Antonina Lorek
„A tyś mi złamał kręgosłup”: Antoine Saint-Just jako antybohater „Sprawy Dantona”
„A tyś mi złamał kręgosłup”: Antoine Saint-Just jako antybohater „Sprawy Dantona”
W dramacie Sprawa Dantona z 1929 roku Stanisława Przybyszewska przedstawiła skomplikowaną sytuację społeczno-polityczną, wzorując się na prawdziwych wydarzeniach i postaciach z okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a jednocześnie upraszczając w celach artystycznych motywacje i osobowości bohaterów. Z tego powodu bez trudu można dzielić ich na tych „pozytywnych” i „negatywnych”. Zaledwie jeden z nich, Antoine Saint-Just, sprawia problem przy próbie takiej klasyfikacji.
Streszczając fabułę do jej możliwie najprostszej formy: głównym bohaterem dramatu jest Maximilien Robespierre, jeden z głównych polityków nadających kierunek Rewolucji i nowopowstałej Republice. Sztuka skupia się na wątku obalenia Georges’a Dantona oraz jego zwolenników, tak zwanych dantonistów. Wymiar psychologiczny tragicznych wydarzeń zawiera się w tym, że jednym z członków grupy jest Camille Desmoulins, dawny przyjaciel i ukochany głównego bohatera.
Robespierre mierzy się więc z wyborem pomiędzy wartościami dotyczącymi życia prywatnego i politycznego. Przedstawienie jego sytuacji w ten sposób nie pozostawia czytelnikom żadnych wątpliwości co do tego, że jest głównym bohaterem – rozterki wspomnianego rodzaju dotykają wyłącznie Robespierre’. Ale jest również postacią, którą ze względu na swoje nadludzkie opanowanie i wyzute z emocji podejście do problemu, z którym musi się zmierzyć, trudno jest nazwać na wskroś pozytywną – choć tak postrzegała go autorka[1] .
Głównym antagonistą Robespierre’a jest człowiek pod każdym względem się od niego różniący – Danton. Przybyszewska skonstruowała go jako postać do tego stopnia ludzką, że aż naturalistycznie obrzydliwą. Te dwie postaci możemy zestawić ze sobą na osi, która wyznacza spektrum od wszechludzkiego umiłowania natury (w tym również jej najbardziej „obrzydliwych” aspektów) do niemalże totalnej abnegacji – w imię wyznawanej idei.
Jeżeli Robespierre’a i Dantona potraktujemy jako przeciwległe krańce osi Y, możemy przekreślić ją osią X, na których obu końcach umieścimy Camille’a Desmoulinsa oraz Antoine’a Saint-Justa. Każdy z nich okazuje się współpracownikiem swojego „ideału”, z którym jest związany nie tylko politycznymi sympatiami, lecz także w życiu prywatnym. Kuszące wobec tego byłoby uznanie, że swego rodzaju komplementarną „parę” tworzą Robespierre – Danton oraz Saint-Just – Desmoulins. Tak jednak nie jest.
Porzucając rozmowę na temat tego, w jaki sposób Robespierre i Desmoulins funkcjonowaliby jako układ wzajemnie uzupełniających się sił, skupmy się na Dantonie i Saint-Juście. Jest to porównanie o tyle ciekawe, że Danton jako antagonista i czarny charakter dramatu narysowany jest aż nazbyt grubą kreską: jest brzydki, głośny, nieszczery nawet wobec własnych popleczników, zdradza naród, gwałci żonę, nie ma szacunku dla nikogo, włączając w to ludzi, którzy postrzegają go jako bohatera rewolucyjnego. Brak mu manier, upija się. Nie ma takiej rzeczy, którą można by zaklasyfikować jako negatywną bądź negatywnie nacechowaną, a która nie byłaby równocześnie cechą Dantona. Tymczasem przypadek Saint-Justa jest szczególny. Początkowo nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że w uniwersum dramatu jest to postać pozytywna, tak przez swoje powiązania z Robespierre’em, jak i przez wygłaszane postulaty polityczne oraz sposób ich wprowadzania w Republice. Choć Przybyszewską interesował przede wszystkim sam Robespierre, nie sposób mówić o nim – zwłaszcza w kontekście ostatnich miesięcy jego życia – nie skupiając się również na Saint-Juście. A jednak, wczytując się w dramat dokładniej, można zauważyć, że przejawia on te same zachowania, prezentuje te same poglądy, posiada te same wady, co Danton – nie tracąc przy tym nic ani ze swojej heroiczności, ani ze swej antybohaterskiej postawy.
Zatrzymując się na chwilę w tym miejscu, przyjrzyjmy się, w jaki sposób definiowany jest „antybohater” w literaturze poświęconej temu zagadnieniu. Michał Januszkiewicz proponuje spojrzenie na niego jako na postać anty-heroiczną, outsiderską, jako „pozostającą w szczególnym konflikcie z przyjętymi potocznie normami i formami życia społecznego, kwestionującą je i uzasadniającą tę swoją postawę w sposób refleksyjny”[2] . W dalszej części swojego artykułu uzupełnia tę definicję o aspekt bierności – jedną z podstawowych cech charakteryzujących antybohatera. Januszkiewicz wykazuje przy tym, że pogłębiona refleksja postaci anty-heroicznej nad otaczającym światem w naturalny sposób prowadzi ją do niemożności podjęcia działania. W innym zaś wariancie właśnie poprzez bierność antybohater zaznacza swoją, odrębną od bohatera, obecność w utworze. Czy Saint-Just spełnia te wymogi?
