O porodzie i depresji poporodowej w czasach PRL – Od jednego Lucypera Anny Dziewit-Meller i Piaskowa Góra Joanny Bator
Depresja poporodowa jest chorobą, która dotyka na świecie aż 10-25% kobiet po narodzinach dziecka[1], mimo tego nadal pozostaje tabuizowana i lekceważona. Jednak jej problematyka pojawia się zarówno w literaturze ogólnoświatowej, jak i polskiej. Przeprowadzono wiele badań na temat tej choroby – są to głównie opracowania medyczne, ale też społeczne, skupiające się na wskazaniu kulturowych przyczyn jej występowania. Owe teksty i publikacje nie podejmują jednak analizy współczesnych tekstów, książek napisanych w XXI wieku, w której coraz częściej jest poruszany temat depresji poporodowej. Może to wynikać z faktu, że większość literatury dotyczącej tego zaburzenia psychicznego powstała zaledwie przed kilkoma laty. Nagła ekspansja utworów dotyczących depresji poporodowej może świadczyć o zaprzestaniu traktowania tego tematu jako „tabu” oraz o chęci uświadamiania odbiorców nie tylko o istnieniu tego problemu, lecz również o skali jego występowania. Jest to ważne także pod względem oddania kobietom głosu oraz dotarcia do matek, które zmagają się z tą chorobą, jednak często ją lekceważą, nie korzystając z pomocy takich specjalistów, jak psychiatra czy psychoterapeuta, a co za tym idzie – zaniedbują swoje zdrowie psychiczne, co może doprowadzić nawet do samobójstwa lub zabicia dziecka.
Szczegółowe zbadanie reprezentacji depresji poporodowej w polskiej literaturze nie wydaje się łatwe ze względu na obszerność związanej z nią tematyki. Ta choroba łączy się nie tylko z opisywaniem jej objawów w utworach, ale również z takimi pojęciami, jak ciąża, poród, połóg, macierzyństwo, trauma okołoporodowa czy międzypokoleniowa. Jest ściśle powiązana z relacjami między matką a dzieckiem, partnerem, rodziną, znajomymi, ale też z aspektami społeczno-kulturowymi. Te ostatnie mogą wpływać na samopoczucie chorujących w związku z presją bycia „matką idealną”, narzucaną przez społeczeństwo (wliczając w nie także najbliższe osoby otaczające kobietę z depresją), które swoje przekonania często buduje na stereotypowych wyobrażeniach dotyczących macierzyństwa – istniejących w polskiej kulturze, przedstawianych w mediach społecznościowych, czy sięgających poprzedniego wieku, kiedy opieka medyczna nie była rozwinięta tak, jak dziś, przez co sam przebieg porodu również wyglądał inaczej.
Piaskowa Góra Joanny Bator i Od jednego Lucypera Anny Dziewit-Meller to teksty, w których depresja poporodowa nie jest głównym tematem – jedynie pobocznym, ale to nie oznacza, że nie warto zwrócić na nie uwagi. Zostały wydane kolejno w 2009 i 2020 roku, lecz ich akcja toczy się również w XX wieku, dokładnie w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Warto przeanalizować te teksty współczesne pod kątem tworzenia przez autorki pewnego rodzaju wyobrażenia na temat porodu i depresji poporodowej w PRL-u i skupić się na tym, jak pisze się o związanych z nim pojęciach macierzyństwa, porodu, traumy okołoporodowej, córectwa czy odbioru choroby przez społeczeństwo z XXI-wiecznej perspektywy. Zarówno Bator, jak i Dziewit-Meller pisząc swoje książki, nie opierały się na własnych doświadczeniach, lecz korzystały z historii i opowieści różnych osób (zwłaszcza kobiet), które pozwoliły im na zebranie odpowiedniego materiału do odtworzenia w utworach realiów związanych z życiem w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej[2].
„Czasem to lepiej dzieci nie mieć, niż takie coś przeżyć”[3] – Od jednego Lucypera Anny Dziewit-Meller
Powieść Od jednego Lucypera Anny Dziewit-Meller rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowo-przestrzennych. Jedną z nich jest XXI wiek, w którym toczy się opowieść zmagającej się z anoreksją Katarzyny, młodej badaczki rozwijającej swoją karierę naukową za granicą. Natomiast druga dotyczy XX wieku i czasu tuż po II wojnie światowej, a jej akcja rozgrywa się na Śląsku. To historia Marijki, siostry babci Katarzyny. Kasia stara się zrekonstruować przemilczaną historię swojej krewnej i rozwikłać związaną z nią tajemnicę, wpływającą na życie kobiety. Choć problem depresji poporodowej w powieści nie zostaje poruszony wprost, bardzo mocno wiąże się z przekazem międzypokoleniowej traumy, która jest jej tematem, i wpływa na relacje między bohaterkami.
