149.

[25] M. Fisher, The Weird and the Eerie, Londyn 2015, s. 15.

[26] S. Freud, Pisma Psychologiczne. Tom 3, przeł. R. Reszke, Warszawa 1997, s. 243.

[27] Tamże, s. 242.