Przypatrzmy się przede wszystkim jego relacji z Robespierre’em i porównajmy ją z relacją pomiędzy Robespierre’em i Dantonem. Pierwsza scena, w której Saint-Just i Robespierre pojawiają się razem, znajduje się na samym początku dramatu (Akt I Odsłona II). Zarysowuje ona w przejrzysty sposób ich interakcję:
„Robespierre podnosi oczy i śledzi [Eléonore] z uśmiechem trochę smutnym, aż znika za drzwiami. Wtedy siada i zamyśla się, wpatrzony w ścianę przeciwległą. Twarz mu się ścina. – Pukanie, ułożone w rytm. Na monosylabiczną odpowiedź wkracza do pokoju Saint-Just”[3] .
SAINT-JUST (ostrzej) Regaliści nie kryją się już ze swym uwielbieniem dla tego renegata rewolucji. Urządzają mu publiczne owacje... (naraz groźnie) Desmoulins pójdzie pod nóż za twoją zgodą... lub bez.
ROBESPIERRE (z wolna obraca głowę. Parę sekund zmagania się dwu woli) – Nie. (znów zaciekła przerwa) Nie urządzimy bezmyślnej jatki, póki istnieje prostszy sposób.
SAINT-JUST (zdławionym głosem) Wiesz, chciałabym go poznać, ten twój prostszy sposób. [147–148]
SAINT-JUST (po głębokim namyśle) Wiesz, Maxime... ja znowu radzę ci pomedytować nad dwoma wierszami, które Camille w tym nowym numerze podobno tobie poświęca: «Jeśli nie wiesz, czego czasy żądają, i nie słyszysz głosu wołających faktów... ineptus esse diceris». [148]
SAINT-JUST (podaje [surdut]) Co, zimno?! (stoi tak blisko, że czuje anormalnie gorącą atmosferę ciała) To znaczy, że znów masz gorączkę. Niech cię anieli... [148–149]
Saint-Just odwiedza Robespierre’a i podkreśla tym wyższą pozycję tego drugiego i swoją od niego zależność. Ich interakcja jest przyjacielska i nie tak przemocowa, jak relacja Robespierre’a z Eléonore. Jednak ich punkt widzenia na tę samą sprawę jest różny i Saint-Just przegrywa konfrontację. Widząc zaś, że przegrał – i wiedząc, że ma rację, ponieważ nie zaślepia go uczucie, które nie pozwala Maximilienowi właściwie ocenić sytuacji – zdobywa się on na niewielką złośliwość wobec ukochanego. Nie przeszkadza mu to w wyrażaniu momentami troski o Robespierre’a, gdy ten okazuje się zbyt słaby, by wyjść z domu i przedsięwziąć zaplanowane kroki. Od początku zostaje nam zatem przedstawiony w zdecydowanie pozytywnym świetle. Jednak szybko dowiadujemy się, że jego pogląd na tytułową „sprawę Dantona” różni się od wyznaczanej przez Robespierre’a linii ideologicznej, co w uniwersum dramatu jest co najmniej podejrzane, jeśli nie świadczy wprost o zdradzie. Z biegiem akcji okazuje się również, że to Saint-Just miał w tym przypadku rację. Czy widać w tym pewne cechy antybohatera wskazywane przez Januszkiewicza? Tak, o ile pójść za tą linią interpretacji (jak robi to autor artykułu), że poprzez „bierność” nie rozumie się „braku podjęcia działania”, a po prostu przeniesienie swojej energii na życie mentalne i refleksję[4]. Saint-Just nie myli się w ocenie sytuacji, ponieważ poświęcił na namysł nad nią dostatecznie dużo czasu, by dojść do prawidłowych wniosków. Robespierre zaś, którego z jednej strony męczy fizyczna choroba, a z drugiej – emocjonalne przywiązanie do Camille’a, pozbawiony jest tej samej przenikliwości i przejrzystości umysłu.
Różnice polityczne pomiędzy bohaterami nie są tożsame z różnicami pomiędzy Robespierre’em a Dantonem. Należałoby raczej uznać, że Saint-Just, jako osoba pod wieloma względami bardziej nieugięta niż Maximilien (który równolegle z celem politycznym stara się osiągnąć cel prywatny i uratować od śmierci Desmoulinsa), postąpiłby z Dantonem o wiele surowiej i nie dałby mu żadnych szans na obronę, dzięki której ten ostatni zapisał się na kartach historii. Istnieje jednak pewien rys antagonistyczny w Saint-Juście, którego brakuje innym bohaterom dramatu. Przede wszystkim, jest on zdolny do sprzeciwu i wyrażenia swojej własnej opinii, równocześnie usuwając się przy Robespierze w cień:
SAINT-JUST Maxime: rozstrzygająca ofensywa – rządy wewnętrzne – tworzenie nowych instytucji w każdym dziale społecznego życia. I mielibyśmy przy tym tolerować tego wściekłego buldoga u łydek? Skąd czas, skąd siły na odpieranie codziennych napadów? [169–170]
Rozmawiając z nim w obecności innych członków Komitetu Ocalenia Publicznego, dokłada wszelkich starań, by działać na rzecz wspólnego frontu. Wyraża sprzeciw tylko w najwyższej konieczności:
SAINT-JUST (podczas gdy Robespierre, stojąc u okna, wyjmuje chustkę i szarpie zębami, walcząc z łkaniem – żeby odwieść od niego uwagę) Oczywiście, koledzy, teraz Konwencja jest zagrożona, więc musi nas słuchać. [291–292]
SAINT-JUST (trzęsie się) Histrioni! Zrozumcie naprzód, co się do was mówi! Każde bydlę lubi się oburzać. Każda pusta pałka eksploduje, jak tylko przestanie pojmo... [293]
Sprawy prywatne bądź polityczne, a zarazem związane z prywatnymi, załatwia on z Robespierre’em na osobności i ściszonym głosem:
Szerokie przejście między chambre séparée a salą. Światło z boku. Saint-Just siedzi przy jednym z trzech okrągłych stolików. Robespierre wychodzi z lewej strony. Nie widzi przyjaciela w półcieniu.