Tuż po II wojnie światowej Marijka, zgodnie z ówczesnymi dyrektywami partii komunistycznej, pracuje w fabryce, co pozwala jej również odciążyć finansowo rodziców, z którymi mieszka. Gdy młoda przodownica pracy wdaje się w romans z Alojzem i podejrzewa u siebie ciążę, jest przerażona: „A jeśliby nawet Alojz poczuł się w obowiązku, to jak ona ma iść do roboty z małym dzieckiem? Jak wstawać na poranną zmianę, kiedy z piersi tryska mleko, a dziecko płacze po nocy, bo chce jeść? I gdzie mieliby mieszkać?” (OL, s. 64). Obawy Marijki przed urodzeniem niechcianego dziecka skłaniają ją do odwiedzenia miejscowej zielarki, od której kupuje „ziółka na spędzenie płodu”, jednak te od razu nie działają. Marijka traci nadzieję, a jej doświadczenie ukazane jest w perspektywie ówczesnej sytuacji politycznej i społeczno-kulturowej w komunistycznej Polsce. Małżeństwo oraz partnerstwo było wówczas bardzo upolitycznione[4]. O tym, jak wyglądała idea prokreacyjna w czasach komunizmu, pisze Barbara Klich-Kluczewska w książce Kobiety w Polsce 1945-1989. Nowoczesność, równouprawnienie, komunizm:
Szczęście rodziny miało być bezpośrednio związane z jej prokreacyjną funkcją i być uzależnione bezpośrednio od dużej liczby dzieci. Uzasadniono to z jednej strony obowiązkiem wobec państwa i narodu (odbudowa potencjału biologicznego, a następnie – zapewnienie rąk do pracy), z drugiej – dobrem rodzeństwa. […] Rolą matki, z rzadka jedynie werbalizowaną – […] – wprost było przekazywanie konkretnego kanonu wartości (patriotyzm, bohaterstwo, przyjaźń między narodami i tym podobne), uchronienie przed chuligaństwem i „nielegalnymi organizacjami”[5].
Władza naciskała więc na prokreację, a kobieta-matka oprócz pracy zawodowej miała zajmować się dzieckiem i od najmłodszych lat wpajać mu wartości dotyczące państwa i narodu. Klich-Kluczewska pisze też o działaniach podejmowanych, aby zachęcić kobiety do zachodzenia w ciążę – mianowicie matkom z dziesięciorgiem lub więcej dzieci przyznawano Krzyże Zasługi[6], poza tym twierdzono, że jest wystarczająca ilość żłobków, gdzie matki mogłyby zostawiać dzieci podczas pobytu w pracy. Jednak rzeczywistość była zupełnie inna, co potwierdza też narrator w Od jednego Lucypera. W książce kobiety zabierają niemowlęta ze sobą, chowają je w bezpiecznych miejscach w fabryce, zostawiają pod opieką sąsiadów lub starszego rodzeństwa, a w ostateczności dzieci przez cały dzień leżą w domu w łóżeczku, czekając na powrót matek[7]. Szczególnie dramatyczna jest sytuacja tych, które urodziły się z jakąkolwiek niepełnosprawnością: „Nie wypada mi nic innego, jak zabić je, a siebie zabić potem, tak byłoby dobrze, bo cóż innego mi pozostaje?” (OL, s. 88). Ostatecznie sama Marijka może odetchnąć z ulgą – miesiączka przychodzi z opóźnieniem.
Międzypokoleniowa trauma związana z ciążą dotyka również Katarzynę oraz jej matkę, Małgorzatę, co odbija się na ich późniejszej relacji. Kwestię dziedziczności takiej traumy dokładnie wyjaśnia Anna Janko w Małej Zagładzie:
Traumę się dziedziczy jakimś epigenetycznym trybem. Istnieje coś takiego: dziedziczenie cech nabytych, choć nie wszyscy uczeni się z tym zgadzają. Jakiś bodziec ze środowiska powoduje zmianę wyglądu lub zachowania danego osobnika […] i ta cecha pojawia się u potomstwa, pomimo że czynnik sprawczy już usunięto. Sprawdzono, że geny pozostają niezmienione, że żadna mutacja nie zachodzi, ale zmienia się tak zwana ekspresja genu. W dodatku potomstwo może zareagować na powrót owego czynnika jeszcze gwałtowniej niż osobnik wyjściowy, z powodu przekazanej awersji[8].
Choć nie jest to wprost sformułowane w powyższym fragmencie, trauma międzypokoleniowa istnieje – coraz więcej się o niej mówi i pisze, zwłaszcza w związku z Zagładą (na co wskazuje też tytuł książki Janko), również w kontekście literatury. Teorię tego zagadnienia oraz jej praktyczne zastosowanie analizuje Tomasz Bilczewski w artykule Trauma, translacja, transmisja w perspektywie postpamięci. Od literatury do epigenetyki. Autor korzysta z dorobku naukowego Zygmunta Freuda, który zakładał „istnienie dwóch momentów: pierwotnej konfrontacji podmiotu z wydarzeniem, wyparcia związanych z nim treści oraz ich powrotu czy też aktywacji przez wydarzenie późniejsze, będące «właściwym» doświadczeniem traumy”[9]. O ile w przypadku Freuda ta kwestia dotyczyła doświadczenia jednostki samej w sobie, o tyle współczesne badania naukowe pozwalają na zastosowanie tej teorii także w przypadku traumy międzypokoleniowej, dziedziczonej, reaktywizowanej przez rodzinnych potomków – traumy przeniesienia. Podejrzenie niechcianej ciąży u Marijki mogło być pierwotną konfrontacją podmiotu z wydarzeniem, skutkującą późniejszym wyparciem nie tyle przez nią, co przez rodzinę (która przecież przez długi czas nie mówi – a może nie chce mówić – o jej historii). Z kolei poród Małgorzaty mógłby być wydarzeniem późniejszym, aktywującym na nowo traumę, w tym wypadku międzypokoleniową.