SAINT JUST (półgłosem) Maxime! [191]
Ten rodzaj dyskrecji w zachowaniu jest tym, co w sposób najoczywistszy odróżnia go od Dantona – głośnego, potężnego, wypełniającego sobą każdą scenę, w której znajduje się w obecności innych osób, zawsze nastawionego na walkę i zaznaczenie swojej pozycji. To pozwala Saint-Justowi ukryć podobieństwa, łączące go z politycznym rywalem. Wybuchy frustracji są u niego rzadkie i znamiennym jest moim zdaniem fakt, że tego rodzaju napad ujawnia się u niego w związku z relacją Robespierre–Desmoulins.
Jak wspomniałam na początku, konflikt tragiczny Robespierre’a polega między innymi na tym, że skazując dantonistów na Trybunał Rewolucyjny, skazuje na śmierć swojego dawnego najbliższego przyjaciela i ukochanego, Camille’a Desmoulinsa. Zwlekanie z podjęciem decyzji związane jest z próbami wywarcia wpływu na dawnego przyjaciela i ratowania go od niebezpieczeństwa. Wartym uwagi w tej konfiguracji jest fakt, że Desmoulins jest jedyną osobą nieświadomą sytuacji, w której się znajduje i swojego w niej położenia. Robespierre jest aż nadto świadomy, jaka jest stawka i dlatego chce uratować przyjaciela. Danton zdaje sobie z niej sprawę częściowo, ale łudzi się myślami o możliwości wybrnięcia z sytuacji. Ponadto, poświęciłby Camille’a, gdyby od tego zależało jego zwycięstwo. Z kolei Saint-Just jest świadomy wszystkiego, ale jako jedynego nie obchodzi go los rywala. Akceptuje jego ewentualną śmierć jako naturalną konsekwencję opowiedzenia się po niewłaściwej stronie historii.
Bezstronność Saint-Justa w sporze dotyczącym tego, czy Camille’a można uratować, wskazuje na jego „bohaterską” postawę, czyli tą bliższą zwykłemu zachowaniu i poglądom Robespierre’a. Nie chce skazać Camille’a na śmierć jako konkurenta przed obliczem tego, na którym najbardziej mu zależy, tylko jako politycznego przeciwnika, którego działania mogą zniszczyć efekty pracy włożonej w Rewolucję. Mimo to błędem byłoby uznać, że nie żywi on wobec Camille’a żadnych nienawistnych, osobistych uczuć, którym daje wyraz w Odsłonie IV Aktu II: SAINT-JUST (jeszcze ciszej) Maxime: jakeś ty mógł zlekceważyć tego wroga?! [191]. Spotykając się z Robespierre’em w odludnym, pustym miejscu, Saint-Just może skonfrontować się z nim bez świadków, a zatem również bez szans na wprowadzenie niezgody:
SAINT-JUST (wstał również) Dokąd, Maxime?
ROBESPIERRE (obojętnie – ale odwraca oczy) Do Camille’a.
SAINT-JUST (zagradza mu drogę) Maxime... nie idź do niego. [192]
Chociaż takie ustawienie sceny pozwala mu na jeden z rzadkich wylewów szczerych i gwałtownych wymówek względem krótkowzroczności Robespierre’a, nie wykorzystuje on tej sytuacji do chełpliwego triumfu, lecz od razu przechodzi do spraw rangi politycznej. Już raz dowiódłszy, że miał w tej sytuacji rację, stara się – werbalnie i fizycznie – uniemożliwić Robespierre’owi popełnienie kolejnego błędu. Prowadzi to do wybuchu frustracji, dzięki któremu mamy okazję dowiedzieć się, co Saint-Just naprawdę sądzi o swoim rywalu i jakiego rodzaju sentymenty kieruje w jego stronę (poza polityczną niechęcią):
ROBESPIERRE Saint-Just, co tobie do tego?
SAINT-JUST Powiedzieć ci? – Boję się o naszą sprawę.
Maxime: twoje męskie zaślepienie gorsze od mojej młodzieńczej głupoty. Czyż ty go nie znasz?! To kokota, nie chłopak, ten Desmoulins! Myślisz, że będzie słuchać, co do niego mówisz? Zacznie się tobą bawić, sypać frazesami, stroić wzniosłe miny. Ty zaś będziesz patrzeć bezsilny, jak się to szczenię z niepowstrzymaną konsekwencją pcha pod koła. Na tej torturze, miły mój, wyśpiewasz wszystko! Byle go nareszcie przebudzić... wydasz swój plan i uprzedzisz całą szajkę. (Robespierre wzrusza ramionami.)
Maxime – Maxime – niech ci wystarczy ten już półroczny flirt z... zdradą... stanu!... [192–193]
Jego uczucia względem Desmoulinsa są zrozumiałe z ludzkiego punktu widzenia, a równocześnie jak najodleglejsze od uczuć Robespierre’a. Są za to niebezpiecznie blisko uczuć Dantona, który również dehumanizuje Camille’a, pomimo ścisłej z nim współpracy.
Dehumanizacja w Sprawie Dantona jest wybaczalna, a nawet postrzegana jako pozytywna – jednak tylko wtedy, gdy mowa o robieniu tego w myślach. Robespierre przechodzi przemianę od człowieka do prawie-nie-człowieka, do mumii, do maszyny, do boga. Tego rodzaju postrzeganie go przez czytelników czy przez innych bohaterów jest nacechowane pozytywnie, co można zauważyć w obszernych didaskaliach. Publiczna dehumanizacja innych osób jest jednak uznawana za rzecz jak najgorszą, jako coś, co odróżnia „tych złych” (Danton, którego nie obchodzą masy, które powinien chronić) od „tych dobrych” (Robespierre, doprowadzony niemal do szaleństwa myślą, że mógłby narazić Republikę – czyli jej lud – na niebezpieczeństwo). Kiedy więc „dobry” Saint-Just nazywa Desmoulinsa kolejno prostytutką, dzieckiem i psem, jest to zabieg szokujący i podkreślający te cechy w jego charakterze, które upodabniają go do Dantona. Jest to również zabieg umieszczający go w dialektycznej przestrzeni otwartej, w której równocześnie odkrywa on swoje prawdziwe, szczere uczucia względem Camille’a i Robespierre’a, jak i sytuuje sam siebie w szarej strefie pomieszania porządków. Z wielką celnością pisze o tym Ewa Graczyk, zaznaczając:
Zazwyczaj nie mówi się do polityka jak do kochanka, do poety jak do prokuratora, do kochanka jak do artysty. W Sprawie Dantona (i w innych tekstach Przybyszewskiej, zwłaszcza tych poświęconych rewolucji) dzieje się tak nieustannie. W tym dramacie panuje język ducha, namiętności, polityki, ciągle ten sam język, tak samo pożyteczny w literaturze, w łóżku i na trybunie. Warto posłuchać, z jak wielu dziedzin czerpie Saint-Just w rozmowie z Robespierre’em określenia charakteryzujące Desmoulinsa (...). Desmoulins jest kolejno prostytutką, fircykiem, demagogiem, błaznem, psem. Całość wypowiedzi bardzo wyraziści spaja (i czyni czymś wyjątkowo drażniącym) zazdrość Saint-Justa, erotyczna zazdrość niezręcznie przybierająca maskę pragmatyzmu polityka[5] .
Nie sposób nie przywołać tutaj również spostrzeżenia Moniki Brągiel, odwołującego się do konstruowania antybohaterów literackich:
[...] antybohater jest tworem metamorficznym, choć biernym. Potrafi więc w nienagannym stylu odegrać rolę ofiary i kata, jednostki usiłującej wziąć sprawy w swoje ręce i osoby, która ugięła się pod naporem wrażeń. Dzięki wspomnianym cechom tytułowej figury struktura dzieła literackiego otwiera się na zmienność i rozproszenie, a tym samym na nowe możliwości komunikacyjne[6] .
Zraniony i zazdrosny Saint-Just wypowiada swoją kwestię z pełną świadomością, że zabiera głos nie tylko jako osoba prywatna. Mimo tego rzuca poważne oskarżenie, które w niedalekiej przyszłości może kosztować jego rywala życie.
Podobieństwo dotyczące spraw prywatnych (czyli wartych o wiele mniej niż polityczne) jest jednak zbyt małe, by mówić o prawdziwym, celowym i pełnym skonstruowaniu tych dwóch postaci jako wzajemnych odbić. W dramacie najważniejsze są poglądy polityczne i takie kierowanie swoimi decyzjami, żeby osiągnąć efekt jak najkorzystniejszy dla Republiki. Tego rodzaju filozofią posługują się zarówno Danton (który przez „Republikę” rozumie osiągnięcie własnych interesów za wszelką cenę), Robespierre (dla którego „Republika” jest niespełnionym wciąż ideałem wolności, równości i braterstwa w określonych warunkach moralnych), jak i Saint-Just – dla którego „Republika” jest wcieleniem wolności, równości i braterstwa za wszelką cenę.
Ta zbieżność cech głównego bohatera oraz głównego antagonisty skutkuje w akcji utworu ciekawą sceną kulminacyjną, w której biorą udział Robespierre oraz Saint-Just. Podczas długiej rozmowy pomiędzy nimi – do pewnego stopnia służącej odzwierciedleniu słynnych scen konfrontacji pomiędzy Robespierre’em a Dantonem czy pomiędzy Robespierre’em a Desmoulinsem z Aktu II – zostają rozwiązane trzy ważne kwestie, dotyczące charakteru i postaci Saint-Justa:
ROBESPIERRE (zatrzymuje się nad nim, oparty o stół na dłoniach) Słuchaj, Saint-Just, czemu ty mi ulegasz? Czemu nie uważasz, że tobie, a nie mnie należy się władza dyktatorialna?