W tym aspekcie nabiera sensu także opracowana przez Nicolasa Abrahama i Marię Torok teoria międzypokoleniowego dziedziczenia traumy. Pojawia się w niej koncepcja przechodniego lęku międzypokoleniowego, który przenika z nieświadomości rodziców do nieświadomości dzieci (i nie tylko)[10]. Historia Marijki mogła więc wpłynąć na psychikę jej siostry – matki Małgorzaty, a babci Katarzyny, co później odbija się również na pozostałych kobietach. Jednak najbardziej narażona na odziedziczenie traumy była Kasia, w związku z przeżyciem przez jej mamę traumatycznego porodu, związanego z niekompetencją szpitalnych lekarzy oraz pielęgniarek. Małgorzata zostaje przyjęta w dniu urodzin ordynatora, więc personel jest bardziej zajęty świętowaniem niż ciężarną, a część osób jest pod wpływem alkoholu. Dwudziestosześcioletni wiek kobiety komentują jako bardzo późny na pierwszą ciążę, a potrzebę przebrania się w innym pokoju jako nadmierną wstydliwość. Podczas golenia miejsc intymnych pacjentka zostaje zacięta, towarzyszy jej ból, który się powiększa, gdy dochodzi do dezynfekcji tych okolic. Pielęgniarka dobitnie informuje Małgorzatę, że jeśli będzie wierzgać, krzyczeć, jęczeć, nie współpracować, to istnieje ryzyko, że urodzi niedorozwinięte dziecko – co brzmi jak groźba. Zaraz przychodzi kolejna położna na zastępstwo za poprzednią. Robi ciężarnej lewatywę świeżo przegotowaną wodą, czyli wrzątkiem, który poparzył jej wnętrzności.
[Małgorzata – A.K.] Zdołała urodzić Kasię siłami natury. Nikt jej nie słuchał, gdy krzyczała jak zarzynana świnia, że umiera, że pali ją w środku. Personel szpitala, roześmiany, chichoczący, świętujący przed chwilą urodziny ordynatora, zmusił ją do porodu, choć rozłożona na fotelu ginekologicznym traciła przytomność z bólu, a poparzenie wnętrza układu wydalniczego z każdą minutą pogarszało jej stan. Kazali jej się zamknąć i przeć, nogi rozkładała, to niech teraz się nie drze i w końcu urodzi tego bachora […]. I choć okazało się jeszcze, że Kasia pchająca się na świat, ustawiona była pośladkowo, nikt nie uznał za stosowane ulżyć w bólu tej biednej starej pierwiastce, która właściwie powinna była wtedy umrzeć im na fotelu i pociągnąć rodzące się dziecko ze sobą w otchłań piekielną […] (OL, s. 225).
Widać tutaj kontrast między niewyobrażalnym cierpieniem Małgorzaty i rozbawieniem personelu medycznego, a także swoisty paradoks polegający na tym, że przy porodzie z ułożeniem pośladkowym kobiety w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zazwyczaj umierały[11]. Tym bardziej uderzają tutaj słowa, że Małgorzata „powinna była wtedy umrzeć” – jednak udaje jej się przetrwać. Po traumatycznym porodzie Małgorzata trafia na oddział intensywnej opieki medycznej i przechodzi operacje, które prowadzą do jej trwałego okaleczenia. Jej cielesność zostaje nie tylko naruszona, ale też naznaczona. Agnieszka Mrozik opisuje, jak w literaturze po 1989 roku przedstawiany jest zmedykalizowany poród:
Lekarze i pielęgniarki – strażnicy i strażniczki parametrów – jawią się jako istoty nieempatyczne, a chwilami wręcz okrutne. Szpital, przychodnia przedstawione są jako instytucje totalitarne, „sale tortur”, gdzie kobiety są permanentnie upokarzane, pozbawiane intymności[12].
Te literackie przedstawienia są jak najbardziej realne, co widać właśnie u Dziewit-Meller. Traumatyczny poród Małgorzaty został szczegółowo opisany, a niewątpliwe jest również przedstawienie szpitala jako instytucji totalitarnej – bo Małgorzatę wręcz zniewolono, odebrano jej możliwość kierowania się instynktami, dzięki którym narodziny prawdopodobnie nie wywołałyby u niej traumy. Dopiero po wielu latach, gdy Kasia słyszy historię o swej babci, obwinia siebie za to, czego doświadczyła jej matka.
Relacja między matką a córką od początku nie jest dobra. Gdy jako kilkulatka Katarzyna obserwuje Małgorzatę przeglądającą się w lustrze w samej bieliźnie, myśli, jaka jej mama jest piękna, lecz Małgosia odrzuca córkę, określa siebie jako brzydką i nie akceptuje swej cielesności. To jedna z sytuacji, która przyczynia się do zachorowania przez Kasię na anoreksję. Można stwierdzić, że jest to jej reakcja na dziedziczoną z pokolenia na pokolenie kobiecą traumę związaną ściśle z cielesnością. Z jednej strony jest Małgorzata, która nie akceptuje swojego okaleczonego ciała, niewpisującego się we współczesne (krzywdzące) kanony piękna; a z drugiej Katarzyna, która uważa swoją matkę za piękną, jednak widząc jej relację z ciałem, nie potrafi zaakceptować swojego, co prowadzi do powstania u niej zaburzeń psychicznych oraz zachorowania na anoreksję. Do wystąpienia tej choroby przyczyniają się również czynniki kulturowe, promowane ideały kobiecości, związane z wzorcem często wychudzonych modelek, przez co „kobiety dążą do przekształcenia ciała naturalnego w ciało kulturowe”[13]. Mimo tego przeprowadzono badania potwierdzające, że to jednak międzypokoleniowa trauma może mieć większy wpływ na zachorowanie na anoreksję czy bulimię:
Analiza związków między rodzinnymi a kulturowymi determinantami anoreksji prowadzi do wniosku, że choć zdecydowana większość współczesnych kobiet ma kontakt z wizerunkami szczupłego bądź przesadnie wychudzonego ciała, na anoreksję chorują tylko te, u których przekaz kulturowy nałożył się na specyficzne doświadczenia rodzinne[14].