SAINT-JUST To ostatnie pytanie jest niezłe. Mój drogi: dyktatury nie zazdrości się nikomu. To nie korona królewska, z przepychem, z wygodami, z wszystkim, do czego wzdycha nędzna ludzka próżność. To stanowisko straszne. Komu innemu nie brałbym za złe, że przed nim drży.
A czemu ci ulegam? Przecież to jasne, Maxime. Tyś genialny, ja nie – a cel mamy wspólny. Wobec tego rozumie się, że ci oddałem swój talent do rozporządzenia.
ROBESPIERRE Więc nie uważasz, abyś mi był równy?
SAINT-JUST Nie. [318]
Można zatem powiedzieć, że Saint-Just faktycznie okazuje się być tym, który „zrezygnował z uczestnictwa w rywalizacji”[7], tym samym potwierdzając swoją antybohaterską postawę w świecie przedstawionym dramatu. Chodzi jednak o coś więcej, nie tylko o rezygnację z rywalizacji czy bierność, a właśnie o aktywne usunięcie się w cień. To również bierność, tym razem rozumiana o wiele dosłowniej; Przybyszewska pisała o Saint-Juście wprost:
Wszystko to zgadza się i uzupełnia z faktem centralnym w istocie St.-Justa: iż jest on z natury akolitą. Podobnym człowiekiem, przypuszczam, musiał być apostoł Jan. Określa samego siebie bardzo trafnie w odpowiedzi na pytanie przyjaciela: „Czemu ty mi ulegasz?” Posiada bardzo wysoką inteligencję, jest zbyt rozwinięty, by się mógł zadowolić ciasnym prywatnym życiem; jest aktywny, moralnie dojrzały do akcji społecznej, duchowo do fanatycznego przejęcia się jej sprawą. Ale – produktywne jego władze są zbyt słabe. [...] U akolity natomiast występuje pewna zależność osobista, nawet uczuciowa: oddając się sprawie, równocześnie darują się człowiekowi, który ją reprezentuje. [...] Będąc takim, St.-Just mógł się rozwinąć w wybitnego rewolucjonistę i może działać w tym sensie tylko jako pomocnik Robespierre’a. Pomocnik, nie narzędzie: nie jest bowiem pozbawiony zdolności twórczych w ogóle. Subordynując mu się bezwzględnie w kwestiach zasadniczych, co do szczegółów nie zawsze się z nim zgadza. Uzupełnia go, kontroluje go moralnie. [...] Charakterystyczną rzeczą w zachowaniu akolity jest brak inicjatywy. To występuje bardzo wyraźnie u St.-Justa. Ma centrum własnej aktywności poza sobą [podkreślenie – A.L.]; jest zawsze gotów przyjąć impuls; jest wyczekujący. Zważ jego zachowanie w [Akcie V Odsłonie 2 – AL], po wiadomościach, przyniesionych przez Billauda. Wszyscy reagują na to, w sposób zależny od swych natur. St.-Just podnosi się tylko, równocześnie pytając: „czy mam iść zaraz?”[8]
A zatem bierność Saint-Justa nie tylko jest jedną z jego cech. Została wyszczególniona przez autorkę jako jego cecha wiodąca. Znamienne jest również określenie „mieć centrum własnej aktywności poza sobą”, gdyż sugeruje to bycie outsiderem – jak chciałby widzieć antybohatera Januszkiewicz – również w stosunku do samego siebie.
Powracając do cech charakteru Saint-Justa, pierwszą z nich jest jego podobieństwo do drugiego z antagonistów. Antoine zajął w życiu Robespierre’a rolę, którą pełnił Camille. Obaj jako młodsi, bardzo utalentowani i zafascynowani Maximilienem jego bliscy współpracownicy mieli szansę wyrobić w sobie czy to całkowitą podległość względem Robespierre’a, czy też – tak wysoko cenioną przez Przybyszewską – niezależność. Camille nie podołał temu zadaniu. Jego antagonizm względem Maxime’a skutkuje porażką w sprawach osobistych, której naturalną konsekwencją jest klęska w sprawach politycznych. Nauczony przykrym doświadczeniem Robespierre długo nie zauważa, że Saint-Just nie popełnia tego samego błędu. Uległość wobec Robespierre’a istnieje w Saint-Juście, ale zostaje przemieszczona jako energia podtrzymująca ideał, wspomagająca Robespierre’a w pracy politycznej, hołd złożony Robespierre’owi nie jako osobie, ale jako temu, który buduje Republikę. Tylko jako taka ta uległość może zostać właściwie doceniona
SAINT-JUST (po chwili) Robespierre: odpowiadasz sam jeden za życie i przyszłość dwudziestu pięciu milionów ludzi. Rewolucja przepadnie, jeśli ty jej nie uratujesz. Pyta cię kto, czy ufasz sobie, czy nie? Albo czy chcesz przyjąć władzę? Co myślisz osobiście, jak się czujesz – to w ogóle w grę nie wchodzi. Wątp w swoje siły, męcz się – tym gorzej dla ciebie. W każdym razie zwyciężyć musisz. [319]
DANTON (blednie i mruga, celnie trafiony. Nagle, z cichą pasją) Kłujesz, żmijo? Zamiast cię omotać siecią podstępu, jak zamierzałem... ja ci tu dosłownie daruję samego siebie... a ty byś może chciał mnie odtrącić... co?
Owszem: spróbuj. Spróbuj tylko. Życie moje masz w garści; skorzystaj z chwili szału. Spróbuj, a rzeczywiście osiągniesz koronę. O, bardzo prędko nawet, i bez trudu. – Koronę, co ci mózg przepali... nim pod nią padniesz. (ciszej) Maxime... czy wiesz, co znaczy – wewnątrz – śmiertelne słowo dyktatura? Tyś mimo wszystko człowiekiem. Tego – nie uniesiesz. [189]
Kwestią drugą jest fakt, że Saint-Just surowo napomina Robespierre’a co do jego załamania nerwowego, wynikającego przecież z tragedii prywatnej, a nie politycznej. Słowa, których używa, podobne są do słów Dantona: mowa o gorączkowym męczeniu się, o uginaniu pod ciężarem uchwyconej władzy, o uchylaniu się od dyktatury. Zarówno dla Dantona, jak i dla Saint-Justa, są to wady, które doprowadzić mogą Robespierre’a do klęski. Interesujący jest jednak fakt, że Danton wykorzystuje swoją przemowę do tego, by Robespierre’owi grozić władzą absolutną – Saint-Just z kolei prezentuje mu ją jako nie tyle szansę na zaprowadzenie pokoju, ale jako moralną konieczność. Tego rodzaju język jest jedynym, który ma szansę dotrzeć do Robespierre’a. To w tym zawiera się również kluczowa różnica pomiędzy Dantonem – wzorem antagonisty – a Saint-Justem – antybohaterem, ale i anty-antagonistą: Saint-Just stara się wprawdzie zmanipulować Robespierre’a, zmusić go do działania pomimo niechęci, jaką ten przejawia, ale jego manipulacja dokonana jest naprawdę w imię wyższej sprawy. Różnica polega na wyznawanych ideałach, a podobieństwo – na sposobie dochodzenia do ich spełnienia.
Najwyraźniej widać to podobieństwo w momencie konfrontacji, który wydaje się być decydujący:
SAINT-JUST Jeśli nasz program błędny – to go zmienimy. Do korzeni. – Demokracja czy jedynowładztwo? – Maxime, przecie to w gruncie rzeczy – drobnostka! Choćby się grunt doktryny pod tobą załamał, nędza ludu jest faktem! Ludowi wszystko jedno, na podstawie jakich teorii wywalczysz mu prawo do człowieczeństwa. Albo jaki będzie ustrój państwa, jeśli tylko wszyscy będą w nim nareszcie mogli żyć po ludzku! Nie ma co przejmować atakami zwątpienia, pókiśmy nie zaspokoili niewątpliwych potrzeb ludu.
ROBESPIERRE (w ciasnym uścisku, z wolna obraca głowę ku głowie przyjaciela) Co to jest lud, Saint-Just?
SAINT-JUST (opuszcza go, prostuje się) Cóż to znowu za pytanie? – Lud to osiemdziesiąt pięć procent ludzkości, ciemiężone i wyzyskiwane dla bezpłodnych celów egoizmu. To ci, którzy się wskutek nędzy i pracy zbyt ciężkiej na ludzi rozwinąć nie mogą. [321]
SAINT-JUST (siada. Po długim milczeniu) Jeśli ma być tak... to trzeba iść dalej. Niech się stanie, co musi. Nawet wówczas warto zginąć dla tej wiary, warto ściągnąć na siebie ostatnią klęskę... bo wyższej wartości – nie ma na ziemi.
ROBESPIERRE (patrzy na niego sfascynowany) Warto zginąć... dla kłamstwa!... Kłamstwo najwyższą wartością na ziemi!!... (nogi się pod nim uginają. Siada na brzegu łóżka)
O wiesz – toś mnie dobił. [322]
Saint-Just przyznaje otwarcie, że Rewolucję należy kontynuować każdym możliwym sposobem, bez oglądania się na środki. Ustanowiony w Republice system polityczny nie ma znaczenia – mogłaby to być nawet monarchia lub dyktatura, gdyby tylko miała dać ludziom prawo do wolności, równości i braterstwa. W jego oczach te najważniejsze z rewolucyjnych ideałów są na tyle cenne, że na drodze do osiągnięcia ich nie ma miejsca na moralne skrupuły. Tym samym Saint-Just odsłania samego siebie, ukazuje się tak czytelnikom, jak i Robespierre’owi jako człowiek, który w innych warunkach – być może bez wpływu genialnego Maximiliena – byłby następnym Dantonem, idącym po trupach do celu, który uznał za słuszny. Że w świecie przedstawionym dramatu padło na „właściwy”, rewolucyjny cel jest jedynie szczęśliwym trafem. Antoine Saint-Just zawiera w sobie bowiem w równocześnie gamę cech odpowiednich dla protagonisty, jak i dla antagonisty.