U Katarzyny (choć nie jest to powiedziane) czynniki kulturowe mogły mieć wpływ na wystąpienie u niej anoreksji, chociaż narrator całą swoją uwagę przekierowuje na aspekty rodzinne, zwłaszcza na skomplikowaną relację między matką a córką. Melanie Klein określa ten problem jako ambiwalentny, w którym matka zarówno zaspokaja potrzeby dziecka, jak i je frustruje[15]. W ten sposób „Anorektyczka tłumi […] wywodzącą się już z wczesnego dzieciństwa agresję wobec matki i poprzez zakaz jedzenia kieruje tę agresję przeciwko sobie, przechodząc tym samym na pozycję depresyjną”[16]. Ta „tłumiona” agresja Katarzyny nie wynika tylko z negatywnych myśli Małgorzaty wobec siebie i swojego ciała. Pojawia się ona ze względu na traktowanie córki przez matkę, na przykład kiedy żadna z ich interakcji nie skutkuje dobrym zakończeniem rozmowy. Czasem nawet do niej nie dochodzi – na przykład gdy jako dziecko Katarzyna zadaje nurtujące ją pytania, Małgorzata prawie zawsze ją zbywa. Jej awersja do córki jak najbardziej wiąże się z przeżyciem przez nią traumatycznego porodu, podczas którego urodziła się Kasia. Doświadczenia matki wpływają również na późniejsze podejmowane przez Katarzynę decyzje – przez bardzo długi czas nie zamierza ona mieć dziecka.
O ile w Od jednego Lucypera nie ma żadnej dosłownej wzmianki o depresji poporodowej, można wnioskować, że doświadczyła jej Małgorzata. Traumatyczny poród jest jednym z czynników, który przyczynia się do wywołania tej choroby. Dodatkowo prześledzenie historii trzech kobiet pozwala na wskazanie, jak różne okoliczności mają wpływ na przebieg ciąży oraz późniejsze relacje matek z córkami. Sytuacja Marijki przedstawia ogólną niechęć kobiet do zachodzenia w ciążę ze względu na niesprzyjające do tego warunki w latach 40. i 50. XX wieku[17]. Małgorzata przeżywa traumatyczny poród wpływający na postrzeganie przez nią Katarzyny, skutkujący niepełnosprawnością i trwałą depresją, która mogła mieć wpływ na popełnienie przez nią po latach samobójstwa. To zarysowuje prawdopodobny obraz tego, jak ważny jest dla matek przebieg ciąży, a także samego rozwiązania – odpowiednia opieka nad ich zdrowiem psychicznym i fizycznym oraz traktowanie przez społeczeństwo, zwłaszcza personel medyczny.
Piaskowa Góra Joanny Bator to historia mająca miejsce jeszcze w XX wieku, przedstawiająca niełatwą matczyno-córczaną relację Jadzi i Dominiki. W swojej analizie skupię się na przebiegu porodu Jadzi jako genezie jej późniejszej choroby – także zmiany zachodzące w ciele Jadzi są przyczyną jej niepokoju i wyobcowania.
Pierwszy strach przed rodzeniem udziela się Jadwidze poprzez dyskusje toczone między kobietami, które przeżyły już niejedną ciążę. Rozmawiają one o „porodach, podczas których każda chwila groziła śmiercią, rozerwaniem na strzępy, pęknięciem na pół” (PG, s. 93). Kobieta podczas rodzenia w wyniku parcia defekuje na łóżko, na skutek czego zostaje upokorzona przez lekarza. W trakcie porodu okazuje się, że ciąża Jadzi jest bliźniacza, a jedna z córek rodzi się martwa. Narracja powieści ironicznie przepracowuje mit wrodzonego instynktu macierzyńskiego, który rzekomo zawiódł Jadzię, nieczującej, że spodziewa się dwójki dzieci. Dominika otrzymuje imię przeznaczone dla martwej siostry, a ta pomyłka przez długi czas towarzyszy Jadzi, żywiącej niechęć do dziecka.
Gdy w szpitalu Dominika pierwszy raz odwróciła buzię od jej piersi, Jadzia poczuła, jak po jej obolałym ciele przebiega dreszcz niechęci. Gdy za białym fartuchem położnej zamknęły się drzwi, pojawiła się ulga, że kokon został wyjęty z jej ramion i znikł wraz z zawartością zametkowaną Dominika Chmura (PG, s. 100).
Niechęć do dziecka jest jednym z objawów depresji poporodowej – jej sygnałem jest tutaj także przedmiotowe mówienie o dziecku, jakby wcale nie było ono człowiekiem. To tylko zametkowany kokon.
Na Jadwidze odbija się też sytuacja z defekacją podczas porodu – po powrocie do domu kobietę ogarnia mania sprzątania. Próbuje pozbyć się wszystkich bakterii, które mogą też zagrażać niemowlęciu, ale przede wszystkim ta czynność powoduje, że Jadzia „uspokaja się; perspektywa umycia czegoś zawsze działa na nią kojąco” (PG, s. 56). Bez wątpienia można stwierdzić, że Jadzia doświadcza w trakcie porodu wstydu, będącego „afektem poniżenia, porażki, przewinienia i alienacji”[19], który towarzyszy jej również po wizycie w szpitalu, bo „właśnie wstyd uderza najgłębiej w serce człowieka”[20]. Dotyka on nie tyle ciała, co duszy Jadzi, która oprócz wstydu doznała na sali porodowej także upokorzenia – jednak nie z własnej winy. Defekacja w trakcie porodu jest normalnym zjawiskiem ze względu na wydzielanie podczas niego hormonów przez kobiecy organizm. Jednak tym, kto doprowadza bohaterkę do upokorzenia, jest osoba, której każda matka powinna ufać – to lekarz komentujący: „Obesrała nam, wiocha, wszystko” (PG, s. 54). Jadwiga od razu „Zapadłaby się pod ziemię, gdyby mogła […]” (PG, s. 54). Gdyby nie usłyszane przez rodzącą pogardliwe słowa, prawdopodobnie nie doznałaby ona aż tak wielkiego upokorzenia. Bohaterka odczuwa również defekację jako abiekt, który – jak twierdziła Kristeva – jest czymś, co zanieczyszcza człowieka i pozbawia go idealnego oraz czystego ciała, narusza granice podmiotu[21].