Papierkiem lakmusowym tego, w jaki sposób w każdym z tych przypadków powinniśmy odczytywać Saint-Justa, jest przyjmowana wobec niego przez Robespierre’a postawa. Dopóki prowadzą oni dialog – nawet, jeśli jest to kłótnia – dopóty możemy przymykać oczy na fakt, że metodom i słowom, po które sięga Saint-Just, bliżej jest jednak do tych, którymi chętnie posługują się ich polityczni przeciwnicy. Dopiero w momencie, kiedy Robespierre zaczyna traktować go podejrzliwie, niemal wrogo, ukazuje nam się w całej swojej rozciągłości prawdziwy problem przedstawiony w dramacie, skupiony w Saint-Juście jak w soczewce: polityka to nie domena dwóch postaw, ale jednej postawy w dwóch dialektykach. Poprzez zerwanie z zerojedynkowym podziałem na prota- i antagonistów, Przybyszewskiej udało się uprawdopodobnić swój świat przedstawiony.
Jednak najważniejszym probierzem konkretnego – pozytywnego – odbioru Saint-Justa przez czytelników, pomimo tego, że przejawia on zdecydowanie niebohaterskie postawy i poglądy, jest fakt, że jako jedyny z postaci pierwszoplanowych nie występuje on w scenie bez Robespierre’a. Cztery fragmentarycznie przywołane powyżej sceny są jedynymi, w których wypowiada on więcej niż kilka słów. Choć oferują one lepszy wgląd w jego jaźń niż samotne sceny innych postaci, trzeba przyznać, że Saint-Just nie istnieje jako jednostka. Dlatego pomimo jego własnych przekonań, niezgodnych z przekonaniami głównego bohatera, odczytujemy go nie jako antagonistę, a co najwyżej antybohatera, bądź protagonistę o antybohaterskich zapędach. Posiada on bowiem przynajmniej niektóre z atrybutów wymienianych przez Januszkiewicza jako cechujące antybohatera: jest pewnego rodzaju outsiderem, tak wobec samego siebie, jak i wobec Robespierre’a (niejednokrotnie odgrywając wobec niego rolę zewnętrznego głosu rozsądku czy też – żeby przywołać raz jeszcze słowa samej Przybyszewskiej – uzupełniając go i moralnie kontrolując. Jest jego satelitą, nie występuje w scenach sam, jak Danton, bądź przynajmniej w oderwaniu od Robespierre’a, jak Camille. Kieruje się również dwojako rozumianą biernością, co wykazałam wcześniej; choć nie przeszkadza mu to być bardzo sprawczą postacią, której wpływ na akcję dramatu jest znaczący, dlatego bierność ta może początkowo pozostać niezauważona. Brak jedynie naruszenia przez niego porządku rzeczywistości, w której przyszło mu żyć, ale ta kwestia w Sprawie Dantona w ogóle nie jest poruszana – wszystkie postaci istnieją tam w ściśle określonym układzie społecznym[9].
I właśnie ten ostatni punkt umacnia, moim zdaniem, jego pozycję jako antybohatera. Ponieważ pozostaje w konkretnym miejscu ustalonego porządku, ale podejmuje w ramach swojej pozycji nieortodoksyjne decyzje (jak wykazałam na podstawie przytoczonych fragmentów dramatu), Saint-Just operuje w przestrzeni otwarcia. Jest wolny na sposób niedostępny pozostałym bohaterom.
Januszkiewicz w swoim artykule wspomniał o jeszcze jednej ważnej cesze antybohatera. Jest nią wolność, która, jak dodaje badacz, ma wymiar paradoksalny. „Człowiek, nawet gdy stworzy mu się optymalne warunki egzystencji, nawet gdy zapewni mu się szczęście, wyłamie się z każdego systemu, postąpi po swojemu – przez kaprys czy niewdzięczność”. I być może w kontekście tego paradoksu inaczej można spojrzeć na bierność i wycofanie antybohatera w świecie, w którym podstawowymi wartościami są aktywność i sprawczość. Pokazywanie tego, co marginalizowane, ma duży potencjał emancypacyjny. Postawę przywoływanych postaci można bowiem uznać nie za bierną, lecz buntowniczą, a ich historie nie za zwycięstwo systemu, ale jego największą przegraną. W działaniu antysystemowym zawsze jest spora doza wolności. Antybohater za sprawą swoich porażek może być bardzo bliski triumfu[10].
I choć w tym konkretnie przypadku nie może być mowy o działaniu antysystemowym – Sprawa Dantona to dramat polityczny, którego fabuła rozgrywa się wewnątrz systemu – wszystko jest na swoim miejscu. W tym także triumf. Saint-Just zwycięża, pokonuje Camille’a czy Dantona, a nawet Robespierre’a, któremu tak wiernie służy. Pod koniec dramatu to właśnie poprzez jego namowy, błagania i manipulacje na oczach czytelników dokonuje się powolne „zmartwychwstanie” nowego przywódcy Republiki. Saint-Justowi udaje się to, czego nie udało się dokonać Dantonowi: mocą własnych słów wzbudził w Robespierze poczucie osobistej odpowiedzialności za stworzony ustrój i wywołaną sytuację polityczną, złożył na jego barkach ciężar nie do udźwignięcia, po czym nakazał mu go nieść. Sam oferuje swoją pomoc, ale pozostaje na peryferiach: jako pomocnik, outsider, akolita. Sprawdza się zatem to, co o antybohaterze pisała Monika Brągiel. Pomimo swej bierności okazuje się on „bytem metamorficznym” i jako taki jest zdolny wprowadzić poruszenie do porządku, w którym się znajduje. Nie mógł tego osiągnąć Danton – antagonista – choć było to jego marzeniem. Saint-Just osiągnął sukces właśnie dlatego, że łączył w sobie cechy z różnych porządków.