Warto też zwrócić uwagę na inne objawy depresji poporodowej. Jadwiga cierpi na bezsenność, w jej głowie pojawiają się myśli samobójcze oraz lęk przed wyrządzeniem krzywdy córce. Kobieta wyobraża sobie, jak pokój, w którym śpi wraz z dzieckiem, zalewa się wodą, „meduzy opadają na drewniane łóżeczko, pokrywając Dominikę galaretowatą kołdrą, spod której wydobywały się ostatnie bąbelki powietrza” (PG, s. 101). Pojawia się tu, w metaforze galaretowatej kołdry, symbolika śluzu, czyli tego, co abiektalne, co kojarzy się z obrzydzeniem. Dlaczego? Mianowicie dlatego, że jest lepkie, klei się i nie sposób się od tego oderwać. W stosunku do lepkich przedmiotów ludzie często nie odczuwają odrazy, jednak warto tu przyjrzeć się teorii Sary Ahmed, która w Performatywności obrzydzenia tłumaczy: „Być może lepkość staje się obrzydliwa tylko wówczas, gdy chodzi o powierzchnię skóry, gdy to, co lepkie może się do nas przykleić”[22]. Dziecko jest pokryte śluzem (substancją płynną i stałą) przy narodzinach, stąd można odczytywać tę symbolikę jako wstręt Jadwigi do dziecka – pragnienie, aby ono znikło z jej życia. Oprócz tego pokój z bohaterką i niemowlęciem napełnia się wodą, a nie należy zapominać, że woda była tradycyjnie kojarzona z kobiecym szaleństwem:
[…] Gaston Bachelard zwrócił uwagę na symboliczną triadę woda – kobieta – śmierć. Analizując kompleks Ofelii badacz przekonywał, że śmierć przez utonięcie kojarzona jest z naturą kobiety, która w wodzie odnajduje swój własny, macierzyński żywioł, doświadczając zarazem podmiotowej dezintegracji[23].
Pojawia się tu nie tylko natura kobiety odnosząca się do roli matki (poprzez nawiązanie do wód płodowych), ale też symbolika związana z jej szaleństwem kojarzącym się z postacią Ofelii, która dokonała samobójstwa przez utopienie się. Ten sam motyw można odczytywać w przypadku Jadzi doświadczającej myśli samobójczych. W przywołanym powyżej fragmencie przejawia się to przez wyobrażenie pokoju napełniającym się wodą, doprowadzającym do śmierci dziecka wtedy, gdy spod kołdry ze śluzu wydobywają się ostatnie bąbelki powietrza, sugerujące odejście niemowlęcia. Dodatkowo Jadwiga właśnie w tej wodzie zarazem doświadcza podmiotowej dezintegracji, jak i uświadamia sobie brak „macierzyńskiego żywiołu” – na przekór Bachelardowi[24]. Oprócz takich fantazji Jadzia miewa również inne objawy typowe dla kobiety z depresją poporodową, które łączą się także z myślami samobójczymi. Okalecza się, rozdrapując powstające na ciele, później krwawiące pęcherze. Apatia bohaterki przenika się z pobudzeniem, chwiejność emocjonalna nie opuszcza Jadzi, powodując, że kobieta raz jest w euforii, a raz pozostaje obojętna, smutna, płacząca.
Stan psychiczny kobiety jest coraz gorszy, a kryzys następuje wtedy, gdy w koszuli nocnej nagle wybiega z mieszkania. Nikt nie może jej znaleźć, aż w końcu udaje się to teściowej „na strychu, gdzie usiłowała przecisnąć się przez okno na dach, ale utknęła biodrami” (PG, s. 102). Można stwierdzić, że Bator zastosowała tutaj nawiązanie do toposu „wariatki na strychu”, wykształconego w XIX wieku, kiedy to pisarki poprzez swą twórczość przekraczały społeczne normy i granice, czego skutkiem było wykluczenie w patriarchalnym świecie[25]. Tak też dzieje się w przypadku Jadwigi, zamknięciem jest dla niej depresja poporodowa, od której zamierza się uwolnić, popełniając samobójstwo – chce w ten sposób przekroczyć granicę kobiecości związanej ze stereotypem idealnej rodzicielki. Jadzia bez wątpienia dokonałaby samobójstwa, gdyby udało jej się wejść na dach, jednak uratowana zostaje przez teściową, po czym czeka ją czasowe wykluczenie z roli matki.
Aby uratować i Jadwigę, i Dominikę, cała rodzina zwołała zebranie, na którym uznano, że młoda matka cierpi na „szajbę” poporodową. Warto zwrócić uwagę na to, jak podczas „konsylium” mówi się o stanie Jadzi. Słowa dotyczące jej stanu są lekceważące (a jej mąż Stefan nawet nie włącza się w rozmowę), a także pogardliwe, na przykład wtedy, gdy wuj Kazik mówi o Jadwidze, żeby „jej się ten babki móżdżek całkiem nie zaparzył” (PG, s. 104). Rodzina bohaterki nie zdaje sobie sprawy z jej fatalnego stanu psychicznego, który doprowadza ją do szaleństwa. W tym fragmencie samo słowo „szajba” wskazuje na stosunek bliskich do Jadzi, ale też wobec występujących w społeczeństwie zaburzeń psychicznych. Ostatecznie postanowiono, że na pewien czas córka zostanie pod opieką babci, a Jadzia z mężem zamieszkają sami w innym miejscu, gdzie remedium na jej stan ma stanowić ich powrót do współżycia (choć nie jest to wprost powiedziane), wymyślony przez wuja Kazimierza zwracającego się do Stefana: „a ty w tym czasie po męsku sobie z żonką tentego” (PG, s. 103).
Dominika wraca do rodziców dopiero rok przed pójściem do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Długotrwała separacja od matki również najprawdopodobniej przyczyniła się do niezbyt dobrych relacji między nimi. Jednak w tym czasie złe samopoczucie Jadzi nadal trwa – czasem jej mąż woła żartobliwie do Dominiki: „Uciekamy, mamuśce znów odbija” (PG, s. 134). Jadzia okresowo doświadcza bowiem napadów kompulsywnego sprzątania, postrzegając nawet przybyłą córkę jako nowe źródło zarazków, których należy się jak najszybciej pozbyć.
Wraz z dojrzewaniem Dominiki jej relacja z matką się nie poprawia. Jadzia często porównuje ją do rówieśniczek, zgrabniejszych, ładniejszych, mądrzejszych – a nawet do siebie, kiedy w wieku dwunastu lat sama „była kobietką, biuścik miała, bioderka” (PG, s. 189). Krzyczy w stronę córki: „Odmieńcu, szczurza mordo, kościotrupo!” (PG, s. 191). Kobieta nie potrafi pogodzić się z cielesną odmiennością Dominiki – z tym, że córka nie realizuje przewidzianego dla niej przez matkę scenariusza. Zachowanie Jadzi wobec córki bierze się też stąd, jak traktowała ją własna matka. W jednej z rozmów wypomina zbuntowanej Dominice: „Gdyby na mnie matka tak chuchała-dmuchała jak na ciebie. Gdyby mnie tak kochała” (PG, s. 329).
Oddałaś mnie do babci Haliny, mówiła Dominika. Jakoś nie kochałaś mnie tak bardzo na początku. Chorowałam, Jadzia zrywała się z tapczaniku, […] Inaczej nigdy bym cię tej wrednej babie nie oddała. Chorowałam! Zwariowałaś, a nie chorowałaś (PG, s. 329).
Z rozmowy wynika, że zarówno matka, jak i córka ranią się nawzajem. Jadzia nie rozumie Dominiki, a Dominika pozostawienie jej u babci w dzieciństwie traktuje jako porzucenie. Nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakim stanie psychicznym była wówczas jej matka, przez co traktuje ją jak wariatkę. Obie kobiety pałają złością do siebie, jednak mimo problemów, jakie spotkały Jadzię, a które odbiły się na Dominice, matka i córka nie zrywają ze sobą kontaktu, lecz starają się naprawić błędy przeszłości i żyć w zgodzie.
W Piaskowej Górze dostrzec można wyraźny wpływ nieleczonej depresji poporodowej na relacje matek i córek oraz jej dalekosiężne skutki, kiedy pozostaje nieleczona – a należy wspomnieć, że akcja utworu toczy się głównie w latach 70. XX wieku. Wówczas o depresji poporodowej prawie w ogóle się nie mówiło, a o leczeniu rzadko kiedy wspominano.
Podsumowanie
We wszystkich analizowanych narracjach były widoczne objawy choroby, takie jak złe samopoczucie, obsesyjne myśli, pobudzenie, brak energii, bezsenność, smutek, lęk, drażliwość, niechęć wobec nowo narodzonego dziecka, myśli o wyrządzeniu niemowlęciu krzywdy, myśli samobójcze.
Bohaterki przechodzą depresję na różne sposoby. Ponadto dostrzec tu można bardzo dużą różnicę między rozpoznawaniem i leczeniem tej choroby na przestrzeni dekad. W pierwszych latach przyjścia na świat Dominiki i Katarzyny, czyli w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, nie sięgano po pomoc z powodu braku świadomości – zły nastrój oraz inne symptomy nie były kojarzone z jakimkolwiek zaburzeniem psychicznym wymagającym konsultacji lekarza. Zmiany zachodzą w XXI wieku, gdy o depresji poporodowej mówi się więcej.
Na zachorowanie na depresję poporodową wpływają też różne czynniki – akurat wspólną przyczyną wystąpienia depresji u bohaterek Dziewit-Meller i Bator był traumatyczny poród. Można też śmiało stwierdzić, że depresja poporodowa nie dotyka tylko matki, lecz całe jej otoczenie rodzinne, w którym pojawiają się konflikty, kłótnie, brak zrozumienia, trudności w komunikacji. Analizowane powieści przedstawiają szerokie spektrum relacji dotkniętych depresją kobiet z partnerem, rodziną, przyjaciółmi, a zwłaszcza dziećmi.