BIBLIOGRAFIA
Brągiel M., „Dom, w którym straszy. Osobliwy żywot antybohatera” [w:] Oblicza antybohatera. Literatura, filozofia, popkultura, Kraków 2021, s.89–112
Graczyk E., Ćma. O Stanisławie Przybyszewskiej, Warszawa 1994
Januszkiewicz M., W horyzoncie nowoczesności: antybohater jako pojęcie antropologii literatury [w:] „Teksty Drugie” 2010 (3), s.60–78
Niedurny K., „Bezsilność everymana po przejściach. Antybohater w polskim dramacie współczesnym” [w:] Oblicza antybohatera. Literatura, filozofia, popkultura, Kraków 2021, s. 135-148
Przybyszewska S., Listy. Tom I, Gdańsk 1978
Przybyszewska S., Sprawa Dantona w: Dramaty, Gdańsk 1975.
STRESZCZENIE
W dramacie Sprawa Dantona Stanisława Przybyszewska zaprezentowała w Antoinie Saint-Justcie postawę czerpiącą zarówno z repertuaru zachowań bohaterskich, jak i antagonistycznych. Artykuł jest analizą kwestii wypowiadanych przez bohatera, które pozwalają na czytanie subwersywne jego postaci.
SŁOWA KLUCZOWE
Stanisława Przybyszewska, Sprawa Dantona, Antoine Saint-Just, analiza dramatu
[1] W jednym z listów do Heleny Barlińskiej, będącym dogłębną analizą ukończonego przed zaledwie dwoma miesiącami dramatu, Przybyszewska pisała na przykład tak: „U [Robespierre’a] wyczuwam (niezależnie od faktu, że uległam jej sama) wyjątkową silną atrakcję sympatyczną, napięcie magnetyczne osobowości znacznie wyższe od przeciętnego. To napięcie atrakcji, jedno z najmniej uchwytnych zjawisk psychologii, nie występuje u ludzi przeciętnych – ale nie nakrywa się lub raczej stoi w regularnej proporcji do wysokości poziomu. Może zatem występować tylko u indywidualności bardzo wybitnej; ale nie musi u niej występować. W każdym razie: R. podbijał swą bierną obecnością sympatię powszechną, rezonans u najrozmaitszych odmian charakteru; był tak magnetyczny, że się to odczuje przez 130 lat z chwilą, gdy się go zrozumie, czyli gdy się znajdzie do niego dostęp.”; zob. S. Przybyszewska, Listy. Tom I, Gdańsk 1978, s. 502.
[2] Zob. M. Januszkiewicz, W horyzoncie nowoczesności: antybohater jako pojęcie antropologii literatury [w:] „Teksty Drugie” 2010 (3), s.63.
[3] S. Przybyszewska, Sprawa Dantona w: Dramaty, Gdańsk 1975, s. 144; wszystkie cytaty pochodzące z dramatu będą zaznaczone numerem strony w nawiasie kwadratowym.
[4] „Konsekwencją świadomości okazuje się bierność. Jest ona szczególnym, bo odwróconym, przypadkiem życia kontemplacyjnego czy bios theoretikos. Odwróconym, bo gdy kontemplatyk zwraca się w stronę Boga czy jakiego. innego wymiaru duchowego (na przykład sztuki), to antybohater wycofuje się z życia i pogrąża w kontemplacji samego siebie (...).”; zob. M. Januszkiewicz, W horyzoncie nowoczesności: antybohater jako pojęcie antropologii literatury [w:] „Teksty Drugie” 2010 (3), s.72.
[5] E. Graczyk, Ćma. O Stanisławie Przybyszewskiej, Warszawa 1994, s. 52.
[6] Monika Brągiel, „Dom, w którym straszy. Osobliwy żywot antybohatera” [w:] Oblicza antybohatera. Literatura, filozofia, popkultura, Kraków 2021, s. 96.
[7] K. Niedurny, „Bezsilność everymana po przejściach. Antybohater w polskim dramacie współczesnym” [w:] Oblicza antybohatera. Literatura, filozofia, popkultura, Kraków 2021, s. 135.
[8] S. Przybyszewska, Listy. Tom I, Gdańsk 1978, s.542-543.
[9] Więcej o kwestii porządku w twórczości Przybyszewskiej pisała Ewa Graczyk (o spojrzeniu hierarchizującym por: E. Graczyk, Ćma. O Stanisławie Przybyszewskiej, Warszawa 1994) oraz Marcin Czerwiński. O wpływie przestrzeni na twórczość pisarki w ujęciu goepoetyckim zob. M. Czerwiński, Uskok. O Stanisławie Przybyszewskiej i innych, Gdańsk 2023.
[10] Katarzyna Niedurny, „Bezsilność everymana po przejściach. Antybohater w polskim dramacie współczesnym” [w:] Oblicza antybohatera. Literatura, filozofia, popkultura, Kraków 2021, s. 147.