Literatura fikcjonalna poruszająca temat depresji poporodowej autentycznie przedstawia tę chorobę. Autorki książek wykazały się w swoich powieściach znajomością przyczyn, objawów, przebiegu i skutków. Narracja trzecioosobowa przez nie zastosowana wiąże się z bardzo ciekawym zabiegiem – w utworach pojawia się narrator, który z zasady powinien być wszechwiedzący, jednak w obu tekstach można zauważyć pewnie strategie (nie)mówienia o depresji poporodowej. O ile u Bator pojawiają się takie określenia, jak „szajba”, „odbijać”, o tyle u Dziewit-Meller choroba psychiczna nie jest nazwana wprost. Można jedynie domyślać się na podstawie zachowania Małgorzaty, że boryka się z traumą i depresją związaną z przebiegiem porodu (który wpłynął także na nastawienie matki do córki). Obie książki, na dwa różne sposoby, stawiają przed czytelnikiem wyzwanie – to odbiorca ma za zadanie wywnioskować, co dzieje się z bohaterkami, w jakiej są kondycji psychicznej, jakie wydarzenia z ich życia mogły wpłynąć na rozwój u nich depresji – w Od jednego Lucypera nienazwanej wprost, w Piaskowej Górze nacechowanej negatywnymi znaczeniowo, nieprofesjonalnymi pod względem medycznym słowami. W ten sposób czytelnik ma okazję zbliżyć się do bohaterek przechodzących trudny czas w swoim życiu oraz poznać przypadki depresji poporodowej, jej kontekstu kulturowego i odbioru w społeczeństwie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Czas i miejsce akcji obu tekstów jest także ważny pod względem oddania głosu kobietom – Bator i Dziewit-Meller nie traktują porodu i traumy jako tematu tabu, wręcz przeciwnie. W XXI wieku przełamują tę granicę i piszą o trudnych doświadczeniach, z jakimi musiały mierzyć się kobiety-matki w czasach PRL. Choć jest to literatura fikcjonalna, trzeba pamiętać o wysiłku, jaki podjęły autorki podczas zbierania materiałów i osobistych historii do napisania książek, zwłaszcza że w poprzednim wieku nie mówiono wiele – kobiety nie dzieliły się swoimi opowieściami na temat macierzyństwa, nie zawsze szczęśliwego.
Bibliografia:
Ahmed S., Performatywność obrzydzenia, przeł. A. Barcz, „Teksty Drugie”, 2014, nr 1, s. 169-191.
Bachelard G., Woda macierzyństwa i woda kobiecości, przeł. A. Tatarkiewicz [w:] tegoż, Wyobraźnia poetycka. Wybór pism, Warszawa 1975, s. 166-177.
Bator J., Piaskowa Góra, Kraków 2019.
Bilczewski T., Trauma, translacja, transmisja w perspektywie postpamięci. Od literatury do epigenetyki [w:] Od pamięci biodziedzicznej do postpamięci, red. T. Szostek, R. Sendyka, R. Nycz, Warszawa 2023, [online] https://books.openedition.org/iblpan/1020, [dostęp: 07.10.2025]
Dziewit-Meller A., Od jednego Lucypera, Kraków 2020.
Encyklopedia gender. Płeć w kulturze, red. M. Rudaś-Grodzka, K. Nadana-Sokołowska, A. Mrozik i in., Warszawa 2014.
Janko A., Mała Zagłada, Kraków 2015.
Koszewska I., O depresji w ciąży i po porodzie, Warszawa 2010.
Kraskowska E., Piórem niewieścim. Z problemów prozy kobiecej dwudziestolecia międzywojennego, Poznań 1999.
Mrozik A., Akuszerki transformacji. Kobiety, literatura i władza w Polsce po 1989 roku, Warszawa 2012.
Padoł E., Anna Dziewit-Meller o Ślązaczkach epoki stalinizmu: Zarządzały domami jak dyktatorki. Często zostawały młodymi wdowami, Onet Kultura, 19 lipca 2020 r., [online] https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/anna-dziewit-meller-wywiad-z-autorka-ksiazki-od-jednego-lucypera/jbhwcse?utm_source=kultura.onet.pl_viasg_kultura&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2, [dostęp: 07.10.2025].
Stańczak-Wiślicz K., Perkowski P., Fidelis M., Klich-Kluczewska B., Kobiety w Polsce 1945-1989. Nowoczesność, równouprawnienie, komunizm, Kraków 2020.
Swoińska A., Wszyscy jesteśmy mieszańcami. Rozmowa z Joanną Bator, Dwutygodnik, wrzesień 2011, [online] https://www.dwutygodnik.com/artykul/2547-wszyscy-jestesmy-mieszancami.html, [dostęp: 07.10.2025].
Szewczyk J., Afekt – defekt – szał. Narracje o kobiecym szaleństwie w prozie Aleksandry Zielińskiej, „Ruch Literacki”, 2020, z. 2, s. 165-180.
Tomkins S., Wstyd-upokorzenie a pogarda-wstręt: natura reakcji, „Teksty Drugie”, przeł. B. Szumański, W. Szwebs, 2016, nr 4, s. 163-173.
Tużnik M., Problem abiekcji w kulturze, „Kultura i Wartości”, 2016, nr 19, s. 117-138.
Streszczenie w języku polskim:
Artykuł podejmuje analizę literackiej reprezentacji porodu i depresji poporodowej w dwóch współczesnych polskich powieściach – Od jednego Lucypera Anny Dziewit-Meller i Piaskowej Górze Joanny Bator. Są to teksty, w których depresja poporodowa nie jest głównym tematem – jedynie pobocznym, jednak pozwala to na analizę nie tylko przedstawień choroby, ale też na skupienie się na takich pojęciach, jak ciąża, poród, macierzyństwo, trauma okołoporodowa oraz międzypokoleniowa, relacja matka-dziecko (zwłaszcza matka-córka). Akcja obu powieści rozgrywa się głównie w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, co pozwala również na przeanalizowanie charakteru odbioru depresji poporodowej w społeczeństwie PRL.
Słowa kluczowe: depresja poporodowa, ciało, macierzyństwo, ciąża, poród, Polska Rzeczpospolita Ludowa, literatura polska.
[1] I. Koszewska, O depresji w ciąży i po porodzie, Warszawa 2010, s. 59.
[2] E. Padoł, Anna Dziewit-Meller o Ślązaczkach epoki stalinizmu: Zarządzały domami jak dyktatorki. Często zostawały młodymi wdowami, Onet Kultura, 19 lipca 2020 r., [online] https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/anna-dziewit-meller-wywiad-z-autorka-ksiazki-od-jednego-lucypera/jbhwcse?utm_source=kultura.onet.pl_viasg_kultura&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2, [dostęp: 07.10.2025]; A. Swoińska, Wszyscy jesteśmy mieszańcami. Rozmowa z Joanną Bator, Dwutygodnik, wrzesień 2011, [online] https://www.dwutygodnik.com/artykul/2547-wszyscy-jestesmy-mieszancami.html, [dostęp: 07.10.2025].
[3] A. Dziewit-Meller, Od jednego Lucypera, Kraków 2020, s. 227. Dalej cytuję to samo wydanie jako OL, lokalizując cytat bezpośrednio w tekście.
[4] K. Stańczak-Wiślicz, P. Perkowski, M. Fidelis, B. Klich-Kluczewska, Kobiety w Polsce 1945-1989. Nowoczesność, równouprawnienie, komunizm, Kraków 2020, s. 296.
[5] Tamże, s. 328.
[6] Tamże.
[7] Warto zaznaczyć, że opisywana w ostatnim cytacie idea prokreacyjna w czasach komunizmu zmieniała się w ciągu 40 lat od rozpoczęcia jej wdrażania. Sam cytat dobrze opisuje sytuację czasu narracyjnego powieści Dziewit-Meller, lecz polityka ta nie była stała i jednolita (liczba żłobków również sukcesywnie wzrastała). Zob. K. Stańczak-Wiślicz, P. Perkowski, M. Fidelis, B. Klich-Kluczewska, dz. cyt., passim.
[8] A. Janko, Mała Zagłada, Kraków 2015, s. 194.
[9] T. Bilczewski, Trauma, translacja, transmisja w perspektywie postpamięci. Od literatury do epigenetyki [w:] Od pamięci biodziedzicznej do postpamięci, red. T. Szostek, R. Sendyka, R. Nycz, Warszawa 2023, [online] https://books.openedition.org/iblpan/1020, [dostęp: 07.10.2025].
[10] Tamże.
[11] O wysokim wyniku śmiertelności kobiet-matek podczas zarówno porodu fizjologicznego, jak i cesarskiego cięcia, a także o czynnikach związanych z medykalizacją opieki okołoporodowej w Polsce na przestrzeni XX i XXI wieku piszą Antonina Doroszewska i Michał Nowakowski w artykule Medykalizacja opieki okołoporodowej w Polsce. Zob. A. Doroszewska, M. Nowakowski, Medykalizacja opieki okołoporodowej w Polsce, „Zdrowie Publiczne i Zarządzanie” 2017, nr 2, s. 172-177.
[12] A. Mrozik, Akuszerki transformacji. Kobiety, literatura i władza w Polsce po 1989 roku, 2012, s. 188.
[13] M. Frąckowiak-Sochańska, Anoreksja i bulimia [w:] Encyklopedia gender. Płeć w kulturze, red. M. Rudaś-Grodzka, K. Nadana-Sokołowska, A. Mrozik i in., Warszawa 2014, s. 41.
[14] Tamże, s. 42.
[15] Tamże.
[16] Tamże.
[17] Mowa tu o latach 40. i 50. XX wieku ze względu na czas narracyjny w powieści Dziewit-Meller, jednak niechęć kobiet do zachodzenia w ciążę jest wciąż aktualnym problemem, ponieważ instytucja zdrowia publicznego nawet dzisiaj miewa charakter instytucji totalnej i przemocowej, o czym świadczą raporty i apele Fundacji Rodzić po Ludzku. Zob. Fundacja Rodzić po Ludzku, [online] https://rodzicpoludzku.pl/interweniujemy/
[18] J. Bator, Piaskowa Góra, Kraków 2019, s. 103. Dalej cytuję to samo wydanie jako PG, lokalizując cytat bezpośrednio w tekście.
[19] S. Tomkins, Wstyd-upokorzenie a pogarda-wstręt: natura reakcji, przeł. B. Szumański, W. Szwebs, „Teksty Drugie”, 2016, nr 4, s. 163.
[20] Tamże.
[21] M. Tużnik, Problem abiekcji w kulturze, „Kultura i Wartości”, 2016, nr 19, s. 124.
[22] S. Ahmed, Performatywność obrzydzenia, przeł. A. Barcz, „Teksty Drugie”, 2014, nr 1, s. 179.
[23] J. Szewczyk, Afekt – defekt – szał. Narracje o kobiecym szaleństwie w prozie Aleksandry Zielińskiej, „Ruch Literacki”, 2020, z. 2 (359), s. 170-171.
[24] Gaston Bachelard kojarzył wodę głównie ze śmiercią, ale też często z życiodajną siłą kobiecą, związaną z macierzyństwem i laktacją (mlekiem), dlatego postać Jadwigi zaprzecza jego teoriom – Jadwiga w wodzie uświadamia sobie brak macierzyńskiego powołania. Zob. G. Bachelard, Woda macierzyństwa i woda kobiecości, przeł. A. Tatarkiewicz [w:] tegoż, Wyobraźnia poetycka. Wybór pism, Warszawa 1975, s. 166-177.
[25] E. Kraskowska, Piórem niewieścim. Z problemów prozy kobiecej dwudziestolecia międzywojennego, Poznań 1999, s. 206.